Jeśli koronawirus nie opuści nas szybko – a już mówi się o tym, że pewna jak w banku jest nowa fala zachorowań jesienią – to może być najbezpieczniejsza i najszybsza forma robienia zakupów. Zamawianie przez internet i odbiór po kilku godzinach, z dostawą do bagażnika samochodu. Dlaczego polskie sieci marketów tak nieśmiało promują „zakupy do bagażnika”?
Konieczność ograniczania kontaktu pomiędzy ludźmi zupełnie zmieniła świat zakupów. Z jednej strony pojawiły się ograniczenia liczby osób, które jednocześnie mogą znajdować się w sklepach, a z drugiej strony rozkwitł handel internetowy.
- Szwecja radośnie (prawie) pozbyła się gotówki, przeszła na transakcje elektroniczne i… ma poważny problem. Wcale nie chodzi o dostępność pieniędzy [POWERED BY EURONET]
- Kiedy bank będzie umiał „czytać w myślach”? Sztuczna inteligencja zaczyna zmieniać nasze relacje z bankami. I chyba wiem, co będzie dalej [POWERED BY BNP PARIBAS]
- ESG w inwestowaniu: po fali entuzjazmu przyszła weryfikacja. BlackRock mówi „pas”. Jak teraz będzie wyglądało inwestowanie ESG-style? [POWERED BY UNIQA TFI]
Ten ostatni w przypadku sklepów spożywczych był do tej pory na tyle mało popularny, że lawinowy wzrost zainteresowania ludzi spowodował „zatkanie” tego kanału sprzedaży. Jeśli mam czekać trzy tygodnie na dostawę zakupów we Frisco, to odpuszczam, dochodząc do wniosku, że ta sieć traktuje mnie mało poważnie (choć Frisco zapewnia, że codziennie wrzuca kilkaset ekstra „slotów” na dostawę o godz. 9.00 lub 19,00 – osobiście ich nie zauważyłem, ale doceniam ;-)). Jeśli w innej sieci widzę najbliższą dostawę za pięć dni – też często odpuszczam.
Wąskim gardłem jest dowóz – specjalne samochody i kurierzy to dziś „dobro rzadkie”. Wykorzystanie spożywczych „paczkomatów” też niewiele pomaga, bo po pierwsze jest ich znacznie mniej, niż tych zwykłych paczkomatów, a po drugie one też mają ograniczoną przepustowość.
Czytaj też: Zakaz handlu w niedzielę na czas kryzysu powinien zostać zawieszony. Albo zlikwidują się galerie
Czytaj też: Automat z przekąskami i napojami ma już sztuczną inteligencję. I co? I strach podejść
Zakupy online z dostawą do bagażnika, czyli rozsądny kompromis w erze koronawirusa
W sytuacji, gdy odpuszczam klasyczne zakupy online z dostawą do domu lub do Coolomatu oraz rezygnuję z tradycyjnych zakupów, żeby uniknąć kolejek przed sklepami, to najszybszą i najwygodniejszą opcją stają się zakupy z dostawą do bagażnika.
Jakiś czas temu opisywałem tę koncepcję na przykładzie amerykańskiej sieci marketów Target. Zamawiasz zakupy przez internet, a po kilku godzinach podjeżdżasz do sklepu i odbierasz zamówienie, niczym hamburgera w McDrive. A dokładniej – pracownik sklepu wkłada ci te zakupy do bagażnika.
To bardzo ciekawy kompromis – z jednej strony zamówienie odbywa się online, z drugiej strony – omija się „wąskie gardło” w postaci kurierów. Z trzeciej strony jest bezpiecznie, bo nie ma bezpośredniego kontaktu pracownika sklepu z klientem, a klient nie szwenda się po sklepie i nie roznosi zarazków.
Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego obecne w Polsce sieci marketów spożywczych nie inwestują w tę metodę kupowania. Owszem, wymaga ona dodatkowych pracowników, ale w erze koronawirusa i ograniczeń dotyczących liczby osób przebywających w sklepie jest, moim zdaniem, bardzo wydajna.
Dlatego bardzo ucieszył mnie ostatni komunikat sieci Spar, która ostatnio prężnie rozwija się w Polsce (przejęła Piotra i Pawła). Otóż Spar ogłosił, że uruchamia usługę Spar Drive. Na razie mogą z niej korzystać tylko klienci sklepów w Częstochowie, Rzeszowie, Zielonej Górze i Gorzowie Wielkopolskim, ale do końca kwietnia ma to działać w 11 miastach, zaś do końca maja – w ponad 20 sklepach Spar oraz Piotr i Paweł. Na razie to pilotaż, Spar będzie sprawdzał czy nowy patent się przyjmie.
Jak wyglądają takie zakupy? Po zaparkowaniu na dedykowanym miejscu parkingowym przed placówkami pracownik wstawi zakupy klienta wprost do jego bagażnika. Spar deklaruje, że nie będzie żadnych dodatkowych kosztów.
Carrefour też testuje, ale nieśmiało. A co na to Mercedes?
Spar nie jest pierwszą siecią, która testuje takie rozwiązania. Już od prawie dwóch lat opcja sprzedaży z dostawą do bagażnika jest możliwa w kilku sklepach Carrefour. Wiem na pewno, że w Warszawie można w ten sposób zamawiać i odbierać zakupy w sklepie w centrum handlowym Arkadia oraz w centrum Targówek.
W Carrefourze działa to tak, że wjeżdża się na wyznaczone miejsce na parkingu i dzwoni do sklepu przez urządzenie przypominające domofon. Pracownik wychodzi i pakuje rzeczy do bagażnika. Zamówienie jest identyfikowane po numerze, które otrzymuje przy zakupach online. Odbiór jest możliwy przy dobrych wiatrach już w trzy godziny po zamówieniu. Nie ma szybszej opcji zakupów przez internet.
Rzecz najbardziej się sprawdza przy zapłacie online, chociaż jest też opcja zapłacenia za zakupy przy odbiorze (ale tylko kartą).
Era koronawirusa jest idealnym polem dla tego typu doświadczeń oraz do ich aktywnego promowania wśród klientów sklepów. Jeden pracownik w sklepie jest w stanie w ciągu godziny spakować klientom pewnie nawet i dziesięć zamówień, co zwiększa znacznie „wydajność” sklepu w sytuacji, gdy nie może być w nim zbyt wiele osób naraz.
Zakupy z dostawą do bagażnika to przyszłość również dla sprzedawców samochodów, którzy w najnowszych modelach instalują już systemy pozwalające zdalnie łączyć się ze sklepami, zamawiać zakupy i dostarczać je do bagażnika auta nawet pod nieobecność kierowcy (np. jeśli jest on w pracy, a auto jest zaparkowane przed biurowcem). Więcej o tego typu usługach przeczytasz w tym felietonie.
zdjęcia: retailnet.pl/talkingretail.com