Nieuchronnie zbliżają się jesienne przeziębienia, a to złoty czas dla lekarzy i koncernów farmaceutycznych. Będziemy kichać, kaszleć i pociągać nosem. I będziemy próbowali dostać się do lekarza, który przepisze lekarstwo i wystawi zwolnienie. Do tych, którzy nie chcą stać w kolejkach, tylko w ciągu godziny zobaczyć lekarza u siebie w domu, „uderza” aplikacja HomeDoctor. Uderza też do tych, którzy chcą… zarabiać pieniądze na tym, że chorują inni
HomeDoctor wystartował w styczniu 2017 r. i przy tej okazji już było o nim na „Subiektywnie o finansach”. To usługa, którą nazwałem wówczas „Uberem dla pacjentów”, bo jej istota polega na tym, że łączy lekarzy w okolicy z pacjentami potrzebującymi wsparcia. Logujesz się, klikasz ikonę „zamów lekarza” i w ciągu godziny przyjeżdża do ciebie internista lub pediatra. Płacisz online, zaś system pobiera prowizję za pośrednictwo.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Więcej domowych wizyt, niż Lux-Med czy Enel-Med
Na początku zamawiało się lekarza wyłącznie przed stronę internetową www.homedoctor.pl, dziś działa postulowana przeze mnie od początku aplikacja mobilna. Nie zmienił się sposób działania usługi (w ciągu ponad roku działania obsłużyła ponad 1000 pacjentów, na platformie działa ponad 100 lekarzy), za to w górę trochę poszły ceny. Na starcie można było „trafić” lekarza nawet za 99 zł (standardowa cena wynosiła 149 zł). Dziś już „przelotowa” cena wizyty wynosi 169 zł, a w weekendy stawka podstawowa to 199 zł.
To niemało, ale przyznam szczerze, że w ciągu ostatnich kilku lat raczej nie płaciłem mniej za wizyty domowe lekarzy. A jeśli wziąć pod uwagę, że wydzwonienie lekarza, który byłby w stanie do nas szybko przyjechać, potrafi zająć kilkadziesiąt minut (i to bez gwarancji sukcesu), taka aplikacja może być naprawdę wartością dodaną w smartfonie.
HomeDoctor podaje na swojej stronie internetowej, że od początku działalności obsłużył ponad 1000 pacjentów z Warszawy i okolic, współpracuje z ponad setką lekarzy (niestety, aplikacja działa tylko na terenie stolicy). Testowo próbowałem zamówić lekarza w ostatnią niedzielę i choć chwilę to trwało (aplikacja „myślała” ok. półtorej minuty), to nie było problemu z zamówieniem lekarza do domu z obietnicą, iż dotrze w ciągu godziny.
Ile warto zapłacić za abonament do prywatnego lekarza? Obejrzyj Kasownik Samcika:
Wstydliwa przypadłość i bolesna kuracja. Samcik z kolegą u lekarza. I lewatywa:
Więcej klipów wideo od „Subiektywnie o finansach”? Subskrybuj mój kanał na YouTube!
Zapisz się na newsletter „Subiektywnie o finansach” i bądźmy w kontakcie! Kliknij tutaj!
To raczej nie jest alternatywa dla pacjentów korzystających wyłącznie z państwowej służby zdrowia (ceny zaczynające się od 169 zł czynią naturalną selekcję wśród pacjentów), lecz raczej dla tych, którzy korzystają jednocześnie z prywatnych lekarzy, klinik, abonamentów medycznych lub ubezpieczeń ułatwiających dostęp do lekarzy.
Dziś już nie jest wcale tak łatwo szybko dostać się do lekarza, nawet prywatanie i za ciężkie pieniądze. Kilka miesięcy temu w Enel-Med, czyli jednej z największych (obok Medicovera i Lux-Medu) prywatnych sieci medycznych, zaproponowano mi najwcześniejszą możliwą wizytę u internisty za… trzy dni. I to na drugim końcu miasta. W punkcie, gdzie dotrzeć mi było najwygodniej, miałbym pierwszy wolny termin za tydzień. A nie byłem wówczas klientem „z ulicy”, tylko płacącym ciężkie pieniądze w abonamencie.
Czytaj też: Prąd z pomocą lekarza i hydraulika? Tego jeszcze nie było
Uber dla pacjentów. Nie na każdą okazję, ale…
Oczywiście: aplikacje typu HomeDoctor nie rozwiążą tego problemu w 100% – jeśli jest „wysoki sezon” na usługi lekarzy, to zapewne „kolejki” do lekarzy są wszędzie. Poza tym z aplikacji można mieć lekarza tylko do przeziębień, bólu głowy i takich-tam dolegliwości. Przez HomeDoctor nie zamówię wizyty u specjalisty, nie dostanę skierowania na badania laboratoryjne. No i oczywiście nie mam dostępu do żadnych świadczeń szpitalnych.
Przez HomeDoctor.pl nie da się zamówić do domu żadnego uznanego lekarza „z nazwiskiem”. Mówimy o usługach lekarzy na dorobku, którzy – tak, jak kierowcy Ubera – mogą poświęcić kilka godzin dziennie na jeżdżenie do pacjentów w zamian za wypłacaną przez pośrednika część ceny wizyty.
Ale mimo wszystko – przy założeniu, że wszystko działałoby niezawodnie, zwłaszcza jeśli chodzi o dostęp do lekarzy nawet w dniach wysokiego zainteresowania pacjentów – może to być dobra opcja na zagwarantowanie sobie lekarza „na wszelki wypadek”. Kto wie, może w przyszłości dałoby się połączyć ten model z abonamentowym? Np. dostęp do aplikacji wymagałby opłacenia abonamentu, ale koszty wizyt byłyby niższe o tej właśnie abonament.
Na dziś wszystko jest bezpłatne. Pacjent rejestruje się na platformie (wymagane są jedynie dane osobowe i adresowe, e-mail, numer telefonu i hasło, nie trzeba wypełniać żadnej ankiety medycznej), zamawia wizytę domową internisty na cito bądź na później – w określonym przez siebie, dwugodzinnym przedziale czasowym – płaci kartą kredytową bądź przelewem pay-by-link i czeka na wizytę.
Czytaj też: Płacisz 134 zł i masz przez rok dostęp do domowych fachowców. Opłaca się?
HomeDoctor idealnym partnerem dla… banku?
Kiedy HomeDoctor będzie przyjmował zgłoszenia od pacjentów spoza Warszawy? Z tego co wiem, firma poszukuje kapitału na rozwój. W serwisie crowdfundingowym Revofund.com prowadzi właśnie zbiórkę na rozwój biznesu. Od chętnych zbiera po 10.000 zł lub wielokrotność tej kwoty w ramach pożyczki na półtora roku (do grudnia 2020 r.). Łącznie chce zebrać 800.000 zł, oferując oprocentowanie rzędu 11% w skali roku oraz 10% udziału w zysku firmy za 2020 r.
Cóż, nie jest to najbezpieczniejsza z lokat kapitału, jaką znam. Rynek rosnący i perspektywiczny, ale reputacja pożyczkobiorcy raczej na poziomie bazowym. Na moje oko to jest raczej biznes nie „pod” crowdfunding, lecz do przypięcia do różnych aplikacji mobilnych, np. bankowych. Ostatnio np. Santander mówił, że chciałby być czymś „więcej, niż bankiem”. A więc żeby dzięki jego aplikacji mobilnej można było załatwiać różne sprawy, nie tylko bankowe.
Z punktu widzenia banków, firm ubezpieczeniowych, serwisów assistance tego typu aplikacja – zwłaszcza, że już działa – jest to świetna usługa dodatkowa, bo z jednej strony ogarnia ważną potrzebę klienta, a z drugiej uzasadnia płacenie wyższego abonamentu. Są banki, które do droższych pakietów kont osobistych lub do droższych kart dodają domowych fachowców, albo pomoc informatyczną w razie awarii lub ataku hakerskiego. Za lekarza domowego „z dostawą” w ciągu 60 minut ludzie też chyba chętnie by dopłacili.
Czytaj też: Zepsuła się pralka, a ty masz przy koncie bankowym domowych fachowców. Dzwonisz do nich i… opada ci szczęka