Kiedy w nocy z 9 na 10 września rosyjskie drony naruszyły polską przestrzeń powietrzną, a Wojsko Polskie je zestrzeliło, w debacie publicznej pojawiło się pytanie, czy państwo jest gotowe na scenariusz, w którym takich obiektów jest nie kilka, a kilkaset. Systemy antydronowe – ile będą nas kosztować i czy rzeczywiście nas ochronią? Jak je sfinansować i od kogo kupić?
Choć po ataku dronowym z Rosji w przestrzeni międzynarodowej padły gesty solidarności, a sojusznicy – od Danii po Niemcy i Francję – zaczęli deklarować konkretne komponenty wsparcia, to w Polsce dyskusja natychmiast skręciła w kierunku fundamentalnych (dla portfela podatnika również) pytań. A mianowicie: jakie systemy antydronowe mamy, a jakie będziemy musieli?
- Jak zacząć inwestować? Jak kupić swój pierwszy ETF? Gdzie go znaleźć i na co uważać? Przewodnik krok po kroku dla debiutantów [POWERED BY XTB]
- Prawdziwym królestwem gotówki nie są Niemcy. Jest nim dalekowschodni gigant znany z nowych technologii. Ludzie wolą tam banknoty. Dlaczego? [POWERED BY EURONET]
- Ile kosztuje nas drogowa brawura? Podliczyli koszty zbyt szybkiej jazdy w skali kraju. Jak „zaoszczędzić” życie i pieniądze? Technologia na pomoc [POWERED BY PZU]
Może lepiej inwestować w takie rzeczy, a nie w czołgi? Ile to będzie kosztowało? I czy to jest sposób na wykorzystanie potencjału polskiego przemysłu? Dlaczego mamy kupować systemy antydronowe z zagranicy, skoro mamy producentów takich systemów w Polsce?
Systemy antydronowe. Produkujemy je w Polsce!
Bezzałogowce stały się tanim, skalowalnym, elastycznym narzędziem codziennego użytku w trakcie konfliktu. Zwalczający je antydron musi być więc czymś zdecydowanie więcej niż działkiem. System musi zapewniać wczesne wykrycie, identyfikację, klasyfikację, neutralizację obiektu. I musi być skuteczny wobec obiektów o różnych rozmiarach, prędkościach, sposobach łączności i trajektoriach lotu. Nie wystarczy jeden czujnik ani jeden przycisk.
Dobra wiadomość: Polska w tej dziedzinie nie jest skazana na kupowanie sprzętu zagranicznego. Przedstawiciele Polskiego Holdingu Obronnego zapewniają, że mogą odpowiedzieć na państwowe zapotrzebowanie. Zwracają uwagę na APS, czyli Advanced Protection Systems, firmę oferującą SKYctrl – ponoć jedyny w całości rodzimej produkcji system z polskim radarem i polskimi kodami źródłowymi.
Ma wykrywać i identyfikować każdego drona niezależnie od gabarytu czy użytej technologii łączności. Według opisu, systemy APS neutralizują zagrożenie poprzez automatyczne zakłócanie łączności, a bazują na algorytmach uczenia maszynowego, które uczą się rozróżniać obiekty.
Te systemy już chronią przestrzeń powietrzną nad Ukrainą i na Bliskim Wschodzie. Dodatkowo pracują przy ochronie obiektów krytycznych w ponad 20 krajach europejskich, a ostatnio podpisano kolejne porozumienia na ich sprzedaż z NATO i rządem Litwy. To atuty w rozmowie o zakupach publicznych: realna eksploatacja, referencje z wojny, a do tego obietnica pełnej kontroli nad łańcuchem dostaw. Dostęp do serwisu i prawo do grzebania „w środku”, jeśli sytuacja zacznie tego wymagać.
Oprócz APS z Gdyni mamy jeszcze rozwiązania z Zielonej Góry. Mowa o Hertz New Technologies, firmie, która od 15 lat rozwija swój system antydronowy o nazwie HAWK. Ma on wykrywać wszystko, co rusza się w powietrzu oraz potrafi identyfikować i klasyfikować obiekty niezależnie od tego czy mówimy tu o pojedynczym dronie, czy o całym ich roju. Neutralizacja w ramach tego systemu obejmuje „miękkie” i „twarde” środki, czyli przechwycenie albo zniszczenie.
W dorobku – według danych producenta HAWK – są doświadczenia służb granicznych i policji, lotnisk oraz żołnierzy ukraińskich, a świeżym akcentem jest umowa o współpracy w zakresie dostaw wojskowych systemów antydronowych podpisana podczas targów w Kielcach między Hertz Systems a Polską Grupą Zbrojeniową.
Miliardy, nie dziesiątki miliardów
No dobrze, ale ile to wszystko kosztuje? Prezes Hertz New Technologies, Zygmunt Rafał Trzaskowski, w wywiadzie dla money.pl powiedział, że koszt przedsięwzięcia – w zależności od zaawansowania – to od 1 mld zł wzwyż. „Wzwyż” robi tu robotę. Nie ma górnej granicy, bo skala i architektura rozwiązania będą determinować budżet. To inwestycja w spójny, wielosensorowy systemy wykrywania i wielopoziomowej neutralizacji. Bez takiej architektury obrona przed wojskowymi bezzałogowcami jest „w zasadzie niemożliwa” – twierdzi prezes Hertz.
Biorąc pod uwagę sytuację na wschodniej flance, trzeba mieć nadzieję, że polityczne decyzje zapadną szybko. Branża ostrzega, że zbudowanie skutecznego, rozciągniętego na całą wschodnią granicę systemu może zająć… do 3 lat. Przez ten czas możemy być skazani na używanie rakiet za kilkaset tysięcy dolarów w walce z rosyjskimi dronami.
Głośno zrobiło się też wokół antydronowego systemu, który powstał w tarnowskich Zakładach Mechanicznych. Systemy antydronowe z Tarnowa zostały zaprezentowane i przechodziły testy na Centralnym Poligonie Sił Powietrznych w Ustce już w 2021 roku. Jeden z nich to system kinetycznego, a drugi niekinetycznego zwalczania bezzałogowych statków powietrznych.
System oparty jest o wielolufowy karabin. System jest przeznaczony do fizycznego przeciwdziałania powietrznym bezzałogowcom. Może też zwalczać samoloty i śmigłowce chroniąc przez całą dobę i w każdych warunkach atmosferycznych m.in. lotniska, gazoporty, rurociągi czy jednostki wojskowe przed zagrożeniem z powietrza. Cechuje się także modułową budową, dzięki czemu można go konfigurować zgodnie z wymaganiami potencjalnego użytkownika.
Radar umożliwia wykrywania bezzałogowców z odległości do 3,5 km. Dzięki wykorzystaniu czterech wirujących luf szybkostrzelność zastosowanego karabinu maszynowego wynosi 3600 strzałów na minutę. To pozwala na zwalczanie nawet dronów klasy mini i mikro.
Systemy antydronowe: przetarg wygrają firmy zagraniczne?
W tym miejscu naturalnie pojawia się pytanie: jeśli mamy rodzimych dostawców z realnymi wdrożeniami i referencjami, to czy państwo zamierza kupić polskie rozwiązanie? W przestrzeni publicznej wybrzmiała teza, że rządzący wolą technologie zagraniczne. Padają nazwy niemieckich systemów, pojawia się wątek izraelskich dostawców. Docierają też głosy, że w ostatnim czasie próbowano kupować niemiecki system firmy Aaronia.
Zakup antydronów wymaga precyzyjnej koordynacji. Innymi słowy, to nie jest projekt „jednego podpisu”. Naturalne więc, że o kontrakty będą się ubiegały różne podmioty. To trudna układanka: jedna strona krzyczy „bierzmy polskie, bo kontrola łańcucha dostaw i suwerenność”, druga kusi „weźcie sprawdzone za granicą, bo sprawniej wdrożymy”. Z opisów PHO wynika, że polskie systemy są sprawdzone „za granicą” – tyle że w ramach sojuszniczych przedsięwzięć. Sensowna narracja o antydronach powinna tłumaczyć cztery rzeczy.
Po pierwsze, to projekt infrastrukturalny, a nie zakup „gadżetu wojennego”. Od jego skuteczności zależy – tak samo, jak od sieci dróg, czy przepustowości lotnisk m.in. wzrost polskiej gospodarki, a pośrednio np. wartość nieruchomości. Po drugie, warto inwestować w rozwiązania, które zmniejszą konieczność stosowania najdroższych środków rażenia w codziennym reagowaniu na „niestrategiczne” zagrożenia.
Po trzecie, to patent na korzyść gospodarczo-technologiczną, wzmocnienie krajowego łańcucha dostaw, budowania kompetencji badawczo-rozwojowych. Czołgi i myśliwce musimy kupować za granicą, ale systemy antydronowe możemy rozwijać samodzielnie lub we współpracy z firmami z Ukrainy. Po czwarte, ważna jest kontrola nad projektem. A więc możliwość użycia systemów w każdym momencie i niezależnie od stanowiska innych państw NATO. Wiemy, że w najnowocześniejszych myśliwcach są instalowane systemy, które pozwalają zdalnie ograniczać możliwości rażenia przenoszonej przez nie broni.
Antydrony ważniejsze od czołgów i myśliwców?
Najważniejszym parametrem w tym przypadku jest czas. Trzeba jak najszybciej zbudować system, który będzie chronił warte miliardy złotych instalacje energetyczne, infrastrukturę transportową i przesyłową, a także nasze nieruchomości i miejsca pracy przed działaniami dywersyjnymi przeciwnika. Prawdopodobnie celem Rosji nie jest dziś inwazja na Polskę (i raczej nie będzie to jej cel w przyszłości). Celem Rosji jest zastraszenie Polaków, zmniejszenie ich poczucia bezpieczeństwa, zniechęcenie do wspierania Ukrainy, zmniejszenie społecznego poparcia dla zbrojeń.
Ani myśliwce F-35, ani czołgi Abrams (które kupujemy za setki miliardów złotych) przed tym nas nie obronią. Systemy antydronowe to może być najważniejszy element odstraszania przeciwnika, dlatego przy zakupie systemów antydronowych potrzebna jest transparentność. Skoro decydenci wiedzą, że o kontrakty będzie się starało wielu graczy, niech wyłożą kartę kryteriów i harmonogram, konieczne punkty styku z infrastrukturą państwową (np. z systemem alarmowania ludzi o nadchodzącym niebezpieczeństwie).
Systemy antydronowe to radary, które zobaczą niebezpieczeństwo, algorytmy, który rozpoznają obiekt, łączność, którą da się skutecznie zakłócić poczynania przeciwnika, i – jeśli trzeba – efektory, który zadziałają adekwatnie do potrzeb i celu. Im więcej takiego sprzętu będziemy mieli w pobliżu granicy i wokół obiektów krytycznych, tym rzadziej będziemy musieli sięgać po środki, które operacyjnie moglibyśmy wykorzystywać w zdecydowanie bardziej zaawansowanych scenariuszach.
Dlatego ten temat znalazł się w „Subiektywnie o Finansach”. Z jednej strony ze względu na to, że to jedna z niezbyt licznych możliwości tego, by zbrojenia napędzały polską gospodarkę, a nie np. amerykańską. Z drugiej strony ze względu na to, że wydając kilka miliardów złotych na systemy antydronowe kupujemy bezpieczeństwo dla majątku wartego biliony złotych. Jest to inwestycja z wyjątkowo wysoką stopą zwrotu dla Polski. Dlatego warto tego nie schrzanić.
—————————————–
CZYTAJ WIĘCEJ O TYM:
———————————-
zdjęcie tytułowe: HERTZNT