9 listopada 2017

Ubezpieczenie-widmo, czyli gdzie się podziało 205.000 zł? Tego nie (po)wie nawet bank, który sprzedał polisę

Ubezpieczenie-widmo, czyli gdzie się podziało 205.000 zł? Tego nie (po)wie nawet bank, który sprzedał polisę

Różne historie dotyczące ubezpieczeń przypinanych do kredytów hipotecznych miałem już „w obróbce”, ale w tym przypadku pomysłowość bankowców była wyjątkowo duża. Sprawa dotyczy potężnego kredytu na zakup kamienicy o wartości ok. 4.000.000 zł. Do kredytu bank – w tym przypadku mówimy o Getin Banku – dorzucił oczywiście zestaw inwestycji w postaci słynnej polisy Pareto, a także ubezpieczenie. Ale nie takie „zwykłe”, lecz polisę od wad prawnych finansowanej nieruchomości.

Na pierwszy rzut oka przy tak dużym kredycie ubezpieczenie tego typu może mieć sens. Bank – mający przecież dużą wyobraźnię i mnóstwo doświadczeń z przeszłości – chce zabezpieczyć się na wypadek, gdyby nagle okazało się, że nieruchomość nie jest już dobrym zabezpieczeniem jego interesów, bo np. są wątpliwości kto jest jej prawowitym właścicielem.

Zobacz również:

Czytaj też: Wzięli kredyt na mieszkanie, ale zostali oszukani. Płacą raty, a bank… przyszedł po mieszkanie

Czytaj też: Ważne zmiany w ubezpieczeniach dodawanych do kredytów

W trakcie procedury kredytowej ustalono wartość nieruchomości, która miała być finansowana kredytem, na 4.700.000 zł. To oznacza, że klient miał wkład własny w wysokości ok. 15%. Bank mimo wszystko zażądał dodatkowego zabezpieczenia – hipoteki na innej nieruchomości kredytobiorcy. Klient jest zamożnym człowiekiem, więc i taka się znalazła. Jej wartość ustalono na 1.730.000 zł

Ubezpieczenie, które dołożono klientowi, to grupowa polisa „ochrony prawnej tytułu prawnego do nieruchomości”. Z preambuły umowy ubezpieczenia wynika, że dotyczy ono sytuacji, w której – z powodu jakichś błędów w dokumentacji lub innych problemów proceduralnych – osoba, której przysługuje tzw. tytuł prawny do nieruchomości (czyli po prostu kredytobiorca) nie jest w stanie wyegzekwować wpisu w księdze wieczystej na swoją rzecz.

Jeśli są kłopoty z aktem własności, to zagrożony jest też prawomocny wpis hipoteki na rzecz banku. A ta z kolei – obok dochodów kredytobiorcy – jest docelowym zabezpieczeniem kredytu. W ramach ochrony ubezpieczyciel zobowiązał się ponieść koszty prawników, koszty sądowe, koszty opinii prawnych, koszty ugody sądowej i pozasądowej, koszty administracyjne.

Składka ubezpieczenia, dostarczonego przez firmę ubezpieczeniową Europa wyniosła – drobiazg – 180.000 zł z małymi groszami. A suma ubezpieczenia to ponad 350.000 zł. Z warunków ubezpieczenia wynika, że maksymalna suma polisy może wynieść 5% wartości nieruchomości.

Czytaj też: Płacisz ubezpieczenie niskiego wkładu własnego? Rosną szanse na odzyskanie kasy w sądzie!

Czytaj też: Wygrał w sądzie 46.000 zł, ale bankowi prawnicy chcieli go wykiwać. Nie dał się. Wyprowadził kontrę

Jak łatwo policzyć Europa wyceniła polisę odnosząc jej wartość do dwóch nieruchomości, mimo że tylko w przypadku jednej istniało jakiekolwiek ryzyko wypłaty świadczenia – kredytobiorca był wpisany jako właściciel w księdze wieczystej. (zajście zdarzenia ubezpieczeniowego, rozumianego jako problem z ochroną tytułu prawnego do nieruchomości, było niemożliwe). Z jednego z aneksów do umowy kredytowej wynika, że w ramach tego samego ubezpieczenia ma być też pobrane prawie 25.000 zł. W sumie ubezpieczenie ochrony od wad prawnych kosztowało kredytobiorcę 205.000 zł.

Już w tym momencie wydaje się, że coś tu nie gra. Które ubezpieczenie wad prawnych łączy się z ryzykiem wypłaty odszkodowania na poziomie ponad 50%? Jeśli klient płaci ponad 205.000 zł składki przy sumie ubezpieczenia rzędu 350.000 zł, a ubezpieczenie obejmuje stosunkowo mało prawdopodobne zdarzenie w postaci kłopotów z wpisami do księgi wieczystej, to sytuacja staje się gęsta.

A i to nie wszystko. Prawnik, który reprezentuje kredytobiorcę – mec. Jacek Szymański z poznańskiej kancelarii Szymański Wyjatek – twierdzi, że w umowie kredytowej znajdują się inne liczby, niż w umowie ubezpieczenia. O ile w umowie ubezpieczenia maksymalną sumę określa się na 5% wartości kredytowanej nieruchomości, o tyle w umowie kredytowej jest zapis o cenie tego samego ubezpieczenia wynoszącej 4,95% od wartości… kredytu.

Dlaczego to wszystko dziś zaczyna mieć znaczenie? Otóż klient nie wyklucza wcześniejszej spłaty kredytu, co wiązałoby się z wystąpieniem o zwrot części składki ubezpieczeniowej. Nie wyklucza też zakwestionowania tego ubezpieczenia jako niezgodnego z zasadami współżycia społecznego. Prawnik zaś wylicza znaki zapytania:

„Nie wiemy jak dotąd czy ubezpieczyciel w ogóle objął ubezpieczeniem drugą nieruchomość, stanowiącą dodatkowe zabezpieczenie kredytu i nie wymagającą żadnej ochrony, czy też wartość tej nieruchomości uwzględnił tylko przy wyliczaniu składki i sumy ubezpieczenia, żeby dodatkowo zarobić. Nie wiemy również ile łącznie wyniosła składka”

Klientowi nie przekazano żadnego dokumentu, który potwierdziłby objęcie jakiegokolwiek majątku ochroną, nie mówiąc już o tym jaka to miałaby być ochrona. W zasadzie wiadomo więc tylko w zarysie ile kasy klient zapłacił, ale tak naprawdę nie wie ani za co zapłacił, ani czy pieniądze rzeczywiście poszły na cel, na który zostały zadeklarowane. Pełna magma. Dlatego też sprawą zajął się prawnik – 200.000 zł wpuszczone, częściowo lub całkowicie, w kanał piechotą nie chodzi. Ale prawnik też nie ma łatwo:

„Zarówno bank jako ubezpieczający jak i ubezpieczyciel odmówili udostępnienia mojemu klientowi warunków łączącej ich umowy ubezpieczeniowej, nie przedstawili dokumentacji potwierdzającej objęcie ochroną, nie przedstawili kopii deklaracji przystąpienia do ubezpieczenia, nie wyjaśnili skąd bierze się taka a nie inna wysokość wynagrodzenia za objęcie ochroną ubezpieczeniową”

Po dłuższych negocjacjach bank ostatecznie przysłał wyciąg z umowy ubezpieczenia. Ale załączników już nie. A co jest warta umowa bez załączników stanowiących integralną część umowy? Najoględniej pisząc – niewiele. Bank podobno nie odnalazł w dokumentacji deklaracji przystąpienia do ubezpieczenia, by rozwiać wątpliwości.

Czytaj też: Bank do klienta: „sam sobie sprawdź czy polisa, którą ci sprzedaliśmy, jest coś warta”

Czytaj też: Nie chcesz skorzystać z bankowej polisy? Za tę niesubordynację możesz słono zapłacić

Szczerze pisząc w takiej sytuacji – gdy składka stanowiła mniej więcej połowę sumy ubezpieczenia (czy to nie wbrew naturze tzw. stosunku ubezpieczeniowego?), została zapłacona nie tylko za to, co wymagało ubezpieczenia i nie wiadomo czy w ogóle poszła na ochronę ubezpieczeniową – nie dziwię się, że dokumenty giną, a do akcji wkraczają prawnicy. Na miejscu banku i ubezpieczyciela szybciutko bym się dogadał z klientem i unikał rozgłosu, bo rzecz wygląda na dość kompromitującą.

Mówimy o starych grzechach – np. w Getin Banku rządzą już zupełnie inni ludzie, a i ekipa w oddziałach została w bardzo dużej części wymieniona. To już jest zupełnie inny bank. Ale bajzel, pozostawiony przez poprzedników, zarówno bankowi, jak i firmie ubezpieczeniowej będzie się jeszcze długo odbijał czkawką.

Czytaj też: Tego jeszcze nie było. Klienci twierdzą, że bank tylko udawał, że udzielił im kredytu

Czytaj też: Bezpieczny kredyt hipoteczny? Są nowe regulacje!

Ilustracja tytułowa: geralt/Pixabay.com

 

Subscribe
Powiadom o
11 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Kaiser
7 lat temu

„Sprawa wygląda na zbyt kompromitującą”. Zabawne, że Pan redaktor jeszcze wierzy, że banki ich reputacja w jakimś większym stopniu obchodzi.

tener
7 lat temu

ahhhh ten Getin

7 lat temu

A ja się zastanawiam czy ten klient kiedy podpisywał te dokumenty i przepuścił 200 tyś na rzecz banku nie zadawał sobie pytań „po co”, „dlaczego”, „za co”? Może warto byłoby zacząć kwestionować jego poczytalność tudzież umiejętność czytania co przy takiej kwocie i zaniedbaniu konsultacji prawnej na etapie podpisywania umowy z bankiem, redukuje się do poczytalności w ogóle.

JW
7 lat temu
Reply to  K.W.

I co się tak sadzisz ?
Człowiek, który kupuje kamienice za 4 bańki ma prawo uważać banki za instytucje zaufania publicznego. Nawet gdyby zajrzał na stronę KNF to i tam (a to przecież państwowy urząd nadzorujący banki) uzyskałby potwierdzenie tej opinii.
Zgadzasz się na masowe próby oszukiwania ludzi w RP ?
Bo ja nie.
JW

Nerkofil
7 lat temu

Czy tylko mi nie mieści się w głowie, żeby Klient nie otrzymał od Banku pełnego zestawu dokumentów Umowy ubezpieczenia?
A bank odmówił klientowi wydania duplikatu Umowy?
Czy ktoś z Was płacił już 205 tys PLN nie otrzymujac i nie żądając dokumentacji?

A może i klient i bank doskonale wiedzieli o co kaman – my nie sprawdzamy zbyt dokładnie ksiąg wieczystych kamienicy i nie oceniamy ryzyka roszczeń, Ty płacisz „ubezpieczenie” i jakby się wydało, to Cię kryjemy. Koszty fifty-fifty, a wypracowanie zjadł pies, pro 😉

Tomek
7 lat temu

@Nerkofil
Przecież to norma, bo klient nie jest stroną takiej umowy ubezpieczenia. To pewnie jest grupówka, więc umowa między bankiem, a ubezpieczycielem.

Michał
7 lat temu

Raz kiedyś kupiłem ubezpieczenie nic nie warte, wciskane. Na szczęście to były grosze.

Maryśka
7 lat temu

Przecież UNWW w umowach kredytowych to dokładnie to samo. Mi mbank odpisał, że nie może mi udostępnić umowy ubezpieczeniowej bo nie byłam stroną ubezpieczenia. Stronami był bank i ubezpieczyciel. A to jest niestety zapis w UOKiK w rejestrze klauzul niedozwolonych : 6068 , sygnatura akt : XVII AmC 2600/11. Hmmmm, czyli jednak banki zabezpieczają ryzyko prowadzenia działalności gospodarczej cudzymi pieniędzmi , a to jest niezgodne z zasadami współżycia społecznego. Bo jak mi się noga podwinie to nie dość ,że płacę ubezpieczenie to potem ubezpieczyciel mi dowali regresem całą kwotę jaka wypłacił 🙂 To co to za ubezpieczenie ??? To jakbym… Czytaj więcej »

jagoda
7 lat temu

Panie Macku nie moge sobie poradzic z ubezpieczycielem SKOK_Walor,moze Pan mi doradzi bo rece mi opadają zlozylam cala informacje medyczna o ciezkim zachorowaniu meza ,jestesmy czlonkami Skoku juz okolo 14 lat ,maz jest rencista a dodatkowo zatrudniony byl jako osoba niepelnosprawna,w wyniku przebywania w szpitalu ponad 180 dni rozwiazano umowe o prace ,maz nie jest w obecym stanie samodzielnie egzystowac ,mamy kredyt i karte oczywscie wszystko jest splacane bez zadnych zaleglosci .ZLOZYLAM u ubezpieczyciela wniosek o uwzglednienie obecnej sytuacji ale niestety odmownie rozpatrzono bo maz nie umarł ,i nie moge znalezc odpowiedzi czy ciezki zawal serca z operacja by passow… Czytaj więcej »

jagoda
7 lat temu

moze ktos mial podobna sytuacje , to prosze o podpowiedz

dawid
6 lat temu

kto o zdrowych zmysłach idzie do getin, a jak się szata milionami, to na prawdę prawnik niewiele kosztuje…

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu