5 kwietnia 2023

„Tajemniczy” wypadek samochodowy. Ubezpieczyciel najpierw przyjął odpowiedzialność, a potem się wycofał. Bo „coś tu nie gra”. Próba wyłudzenia czy wymówka?

„Tajemniczy” wypadek samochodowy. Ubezpieczyciel najpierw przyjął odpowiedzialność, a potem się wycofał. Bo „coś tu nie gra”. Próba wyłudzenia czy wymówka?

Pan Bartosz miał w ubiegłym roku wypadek samochodowy. To nie była błaha sprawa: zderzenie czołowe z jego winy. Samochód był ubezpieczony nie tylko od odpowiedzialności cywilnej kierowcy, ale też miał polisę autocasco. Ubezpieczyciel przyjął odpowiedzialność, ale po kilku dniach zmienił decyzję, argumentując, że „analiza dokumentacji szkody nie potwierdziła deklarowanego przebiegu zdarzenia”. Czy ubezpieczyciel miał prawo mieć takie wątpliwości? Na jakich dowodach się oparł? I jaka z tego wynika dla nas nauka? 

Wypadek – na tyle poważny, że na miejsce została wezwana policja – na szczęście nie miał poważniejszych konsekwencji zdrowotnych (choć pan Bartosz miał po nim wstrząśnienie mózgu). Ale auto oczywiście wymagało naprawy. Szkoda została przyjęta przez ubezpieczyciela, zaś autoryzowany serwis zrobił wycenę. Jednak po kilku dniach od wypadku sprawy zaczęły się komplikować.

Zobacz również:

Pan Bartosz został wezwany na miejsce zdarzenia przez przedstawiciela firmy ubezpieczeniowej Allianz – pod groźbą niewypłacenia odszkodowania. A tam czekało go, jak sam to określił, „przesłuchanie”. Po kolei odpowiadał na pytania, na które już wcześniej udzielał odpowiedzi przy zgłoszeniu szkody. „Dlaczego nie została wezwana policja” (choć została wezwana). „Dlaczego nie jechał pan najkrótszą trasą?” (pan Bartosz zapewnił, że jechał) i wiele innych.

Niedługo potem przyszła decyzja: ubezpieczyciel odmawia wypłaty odszkodowania. Informację pan Bartosz otrzymał na dzień przed planowanym rozpoczęciem naprawy. Allianz uznał, że przebieg wydarzeń wcale nie wyglądał tak, jak opisał nasz czytelnik i zdarzenie nie miało charakteru losowego. A więc: że klient specjalnie uszkodził samochód, by wyłudzić odszkodowanie. To niestety się zdarza. Ale czy w tym przypadku się wydarzyło?

Choć pismo z firmy Allianz zawierało kilkanaście akapitów, to pan Bartosz nie znalazł w nim żadnego konkretnego uzasadnienia tezy, że nie był to wypadek, lecz próba wyłudzenia. Jak twierdzi, nie było żadnej analizy, opinii biegłego, które mogłyby dowodzić tego, że faktycznie było inaczej niż wynikało to ze zgłoszenia szkody (potwierdzonej protokołem policyjnym).

Ubezpieczyciel odmawia wypłaty odszkodowania i nie chce przesłać dokumentacji

Pan Bartosz wielokrotnie wysyłał do ubezpieczyciela pisma, w których wnioskuje o uzasadnienie decyzji. W odpowiedzi otrzymał głównie informacje z Ogólnych Warunków Ubezpieczenia, bez jakichkolwiek szczegółów dotyczących jego sprawy. Później otrzymał również odczyt z „czarnej skrzynki” samochodu, ale bez analizy i interpretacji. A więc nadal nie wie, co ten zapis rejestratorów powiedział ubezpieczycielowi.

Nasz czytelnik w swoich pismach do ubezpieczyciela powołuje się na Ustawę o działalności ubezpieczeniowej, w której napisane jest, iż „zakład ubezpieczeń zobowiązany jest wskazać na konkretne, precyzyjnie oznaczone ustalenia poczynione w postępowaniu likwidacyjnym”. Nic z tego. Postępowanie reklamacyjne zostało zamknięte.

Naprawę samochodu pan Bartosz musiał pokryć z własnych środków. W takiej samej sytuacji znalazł się również drugi poszkodowany. On również nie dostał wypłaty z polisy OC naszego czytelnika i obecnie toczy się postępowanie sądowe w tej sprawie. Nasz czytelnik zgłosił więc sprawę do Rzecznika Finansowego. Napisał również do nas.

Rzecznik Finansowy w piśmie do firmy Allianz jasno podkreślił, że odpowiedź na reklamację powinna zawierać szczegółowe uzasadnienie faktyczne i prawne, a zakład ubezpieczeniowy jest zobowiązany do udostępnienia dokumentów, które stanowią podstawę do braku przyjęcia odpowiedzialności. Niezbędne jest również umożliwienie zapoznania się z opiniami rzeczoznawców. Brak udostępnienia szczegółów sprawy uniemożliwia ustosunkowanie się do ustaleń zakładu. I pozbawia szansy odwołania się od decyzji.

Ja również skontaktowałam się z Allianzem, ale z uwagi na postępowanie sądowe i obowiązek zachowania tajemnicy konkretnej sprawy, nie mogłam uzyskać szczegółowych informacji. Na moje pytanie o to, na jakiej podstawie ubezpieczyciel może stwierdzić, że przebieg wydarzeń był niezgodny z tym, co zadeklarował ubezpieczony i jak wygląda proces badania takiej sprawy, Allianz odpowiedział:

„Obowiązkiem zakładu ubezpieczeń w procesie likwidacji szkody jest badanie wszystkich okoliczności, w tym badanie, czy do zdarzenia doszło, a jeżeli tak – czy okoliczności podane przez poszkodowanego pokrywają się z okolicznościami ustalonymi w trakcie postępowania likwidacyjnego. Towarzystwa ubezpieczeniowe nie mogą poprzestawać na biernej akceptacji dostarczonych dokumentów czy składanych oświadczeń woli przez poszczególnych uczestników zdarzenia. (…) Celem postępowania likwidacyjnego jest więc ustalenie stanu faktycznego zdarzenia, zasadności zgłoszonych roszczeń i wysokości świadczenia.”

Po jakimś czasie ubezpieczyciel w końcu odpisał Rzecznikowi Finansowemu. W odpowiedzi znalazła się deklaracja, że zdjęcia uszkodzeń, oględziny, odczyt danych elektronicznych oraz wyjaśnienia poszkodowanego mogły być podstawą do odmowy przyznania odszkodowania. Allianz po części odpowiedział w nim na pytanie o to, które konkretnie rzeczy mu się „nie zgadzają” i świadczą o próbie wyłudzenia odszkodowania.

Allianz odkrywa karty: „prędkość się nie zgadza, ślady się nie zgadzają, a zapisy rejestratora…”

Jednym z argumentów przemawiających za odmową wypłaty była treść oświadczenia naszego czytelnika. Ubezpieczyciel przypomina, że oświadczył on, iż jechał przez cały czas z prędkością 50 km/h i z taką prędkością uderzył w pojazd jadący z przeciwnej strony, który również jechał z podobną prędkością. Allianz argumentuje, że dane dotyczące hamowania, pochodzące z systemu EDR samochodu, przedstawiają inny obraz.

Allianz napisał, że po pierwsze nasz czytelnik jechał nie 50 km/h, a 63 km/h, zaś po drugie hamowanie nie było nagłe. Dalej czytamy, że ślady kontaktu między pojazdami nie pokrywają się z pozycją, w jakiej pojazdy stały w momencie przyjazdu holownika na miejsce zdarzenia. Uszkodzenia wskazują, że w chwili uderzenia auto naszego czytelnika powinno być ustawione bardziej w prawą stronę, świadczy o tym odwzorowanie prawego narożnika drugiego auta.

Ubezpieczyciel podejrzewa, że po wypadku samochody zostały przesunięte. Allianzowi nie udało się natomiast pozyskać danych z drugiego pojazdu (jego rejestrator nie zapisał zdarzenia kolizyjnego). Jako potencjalną przyczynę takiego zdarzenia Allianz podaje możliwość, że drugi pojazd podczas zdarzenia być może w ogóle się nie poruszał i miał wyłączony silnik.

Ubezpieczyciel – podsumowując wyjaśnienia – potwierdza to, co napisał wcześniej: według jego opinii szkoda mogła nie mieć charakteru losowego i nie doszło do niej w okolicznościach wskazanych przez poszkodowanych.

Mamy więc dwie wersje. Nasz czytelnik zaznacza, że oba pojazdy poruszały się podczas zdarzenia z prędkością ok. 50 km/h, drugi samochód zobaczył chwilę przed zdarzeniem i pomimo nagłego hamowania nie uniknął kolizji. Ubezpieczyciel twierdzi, że prędkość samochodów była trochę inna, niż zadeklarował nasz czytelnik. I podejrzewa, że po wypadku auta mogły zostać przesunięte, a samochód drugiego kierowcy być może w ogóle się nie poruszał.

Nasz czytelnik uważa całą sytuację za absurdalną i oczywiście nie zgadza się z wyjaśnieniem. A my nie jesteśmy w stanie przesądzić o tym, kto ma rację. Faktycznie, sprawa wydaje się trochę podejrzana. Jest kilka rzeczy, które się nie zgadzają, choć nadal są tylko poszlakami.

Różnica w „zeznaniach” dotyczących prędkości samochodów jest niewielka (kierowca nie musi wiedzieć co do kilometra, z jaką prędkością jechał). Tezę o zbyt łagodnym hamowaniu też można interpretować jako znaczącą lub nieznaczącą. Ślady się nie zgadzają? Mogło być tak, że oba samochody były już wcześniej „tłuczone” i stąd „niezgodności”. Brak zarejestrowania kolizji przez drugi samochód to już grubsza sprawa, choć awarie się zdarzają.

No i niedobrze, że pan Bartosz musiał czekać na jakiekolwiek uzasadnienie decyzji Allianza aż półtora roku. Dostał odpowiedź dopiero po interwencji Rzecznika Finansowego oraz po naszej wiadomości do ubezpieczyciela. Pan Bartosz zwraca też uwagę na to, że niektóre elementy w argumentacji ubezpieczyciela są naciągane. Argumentuje, że nie podał w „zeznaniach” złożonych ubezpieczycielowi, z jaką dokładnie prędkością jechał.

Likwidator powiedział, że musi coś wpisać, bo bez tego nie będzie odszkodowania. To likwidator zasugerował wpisanie prędkości 50 km/h, bo takie było ograniczenie prędkości na tym odcinku drogi. Zasugerował również, żeby taką prędkość podać jako tempo jazdy kierowcy drugiego auta. Ostatecznie prędkość była wyższa o 13 km/h, ale przecież w chwili wypadku raczej nie patrzymy na licznik.

Allianz podtrzymuje więc swoją decyzję, ale zgodził się na to, żeby ponownie zbadać sprawę przy wsparciu niezależnego rzeczoznawcy. Istnieje więc szansa, że nowy rzeczoznawca zbada sprawę raz jeszcze, z korzyścią dla naszego czytelnika. Tak czy owak – jest duża szansa na obiektywne wyjaśnienie tego tajemniczego zdarzenia.

Wykupione ubezpieczenie nie zawsze oznacza odszkodowanie. Trzy nauki

Z całej tej sytuacji płynie kilka lekcji dla nas. Po pierwsze: podczas zgłaszania szkody należy ważyć słowa i możliwie rzetelnie podać informacje przy opisywaniu szkody. Nic nie wymyślać, nie naciągać, nie bawić się w spekulacje. Podajemy suche fakty i to tylko te, których jesteśmy absolutnie pewni. Każda niezgodność „zeznań” z później ustalonymi faktami może przyczynić się do odrzucenia odpowiedzialności przez ubezpieczyciela.

Jak wskazuje nasz czytelnik, likwidator sam – być może nawet w dobrej wierze, żeby likwidacja szkody poszła bezkonfliktowo – zachęcił go do tego, żeby wpisał konkretną prędkość samochodu w momencie wypadku. I pewnie nie jest to odosobniony przypadek. Często w różnych instytucjach słyszymy: „proszę wpisać cokolwiek, to nie ma znaczenia”. A potem okazuje się, że jednak znaczenie miało i może się to skończyć negatywnymi konsekwencjami dla nas.

Po drugie: przyjęcie likwidacji szkody do realizacji nie musi oznaczać ostatecznego przyjęcia odpowiedzialności przez ubezpieczyciela. Zgodnie z prawem zakład ubezpieczeń ma 30 dni na podjęcie ostatecznej decyzji od dnia otrzymania zawiadomienia w szkodzie.

To nie jest dobra wiadomość. Po wypadku większość z nas chce możliwie szybko naprawić samochód. Nikt nie czeka miesiąca z uszkodzonym samochodem w garażu. Wygląda jednak na to, że po wydaniu kilkunastu tysięcy złotych na naprawę może się okazać, że tych pieniędzy nie odzyskamy. Wystarczy, że po kilku tygodniach ubezpieczyciel uzna, że coś w naszej wersji wydarzeń się nie zgadza i odmawia przyjęcia odpowiedzialności.

Po trzecie jeśli ubezpieczyciel odmawia wypłaty odszkodowania, to prawdopodobnie czeka nas długa batalia. Sprawa naszego czytelnika toczy się od lipca 2021 r., za cztery miesiące miną dwa lata. Mam nadzieję, że do tego czasu uda się przeprowadzić ponowną ekspertyzę. Spory klientów z ubezpieczycielami zwykle są bojami „na śmierć i życie”.

Ta sprawa pokazuje jeszcze jedno – to nie jest tak, że ubezpieczyciele są bezbronni w walce z wyłudzeniami ubezpieczeń. Takich przypadków jest sporo i każdy, kto próbuje okraść ubezpieczyciela (a tak naprawdę to wszystkich innych jego klientów) musi wiedzieć, że każdy detal wypadku będzie poddany analizie. W wielu miejscach jest monitoring, czasem przejeżdżające auta są wyposażone w kamery, samochody mają „czarne skrzynki”, technologia może zweryfikować ślady na samochodach (czy uszkodzenie pochodzi ze „świeżego” wypadku).

A wracając do sprawy pana Bartosza: co Wam podpowiada intuicja – czy w tym przypadku rzeczywiście Allianz miał dobre prawo uważać, że ma do czynienia z próbą wyłudzenia? A może to jego ubezpieczeniowa podejrzliwość sprawia, że zestaw różnych drobnych rozbieżności jawi się jako „akt oskarżenia”, a to po prostu taki zbieg okoliczności?

————

ZAPISZ SIĘ NA NASZE NEWSLETTERY:

>>> Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o Finansach” i korzystaj ze specjalnych porad Macieja Samcika na kryzysowe czasy  zapisz się na weekendowy newsletter Maćka Samcika i bądźmy w kontakcie! W każdą sobotę lub niedzielę dostaniesz e-mailem najnowsze porady dla Twojego portfela.

>>> Zapisz się też na nasz „powszedni”, poranny newsletter „Subiektywnie o świ(e)cie” – przy porannej kawie przeczytasz wszystkie najważniejsze wieści dla Twojego portfela, starannie wyselekcjonowane i luksusowo podane przez Macieja Danielewicza i ekipę „Subiektywnie o Finansach”.

————

POSŁUCHAJ NASZYCH PODCASTÓW:

Ekipa „Subiektywnie o Finansach” co środę publikuje nowy odcinek podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia” (w skrócie: FST). Rozmawiamy o tym co nas zbulwersowało albo zaintrygowało w minionym tygodniu i zapowiadamy przyszłe sensacje wokół naszych portfeli. Do tej pory ukazało się 130 odcinków podcastu, zaprosiliśmy też kilkudziesięciu gości.

Poza cotygodniowym podcastem możesz też posłuchać tekstów z „Subiektywnie o Finansach” czytanych przez ich autorów. Ten cykl podcastowy nazywa się „Subiektywnie o Finansach do słuchania” (w skrócie: SDS)Wszystkie podcasty znajdziesz pod tym linkiem, a także na wszystkich popularnych platformach podcastowych w tym Spotify, Google Podcast, Apple Podcast, Overcast, Amazon Music, Castbox, Stitcher)

————

ZNAJDŹ NAS W MEDIACH SPOŁECZNOŚCIOWYCH

Jesteśmy także w mediach społecznościowych, będzie nam bardzo miło, jeśli zaczniesz nas subskrybować i śledzić: na Facebooku (tu profil „Subiektywnie o Finansach”), na YouTube (tutaj kanał „Subiektywnie o Finansach”) oraz na Instagramie (tu profil „Subiektywnie o Finansach”).

————

OGLĄDAJ EKIPĘ SAMCIKA W YOUTUBE:

„Subiektywnie o Finansach” jest też w wersji wideo. Na naszym kanale znajdziesz wideofelietony, poradniki, a także zapisy podcastów (jeśli wolisz słuchać je za pośrednictwem Youtube). Subskrybuj nasz kanał pod tym linkiem.

zdjęcie tytułowe: Pixabay

Subscribe
Powiadom o
33 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
K.T
1 rok temu

Moim zdaniem, jeśli nie ma ewidentnych i niezbitych dowodów na to, że ubezpieczony leci w kulki, to ubezpieczyciel powinien mieć obowiązek wypłaty odszkodowania. Faktycznie w tej historii jest trochę nieścisłości – sporo natomiast można chyba wyjaśnić (samochody przemieszczone by nie powodować dalszego niebezpieczeństwa, zagubienie spowodowane wstrząśnieniem mózgu)? Natomiast ubezpieczyciel trochę strzela sobie w stopę negując niezbite fakty – np. fakt wezwania policji udokumentowany raportem. Dla mnie to od razu podważa procedury ubezpieczyciela i jego wiarygodność. A pytanie o to, dlaczego ubezpieczony nie jechał najkrótszaą trasą spowodował, że poplułem się poranną kawą 😅 Od kiedy to ubezpieczenie obowiązuje jedynie w przypadku… Czytaj więcej »

Ppp
1 rok temu
Reply to  K.T

Pełna zgoda!
W tej branży najwięcej kręcą sami ubezpieczyciele – zarabiają na tym, że pieniądze biorą, a potem migają się od wypłaty, często z błahych a czasem wręcz urojonych powodów..
Pozdrawiam.

Dawid
1 rok temu
Reply to  K.T

>>”A pytanie o to, dlaczego ubezpieczony nie jechał najkrótszaą trasą spowodował, że poplułem się poranną kawą 😅 Od kiedy to ubezpieczenie obowiązuje jedynie w przypadku najkrótszych podróży?”

Po namyśle też parsknąłem 🙂

Lubię prowadzić samochody, dlatego czasem urozmaicam sobie powroty do domu korzystając z jednej z kilku znanych tras (niekoniecznie sensownych, zahaczają nawet o sąsiednie gminy).

Raz tak poeksperymentowałem bez nawigacji, że znalazłem się na ulicy w tak parszywym stanie technicznym, że szybko przeprosiłem się z mapami które musiały mnie stamtąd wydobyć 😁 Na pytanie, co tam robiłem, nie miałbym logicznej odpowiedzi…

Jacek
1 rok temu

Czy skutki czołowego zderzenia dwóch samochodów jadących z prędkością ~50km/h nie powinny być diametralnie inne od uderzenia z prędkością 63 km/h w stojący samochód?

Pan Bartosz
1 rok temu
Reply to  Jacek

Zdrzenie nie było przy 63 km/h, to była prędkość przed zdarzeniem. Swoją drogą, Allianz zarzucał mi również, że… zwalniałem przed zakrątem, na którym doszło do kolizji. Ktoś z Pańśtwa nie zwalnia.

Stef
1 rok temu
Reply to  Jacek

Nie diametralnie, ale dobry rzeczoznawca jest wstanie określić czy pojazd był w ruchu.

Hieronim
1 rok temu

Pani Redaktor, TU miało czas na uzsadnienie odmowy w przewidzianym czasie. Skoro zrezygnował z tego prawa i przesłał coś, co uchybiło temu obowiązkowi, to powinien teraz wypłacić ciepłą rączką pełną kwotę roszczeń. A potem jeszcze kara od nadzoru. Proste zasady zwykle są dobrymi zasadami. Przecież tu mogło dojść do sytuacji, że TU nie miało haka na Pana Bartosza, ale profilaktycznie odmówiło wypłaty na zasadzie „może coś się znajdzie i wtedy uzasadnimy, a jak nie znajdzie się, to przeprosimy i wypłacimy”. A tak jeszcze zapytam, czy ten ubezpieczyciel jest w jakiś sposób kapitałowo powiązany z pewnym bankiem, posiadającym w logo duże,… Czytaj więcej »

Porryporr
1 rok temu

Mi intuicja podpowiada żeby żadnych ubezpieczeń nie kupować w Allianz.

Beata
1 rok temu

Z moim dotychczasowych kontaktów z ubezpieczycielami wynika, że jeśli kwota jest niewielka to sprawy zazwyczaj idą szybko, ale przy większych kwotach zaczyna się oglądanie każdej, dosłownie każdej złotówki. Z drugiej strony jakby tak płacili na lewo prawo i po środku bez sprawdzania to stawki ubezpieczeń musiałyby pójść jeszcze w górę. Teraz jak te nowe auta mają takie cudeńka jak czarne skrzynki o wyłudzenia będzie trudniej, choć „specjaliści” i tak sobie poradzą. Często też jest tak, że wykupujemy ubezpieczenie (bo jest obowiązek – np. oc auta, bo jest wymagane, ubezp. mieszkania – np. przy kredycie) itd., ale już nie sprawdzamy warunków… Czytaj więcej »

Stef
1 rok temu

Czyli trzeba prosić o zadanie pytań na piśmie i odpowiadać ze odpowiem w ciągu 7 dni?

Pawceluto
1 rok temu

Nie żebym bronił ubezpieczyciela, zwłaszcza że sam kiedyś z jednym się boksowałem przez pół roku bo żądał ode mnie dostarczenia notatki z policji której to policja nie mogła mi wydać, a jedynie mogła dostarczyć bezpośrednio do ubezpieczyciela, ale ten nie kwapił się żeby w ogóle o nią do nich wystąpić. Wracając do tematu: dzisiaj takie postępowanie to norma bowiem likwidator ma większa odpowiedzialność za niesłusznie wypłacone odszkodowanie niż jeśli je bezpodstawnie przedłuży. To pierwsze wiąże się ze strata finansowa, a to drugie co najwyżej z wizerunkową (ewe. plus koszty sądowe). Z drugiej strony coraz częściej się zdarza że ludzie nie… Czytaj więcej »

Stef
1 rok temu
Reply to  Pawceluto

Taka szkodę to się z OC zgłasza a nie z Auto casco.

~marcin
1 rok temu

„ślady kontaktu między pojazdami nie pokrywają się z pozycją, w jakiej pojazdy stały w momencie przyjazdu holownika na miejsce zdarzenia” Jeśli w wypadku nie ma rannych ani zabitych, to usunięcie aut z drogi, jeśli tamują ruch, jest obowiązkiem – oczywiście o ile jest to wykonalne. Za nieusunięcie aut można nawet dostać mandat. „nie udało się natomiast pozyskać danych z drugiego pojazdu (jego rejestrator nie zapisał zdarzenia kolizyjnego)” Nie znamy okoliczności zdarzenia, ale jeśli podczas wypadku rejestrator ulegnie fizycznemu uszkodzeniu, to w jego pamięci może brakować ostatnich kilku/nastu/dziesięciu sekund zapisu. Zależy to od budowy elektroniki rejestratora – jeśli surowy obraz trafia… Czytaj więcej »

Stef
1 rok temu
Reply to  ~marcin

Jeśli drugie auto stało to rejestrator mógł być wyłączony. Zależy od modelu, niektóre są podpięte, tak że ta grywają tylko po uruchomieniu zapłonu.

Bambino
1 rok temu
Reply to  ~marcin

„Jeśli w wypadku nie ma rannych ani zabitych, to usunięcie aut z drogi, jeśli tamują ruch, jest obowiązkiem”.

Kolizja to stłuczka bez rannych i/lub zabitych. Do kolizji nie mamy obowiązku wzywania policji. Usuwamy podjazdy blokujące ruch.

W wypadku są ranni i/lub zabici. Mamy obowiązek wezwania policji i zakaz przemieszczania pojazdów uczestniczących w wypadku, nawet gdyby blokowały rondo 3 pasmowe i ruch tramwajowy 🙂

Wystarczy zapamiętać powyższe różnice, pomiędzy kolizją a wypadkiem, oraz jak postępować.

~marcin
1 rok temu
Reply to  Bambino

Słusznie, wyraziłam się nieściśle, powinienem był napisać „Jeśli w *zdarzeniu* nie ma rannych ani zabitych”.

I prawdą jest, że do kolizji nie ma obowiązku wzywania policji, można sporządzić protokół szkody i się rozejść, jednakże na kursie prawa jazdy powiedziano mi, że warto wezwać policję, żeby… uniknąć problemów z ubezpieczycielem. Ujęto to w ten sposób: „Jeśli samochody biorące udział w kolizji są ubezpieczone u różnych ubezpieczycieli, to ubezpieczyciel sprawcy odrzuci swoją odpowiedzialność podnosząc, że sprawca dlatego nie chciał wzywać policji i przyjął winę, że był pijany.”

Hieronim
1 rok temu

Jeszcze jedna sprawa: Allianzowi nie udało się natomiast pozyskać danych z drugiego pojazdu (jego rejestrator nie zapisał zdarzenia kolizyjnego)
Precedens już przecież był, w bardzo znanym wypadku sąd uwierzył na słowo kierowcy samochodu z uszkodzonym rejestratorem…

Bartek
1 rok temu

Kompletnie absurdalna sytuacja, w której TU z armią prawników zdaje się wykorzystywać tę asymetrię, żeby nie wypłacić odszkodowania. Już sama kwestia opóźnień w odpowiedziach powinna oznaczać automatyczną wypłatę. Firma, o której mowa to naprawdę organizacja, która specjalizuje się w unikaniu odpowiedzialności (pisze z własnego doświadczenia likwidacji mikro obcierki), z żenującą obsługa klienta, nieefektywnymi kanałami komunikacji. W każdej sprawie da się zasiać wątpliwości – że droga nie najkrótsza (na marginesie – co za idiotyczne pytanie, mam prawo jeździć jak mi się podoba), że pół km/h szybciej (kto homologuje GPS i skąd pewność, że się nie pomylił?) , że zwolnił, że przyspieszył,… Czytaj więcej »

Wanda
1 rok temu

Czyli wątpliwości rozstrzyga się na korzyść ubezpieczalni? A kierujący ma udowadniać swoją niewinność? Śmieszne. Po jednej stronie ubezpieczalnia za sforą prawników po drugiej facet, który może zapłacić z własnej kieszeni albo czekać kilka lat na rozstrzygnięcie. Praworządność to się podobno nazywa.. Sprzeczności piszecie państwo, a może pozorne sprzeczności? W każdym takim wypadku może być pewnie 10 analiz dzielących włos na czworo – i sprzeczne wnioski. Że nie jechał najkrótszą droga? A nie było pytań o czym myślał jak jechał? Jakie ptaki przelatywały w czasie jazdy po stornie pasażera? Czy wiał wiatr? 😉 Nie jechał 50km/h? Serio? A może nie jechał… Czytaj więcej »

Karolina
1 rok temu
Reply to  Wanda

jaka „niewinność”? to jest spór cywilny i będzie przed sądem rozstrzygany według reguł prawa cywilnego. a regułą podstawową w procesie cywilnym jest to, że każdy ma obowiązek udowodnienia swoich twierdzeń. pan kierowca ma zatem obowiązek udowodnić, że doszło do zdarzenia w czasie, gdy jego pojazd objęty był polisą AC, bo to on będzie stroną występującą z roszczeniem, którego przesłanką jest zaistnienie zdarzenia.

Krzysztof
1 rok temu
Reply to  Karolina

Pani Karolino, Pani chyba Allianz reprezentuje 😉 Allianz ma w sposób jednoznaczny i bezsporny udowodnić, że kolizja nie była losowa jeszcze na etapie odmowy.
Najpierw nie zrobił tego wcale, nie przesyłając poszkodowanemu żadnej argumentacji. To już jest naruszenie przepisów ustawy ubezpieczniowej i pokazuje intencje Allianz. Zdaje się, że zauważył to już Rzecznik Finansowy, bo z jakiegoś powodu podjął się interwencji. Choć to mojej domniemanie. Postawa ubezpieczyciela od początku pokazje jego intencje. Odpowiedź na pismo Rzecznika, musiała taka być. Równie dobrze, mogli tam wpisać przepis na ciasto bananowe. Rolowanie klienta trwa.

Wanda
1 rok temu
Reply to  Karolina

To był luźny komentarz do tekstu a nie glosa, tak, że tak… 😉 Trochę się pani prześlizguje nad sednem sprawy, że facet latami czeka na jakąś miarę sprawiedliwości – bez efektu. I musi walczyć z argumentami typu – czy jechał 10 km/h więcej czy mniej, albo dlaczego jechał do domu nie-najkrótszą drogą. Do argumentów których normalny człowiek nie ma się nawet jak odnieść. I dopiero interwencja subiektywnie popycha trochę sprawę. „ kierowca ma zatem obowiązek udowodnić, że doszło do zdarzenia w czasie, gdy jego pojazd objęty był polisą AC” Gdyby to było takie proste i uczciwe jak te ładnie brzmiące… Czytaj więcej »

Wanda
1 rok temu

„Likwidator powiedział, że musi coś wpisać, bo bez tego nie będzie odszkodowania.” A w formularzu nie ma po prostu rubryki „Nie wiem”? Czy kierujący musi wiedzieć/pamiętać z jaką prędkością jechał? I z jaką dokładnością? Przecież to brzmi absurdalnie. A z punktu widzenia prawników ubezpieczyciela to samograj. Wymuszać/skłaniać podczas kontaktu z likwidatorem do wpisywania bzdurnych danych, których ludzie nie są pewni, ale pod wpływem perswazji składają oświadczenia. A potem po analizie skutecznie kwestionować i kreować tym samym powody odmowy wypłaty. Tworzyć pozorne sprzeczności bo normalnie powinno być napisane – kierujący nie wie, z jaka prędkością poruszał się samochód a tak mamy: sprzeczność pomiędzy ustaleniami ubezpieczyciela… Czytaj więcej »

Hieronim
1 rok temu
Reply to  Wanda

Oczywiście, że konstrukcja formularza również pachnie mi nieczuciowymi praktykami rynkowymi…

Krzysztof
1 rok temu

Ja także mam za sobą nieudaną walkę z ubezpieczycielem. Szkoda majątkowa, likwidator wyposażony w telefon i długopis jeśli chodzi o narzędzia pomiarowe, ubezpieczyciel odmawia likwidacji szkody z uwagi na „osiadanie domu typowe dla nowowybudowanych budynków „. Kłopot w tym, że budynek ma 15 lat. I ten argument nie robi żadnego wrażenia .
Rzecznik ubezpieczonych nie doczekał się sensownej odpowiedzi od ubezpieczyciela na próbę mediacji. Ubezpieczyciel w tym samym roku zostaje wyróżniony za najlepszą obsługę klienta. Kurtyna.

qtrya
1 rok temu

Klasyka. Firmy ubezpieczeniowe są zawsze miłe, przyjazne i prolkienckie kiedy pobierają składkę. Ale gdy przychodzi likwidować szkodę, każdą złotówkę trzeba siłą wydzierać im z gardła. Przerabiałem to z PZU i Allianzem. Założenie jest jasne – wykorzystując swoją przewagę (mając własnych prawników) proponują prostą, acz oszukańczą w istocie alternatywę – bierzesz proponowany ochłap albo idziesz do sądu. Dobrze wiedzą, ze 80% klientów weźmie ochłap, więc idą w zaparte do upadłego.

Wanda
1 rok temu
Reply to  qtrya

Dodam jeszcze o ubezpieczeniach „bagażu”, to ostatnie słowo w cudzysłowie bo to jest farsa, nie obejmuje np samej walizki, czyli macie państwo drogą walizkę l, szlag ja trafia na lotnisku i dowiadujecie się, że nie jest objęta ochroną. Podobnie jak biżuteria w walizce – też brak ochrony. Wszelkie ekskluzywne rzeczy w zasadzie. A i jeszcze miko uszkodzenia czy zniszczenia takie do 700 zł też najczęściej nie są objęte. I do tego szereg wymogów co do okoliczności, co to musi się rzekomo stać aby ochrona zadziałała, przełamanie zamkniętych zamków, locker itd. A jak ktoś wam wyrwie z ręki w Azji na… Czytaj więcej »

Kropek z CABP
1 rok temu
Reply to  Wanda

Także to jest ten stan umysłu jak się płaci za coś i nie wie za co. Zawsze czytam owu i decyduje czy warto zapłacić za ubezpieczenie czy nie.

Dawid
10 miesięcy temu

A wiecie jak robią ubezpieczyciele na małe szkody do 200zł? Wypinają się i beszczelnie plują w twarz „idź sobie do sądu o te 50, 100, 200zl” tak zrobiła mi 2x np Hestia

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu