Fitch obniżył rating kredytowy USA z AAA do AA+ i stało się to dopiero po raz drugi w historii (poprzednio ponad 10 lat temu rating obniżyła amerykańskiemu długowi agencja S&P Global Ratings). Fitch zwraca uwagę na gigantyczne zadłużenie USA i coraz niższą jakość zarządzania tym długiem. Co to oznacza dla Ameryki i dla świata? Czy może być też ostrzeżeniem dla nas? Oto najważniejsze fakty
Bezpośredni powód sensacyjnej decyzji Fitcha jest już co prawda nieaktualny, bo jest nim spór w sprawie „zamrożenia” limitu amerykańskiego długu (Amerykanie się już w tej sprawie dogadali). To zwiększa szansę – jak ocenia Bloomberg – że wpływ na rynki finansowe może być krótkotrwały.
- Jaką część oszczędności w tych okolicznościach trzymać w obcych walutach? I w których? Szukamy „spokojnych przystani” [POWERED BY WALUTOMAT]
- Wierzysz w to, że sztuczna inteligencja to „ropa naftowa XXI wieku”? Jak w nią zainwestować w miarę bezpiecznie? Przewodnik dla początkujących [POWERED BY SAXO BANK]
- Gotówka będzie tu nie tylko wspierana przez państwo, znajdzie się… w konstytucji. Nie będzie mogła zniknąć. To odwrót od płatności elektronicznych? [POWERED BY EURONET]
Ale Fitch zwraca uwagę nie tylko na kłopoty z dogadaniem się polityków w sprawie limitu długu. Jednostopniowe obniżenie ratingu do AA+ odzwierciedla – zgodnie z tym, co pisze Fitch – „erozję zarządzania” zadłużeniem USA. Wynosi ono obecnie ponad 32,7 biliona dolarów (poprzedni limit zadłużenia wynosił 31,5 biliona dolarów) i przekroczyło 100% PKB.
Fitch ostrzega: Ameryka tonie w długach
Fitch spodziewa się, że deficyt budżetowy sektora instytucji rządowych i samorządowych osiągnie w tym roku 6,3% PKB, gdy w zeszłym roku wynosił 3,7%. Ma to odzwierciedlać mniejsze dochody z podatków federalnych (spowolnienie gospodarcze), „nowe inicjatywy wydatkowe” i wyższe obciążenie odsetkami. Fitch prognozuje, że deficyt budżetowy w USA wyniesie 6,6% PKB w 2024 r. i 6,9% PKB w 2025 r.
Fitch ogłosił też – jak relacjonuje Wolfstreet – że relacja długu do PKB na poziomie 112,9% w 2023 r. jest „znacznie powyżej poziomu sprzed pandemii w 2019 r., wynoszącego 100,1%”. Spodziewa się, że wskaźnik ten osiągnie 118,4% do 2025 r. „Wskaźnik zadłużenia jest ponad dwa i pół razy wyższy niż mediana w krajach mających rating AAA wynosząca 44,7% PKB” – wynika z raportu Fitch.
Rating AA+ to o jeden poziom poniżej maksymalnej możliwej oceny AAA, co oznacza, że Stany Zjednoczone nie mają już tego, co Fitch definiuje jako „najwyższą jakość kredytową”. Ratingi z kategorii AA oznaczają jednak wciąż bardzo niskie ryzyko niewypłacalności, więc znaczenie praktyczne obniżenia ratingu jest niewielkie – z punktu widzenia inwestorów ryzyko pożyczania rządowi USA pieniędzy wciąż jest minimalne.
Najwyższa ocena – jak pisze Bloomberg – jest przyznawana tylko w przypadku „wyjątkowo silnej zdolności” do wywiązywania się ze zobowiązań finansowych, podczas gdy ocena kredytowa AA wskazuje na „bardzo silną zdolność” do regulowania zobowiązań. Różnica – jak widzicie – niewielka.
Czy inwestorzy uwierzą, że „nic się nie dzieje”?
Fitch to jedna z trzech agencji ratingowych z tzw. „wielkiej trójki”, do której należą też Moody’s i S&P. Teoretycznie ocena ratingu może wpłynąć na oprocentowanie obligacji emitowanych przez rząd USA. Ale dopóki wysoki jest popyt na dolara amerykańskiego, światową walutę rezerwową, oraz na amerykańskie obligacje skarbowe, które są uważane za punkt odniesienia dla wszystkich innych (i niejako za aktywa wolne od ryzyka) – niewiele się zmieni.
Pytanie tylko, czy inwestorzy uwierzą, że „nic się nie dzieje”. Sekretarz skarbu Janet Yellen skomentowała decyzję Fitch w taki sposób, iż jest ona „arbitralna i oparta na nieaktualnych danych” i, jej zdaniem, nie zmieni poglądów inwestorów na temat wiarygodności rządu USA w sprawie spłaty długu.
Mimo to rentowność 30-letnich obligacji USA jest najwyżej od prawie roku (wynosi 4%), bo Stany Zjednoczone przygotowują się do zwiększenia sprzedaży obligacji o kolejny bilion dolarów w celu sfinansowania rosnącego deficytu budżetowego. Ale rentowność wzrosła jeszcze zanim Fitch obniżył amerykańskim obligacjom rating. Dla porównania – rentowność polskich obligacji 10-letnich wynosi obecnie 5,4%, ale jesienią zeszłego roku podskoczyła powyżej 8%).

Bloomberg zwraca uwagę, że ponad 10 lat temu, gdy agencja S&P obniżyła rating kredytowy obligacjom emitowanym przez rząd USA, wzbudziło to obawy o stan największej gospodarki na świecie. Jednak wówczas – mimo ogólnie kryzysowych czasów – Ameryka pozostała najpotężniejszą gospodarką świata i inwestorzy nadal z ufnością wkładali pieniądze w amerykańskie obligacje (rentowność obligacji poszła w górę, ale tylko na kilka miesięcy).
Walka z inflacją ważniejsza niż oceny Fitch?
Teraz wygląda na to, że amerykańska gospodarka zdecydowanie najlepiej na świecie znosi kryzys inflacyjny. Udało się zbić inflację do 3% w skali roku, a prezes amerykańskiego banku centralnego Jerome Powell uważa – autor najbardziej agresywnego podnoszenia stóp procentowych od kilkudziesięciu lat (dziś główna stopa wynosi 5,25-5,50%) uważa, że Ameryka nie wpadnie w recesję. Więc z inflacją można walczyć „na ostro”.
Gdyby udało się wygrać trwale z inflacją bez recesji – byłby to duży sukces USA – który zostałby zapewne „nagrodzony” przez inwestorów dużym szacunkiem do amerykańskich obligacji i długoterminowo wzmocnieniem dolara.
Prawdopodobnie sukces lub porażka w walce z inflacją – rzutująca na pozycję dolara jako globalnej waluty rezerwowej – będą decydowały o oprocentowaniu amerykańskiego długu i popyt na amerykańskie obligacje, a nie decyzje agencji ratingowych. Dlatego nikt nie oczekuje po decyzji Fitcha trzęsienia ziemi. Zwłaszcza że to (na razie) tylko ocena jednej z trzech głównych agencji ratingowych, pozostałe wciąż oceniają amerykańskie obligacje oraz wypłacalność USA na najwyższym możliwym poziomie.
Inna sprawa, że część inwestorów nie jest pewna, że z inflacją uda się na pewno wygrać i że nie stanie się to kosztem wpędzenia gospodarki w recesję. Świadczy o tym odwrócona krzywa rentowności obligacji USA (i nie tylko amerykańskich, podobne zjawisko występuje na całym świecie), o której pisałem dosłownie kilkadziesiąt godzin temu. Duża część inwestujących w obligacje jest gotowa zaakceptować na najbliższe 10 lat niższe zyski z obligacji niż te, które są do wzięcia dzisiaj, co oznacza, że oczekują stagflacji (wysokiej inflacji i niskiego wzrostu gospodarczego).
Ameryka wypada z ekskluzywnego grona krajów, które nadal mogą się pochwalić najwyższą możliwą oceną wiarygodności obligacji. Z listy, którą znalazłem w Bloombergu, wynika, że są to Australia, Niemcy, Singapur i Szwajcaria – tylko te kraje mają najwyższe możliwe oceny wszystkich trzech agencji ratingowych. A np. Chiny mają zaledwie A+. Dla porównania: Polska ma w agencji Fitch rating A-, czyli pięć szczebli poniżej oceny, jaką mają obligacje USA.

Bloomberg zwraca uwagę, że pewien wpływ obniżka ratingu teoretycznie mogłaby mieć na oprocentowanie obligacji największych amerykańskich korporacji, z których kilka ma ocenę AAA, podobną jak ta przyznana rządowemu długowi. Po obniżce te korporacje prawdopodobnie mogą mieć też obniżony rating (ich wiarygodność raczej nie może być większa niż wiarygodność kraju). Mowa o firmach takich jak Microsoft i Johnson & Johnson, ale są to raczej nieliczne firmy, więc i tutaj wpływ decyzji Fitcha będzie niewielki.
Ameryka w tym roku pożyczy bilion dolarów. Czy świat to „łyknie”?
Osobnym problemem pozostaje gigantyczny zapał amerykańskiego rządu do pożyczania nowych pieniędzy. Ameryka zasysa pieniądze światowych inwestorów jak odkurzacz, wykorzystując fakt, że oni nadal uważają, że to najbardziej wiarygodny pożyczkobiorca na świecie.
Jak zauważył Wolfstreet dług rządu USA wzrósł o 1,2 biliona dolarów od czasu „zamrożenia” limitu zadłużenia w ramach porozumienia Demokratów i Republikanów. I dziś wynosi 32,7 biliona dolarów. Departament Skarbu już poinformował, że dorzuci do tego zadłużenia jeszcze 1,5 biliona dolarów do końca roku. Niektórzy mówią, że to szaleństwo, ale ta karuzela kręci się nadal.

Zadłużenie USA składa się 6,9 biliona dolarów nienotowanych na żadnym rynku skarbowych papierów wartościowych, które zostały zakupione przez amerykańskie państwowe fundusze emerytalne oraz 25,7 biliona dolarów w obligacjach notowanych na rynkach i posiadanych (oraz handlowanych) przez cały świat – od zwykłych ludzi po banki centralne, w tym Fed).
Departament Skarbu podniósł swoje plany pożyczkowe, aby poradzić sobie z niższymi niż wcześniej oczekiwano dochodami i wyższymi niż wcześniej oczekiwano wydatkami. I tym samym z deficytem budżetowym, który wciąż wymyka się spod kontroli. Amerykański Skarb Państwa podniósł swoje plany pożyczkowe o drobne 274 miliardy dolarów.
Tylko raz rząd wypuszczał więcej rządowych obligacji – w 2020 r., ale wtedy to amerykański bank centralny Fed skupował te obligacje, by pomóc finansować walkę z Covid-19. Od marca do maja 2020 r. Ameryka wyemitowała w ten sposób 3 biliony dolarów nowych pieniędzy. Teraz Fed pozbywa się tych obligacji w tempie około 60 miliardów dolarów miesięcznie. To oznacza kłopoty dla rządu, bo musi je wykupywać – dlatego zapewne emituje nowe obligacje i sprzedaje je inwestorom z całego świata.
Podsumowując: w ciągu kolejnych pięciu miesięcy, które pozostały do końca roku rząd amerykański planuje wyemitować 1,6 biliona dolarów nowego długu. Dodatkowo 60 miliardów dolarów miesięcznie potrzebuje na refinansowanie wykupu obligacji posiadanych przez Fed.

Poza tym rząd amerykański emituje też krótkoterminowe bony skarbowe o maksymalnym czasie wykupu do jednego roku. Są one sprzedawane na aukcjach – mają termin spłaty od jednego dnia do kilku miesięcy. Jak przeczytałem w Wolfstreet, pod koniec lipca Departament Skarbu ogłosił, że zaoferuje 50 miliardów dolarów w 42-dniowych bonach skarbowych. Te krótkoterminowe pożyczki nie wchodzą do statystyk amerykańskiego długu, ale też muszą zostać „wchłonięte” przez rynek – czyli muszą być inwestorzy chętni, by je kupować.
Obniżka ratingu USA: czy może wpłynąć na nasze kieszenie?
Skarb Państwa USA ogłosi za chwilę znaczny wzrost emisji długoterminowych papierów wartościowych – obligacji skarbowych z wykupem od 2 do 10 lat oraz obligacji 20- i 30-letnich. Obecnie bony skarbowe „płacą” blisko 5,5%, a rentowność 10-letnich obligacji wynosi ok. 4%. Cały świat będzie obserwował czy Ameryka nie będzie musiała podnieść oprocentowania sprzedawanych obligacji. To byłby dużo większy szok niż obniżenie ratingu przez Fitch.
Obniżka ratingu USA nie zaszkodzi prawdopodobnie wiarygodności amerykańskich obligacji bezpośrednio, ale Fitch zwrócił uwag świata na problem przekredytowania największej gospodarki świata. To oznacza, że wrócą spekulacje dotyczące tego, czy globalne zadłużenie nie zbliża nas już do pęknięcia banki (i co by to oznaczało). A Polska jest krajem, który najszybciej w Europie się zadłuża.
I w dodatku czynimy to w taki sposób, że nasz dług jest nieprzejrzysty i trudny do oszacowania. Jeśli modne stanie się piętnowanie takich krajów (szybko zwiększających zadłużenie i nieumiejących zarządzać budżetem), to będzie niewesoło. Zwłaszcza że nie mamy takiej wiarygodności kredytowej jak USA.
zdjęcia tytułowe: Unsplash