8 października 2025

50-60 mld zł wydajemy rocznie na badania naukowe. Efektywność tych wydatków zdecyduje o naszej przyszłej zamożności. Zanosi się na katastrofę?

50-60 mld zł wydajemy rocznie na badania naukowe. Efektywność tych wydatków zdecyduje o naszej przyszłej zamożności. Zanosi się na katastrofę?

Pieniądze na badania naukowe i finansowanie innowacji: to one – a nie wydatki na programy socjalne, czy zbrojeniowe – zdecydują o tym, czy będziemy w przyszłości więcej zarabiali, więcej oszczędzali i szybciej się bogacili. Dziś nie dość, że wydajemy na te cele ekstremalnie mało, często chaotycznie, to jeszcze nie korzystamy z miliardów złotych, które oferuje Unia Europejska. Oto dramat polskiej nauki opisany w ośmiu punktach. Każdy z nas dokłada do tego dramatu co najmniej 1 400 zł, bo tyle pieniędzy statystycznie, „na głowę”, oddajemy na badania naukowe

Klasyk by powiedział, że to się w pale nie mieści. W państwowej kasie zabrakło 600 000 zł na finansowanie największego w Polsce – i jednego z największych w Europie – radioteleskopu, znajdującego się pod Toruniem. Ministerstwo Nauki uznało, że nie jest to wystarczająco ważny cel dotacji z kasy podatników. Mówimy o radioteleskopie, który pomaga w badaniu kosmosu i dzięki któremu swoich odkryć dokonywał np. prof. Aleksander Wolszczan.

Zobacz również:

W sprawę osobiście zaangażował się premier i obiecał, że finansowanie dla radioteleskopu jednak będzie. Wcześniej „ręcznie” ratowano pieniądze na utrzymanie naukowego reaktora atomowego „Maria” oraz na jedyny polski statek do badań naukowych. Sposób załatwienia tej sprawy obrazuje chaos jaki panuje w finansowaniu nauki, badań i rozwoju w Polsce. Pieniądze są wydawane wieloma ścieżkami, bez odpowiedniej kontroli i bez nadania priorytetów ważniejszym zadaniom, a często też bez kontroli efektywności „inwestycji” w badania. To oznacza, że „przepalamy” część pieniędzy.

Dokładnie to powiedziałem w studio Polsat News, w programie „Punkt Widzenia Jankowskiego”. I bardzo się to nie spodobało wielu naukowcom. Powiedziałem też, że ci, którzy prowadzą badania naukowe, powinni brać odpowiedzialność także za ich komercjalizację. Wielu zarzuciło mi, że nie każde badanie da się skomercjalizować i że dla rozwoju nauk w kraju ważne też są badania podstawowe (z natury niemożliwe do skomercjalizowania), bez których nie powstaną kluczowe wynalazki. I że to niebezpieczny, quasi-trumpowski pogląd.

Pieniądze na badania naukowe: mamy mało, nie chcemy więcej

Po pierwsze: badania naukowe i innowacje zdecydują o naszej przyszłości. Nie jesteśmy centrum finansowym (jak Luksemburg), ani rajem podatkowym (jak w pewnym stopniu Irlandia), nie mamy surowców (jak Norwegia), ani zgromadzonych przez setki lat oszczędności (jak Francja, czy Włochy), ani nie dostaliśmy wagonów pieniędzy od USA (jak Niemcy po II Wojnie Światowej w ramach Planu Marshalla).

To oznacza, że aby dogonić bogate kraje musimy szybciej pomnażać pieniądze dzięki sile naszego narodowego intelektu. I w ten sposób zwiększać PKB przypadające na każdego mieszkańca. Czyli być krajem bardziej innowacyjnym. Inaczej będziemy w kółko narzekać, że połowa ludzi żyje za 5 000 zł na rękę, a nie za 5 000 euro na rękę. Inaczej się zarabia w fabryce śrubek, a inaczej w fabryce statków kosmicznych. Inaczej się zarabia, gdy w kraju są fabryki smartfonów, a inaczej, gdy są fabryki etui do smartfonów. Wartość dodana jest zupełnie inna.

Czytaj więcej o tym: Co stoi za sukcesem największych światowych marek? Jak to się zmienia na przestrzeni lat? Produkt nie jest już tak ważny, jak mogłoby się wydawać?

Przeciętny mieszkaniec Singapuru wytwarza w skali roku dochód o wartości 150 000 dolarów. Mieszkaniec Szwajcarii wytwarza w tym czasie 100 000 dolarów dochodu. Na Amerykanina przypada mniej więcej 90 000 dolarów. Na przeciętnego Holendra – 75 000 dolarów. Na przeciętnego Polaka – 45 000 dolarów. To dane już uwzględniające różnicę w sile nabywczej pieniędzy (czyli dla nas korzystniejsze, niż nominalne). Jeśli przeciętny Polak będzie wytwarzał cenniejsze rzeczy, to każdy będzie więcej zarabiał.

Po drugie: na badania i rozwój wydajemy żenująco mało. W tym roku wydamy na ten cel jakieś 1,5% PKB, czyli mniej niż na zapłatę odsetek od obligacji, czy na świadczenie 800+. I trzy razy mniej, niż za zbrojenia. W liczbach bezwzględnych będzie to 50-60 mld zł. W proporcji do wielkości gospodarki – znacznie mniej, niż kraje, które ścigamy. Szwecja wydaje na badania 3,5% swojego PKB, Austria – 3,2%, a Niemcy – 3,1%. Średnia unijna to 2,3%. Ponad połowę tych inwestycji finansują firmy prywatne (35 mld zł), a resztę uczelnie (15-20 mld zł rocznie). Budżet państwowy bezpośrednio dokłada kwoty pomijalne (miliard złotych).

Po trzecie: nie bierzemy unijnych pieniędzy na badania. I… finansujemy badania naukowe innym! Polska nauka wciąż nie wykorzystuje w pełni potencjału programu Horyzont Europa. Tak twierdzi dyrektor Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, prof. dr hab. inż. Jerzy Małachowski. Powiedział to kilkadziesiąt godzin temu, podczas konferencji poświęconej udziałowi polskich organizacji w największym unijnym programie finansującym nowatorskie badania naukowe i innowacyjne rozwiązania.

Prof. Małachowski – cytuję za PAP – podkreśla, że Horyzont Europa to nie tylko źródło finansowania, ale także brama do międzynarodowej współpracy na najwyższym poziomie – z największymi firmami i najważniejszymi europejskimi uczelniami. To pieniądze i budowanie sieci kontaktów, wymiany wiedzy, podnoszenie jakości badań oraz otwieranie się na nowe rynki – mówi prof. Małachowski. Ale polska nauka tych pieniędzy nie podnosi, choć leżą na ulicy.

Pod względem wykorzystania pieniędzy z programu Horyzont Europa w przeliczeniu na mieszkańca zajmujemy niemal ostatnie miejsce w Europie. Jest jeszcze gorzej: „Na każde euro wpłacone do Horyzontu Europa uzyskujemy jedynie 0,63 eurocenta zwrotu. To oznacza, że finansujemy projekty realizowane przez innych” – podlicza prof. Rafał Łukasik z Centrum Łukasiewicz. Więcej wpłaciliśmy w składkach, niż wyjmujemy w dotacjach!

A program ramowy, który będzie realizowany w latach 2028–2034, ma mieć niemal podwojony budżet – 175 mld euro. Co zrobić, żeby polskim naukowcom chciało się część tych pieniędzy podnieść? Prof. Małachowski uważa, że udział w programie Horyzont Europa powinien być szczególnie premiowany w krajowym systemie oceny jednostek naukowych – a on decyduje np. o szansach poszczególnych uczelni na finansowanie badań – oraz trzeba zbudować wsparcie instytucjonalne dla naukowców, by ich wnioski nie przepadały z powodów formalnych, np. związanych z przygotowaniem dokumentacji.

Po czwarte: nie potrafimy liczyć stopy zwrotu z wydatków na „przemysł innowacji”. Wydatki na badania i rozwój to nie manna z nieba. Powinny być kierowane głównie tam, gdzie są efektywnie wykorzystywane. Zgadzam się, że uzależnianie finansowania badań od możliwości ich komercjalizacji nie zawsze jest możliwe. Nie w każdym badaniu, które będzie podwaliną wielkiego wynalazku, biznes znajdzie wartość. I że bez prowadzenia tych badań nie będziemy mieli wynalazków. Badania podstawowe zasiewają potencjał, który kiedyś jakiś (niekoniecznie ponury) żniwiarz przetworzy na coś wielkiego.

Ale to nie oznacza, że nie powinniśmy liczyć efektywności „przemysłu innowacji”. Jeśli finansujemy cztery badania, a jedno z nich owocuje nowym produktem, to przychody z tego produktu powinny sfinansować koszty pozostałych trzech badań. Tak to działa w firmach, tak też powinno działać na poziomie uczelni, ośrodków naukowych i państwa. Firmy raportują do GUS, że 8,9% ich przychodów pochodzi ze sprzedaży produktów innowacyjnych. To daje (przy kwocie przychodów firm ok. 3 biliony zł) jakieś 270 mld zł. Mniej więcej 10-krotność wydatków na badania i rozwój. Chciałbym zobaczyć podobną kalkulację dla działalności badawczo rozwojowej na uczelniach.

Pieniądze bez kontroli. Badania podstawowe kontra marnotrawstwo milionów

Po piąte: uczelnie nie mają wystarczającej motywacji do współpracy z biznesem. Byłem w ostatnich latach na kilku spotkaniach, na których przedstawiciele funduszy inwestycyjnych narzekali na to, że świat nauki nie jest zainteresowany współpracą z nimi. „Chcą prowadzić badania dla samych badań i dobrze żyć z grantów”. Zapewne to krzywdząca opinia dla większości naukowców, ale oddaje część rzeczywistości w miejscu, gdzie jest wydawane 20 mld zł, w dużej części pieniędzy podatników. To, co dzieje się z pieniędzmi na badania z Unii Europejskiej, jest najlepszym dowodem na to, że z motywacją do rozwoju w świecie nauki nie jest najlepiej.

Po szóste: nie ma systemu, który monitorowałby, że pieniądze idą tam, gdzie  są najbardziej potrzebne. Generalnie jestem przeciwnikiem centralizacji, ale powinien istnieć system, w którym widać jak na dłoni kto i na co dostaje pieniądze, a kto nie. Taka mapa większych badań naukowych, żeby wszyscy wiedzieli jakie prace naukowców są w Polsce finansowane, a jakie nie. To jedyny sposób, by skończyły się patologie, o których pisze m.in. Cezary Bachański, ekspert Warsaw Enterprise Institute – który razem ze mną był w programie w Polsat News.

Rozpisał on dokładnie źródła problemu w swojej bardzo drobiazgowej analizie na X (polecam). Zwrócił uwagę, że są różne fundusze grantowe. „Fundusze stricte przeznaczone na badania podstawowe dla doktorów i doktorantów zazwyczaj są mizerne”. A prawdziwy problem jest z badaniami technologicznymi: „Dotacje celowe z dużych agencji rządowych w ogóle nie biorą pod uwagę jakiejkolwiek monetyzacji produktu lub usług. Firmy sobie coś tworzą, ale mają kompletnie gdzieś to, czy to będzie komuś potrzebne, bo i tak dostaną pieniądze publiczne” – pisze przedsiębiorca i ekspert liberalnego think-tanku WEI.

Cezary Bachański pisze, że pieniądze „na naukę” lądują często w rękach dużego, zagranicznego kapitału, a polski profesor fizyki musi żebrać na zrzutkach o teleskop. I podaje przykład: program „Preludium 24” (granty dla osób zaczynające karierę naukową) mają roczny budżet 50 mln zł na cały kraj. Tyle samo mogą wynieść dwie dotacje „naukowe” dla zagranicznych koncernów. Np. dotacja na T1DCoach w ramach konkursu „Rzeczy są dla ludzi” (projekt realizowany przez jedną z uczelni wyższych w Polsce), z budżetem 2,3 mln zł, zakończyła się… zrobieniem prostej aplikacji z kilkoma zakładkami, która ma 100 pobrań w Google Play.

Także dr hab. Agata Starosta, mikrobiolożka z Instytutu Biochemii i Biofizyki Polskiej Akademii Nauk, rysuje obraz finansowania badań naukowych. W serii wpisów na X (również w komentarzu do mojej wypowiedzi telewizyjnej) prof. Starosta pisze m.in., że „Polska potrzebuje całego systemu wspierającego badania na każdym poziomie zaawansowania technologicznego” I że muszą być warunki, żeby pozyskiwać wiedzę (badania podstawowe), warunki do wdrażania wiedzy (projekty i pomysły) oraz warunki do wdrażania tych rozwiązań w życie (finansowanie, rynek komercjalizacji innowacji).

„Brakuje spójnego systemu, który by łączył naukę z biznesem. Trzeba się pochylić nad efektywnością finansowania badań. Fundusze na badania są w różnych resortach, brakuje jednolitego systemu aplikowania o granty, jednej dużej bazy ekspertów, przejrzystego harmonogramu dla wszystkich konkursów, niezależnie od tego, który resort nadzoruje dystrybucję funduszy” – pisze prof. Starosta. Pełna zgoda. Naukowczyni stawia diagnozę, że problemem jest brak troski i pieniędzy na „zaopiekowanie się” środkiem „drabiny” inwestowania w badania naukowe.

Badania naukowe - etapy
Badania naukowe – etapy

„A jak firmy składają projekty na nowe leki, elementy satelitów, technologie związane z dronami a finansowanie dostaje nowa metoda kiszenia ogórków, to jaki komentarz ma pan Samcik? Że liczba sprzedanych słoików ma szansę być wysoka? Finansowanie nauki i badań w Polsce musi zmieniona, uszczelniona, muszą pojawić się fundusze na projekty aplikacyjne na niższym i średnim poziomie gotowości technologicznej” – pisze prof. Starosta. I ma rację.

Co nie zmienia faktu, że badania nad nowymi lekami, elementami satelitów i technologiami dronowymi też – en bloc – powinny być efektywne – czyli pieniądze powinny trafiać tam, gdzie są lepsze efekty. Bo te pieniądze nie rosną na drzewach. Pochodzą m.in. z mojej i Waszych kieszeni.

Liczby nie kłamią: badania naukowe dają za mały efekt

Po siódme: nie jesteśmy krajem innowacji, co źle świadczy o ilości i „jakości” wydatków na badania. Liczby nie kłamią. Światowa Organizacja Własności Intelektualnej publikuje Globalny Ranking Innowacyjności. W edycji obejmującej rok 2024 Global Innovation Index Polska zajęła 40. pozycję na 133 krajów. Wśród krajów europejskich byliśmy na 25. pozycji. Pierwsze pięć miejsc w rankingu zajmują Szwajcaria, Szwecja, USA, Singapur i Wielka Brytania.

Z kolei według najnowszej edycji raportu European Innovation Scoreboard 2025, Polska zajęła 23. miejsce w rankingu innowacyjności wśród krajów Unii Europejskiej. Nasze problemy to niska atrakcyjność badań dla zagranicznych talentów, niewystarczające finansowanie venture capital, słaba aktywność innowacyjna małych i średnich firm oraz niski poziom komercjalizacji innowacji. Jesteśmy 20. największą gospodarką świata, ale nie „dowozimy” innowacyjności na podobnym poziomie.

Ile wynalazków powstaje w Polsce? Dane Europejskiego Urzędu Patentowego – o czym pisaliśmy w Homodigital.pl – wskazują, że w 2023 r. z Polski nadeszło tylko 671 zgłoszeń patentowych. Czyli zaledwie nieco ponad 0,3% wszystkich wniosków otrzymanych przez tą instytucję. Jeśli spojrzymy pod względem liczby patentów na milion mieszkańców, to z odczytem na poziomie 17,7 jesteśmy na 30. miejscu w rankingu EPO. Gorzej od Słowenii (72,5), Estonii (53,4), Litwy (46,1) oraz Czech (23,0). W przodującej w rankingu Szwajcarii jest to przeszło 1000 zgłoszeń na milion mieszkańców.

Czytaj też w Homodigital.pl: Politechnika Lubelska, Politechnika Łódzka i ZUT – nieoczywiści liderzy polskiej wynalazczości

Czytaj również w Homodigital.pl: Lublin stolicą polskich (akademickich) innowacji

Zobacz w Homodigital.pl: Jak zostać liderem polskiej wynalazczości? Nie każdy wynalazek się sprzeda, ale…

Obecność w renomowanych czasopismach naukowych? Też nędza. publikacji w takich tytułach jak Nature, Science, Cell, czy Lancet mamy kilkadziesiąt rocznie. A ogółem polscy naukowcy publikują ponad 40 000 artykułów rocznie. Obawiam się, że część z nich jest publikowana w biuletynach, których nikt nie czyta i że są to jedyne efekty otrzymanych przez tych naukowców grantów. Obawiam się też, że nikt się z tego powodu nie skarży.

Według danych Scopus i Web of Science, tzw. citation impact w przypadku Polski wynosi ok. 0,9, czyli poniżej średniej światowej (1,0). A udział polskich publikacji w elicie najczęściej cytowanych wynosi ok. 4–5%, podczas gdy średnia Unii Europejskiej to 10–12%. Podkreślam: to nie oznacza, że w Polsce nie ma wynalazków na skalę światową, ani światowej skali naukowców. To może oznaczać (nie musi), że zaburzone są proporcje finansowania – zbyt mało pieniędzy idzie tam, gdzie przyniosłoby najwyższe „stopy zwrotu”, niekoniecznie w pieniądzu.

Zobacz też ciekawą rozmowę (a potem czytaj dalej):

Po ósme: nie ma systemu finansowania start-upów, które na wynikach tych badań powinny zarabiać. Nawet jeśli jakaś firma, w oparciu o wyniki jakichś badań (czy to sfinansowanych wewnętrznie czy np. poprzez współpracę z uczelnią) opracuje jakąś innowację, wynalazek, to nie istnieje „rynek”, na który ów start-up mógłby się udać, żeby zdobyć pieniądze na wprowadzenie produktu na rynek i ekspansję.

Polskie oszczędności (1,3 biliona złotych) kiszą się w bankach, a polskie wynalazki przegrywają wyścig z zachodnimi. Co powoduje ucieczkę firm za granicę, a talentów razem z nimi. To ostatni fragment największego dziś problemu polskiej gospodarki, czyli stosunkowo niewielkiej zdolności kreowania i finansowania innowacji. I skutecznego wykorzystania aktywów, które mogą do tego służyć.

Czytaj też: Inteligentne ubrania i tekstylia? Takie innowacje schodzą z „linii produkcyjnej” Politechniki Rzeszowskiej

Czytaj też: Polscy naukowcy pomogą branży lotniczej emitować mniej CO2. W perspektywie – tańsze bilety lotnicze 

Czytaj też: Oto lista start-upów, które stały się unicornami. Z jakich pochodzą branż?

1 400 zł rocznie wydajesz na polską naukę. A tu bałagan

Fundamentami przełomów jest istnienie dobrego ekosystemu, który powoduje, że różne rzeczy się bada (bez pewności, że coś się „wybada”), że uczelnie są stymulowane do współpracy z biznesem (żeby to, co badają w jakimś-tam stopniu było lub mogło być wykorzystane do zarabiania pieniędzy) i że biznes korzystający z tych badań ma źródła finansowania (przede wszystkim rynkowe), co powoduje, że opłaca się kształcić talenty, bo powstają dla nich miejsca pracy w kraju.

Każdy Polak przekazuje statystycznie 1 400 zł z tego, co mógłby zarobić, na badania i rozwój. Te pieniądze powinny przynieść mniej więcej 8-krotną „stopę zwrotu”. Gdybyśmy byli krajem już zamożnym, moglibyśmy tak bardzo się nie przejmować tym, że pieniądze są wydawane chaotycznie. Ale jesteśmy krajem, którego przyszłość – dosłownie! – zależy od tego, jak te 1 400 zł z kieszeni mojej, Twojej zostaną wydane. Jest dość dużo przesłanek, że nie jest z tym dobrze.

Czytaj w Homodigital.pl: Ty też masz w kieszeni potężne narzędzie naukowe! Smartfon w dłoń i… zostajesz naukowcem!

————————————–

TO TEŻ CIEKAWE, PRZECZYTAJ:

chińskie samochody

wielkie niemcy

aktywa finansowe polaków

systemy antydronowe

————————-

ZOBACZ CO W HOMODIGITAL:

Obok „Subiektywnie o Finansach” stoi w internetach multiblog Homodigital.pl, czyli subiektywnie o technologii. Opowiadamy w nim to, co ważne dla Twojego cyfrowego bezpieczeństwa i jestestwa. Opowiadamy tak, jak w „Subiektywnie o Finansach” – czyli tylko to, co istotne i tak, żeby każdy zrozumiał. Jeśli korzystasz z technologii, to wpadaj na Homodigital.pl, czytaj i komentuj artykuły, pomóż nam się rozwijać.

———————————-

ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTERY:

>>> W każdy weekend sam Samcik podsumowuje tydzień wokół Twojego portfela. Co wydarzenia ostatnich dni oznaczają dla Twoich pieniędzy? Jakie powinieneś wyciągnąć wnioski dla oszczędności? Kliknij i się zapisz.

>>> Newsletter „Subiektywnie o Świ(e)cie i Technologiach” będziesz dostawać na swoją skrzynkę e-mail w każdy czwartek bladym świtem. Będzie to podsumowanie najważniejszych rzeczy, o których musisz wiedzieć ze świata wielkich finansów, banków centralnych, najpotężniejszych korporacji oraz nowych technologii. Kliknij i się zapisz.

———————————

SUBIEKTYWNIE W SOCIAL MEDIACH

Jesteśmy nie tylko w „Subiektywnie o Finansach”, gdzie czyta nas ok. pół miliona realnych odbiorców miesięcznie, ale też w mediach socjalnych, zwanych też społecznościowymi. Tam krótkie spostrzeżenia o newsach dotyczących Twoich pieniędzy. Śledź, followuj, bądź fanem, klikaj, podawaj dalej. Twórzmy razem społeczność ludzi troszczących się o swoje pieniądze i ich przyszłość.

>>> Nasz profil na Facebooku śledzi ok. 100 000 ludzi, dołącz do nich tutaj

>>> Samcikowy profil w portalu X śledzi 26 000 osób, dołącz do nich tutaj

>>> Nasz profil w Instagramie ma prawie 11 000 followersów, dołącz do nich tutaj

>>> Połącz się z Samcikiem w Linkedin jak 26 000 ludzi. Dołącz tutaj

>>> Nasz profil w YouTube subskrybuje 12 000 widzów. Dołącz do nich tutaj

>>> „Subiektywnie o Finansach” jest już w BlueSky. Dołącz i obserwuj!

———————————-

ZAPLANUJ ZAMOŻNOŚĆ Z SAMCIKIEM:

Myślisz, że nie masz szans na żywot rentiera? Że masz za mało oszczędności? Że za mało zarabiasz? Że nie umiał(a)byś dobrze ulokować pieniędzy, gdybyś je miał(a)? W tym e-booku pokazuję, że przy odrobinie konsekwencji, pomyślunku i, posiadając dobry plan, niemal każdy może zostać rentierem. Jak bezboleśnie oszczędzać, prosto inwestować i jak już teraz zaplanować swoje rentierstwo – o tym jest ten e-book. Praktyczne rady i wskazówki. Zapraszam do przeczytania – to prosty plan dla Twojej niezależności finansowej. Polecam też trzy inne e-booki: o tym, jak zrobić porządek w domowym budżecie i raz na zawsze wyjść z długów, jak bez podejmowania ryzyka wycisnąć więcej z poduszki finansowej i jak oszczędzać na przyszłość dzieci.

———————–

SPRAWDŹ KTÓRY BANK NAJWIĘCEJ PŁACI:

Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi? W którym banku jest najwyższe oprocentowanie pieniędzy na długo, a w którym na krótko? Który najlepiej zapłaci za nowe środki, a który „w standardzie”? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także kont osobistych, rachunków firmowych i kart kredytowych. Wszystkie tabele znajdziesz w zakładce „Rankingi” w „Subiektywnie o Finansach”.

——————————-

POSŁUCHAJ „FINANSOWYCH SENSACJI TYGODNIA”:

W każdą środę publikujemy kolejny odcinek podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia”, w którym opowiadamy o sprawach wokół Waszych portfeli, które nas poruszyły, wkurzyły albo zmierzwiły. Albo rozmawiamy z ekspertami o ważnych sprawach dla naszych portfeli. Podcast do słuchania na Spofity, w Apple Podcast, Google Podcast i na kilku innych platformach z podcastami. A w „Finansowych Sensacjach Tygodnia” było o…

——————————-

CZYTAJ O CYBERBEZPIECZEŃSTWIE:

uwaga rekrutacja

podszywają się pod samcika

to nie było rażące niedbalstwo

———————————-

ZOBACZ EXPRESS FINANSOWY I ROZMOWY O PIENIĄDZACH:

„Subiektywnie o Finansach” jest też na Youtubie. Raz w tygodniu duża rozmowa, a poza tym komentarze i wideofelietony poświęcone Twoim pieniądzom oraz poradniki i zapisy edukacyjnych webinarów. Koniecznie subskrybuj kanał „Subiektywnie o Finansach” na platformie Youtube

zdjęcie tytułowe: Pixabay, Canva

Subscribe
Powiadom o
36 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
marcin
1 miesiąc temu

Polskie szkolnictwo wyższe to tylko funkcja dydaktyczna, marnotrawienie czasu na konferencje. W zasadzie to nie chce mi się pisać. Mam potencjał, 51 lat, doktorat, masę wdrożeń w przemyśle. Ale siedzę bezrobotny, żyje z kasy którą zarobiłem, wynajmu i szukam promocji w Biedronce. Bez problemu dotrwam do emerytury. Na feudalnej uczelni nikt mnie nie chce, bo spojrzenie praktyczne jest niemile widziane. A firmy to korporacje nastawione na szybki zysk, które za fasadą badań własnych (w rzeczywistości odtwórczych) też przepalają pieniądze z dotacji. Zysk OK, tylko nauka i szybki zysk nie mogą istnieć w tym samym czasie. Taki jest stan polskiej nauki… Czytaj więcej »

Tymon
1 miesiąc temu
Reply to  marcin

Czyli mówi pan, że jak nie zostanie się policjantem ze śmieszna pensją ktory niby przechodzi na wcześniejszą emeryturę ale potem i tak musi dorabiać żeby związać koniec z końcem, to mozna sobie zaoszczędzić tyle żeby samemu sobie zaserwować emeryturę bez niczyjej łaski. Rafal się zapłacze że obaliłes mu światopogląd.

Jarek
1 miesiąc temu

Żebyśmy mieli jakiekolwiek osiągnięcia to najpierw trzeba zainwestować w kapitał ludzki, który te osiągnięcia będzie tworzyć. W Polsce sytuacja wygląda tak, że taki początkujący naukowiec dostaje ciut więcej niż płaca minimalna. Politechniki i uniwersytety są raczej w dużych miastach, gdzie taka pensja nie starcza na nic. Jak namówić inteligentną młodą osobę, która w miastach uniwersyteckich ma naprawdę dużo możliwości, aby została na uczelni i zajęła się pracą naukową? Nikt normalny nie będzie się tego podejmować – i to doskonale widać na uczelniach. Brakuje młodych ludzi z pasją. Pracuję na uczelni technicznej i nie mamy jakiejkolwiek oferty dla młodych ludzi, którzy… Czytaj więcej »

Tymon
1 miesiąc temu
Reply to  Jarek

„Żebyśmy mieli jakiekolwiek osiągnięcia to najpierw trzeba zainwestować w kapitał ludzki, który te osiągnięcia będzie tworzyć.” Nie no chwila. Odświeżyłem sobie wasze argumenty z wątku o lekarzach w którym bardzo wyraźnie mówiliście, że w tego typu zawodach potrzeba ludzi, którzy są tam z pasji. Więc uczelnia jest idealnie osiągniętym stanem tego co chcieliście tam zrobić lekarzom. I co by nie mówić młodzi naukowcy to pasjonaci, każdy naukowiec z którym współpracowałem żył swoją dziedziną, była ona dla niego ważniejsza niz jedzenie, pieniądze, niż wszystko. Więc na uczelni powinno być idealnie, a ja już w wątku o lekarzach informowałem, że efektem niedoplacania… Czytaj więcej »

kamel
1 miesiąc temu
Reply to  Tymon

Wydaje mi się, że nie można porównywać lekarzy (tych, których nam potrzeba) do naukowców (takich prawdziwych). Lekarz to taki biologiczny inżynier – ma stosować istniejącą medycynę. Naukowiec opracowujący np. nowe terapie w medycynie – zasadniczo nie jest lekarzem (tzn. może mieć doświadczenie i może mu to pomaga, ale nie zajmuje się aktywnie leczeniem ludzi en masse, nie zajmuje się katarkiem i wypisywaniem L4 ludziom z ulicy). To tak samo jak nauczyciel – człowiek nie prowadzący badań, a naukowiec, który ma co najwyżej godziny dydaktyczne. Wraz ze wzrostem kwalifikacji naukowca jego godziny dydaktyczne powinny obejmować coraz mniejszy zespół coraz bardziej wykwalifikowanych… Czytaj więcej »

Sebastian
1 miesiąc temu

Napisałbym coś pocieszającego ale chyba nie bardzo jest co

Jarek
1 miesiąc temu

Ten tytuł wprowadza w błąd, ok 44 mld zł to jest budżet ministerstwa nauki i szkolnictwa wyższego, a to nie to samo co budżet na badania. Panie Macieju w artykule podaje Pan kwotę 1400 zł na przeciętnego Polaka. Szkoda, że nie ma porównania do innych sektorów jak budżet służby zdrowia, edukacji czy wojska. Wtedy można by stwierdzić czy te 1400 to dużo czy mało. Ale zostając już przy tej kwocie, to fajnie byłoby zerknąć głębiej ile z tego idzie na utrzymanie uniwersytetów, koszty stałe, pensje, dydaktykę. Nie zdziwił bym się jakby na badania zostawała stówka albo i mniej. Wtedy można… Czytaj więcej »

Jacek
1 miesiąc temu

Przywołany w tekście przykład nowej metody kiszenia ogórków ilustruje inną ułomność tego systemu dofinansowania: wygrywają nie projekty potencjalnie perspektywiczne, lecz te, których wnioskodawcy najlepiej potrafią spodobać się biurokracji decydującej o tym, kto pieniądze dostanie.. Niestety wśród grona zacnych naukowców iluś malkontentów to nie żadni wynalazcy, lecz kombinatorzy, którzy nie przepracowując się czekają tylko na sposobność przejścia na emeryturę. Może rzeczywiście badacze powinni nauczyć się „sprzedawać” własne prace biznesowi, który potencjału upatrywał by w skomercjalizowaniu tych odkryć? Wydaje mi się, że dałoby to szansę na lepszy dobór dofinansowywanych projektów, a już na pewno nie byłoby uwag, że każdy podatnik musi się… Czytaj więcej »

Tymon
1 miesiąc temu
Reply to  Jacek

Masz prawie rację tylko. Po pierwsze czy granty nie są próbą zalgorytmizowania jak przydzielać pieniądze na badania? I jeżeli wyjdziemy z systemu grantów to wejdziemy w system jaki? Nie można o tak dużym i ważnym temacie powiedzieć, zaorajmy granty i zróbmy żeby było dobrze. Bo po prostu wprowadzimy system granty2 który bedzie lepszy lub gorszy. Po drugie pełna komercjalizacja nauki byłaby czymś takim jak pełna komercjalizacja sztuki. Jeżeli na czymś nie da się zarobić, to nikt by tego nie robił. Co do ślepych zaułków to nie wiem ilu z was pitrafi usiąść i wynaleźć lek na raka bez badań, które… Czytaj więcej »

Tymon
1 miesiąc temu
Reply to  Jacek

I jeszcze jedno, choć nie potrafię sobię przypomnieć nazwiska naukowca. Za czasów hitlerowskiej okupacji jeden z wybitnych matematyków mając wybór pracy naukowej na rzecz rzeszy lub śmierci w obozie koncentracyjnym zdecydował się pracować naukowo. Jednak nie chcąc wzmocnić III Rzeszy, namydlił swoim przełożonym oczy żeby dali mu się zająć jakimś bardzo abstrakcyjnym obszarem analizy funkcjonalnej. Pomysł był taki, że miały to być absolutnie teoretyczne, abstrakcyjne, ważne wątki z punktu widzenia matematyki, ale zupełnie nie do wykorzystania w praktyce. No i trochę miał rację bo hitlerowcy nie dali rady skorzystać z jego badań, które wyglądały interesująco,. dotyczyły ważnych obszarów ale zupełnie… Czytaj więcej »

Tomasz
1 miesiąc temu

Aż skomentuję… Pracuje od 10 lat na uczelni, obecnie pracuje nad habilitacja. Zgadzam się ze organizacje jak NCN powinny być dofinansowane, ale nie same uczelnię i „naukowcy”. W mojej katedrze (informatyka) pracuje ponad 80 naukowców. Myślę ze 60 z nich nigdy nie aplikowało o żaden grant. Dogadali sie z inną uczenia i robią co roku konferencję, która ma z 40 punktów i tym samym na luzie wypełniają wymagania publikacyjne. Robią by zrobić ale sie nie narobić. I tylko narzekania, ze „obciążenie dydaktyczne ” i niskie płace. Chyba na forum akademickim czytałem ze 2/3 naukowców w Polsce nawet nie próbuję starać… Czytaj więcej »

Tomasz
1 miesiąc temu
Reply to  Maciej Samcik

Tu nie chodzi o budżet, bo w Excelu tego nie znajdziemy.
Katedra musi mieć co najmniej 3 „samodzielnych pracowników naukowych ” – czyli habikitowany lub profesor. Jak sie uzyska tytuł jest się nieusuwalnym. A ponieważ nie ma zbytnio bonusów za pracę, to taka osoba nie ma motywacji by robić coś ponad minimum

Tacy ludzie stają sie profesorami korytarzowymi, bo są znani od drzwi swojego gabinetu do drzwi najbliższego kibla… nie rozwijają się, nie poprawiają dydaktyki bo nie mają potrzeby

StaryZgred2012
1 miesiąc temu
Reply to  Tomasz

A po co się mają starać o grant, gdy personalnie nie mają z tego dokładnie nic! Jedynym beneficjentem jest instytucja i administracja, nie wykonawca. Przestańcie pleść bzdury, że naukę i badania da się uprawiać społecznie! Przestańcie pleść populistyczne bzdury, że dydaktyka nie obciąża – pensa dla badawczo-dydaktycznych, a to większość pracowników, są monstrualne. Taki pracownik ma wykonać jednocześnie 2/3 pracy dydaktycznego i 100% pracy badawczego. I to wszystko za pensję w przedziale między minimalną a średnią. Idźcie z takimi propozycjami do lekarzy lub górników – zabiją was śmiechem

Stef
1 miesiąc temu

Proszę wejść na wyniki konkursów PARP lub NCBR i poczytać tytuły projektów. Ta innowacyjność ta moze jest w skali polski ale często podobne rozwiązania juz sa dostepne na zachodzie. Oczywiście wtedy trzeba kupic licencje a nke utrzymywać 30 pracowników przez 3 lata trwania projektu.
Ps
Natomiast innowacyjność projektów w ramach RPO ze stron Urzędowi Marszałkowskich to juz kpina na 100%.

Przemysław
1 miesiąc temu

to może dodam tylko jako członek dwóch regionalnych komitetów monitorujących fundusze unijne i jednego poziomu centralnego a równocześnie stojący po drugiej stronie barykady szef firmy doradczej pomagającej pisać wnioski że goldplating polegające na przewadze formalizmów dokumentacji , udowadniania że nie jest się słoniem i dogłębnej znajomości rynków konkurencyjnych utrudnia przebicie wielu ciekawym projektom. Zakres dokumentacji np do ncbr-u -wszystko jedno czy robi się samodzielnie czy z użyciem zewnętrznej firmy wymaga nakładów na poziomie dziesiątków tysięcy. Tego jest za dużo. A równocześnie sztywność reguł uniemożliwia zmianę kierunku badań czy wdrożenia (wskaźniki) jeżeli napotka się taką przeszkodę co może się zdarzyć przy… Czytaj więcej »

StaryZgred2012
1 miesiąc temu

Krytyka braku chęci do starania się o grant Horyzont to szczyt zakłamania. Beneficjentem ewentualnego grantu jest tylko instytucja i jej administracja, bo wykonawca nie ma z tego nic: dostaje tę samą nędzną pensję, a uczelnia jedynie dekretuje ją w koszty grantu zatrzymując całość subwencji dydaktycznej. Po co więc harować przy przygotowaniu wniosku, gdy nie ma później żadnej korzyści? Dla jakiegoś mitycznego prestiżu? Powiedzcie to lekarzom czeszącym szmal

Marek
1 miesiąc temu

Dzięki za ten tekst. Moim zdaniem całkiem trafna diagnoza!
Bardzo ubolewam nad obecną sytuacja – sam jestem naukowcem, mam fajny (moim zdaniem) pomysł o niskim TRL i nawet nie mam gdzie aplikować o grant, żeby spróbować go rozwijać – do NCN się nie nadaje, bo to już nie badania podstawowe, do NCBR też nie – bo tam w zasadzie tylko oferta dla firm bardziej na wdrożenia, dla funduszy VC to jeszcze za wczesny etap.
Czy jesteśmy w stanie coś z tym zrobić? Dotrzeć do władz, naukowców, biznesu, żebyśmy zaczęli to robić bardziej sensownie.
Moim zdaniem musimy, tylko nie wiem jak…

kamel
1 miesiąc temu
Reply to  Maciej Samcik

Świat nie działa w ten sposób. Motorem postępu są kryzysy – chyba że akurat zbyt bardzo się rozkręcą i zrobią regres.
W świecie dobrobytu nie ma motywacji do ciężkiej pracy i podejmowania ryzyka, za to jest zachęta żeby płacić dodatki do posiadanych wąsów, niezamężnych córek albo przekładania papierów z kupki na kupkę.

kamel
1 miesiąc temu
Reply to  Maciej Samcik

Zastanawiałem się niedawno, czy nauka kiedykolwiek była efektywna.
Kiedyś była po prostu łatwiejsza…

kamel
1 miesiąc temu
Reply to  Maciej Samcik

Ale jak spojrzymy na największe i najtrudniejsze osiągnięcia ludzkości, to powstały one bez grantów zdaje mi się. Wszystkie one mają w okolicy 100 lat – kiedy powstał system punktowy? A w medycynie – ktoś dysponuje danymi, jakie leki powstały z wykorzystaniem grantów? Bo coś mi się znowu wydaje, że ceny nowych leków wynikają właśnie z przepalania pieniędzy na badania – pieniędzy zbyt dużych, żeby ktoś je przyznawał w ciemno i chyba pochodzą one ze źródeł komercyjnych. Albo inaczej – zna ktoś chociaż jeden przykład znaczącego osiągnięcia, które powstało z grantów, a nie oddolnie lub komercyjnie? Czy finansowanie amerykańskich agencji rządowych:… Czytaj więcej »

kamel
1 miesiąc temu
Reply to  Marek

Jest taki kraj, w którym się da. Chiny (poprzednio USA, ale dzisiaj jest to już passe, teraz stawiają na pracę fizyczną w kopalniach i fabrykach).

kamel
1 miesiąc temu

Waćpan autor to z któregoż roku przybył do Internetów? Azaliż researchu temat godzien nie był? Proszę natychmiast skonfrontować swoją wizję współczesnej „nauki” z komentarzami Sabine Hossenfelder, tematy dotyczące paper-mill, ale nie tylko – ogólnie o tym, jak działa dzisiejsza akademia. System grantowy – doskonały przykład jak gorsza moneta wypiera lepszą, a „rynek” badań dostarcza to, na czym się najlepiej zarabia. Tylko gdy płatnikiem jest podatnik, to nikt nie ocenia jakości dostarczonego towaru… W systemie w pełni rynkowym nikt nie zapłaci za użytkowanie teleskopu, który nie jest konkurencyjny. W systemie w pełni rynkowym nikt nie utrzymywałby LHC, gdy ostatni postęp teoretyczny… Czytaj więcej »

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu