Na Allegro można już kupować na raty zero procent, ale teraz największa w Polsce platforma aukcyjna wprowadza jeszcze bardziej rozbudowaną opcję – odnawialny limit kredytowy na przyszłe zakupy. Czy Raty Od.nowa mogą zwiększyć lojalność klientów do Allegro? Nie, bo są za bardzo… bankowe
Trwa wyścig o to, żeby jak najbardziej ułatwić płatności w internecie. Wiadomo, że o ile w realnym świecie najtrudniej ściągnąć klienta do sklepu i postawić mu przed oczami produkt, o tyle w sieci kluczowe jest dostarczenie najłatwiejszego sposobu płacenia. Bo to właśnie w czasie płacenia najwięcej osób się rozmyśla. Wirtualny koszyk łatwiej porzucić, niż ten prawdziwy.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Płacenie jednym kliknięciem (czy to za pomocą wirtualnych portmonetek takich jak PayU, PayPal, czy to poprzez usługi typu Visa Checkout lub Masterpass) to już jest dużo, choć klient wciąż musi wykonać mały wysiłek – przypiąć do takiej usługi kartę lub konto bankowe (źródło płatności). Pojawiły się też w internecie raty zero procent, dzięki którym klient nie musi mieć pieniędzy od razu.
Czytaj też: Ma być bezpiecznie, wygodnie i szybko. Jak płacić w sieci? I ile można na tym zarobić?
Uwaga: Przeczytaj zanim coś kupisz w internecie. Trzy bolesne przygody
Żeby kupowanie nie bolało
O krok dalej – i to bardzo ważny krok – poszedł niedawno bank ING, który zaproponował sklepom system Twisto. Polega on na tym, że klient tylko kupuje, a Twisto zajmuje się przelewaniem pieniędzy do sklepu. Oczywiście, klient później musi oddać tę kasę (ma na to 21 dni, potem zaczynają biec kary), ale najważniejsze, że nic nie zakłóca momentu kupowania, a właściciel e-sklepu i tak dostaje pieniądze.
Jeszcze inny pomysł tego typu od dziś uruchomiła platforma aukcyjna Allegro. Nie jest tak genialny w swej prostocie oraz skomplikowany w wykonaniu, jak Twisto (tamten system musi bardzo szybko zweryfikować „jakość” klienta), ale ma podobne intencje – zdjąć z klienta konieczność wykonywania jakichkolwiek „ruchów” poza kupowaniem.
Rzecz nazywa się Raty Od.nowa i jest de facto kredytem odnawialnym na zakupy w Allegro. Klient przy pierwszym zakupie wypełnia formularz kredytowy, a po przyznaniu przez bank określonej kwoty kolejne zakupy finansuje już tym limitem. Np. kupuję coś za 500 zł, ale przy okazji uzyskuję limit na 3000 zł, więc kolejne zakupy na Allegro mogę już opłacić tym limitem.
Wszystko jest tutaj darmowe, a więc nie ma prowizji za przyznanie limitu, nie ma opłat za „pociągnięcie” poszczególnych transz, ani oprocentowania tej części limitu, która została wykorzystana. Mogę się tylko domyślać, że jakiś koszt ponosi – i wlicza w cenę produktu – e-sklep udostępniający tę formę płatności. Klient spłaca co miesiąc określoną część wykorzystanego limitu, a on „odrasta” o tę kwotę. Mechanizm bardzo podobny do karty kredytowej. Darmowej, ale działającej tylko w ramach ekosystemu Allegro.
Wszyscy są tutaj tak „hej do przodu”, że kiedy testowałem tę usługę pierwszego dnia po jej wprowadzeniu, okazało się, że ani regulamin limitu odnawialnego na stronie BGŻ BNP Paribas, jak i FAQ na stronie Allegro wyglądały na odrobinkę niedorobione. Dobrze, że przynajmniej regulamin działał (chociaż nie odpowiedział mi na wszystkie pytania).
No właśnie, co możesz zrobić? Możesz zapytać w wyszukiwarce Allegro „co tu jest grane”. Ale odpowiedź, kurza stopa, nie nadejdzie 😉
Allegro już wcześniej zaoferowało klientom raty zero procent, ale dotyczyły one konkretnej transakcji, a nie możliwości uzyskania większego limitu akonto kolejnych zakupów.
Czytaj też: PayU i Kreditech wprowadzają prosty sposób płacenia w necie
Jak dobrać się do limitu na zakupy na Allegro?
Na razie rzecz – w tle jest bank BNP BGŻ Paribas – jest w fazie rozbiegowej, dlatego można nią finansować tylko zakupy z kategorii „Sport i turystyka”. Pierwsza transakcja musi mieć wartość co najmniej 300 zł, kolejne zakupy mogą być mniejsze (powyżej 100 zł). Można zmontować sobie koszyk z kilku zakupów, nawet spoza kategorii „sportowej” (ale sport musi mieć udział „większościowy” w koszyku).
Już przy wyborze produktów można wybrać opcję zapłaty „zwykłej” albo raty zero procent. Następnie pojawia się wybór kilku opcji. Kupując testowo rower za 999 zł dostałem do wyboru trzy opcje: „szybka spłata” w trzech ratach, „optymalny” czyli dziesięć rat oraz polecany „niskie raty”, czyli spłata rozbita na 20 części.
A potem następuje przejście do wniosku kredytowego, który – najoględniej rzecz ujmując – nie odbiega in plus od wielu innych. Trzeba podać dane osobowe i adresowe, PESEL i numer dowodu, dane kontaktowe (e-mail i telefon), dane o statusie rodzinnym, o dochodach i kosztach domowego budżetu oraz o statusie mieszkaniowym. I na deser jeszcze osiem zgód do odhaczenia.
Kto przejdzie przez to pole minowe czeka już tylko na decyzję banku. Jeśli jest pozytywna, to klient wykonuje przelew weryfikacyjny na 1 zł (żeby potwierdzić, że on to on), dostaje na e-mail umowę, podpisuje jej otrzymanie SMS-em autoryzacyjnym (tak jak przelew) i czeka na dostawę towaru. Oczywiście od tego momentu może też „zarządzać” przyznanym przez bank limitem (klient sam nie deklaruje kwoty, którą chciałby otrzymać, dostaje tę informację od banku).
Tutaj jest zaszyta pułapka. Bank może przyznać wysoki limit, kusząc klienta zakupami większymi, niż te, na które byłoby go stać w normalnych okolicznościach. Owszem, kredyt jest darmowy (bez odsetek), ale klient – skuszony dostępnością pieniędzy – może i tak mieć kłopoty ze zwrotem rat. A wtedy bank „podstawi” refinansowanie, oczywiście już na komercyjnych zasadach. Trochę to przypomina w konstrukcji pierwszą pożyczkę gratis, którą – jak powszechnie wiadomo – uważam za diabelską.
W kontekście diabelskości i ryzyka „ukredytowania” klienta na maksa: przedstawiciele Allegro – w osobie pani Agnieszki Czarneckiej – widzą rzecz nieco bardziej optymistycznie (w sumie im się nie dziwię):
„Przyznanie limitu odbywa się w oparciu o indywidualną ocenę zdolności kredytowej klienta. Nie ma w związku z tym opcji przyznania limitu, który przekracza możliwości finansowe klienta. No i – co kluczowe – klient musi samodzielnie zatwierdzić wysokość limitu. Jeżeli wątpi w swoją silną zakupową wolę może zdecydować się na limit niższy, albo równy wartości zakupu. To dodatkowa gwarancja, że nie kusimy – cytując Pana kultowe powiedzenie – „pierwszą działką gratis” :-)”
Czytaj o diabelskości: Nawet Lucyfer nie powstydziłby się takiej oferty
Wypełnianie formularzy kredytowych? Przeżytek
Przy zakupach o dużej wartości ten sposób kupowania może mieć sens, ale przy drobniejszych zakupach jednak wolę Twisto. Konieczność składania wniosku kredytowego, podawania danych (wszystko mieści się na jednej stronie, więc nie ma dramatu, ale jakoś ostatnio wypełnianie formularzy mnie męczy – nawet tych prostych jak drut), stresik wynikający z niepewności czy bank przyzna pieniądze – to wszystko nie mieści się już w definicji „beztroskich zakupów w sieci’.
Kredyty i pożyczki są dziś w przededniu wielkiej rewolucji. Kiedy już ona nastąpi, ocena naszej wiarygodności płatniczej oraz wypłacalności nie będzie wymagała wypełniania formularzy, deklarowanai czegokolwiek. Wszystko, co będzie potrzebne, to ustalenie przez finansującego, że człowiek przy komputerze jest tym, za kogo się podaje.
A potem będzie już tylko łączenie się z publicznymi bazami, odpytywanie różnych BIK-ów i BIG-ów, przeglądanie serwisów społecznościowych, sprawdzanie historii transakcji w bankach, posiadanych kart płatniczych i kredytowych… Era wypełniania formularzy przejdzie do historii. I na to czekam.
Czytaj też: Chcesz pożyczkę? Daj hasło do Facebooka. U nich to już działa!
Czytaj też: Tak banki nas prześwietlają. Kto ma przerąbane? Geniusz, włóczęga i autor błyskawicznej kariery