Uzależnienie od elektroniki i mediów społecznościowych to dziś plaga. A czas, który tracimy na „siedzenie w aplikacjach”, to często też wymierna strata finansowa – bo moglibyśmy go wykorzystać na coś pożytecznego (albo zarobić w tym czasie jakieś pieniądze). Naukowcy sprawdzili, czy rezygnację z aplikacji i mediów społecznościowych da się „wycenić”. Ile kasy trzeba nam zapłacić, żebyśmy porzucili Facebooka? I – jeśli już zdamy sobie sprawę z wyników – ile jesteśmy sami w stanie zapłacić za to samo? I czy Mark Zuckerberg lubi to?
Czy poświęcamy Facebookowi (i innym aplikacjom w naszych smartfonach) zbyt dużo czasu? Czy w ogóle wiemy, ile czasu dziennie spędzamy z telefonem? Na te pytania odpowiedzi próbuje udzielić amerykańskie NBER (Narodowe Biuro Badań Ekonomicznych), które – rękami trojga naukowców (Hunt Allcott, Matthew Gentzkow, Lena Song) – przeprowadziło badanie poświęcone uzależnieniu cyfrowemu. Celem było sprawdzenie zdolności ludzi do ograniczenia czasu spędzanego przed ekranem. I ustalenie, jak bardzo technologie mobilne wpływają na nasze nawyki.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Typowa osoba z dostępem do internetu spędza prawie 3 godziny dziennie w mediach społecznościowych. Na samym tylko Facebooku obecnie zarejestrowanych jest 3,8 mld użytkowników. Typowy użytkownik smartfona sprawdza jego zawartość od 50 do 80 razy w ciągu dnia – w dużej części jest to „kontrola” mediów społecznościowych i ulubionych aplikacji.
Czytaj też: Facebook to dinozaur! Wywiad z Anną Ledwoń, specjalistką od social mediów (homodigital.pl)
Płacili użytkownikom smartfonów za… rezygnację z Facebooka. I nie tylko
Najważniejsza część eksperymentu dotyczyła… płacenia za rezygnację z Facebooka, mediów społecznościowych i innych aplikacji (np. przeglądarki w smartfonie). Naukowcy zwerbowali ok. 2000 dorosłych Amerykanów, którzy na trzy miesiące zainstalowali aplikację na Androida, która pozwalała (motywowała?) im ograniczyć czas spędzany przed ekranem. Zabezpieczenia aplikacji były prawie niemożliwe do obejścia, co oznacza, że uczestnicy nie mieli możliwości oszustwa.
Otrzymali również zachętę finansową, która miała pomóc im w osiągnięciu oczekiwanych rezultatów. Wynosiła ona 2,5 dolara (w przybliżeniu 10 zł) za każdą godzinę, w trakcie której nie korzystali z Facebooka, Instagrama, Snapchata, Twittera i Youtube’a.
Sytuacja była więc następująca: mogłeś dostać 10 złotych za godzinę nicnierobienia, ale bez dostępu do ulubionych aplikacji, albo odblokować do nich dostęp i przestać „zarabiać”. Wynik eksperymentu był taki, że uczestnicy ograniczyli czas spędzany przed ekranem smartfona średnio o 22 minuty dziennie w zamian za gratyfikację na poziomie równowartości niecałych 5 zł.
Czy to oznacza, że gdyby chcieć w ten sposób „wycenić” całe 3 godziny, które statystycznie spędzamy przed ekranem smartfona, to należałoby nam zapłacić 7,5 dolara, czyli równowartość 30 zł dziennie? Nie. Po pierwsze dlatego, że każda kolejna minuta rezygnacji z ulubionych aplikacji jest bardziej cenna (bo „głód” jest większy), a po drugie należałoby uwzględnić siłę nabywczą Amerykanów i Polaków. Dla mieszkańca USA 7,5 dolara jest mniej więcej dwa razy mniej „warte” niż dla Polaka, bo dochody Amerykanów są wyższe. Te dwie okoliczności działają w przeciwnych kierunkach, ale nie wiadomo jaka jest ich siła.
Czytaj też: Otyłość cyfrowa. Jak po roku pandemii technologia nas zmieniła (homodigital.pl)
Technologiczna asceza za pieniądze? „Uwolniona” prawie godzina dziennie
Chociaż trochę wiadomo, bo naukowcy sprawdzili siłę uzależnienia badanych. Okazuje się, że przyznana niektórym uczestnikom eksperymentu dodatkowa nagroda pieniężna – czyli zwiększenie bonusu finansowego za rezygnację z Facebooka i innych aplikacji – zmniejszyła czas spędzony przed ekranem już nie o 22 minuty dziennie, lecz o 56 minut dziennie. A więc już o jedną trzecią średniej statystycznej używania smartfona.
W jakiej wysokości była wspomniana przed chwilą premia? Mówimy tu już nie o 2,5 dolara za godzinę „technologicznego postu”, lecz o maksymalnie 50 dolarach za każdą godzinę, w trakcie której użytkownik zrezygnował z Instagrama, Facebooka, itp. Kwota była ruchoma, określał ją opracowany przez naukowców algorytm uzależniający kwotę „podwyżki” od stopnia, w którym zadziałała podstawowa zachęta (im mniej była skuteczna, tym wyższa była „podwyżka”). Okres eksperymentu trwał trzy tygodnie, więc trochę pieniędzy można było zarobić.
Wygląda więc na to, że pierwsze niecałe pół godziny rezygnacji z używania smartfona dziennie jest dla amerykańskich użytkowników warte niewiele, ale drugie pół godziny – już wielokrotnie więcej. Siła uzależnienia technologicznego jest więc spora.
Co ciekawe, „finansowy odwyk” działał także po zakończeniu płacenia za nieużywanie aplikacji. W ciągu trzech tygodni po zakończeniu nagradzania uczestników grupa, która wcześniej pozyskiwała premię, korzystała z telefonu wciąż aż o 19 minut mniej w ciągu dnia niż pozostali. Po kolejnych trzech tygodniach było to o 12 minut mniej dziennie. Czas korzystania z telefonu w późniejszych okresach jest zgodny z procesem tworzenia i formowania się nawyków – a więc po kilku miesiącach czas użytkowania aplikacji wzrósł do średniej dla całego narodu.
Jak wynika z badań, możemy uwolnić średnio godzinę ze „zmarnowanych” trzech godzin. Jaki to jest „uzysk” finansowy? Jeśli ktoś spędza przed ekranem smartfona rzeczone trzy godziny i zmniejszy ten czas o godzinę, to w ciągu 30-dniowego miesiąca oszczędza aż 30 godzin, czyli aż cztery „dniówki”. Sprawdźcie, jak to u Was wygląda. Zarówno iOS, jak i Android mają specjalne aplikacje do zliczania czasu przed ekranem.
W ciągu roku wychodzi 360 godzin, co daje nam całe 15 dni. Po 20 latach mamy już do dyspozycji niemal pełen dodatkowy rok na krzewienie pasji lub na… zarabianie pieniędzy. I o tyle jesteśmy do przodu względem tych, którzy korzystali z social mediów w ten sam sposób.
Czytaj też: Higiena technologiczna – jak się odspawać od gadżetów i nie zwariować? (homodigital.pl)
Czytaj też: Czy Facebook Diem będzie kryptowalutą, która zagrozi dolarowi? (subiektywnieofinansach.pl)
Świadomy użytkownik social mediów… nie chce tracić na nie czasu
Skoro uczestnicy eksperymentu byli skłonni „uwolnić” taką porcję czasu w zamian za zachętę finansową, to być może w oparciu o samą świadomość, że czas to pieniądz też mogłoby się to udać? Jest na to nadzieja, bo po zapoznaniu uczestników z wynikami eksperymentu zaproponowano im coś odwrotnego – żeby zakupili za własne pieniądze dostęp do aplikacji ograniczającej im możliwość korzystania z social mediów. I co się okazało? Przeciętny uczestnik eksperymentu (pytano tylko tę część, która okazała się „podatna”) był w stanie zapłacić 4,26 dolara za trzy tygodnie dostępu do funkcji ograniczania użytkowania aplikacji.
23% osób zgłosiło, że są „umiarkowanie” lub „bardzo” zainteresowani ustawieniem limitu czasu korzystania ze swoich telefonów. Uczestnicy eksperymentu zadeklarowali, że najchętniej ograniczyliby korzystanie z YouTube’a, Facebooka, Instagrama oraz przeglądarki internetowej.
Poniżej macie wykres pokazujący te wszystkie ustalenia. Jeśli dobrze go rozumiem, na pionowej osi jest ograniczenie używania poszczególnych aplikacji w minutach dziennie. Czerwone kropki i zakresy pokazują, o ile uczestnicy eksperymentu zmniejszyli korzystanie z różnych programów i aplikacji dzięki premii finansowej. A szare kropki i zakresy pokazują, jakimi limitami byliby zainteresowani, gdyby nie było premii finansowej lub nawet za ustawienie tych limitów musieliby płacić (mając świadomość, że dzięki nim oszczędzają czas i mają go więcej np. na zarabianie pieniędzy).
Wszystkie te dane zdecydowanie dają do myślenia. Nie na wszystkich zadziałała motywacja finansowa. Mniej więcej 35% badanych uczestników uznało, że czas, który poświęcają mediom społecznościowym, jest odpowiedni i nie potrzebują żadnego rodzaju ograniczeń.
Czy wynika to już z zaawansowanego uzależnienia, zbyt niskiej „wyceny” kosztów technologicznego odwyku dokonanej przez autorów eksperymentu czy może jest to po prostu spowodowane niewiedzą lub nieświadomością? Na te pytania odpowiedzi niestety nie znamy, ale szczęśliwie każdy z nas może odpowiedzieć sobie sam. Ale mam wrażenie, że niedługo będzie tak, że to my będziemy płacili za „odwykową” rezygnację z Facebooka, a nie naukowcy nam.