Przygotowując się do zakupu samochodu nieuchronnie zestawiamy nasze możliwości finansowe oraz cenę auta. W dzisiejszym odcinku cyklu „Motofinanse: portfel nowoczesnego kierowcy” opowiem jak ocenić swoją „samochodową siłę zakupową”. A więc jak wejść w posiadanie auta nie nadwerężając nadmiernie domowego budżetu
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W pierwszym odcinku „Motofinansów…” namawiałem Was do innego spojrzenia na posiadanie i używanie samochodu. Prosiłem, żebyście nie patrzyli na samochód jak na nieruchomość (która – nawet jeśli w niej mieszkamy – ma co najmniej przechować wartość pieniędzy), biżuterię, złoto, czy inne rodzinne aktywa. Ergo: żebyście nie zachowywali się tak, jakby auto miało być inwestycją.
Samochód to narzędzie pracy lub instrument do podnoszenia jakości życia. Na jego zakup trzeba więc patrzeć… instrumntalnie. Angażowanie w to oszczędności wielu lat – jak np. często robimy kupując nieruchomość – oraz naruszanie w tym celu płynności finansowej rodziny to zachowania mocno dyskusyjne.
Samochód kupować za swoje czy za pożyczone?
Pisząc już całkiem wprost: uważam, że zakup samochodu nie powinien wywoływać długoterminowych skutków ubocznych w strukturze domowego budżetu. Zakup, wynajęcie, wzięcie w leasing itp. warto zorganizować w taki sposób, by w wyniku całej operacji nie zostały „wysadzone w powietrze” ani posiadane aktywa finansowe, ani zdolność kredytowa, ani płynność finansowa.
Czy to możliwe? Kupowałem już w życiu cztery czy pięć samochodów i tylko przy pierwszym zakupie nie zastosowałem się do tych zasad. Gorzko tego pożałowałem, bo naruszyłem filary domowego budżetu i później – gdy pojawiły się kłopoty, a ja potrzebowałem użyć do ich przezwyciężenia awaryjnych oszczędności – musiałem się nieźle nagimnastykować, żeby uniknąć regularnego bankructwa.
No, ale to były inne czasy. Kredyty samochodowe były drogie, trudno dostępne i wymagały wysokich wpłat własnych. Leasing dopiero raczkował, o wynajmie długoterminowym (nie mówiąc już o car-sharingu i innych tego typu wynalazkach) nikt nawet nie słyszał. Dziś mamy do dyspozycji mnóstwo instrumentów finansowych, dzięki którym zakup auta nie tylko jest szybszy, łatwiejszy i dostępny dla większej grupy konsumentów, ale i bezpieczniejszy dla domowego budżetu.
Dziś, kupując samochód, staram się zmaksymalizować korzyści płynące z tej transakcji (wygodę, satysfakcję, poprawę jakości życia) przy jednoczesnym minimalizowaniu potrzebnych do tego sił i środków (atrakcyjna cena samochodu, tanie finansowanie, ograniczone obciążenie dla domowego budżetu, możliwie niewielkie naruszenie oszczędności).
Tutaj: trochę szczegółów o tym czym różni się zwykły kredyt od kedytu 50:50 i „rolowanego”
Elastyczność ma swoją cenę. Ale chyba warto ją zapłacić
Moja odpowiedź na podstawowy dylemat każdego przyszłego kierowcy: „kupować za swoje czy za pożyczone” jest – jak widzicie – jednoznaczna. Naczelną zasadą jest dla mnie utrzymanie jak największej elastyczności finansowej. A więc jeśli mam oszczędności to staram się z nich nie „wyprztykać” po to, by kupić sobie nowe auto. Raczej poszukam zewnętrznego kapitału, by możliwie dużą część transakcji sfinansować obcymi pieniędzmi.
To oczywiście kosztuje (odsetki, prowizje itp.), ale z mojego punktu widzenia jest to cena, którą płacę za bezpieczeństwo finansowe i wspomnianą wyżej elastyczność. Z jednej strony mam samochód i z niego korzystam, z drugiej strony mam też oszczędności i płynność finansową, której mogę użyć w przypadku pojawienia się jakiejś okazji, by zmienić swoje życie w sytuacji kryzysowej.
O różnych instrumentach zewnętrznego finansowania samochodów – czym się różnią, kto powinien wybrać leasing, kto kredyt, kto najem długoterminowy, jaki kredyt wziąć itp. – będę pisał w kolejnych odcinkach. Tutaj ograniczę się do podkreślenia podstawowej zasady: zakup auta nie powinien skutkować trzęsieniem ziemi w portfelu i skarbcu rodzinnym.
Czytaj też poprzedni artykuł z naszego cyklu: Fakty i mity o kupowaniu samochodu. Czy auto może być „inwestycją”? A jeśli tak to gdzie są zyski?
Zobacz wszystkie artykuły w cyklu „Motofinanse”: kliknij i dowiedz się więcej o tym jak rozsądnie kupić, używać i sprzedać samochód. I jak go senswonie sfinansować
Jak sfinansować posiadanie samochodu? Bogactwo wyboru
Jeśli ma być stabilnie i bezpiecznie oraz „bezrewolucyjnie”, to zapytacie mnie teraz zapewne o to jak ocenić swoją „samochodową siłę nabywczą”? Jak ocenić na jakie auto – nowe lub używane – mnie stać?
Skoro staram się nie angażować w zakup samochodu własnych pieniędzy (o ile nie muszę, bo może się przecież zdarzyć, że instytucja finansująca zażąda ode mnie wkładu własnego), to głównym parametrem w tej kalkulacji jest oczywiście obciążenie miesięcznymi ratami z tytułu jakiejś formy finansowania.
To finansowanie może przybierać najróżniejsze postaci i terminy. Począwszy od najkrótszych i najtańszych kredytów 50:50 (połowa ceny płacona od ręki, a połowa za rok), poprzez trzy-czteroletnie kredyty, umowy leasingowe i najem długoterminowy aż po całościowe plany finansowe, których elementem jest nie tylko samo podstawienie pieniędzy, ale i wymiana samochodu w przyszłości.
Przyznam, że najbardziej podoba mi się ta ostatnia formuła, bo jest najbliższa mojej filozofii posiadania samochodu, w której auto to wyłącznie narzędzie do polepszania mojego życia. Mając pod bokiem wiarygodną, uczciwą, rzetelną, nowoczesną i niedrogą instytucję finansową (lub taką, która wykazuje przynajmniej większość tych cech – ideały, jak wiadomo, nie istnieją) chcę po prostu zmieniać raz na kilka lat samochody w ramach „rolowanego” finansowania.
Zobacz też: To chyba pierwsze konto bankowe aż tak bardzo sprofilowane „pod” posiadaczy samochodów. Za samo zdeponowanie oszczędności dostaniesz w nim 5% zniżki na paliwo. A jak trochę się wysilisz – to i 10% plus inne bonusy. Tutaj znajdziesz subiektywną recenzję. A więcej szczegółów tutaj.
Najważniejsze w tym równaniu: miesięczna rata oraz czas
Jaką część mojego domowego budżetu mogą zajmować koszty finansowania samochodu? Naczelna zasada, którą się kieruję to ta, iż żaden pojedynczy i długoterminowy wydatek (opłaty za mieszkanie, rata kredytu, abonament za jakąś usługę itp.) nie może przekroczyć 10-15% mojego domowego budżetu.
To ograniczenie bierze się z jednej strony z dbałości o jego elastyczność (w przypadku, gdybym musiał zacząć zaciskać pasa, łatwiej mi ściąć pewne pozycje w budżecie jeśli nie są gigantyczne), a z drugiej – z niechęci do zakładania sobie finansowych pętli na szyję. Długoterminowe zobowiązanie, które pochłaniałoby więcej, niż jedną trzecią moich dochodów, zabierałoby mi komfort życia. Jasne, spłacam kredyt hipoteczny, którego rata nie jest niska, ale to – jak powiedziałem na początku – inna kategoria wydatku. Taka, którą można traktować w kategorii „inwestycji”.
Zatem zakup samochodu kalibruję w taki sposób, by nie kosztował mnie miesięcznie więcej, niż 10-15% tego co standardowo zarabiam. I to jest jedna strona równania mówiącego o mojej „samochodowej sile nabywczej”. Po drugiej stronie jest czas. Staram się, by umowę finansowania samochodu zamknąć w kilku latach – trzech, czterech, góra pięciu (acz niechętnie).
Dlaczego nie dłużej? Ano dlatego, że w dzisiejszych czasach technologia się zmienia, auta się unowocześniają, a ja – uważając, że samochód do narzędzie do poprawiania mojego komfortu życiowego – chcę mieć do tego wszystkiego możliwie jak najlepszy dostęp. Chcę płacić miesięczne raty za dostęp do auta możliwie komfortowego i nowoczesnego (w ramach moich możliwości finansowych).
Czytaj też: TCO, czyli ile tak naprawdę kosztuje samochód? Policzyłem wszystkie koszty i… mam trzy wnioski
Ile wynosi moja samochodowa „siła nabywcza”?
W ramach finansowania mam do wyboru zarówno takie formuły, w których w comiesięcznych ratach „zaszyte” jest zachowanie auta przeze mnie po zakończeniu umowy, jak i takie, które umożliwiają wymianę auta na inne albo sytuację, w której przestaję płacić i jednocześnie przestaję mieć samochód. W opcji „własnościowej” oczywiście miesięczne raty są wyższe (bo po zakończeniu umowy zostaję z autem).
Dziś nie będę rozstrzygał która formuła jest lepsza – zresztą to kwestia indywidualnego wyboru każdego z nas. Kto myśli o samochodzie jako o narzędziu do poprawiania jakości życia, a nie o „inwestycji” pewnie bliższy będzie rozwiązaniom pt. niższa rata bez zachowania samochodu po zakończeniu umowy. Wtedy w ramach tej samej raty można sobie pozwolić na używanie lepszego auta.
Odpowiadając wprost na pytanie zadane w pierwszych zdaniach niniejszego tekstu: oceniam, że moja „samochodowa siła nabywcza” to 10-15% miesięcznego budżetu domowego przy założeniu, że na zakup samochodu nie przeznaczam ani grosza (lub niewielką kwotę) z moich oszczędności. W ramach tego odsetka staram się pozwolić sobie na możliwie jak najlepsze auto z perspektywą jego zmiany na nowe za trzy, cztery lata.
Jak sfinansować zakup „używki”? Kredyt „rolowany” z wymianą auta, klasyczny, czy 50:50?
Pewnie znajdą się wśród Was tacy, którzy myślą, że opowiadam to wszystko za pieniądze, które dostaję od sponsora cyklu. Otóż nie. Jestem do tego głęboko przekonany. Wolę zachować oszczędności i ponieść koszty finansowania, ale mieć elastyczność domowego budżetu, płynność i możliwość manewru – np. łatwej wymiany jednego auta na drugie. W XXI wieku, gdy uwarunkowania zmieniają się szybko, technologia pędzi, a czas to pieniądz (jak nigdy dotąd) chcę minimalizować wpływ posiadania samochodu na mój domowy budżet. Przemawia do mnie ekonomia subskrypcji, która jest odwrotnością XX-wiecznej skłonności do posiadania.
———————————————————————————————————————————-
W cyklu „Motofinanse: portfel nowoczesnego kierowcy” opowiadam o własnych doświadczeniach „finansowych” z samochodami, a także o tym jak wybierać najlepszy dla siebie sposób finansowania czterech kółek, jakie są nowe alternatywy dla tradycyjnego zakupu auta, czego można oczekiwać od porządnego dealera, jak zdjąć sobie z głowy kwestie związane z eksploatacją auta, jak je korzystnie zamienić na nowe. Jak oszczędnie używać samochodu i jak dzięki czterem kółkom żyć wygodniej. Moim Partnerem w tym cyklu artykułów edukacyjnych jest Toyota Bank Polska oraz Toyota Leasing Polska, oferujące bogaty pakiet rozwiązań finansowych dla „konsumentów” samochodów
zdjęcie tytułowe: Michael Gaida (Pixabay)