Dla wszystkich, których krew zalewa, gdy słyszą, że przeciętne wynagrodzenie w Polsce wynosi już ponad 8600 zł miesięcznie, a oni w życiu nie widzieli takich pieniędzy (oraz nie znają nikogo, kto by tyle zarabiał), przychodzi właśnie ukojenie. Główny Urząd Statystyczny (dla przyjaciół: GUS) podał właśnie, ile naprawdę zarabia „średni” Polak. Trzymajcie się foteli. Co wynika z tych cyfr?
GUS co miesiąc podaje średnie wynagrodzenie w gospodarce narodowej, ale dane te obejmują tylko – w najlepszym razie – jedną czwartą wszystkich pracujących. Po pierwsze dlatego, że zbierają dane dotyczące tylko pracowników etatowych i tylko ze średnich i dużych firm (łącznie 6,5 mln etatów). Po drugie dlatego, że są w nich zawarte wysokie pensje menedżerów oraz premie przyznawane w niektórych branżach (np. górnictwo, banki), o których w małych firmach pracownicy mogą tylko pomarzyć.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
No i na koniec tego wszystkiego trzeba jeszcze dodać, że mówimy o pensji brutto. Jeśli ktoś ma na pasku płacowym średnią GUS-owską, czyli 8600 zł, to na koncie bankowym zobaczy już znacznie mniej, prawdopodobnie niecałe 6200 zł. W tej średniej nie ma ani wynagrodzeń tych, którzy pracują w małych firmach (zatrudniających mniej niż 10 osób), ani tych, którzy mają umowy o dzieło lub zlecenia albo prowadzą działalność gospodarczą i wystawiają faktury (czasem dla jednego tylko pracodawcy).
GUS zaczyna jednak systematycznie publikować nowe statystyki, nieco bardziej zbliżone do rzeczywistości (wcześniej robił to tylko raz na dwa lata i publikował z koszmarnym opóźnieniem). Chodzi o medianę wynagrodzeń, czyli w uproszczeniu „pensję środkowego Polaka”. No i – co jeszcze ważniejsze – mediana ta obejmuje nie tylko wynagrodzenia w dużych firmach, ale też w tych małych (o ile ich właściciele, jeśli zostali poproszeni przez GUS, zaraportowali rzetelnie poziom wynagrodzeń swoich pracowników).
GUS podał, ile zarabia „środkowy” Polak
Co wynika z danych? Przede wszystkim to, że „prawdziwe” średnie wynagrodzenie w gospodarce jest o jedną czwartą niższe od średniej, którą GUS epatuje co miesiąc. Aż o jedną czwartą! „Środkowy” Polak zarabia dokładnie 6549 zł z groszami. Oczywiście nadal mówimy o pensji brutto, co oznacza, że na rękę taka osoba dostaje jakieś 4794 zł. Jeśli więc Twoje przelewy na konto są mniejsze, to jesteś w tej połowie Polaków, którzy zarabiają mniej od „prawdziwej średniej”. Jeśli zaś są wyższe, to jesteś w górnej połowie.
Jeśli masz 4242 zł brutto miesięcznie lub mniej, to jesteś w 10% najniżej wynagradzanych Polaków. Dostajesz wtedy na rękę prawie 3222 zł i jest to wynagrodzenie równe płacy minimalnej. Z różnych sondaży wynika, że mniej więcej 14% Polaków zarabia najniższą możliwą (zgodnie z prawem) pensję. Z kolei, jeśli zarabiasz 14 016 zł brutto (czyli jakieś 9888 zł na rękę), to mieścisz się w 10% najlepiej wynagradzanych Rodaków.
W uproszczeniu można powiedzieć, że 10 000 zł na rękę wkrótce będzie przepustką do elity. To raptem 2300 euro, czyli na warunki zachodnie pensja taka sobie, ale w Polsce niejeden dałby się za taką pokroić. Jeśli taką „dychę” na rękę w dużym mieście mają dwie osoby w rodzinie, to da się wyżyć, ale… singiel, po zapłaceniu 5000 zł raty kredytu za swoją kawalerkę w Wilanowie nie poczuje się raczej jak przedstawiciel finansowej elity.
Im dalej w las, tym ciekawiej. Z danych dotyczących mediany wynagrodzeń wynika, że jeśli jesteś „środkową kobietą” na rynku pracy, to zarabiasz 6357 zł z groszami. Oczywiście brutto, na rękę będzie to jakieś 4663 zł. Pensja „środkowej kobiety” na rynku pracy jest więc o jakieś 300 zł na rękę niższa od pensji „środkowego faceta”. Jest to mniej więcej zgodne z danymi dotyczącymi luki płacowej w Polsce – być może w przypadku mediany jest ona nieco niższa, niż się oficjalnie podaje (mówi się, że wynosi 8-9%).
GUS o tym, kiedy zarobisz najwięcej. I w jakiej firmie tyle zarobisz
Kiedy statystycznie zarabiamy najwięcej? Z danych dotyczących mediany wynagrodzeń wynika, że w tej dekadzie, w której mamy 35-44 lat. W tym momencie życia mediana wynagrodzeń sięga nawet 6885 zł brutto (co oznacza 5023 zł na rękę). W stosunkowo mniej korzystnej sytuacji jest młodzież – do 24. roku życia zarabia się przeciętnie 5191 zł brutto (czyli 3870 zł na rękę).
Co ciekawe, w najmłodszym wieku stosunkowo najmniejsze są różnice w wynagrodzeniu facetów i kobiet – tylko 300 zł brutto. W okresie, gdy mamy między 25 a 35 lat, ta różnica się podwaja i sięga 570 zł. W kolejnej dekadzie życia (czyli między 35 a 45 lat) sięga nawet 800 zł brutto i potem dopiero zaczyna się domykać. Od 55. roku życia kobiety zarabiają już więcej niż faceci, co zapewne wynika z faktu, że część facetów po prostu już nie żyje.
Najciekawsza z „medianowych” danych dotyczy, moim zdaniem, rozpiętości wynagrodzeń w zależności od wielkości firmy, w której pracujemy. One są gigantyczne (i to niezależnie, czy mówimy o medianie czy o średniej). Otóż mediana wynagrodzenia w firmach zatrudniających do 5 pracowników na etacie wynosi 4243 zł. Tylko minimalnie wyższa jest w przypadku firm zatrudniających poniżej 10 pracowników. Na rękę w takiej małej (albo bardzo małej) firmie „środkowy” pracownik zarabia 3260 zł. Dla porównania: w firmie zatrudniającej do 50 osób jest to już o 1000 zł na rękę więcej.
Niezależnie jednak od tego, czy mówimy o najmniejszych czy o nieco większych firmach, kwota na rękę rzędu od 3500 zł do 4300 zł to lata świetlne od tego, co GUS podaje jako średnie wynagrodzenie w gospodarce (przypominam: 8600 zł brutto). Małych firm jest w Polsce 2 mln, pracuje w nich nieco ponad 4 mln osób (prawie tyle samo, co w średnich i dużych firmach zatrudniających ponad 50 osób – 4,8 mln).
Czyli ta nędza dotyczy niemałej części z nas. Zakładam, że na poziomie „mikro” jest sporo szarej strefy, więc oficjalne dane nie do końca odzwierciedlają status finansowy tych 4 mln pracowników. Ale i tak trwoga.
Pracownicy w średnich i średnio-dużych firmach (od 50 do 1000 ludzi) mają już od 7200 zł do 7 300 zł brutto, czyli jakieś 5300 zł na rękę. To już jest coś, ale przypominam, tyle ma „środkowy” pracownik, czyli połowa ma więcej, a połowa – mniej. Dopiero w największych firmach, zatrudniających powyżej 1000 osób, „środkowe” wynagrodzenie na rękę zbliża się do 5800 zł, czyli wartości jakoś tam ponętnej.
Natomiast – i tu gorsza wiadomość dla najgorzej „ustawionych” pracowników w korporacjach – mniejsze różnice pomiędzy średnim wynagrodzeniem a medianą są w małych firmach (18%), w tych największych są znacznie wyższe (25%) – co oznacza, że duże firmy mają znacznie większe rozpiętości płacowe.
Ci z Was, którzy pracują w Warszawie, startują w zupełnie innych „zawodach”. Tutaj mediana wynagrodzeń to 7618 zł brutto, czyli jakieś 1100 zł więcej niż mediana „krajowa”. A jeśli jesteś białym, heteroseksualnym samcem z Powiśla, to ciągniesz do portfela średnio 7820 zł brutto, czyli 5660 zł na czysto. To o całe 900 zł więcej niż mediana w kraju. Ale też koszty życia (zwłaszcza jeśli ktoś nie ma mieszkania na własność i je wynajmuje) są w Warszawie grubo wyższe niż w innych częściach kraju.
Generalnie obraz wynagrodzeń w Polsce widzianych przez pryzmat mediany, czyli średniego wynagrodzenia, jest dużo mniej fajny niż ten widziany przez pryzmat średniej branej z największych korporacji. Średnia krajowa 8600 zł? Brzmi dobrze, ale połowa ludzi w Polsce zarabia mniej niż 4800 zł na rękę. W tym kobiety 5-7% mniej przez większość kariery zawodowej. W małych firmach to realne wynagrodzenie w połowie przypadków nie przekracza… 4000 zł na rękę. Oczywiście, w połowie przypadków jest większe (a do tego dochodzi jeszcze szara strefa), ale mimo wszystko szału nie ma.
Trzeba się załapać na robotę w naprawdę dużej firmie, żeby mieć 50% szans na pensję w okolicach 5800 zł na rękę. Zaś wpływy na konto na poziomie 10 000 zł na rękę to przywilej mniej więcej 10% pracujących Polaków. I to raczej nie przez całą karierę, tylko przez dziesięć najbardziej tłustych lat.
Małe firmy ciągną nas w dół? Politycy ciągną w dół małe firmy?
Nie wiem, czy ogromne różnice w poziomie wynagrodzeń między małymi i dużymi firmami to wynik faktu, że te małe są znacznie mniej efektywne (mają niższą rentowność „per pracownik”) czy też w takich mikrofirmach po prostu większą część marży zgarnia właściciel. Albo inaczej: czy fakt, że w dużej firmie na rękę dostaje się średnio o 2500 zł więcej miesięcznie, wynika z faktu, że są one bardziej efektywne, czy też z tego, że mają większą moc przekładania kosztów pracy na ceny produktów.
Tylko 4,8 mln ludzi pracuje w dużych i bardzo dużych firmach (i tutaj nie trzeba być w górnej połówce wynagrodzeń, żeby związać koniec z końcem, zwłaszcza mając partnera, czyli drugą połówkę… budżetu). Ale to tylko co czwarty zatrudniony w Polsce. Wśród pozostałych aż połowa dostaje wynagrodzenie, które trudno uznać za aspirujące do klasy średniej, czyli od 4000 zł do niespełna 5000 zł na rękę (w przypadku najmniejszych firm – grubo poniżej 4000 zł).
Pokazuje to, jak mało nowoczesna jest nasza gospodarka i jak bardzo oparta o pracę niskiej jakości. I jak bardzo brakuje skutecznego przeskoku od małej firmy do średniej i dużej. Bo to, że małe firmy są solą gospodarki, jest jedną stroną medalu. Ale to, że większość z nich nigdy nie pozyskuje inwestora z know-how albo kapitału na wzrost, jest czystym marnotrawstwem. Pytanie, czy nie „zabija” im tej możliwości polityka państwa („dusząca” raczej małe niż duże firmy) i zasady gry promujące duże firmy.
No i też jest pytanie o rolę płacy minimalnej. Mediana wynagrodzenia w najmniejszych firmach w zasadzie już od niej nie odbiega. Niewykluczone – choć to tylko hipoteza, nie mam na to żadnych liczb – że rosnąca płaca minimalna ściąga w dół wynagrodzenia wszystkich pracowników w najmniejszych firmach.
Jak oceniacie najnowsze dane GUS o wynagrodzeniach? Czy świadczą one o tym, że coś niedobrego dzieje się w polskiej gospodarce? Czy fakt, że połowa Polaków zarabia mniej niż 1200 euro na miesiąc, trzeba potraktować jako żółtą albo czerwoną lampkę sygnalizującą, że czas na duże zmiany w polityce państwa wobec przedsiębiorców? I jakie miałyby to być zmiany?
——————-
ZAPLANUJ ZAMOŻNOŚĆ Z SAMCIKIEM
Myślisz, że nie masz szans na żywot rentiera? Że masz za mało oszczędności? Że za mało zarabiasz? Że nie umiał(a)byś dobrze ulokować pieniędzy, gdybyś je miał(a)? W tym e-booku pokazuję, że przy odrobinie konsekwencji, pomyślunku i, posiadając dobry plan, niemal każdy może zostać rentierem. Jak bezboleśnie oszczędzać, prosto inwestować i jak już teraz zaplanować swoje rentierstwo – o tym jest ten e-book. Praktyczne rady i wskazówki od człowieka, który przeszedł tę drogę. Jak pracować, jak zarabiać, jak pomnażać zarobione pieniądze i jak je zabezpieczać przed ryzykiem. Zapraszam do przeczytania – to prosty plan dla Twojej niezależności finansowej.
———————–
Posłuchaj 228. odcinka podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia”. Jakiś czas temu gościliśmy w podkaście Marka Wielgo z portalu RynekPierwotny.pl, który przekonywał, że programy tanich kredytów hipotecznych są potrzebne i konieczne. Dziś rozmawiam z Mikołajem Pają, który – w ramach stowarzyszenia „Miasto Jest Nasze” – kładzie kłody pod nogi zwolennikom dotowania kredytów na mieszkania. Jak w takim razie rozwiązać problem braku mieszkań? I czy te alternatywne rozwiązania nie są bujaniem w obłokach? W „Finansowych Sensacjach Tygodnia” poważna rozmowa o problemie, którego w Polsce nie udało się rozwiązań od ponad 30 lat. Zapraszam do posłuchania!
Zobacz najnowszą wideorozmowę „Subiektywnie o Finansach” na Youtube. Tym razem Maciej Danielewicz rozmawia z drem Jarosławem Janeckim, renomowanym ekonomistą ze Szkoły Głównej Handlowej i Towarzystwa Ekonomistów Polskich. Czy Polskę stać na taki dług, jaki nam się szykuje w przyszłym roku?
Zobacz też wideofelieton z cyklu „Subiektywnie o Finansach” #short. Komentuję podwyżki cen w żłobkach po zapowiedzi wprowadzeniu przez rząd nowego świadczenia „żłobkowego”. I podpowiadam rządzącym jak zrobić to dobrze (albo przynajmniej mniej głupio).
Zobacz też wideofelieton poświęcony podwyższaniu w Polsce płacy minimalnej. Czy to pomysł na unowocześnienie polskiej gospodarki czy na jej „zarżnięcie” i zmniejszenie jej konkurencyjności? Zapraszam do obejrzenia:
zdjęcie tytułowe: materiały autora