Zazwyczaj to Stany Zjednoczone, jak tylko zbiera im się na kichnięcie, wywołują objawy kataru lub nawet ciężkiej grypy w Europie i na innych rynkach finansowych świata. I wciąż tak może się dziać. Zwłaszcza w sytuacji, gdy wciąż nie jest pewne, czy USA nie wpadną w recesję i czy poradzą sobie z gigantycznym długiem. Efektem tych niepokojów jest obniżenie ratingu dla największej gospodarki świata przez agencję Fitch. Ale kłopotów jest więcej. Czy decyzje Bank of Japan mogą spowodować odpływ chętnych na amerykańskie obligacje? To oznaczałoby gigantyczne zamieszanie na całym świecie
Od czasu do czasu nawet tak wielki organizm gospodarczy jak Ameryka może dostać lekkiej zadyszki pod wpływem wydarzeń ze świata. Ostatnio „świat” dla Ameryki to region Dalekiego Wschodu. Ale tym razem to nie Chiny czy Tajwan, ale Japonia. A zwłaszcza polityka tamtejszego banku centralnego.
- Kapitał wraca do Ameryki. Ale czy warto dziś lokować pieniądze w amerykańskie obligacje, poprzez fundusze?
- Jak powinna inwestować pieniądze fundacja rodzinna? Czasy się zmieniają, więc i inwestycje rodzinne wymagają szczególnej troski
- Temat kart kredytowych dzieli młode Polki i Polaków. To darmowy sposób na poprawę domowego cash-flow czy… coś dziwnego i trudnego? Są nowe liczby!
Amerykanie patrzą z uwagą na Japonię, bo jest to ich strategiczny w regionie Pacyfiku partner polityczny, militarny i ekonomiczny od kilkudziesięciu lat, czyli od czasu zakończenia II Wojny Światowej. Japonia to gwarant stabilności w regionie i jednocześnie trzecia gospodarka świata (przez kilka dekad po wojnie – druga). Kraj będący co prawda w stagnacji od lat 90. XX w., ale dysponujący gigantycznym potencjałem przemysłowym i finansowym. I kupujący od Amerykanów sporo obligacji.
Czytaj więcej o potrzebach finansowych USA: najnowsza decyzja agencji Fitch obniżająca rating dla USA to kłopot dla rządu, który chce wypuścić bilion dolarów nowych obligacji?
Czy to się może zmienić? Japonia postanowiła być mniej konserwatywna w polityce pieniężnej. I – być może – rozpocząć marsz w kierunku wyższych rentowności obligacji. To delikatna sprawa dla USA, bo wielkie japońskie instytucje finansowe i firmy mają ulokowane w papierach skarbowych za Pacyfikiem aż 1 bilion dolarów. Nawet niewielka zmiana rentowności obligacji japońskich może przesunąć część tych środków z powrotem do Japonii, bo inwestycja tam będzie korzystniejsza. A amerykański rząd bardzo potrzebuje tych pieniędzy. Poza tym ma kolejne wielkie plany zaciągania długu, a mniej może liczyć np. na Chiny, które starają się zmniejszyć swój udział w długu amerykańskim.
Co nas to obchodzi? Owszem, Japonia to daleki kraj, a my jesteśmy tacy… europocentryczni. I tylko w jednym przypadku sięgamy dalej, poza Europę. Wtedy, kiedy myślimy o USA i mamy aspiracje, żeby stać się efektywnym partnerem tego największego globalnego imperium. Cóż, wydarzenia ostatnich dwóch lat, a zwłaszcza okresu po inwazji Rosji na Ukrainę powinny zmienić nasz punkt widzenia. I chyba zmieniają.
Już nie jesteśmy zamknięci w Unii Europejskiej, między Niemcami a Rosją. Rosja stała się bowiem problemem świata zachodniego. To sytuuje nas między Niemcami i Unią Europejską a sprzymierzonymi z USA krajami Dalekiego Wschodu – Japonią, Koreą Południową i Tajwanem. Te azjatyckie potęgi gospodarcze, podobnie jak my, obawiają się Rosji, wydają coraz więcej pieniędzy na uzbrojenie, uważnie przyglądają się coraz bardziej mocarstwowej polityce Chin.
To w tym kontekście powinniśmy patrzeć na nasze interesy. I to nie tylko polityczne i wojskowe (zakupy uzbrojenia), ale także ekonomiczne (zakupy nowych technologii, budowa reaktorów jądrowych, pozyskiwanie finansowania na inwestycje). Dlatego czas zacząć przyglądać się jenowi i gospodarce japońskiej, tak jak przyglądamy się dolarowi i gospodarce amerykańskiej.
Czytaj też: Bank of Japan nie będzie już bronił rentowności obligacji na poziomie 0,25%, podnosi cel do 0,50%
Czytaj też: Wyścig największych banków centralnych na podwyżki stóp proc. jeszcze się nie skończył, a nasza RPP?
Koniec radykalnego luzowania ilościowego w Tokio?
Czy Japonia kichnie? I jaki to wywoła skutek poza japońskimi wyspami? Daleki Wschód ostatnio coraz częściej wymusza na Stanach Zjednoczonych wzmożoną uwagę. A całkiem realne negatywne skutki różnych wydarzeń politycznych i ekonomicznych są odczuwalne nawet w tak wielkim mechanizmie produkcyjno-konsumpcyjno-finansowym jak gospodarka amerykańska. Nawet ta gigantyczna maszynka do wytwarzania pieniędzy i wartości dodanej może czasem się zaciąć, jeśli dalekiej Azji zbierze się na katar!
Tak było np. w 2020 r. z porwanymi lub zablokowanymi łańcuchami produkcyjno-handlowymi w czasie pandemii, a potem w latach 2021-2022 z przedłużającymi się lockdownami w Chinach, które nie pozwalały na upragnione przez amerykańskich konsumentów i przedsiębiorców ożywienie. Tak jest od czasu do czasu z napięciem wokół Tajwanu wytwarzanym przez Chiny, co może zagrażać dostawom chipów tajwańskiej firmy TSMC niezbędnych dla najnowszych technologii.
Czy takim kolejnym „kichnięciem” może być teraz polityka banku centralnego Japonii? Bank of Japan od lat ma swoją specyfikę. To kontrola dochodowości japońskich papierów skarbowych na rynkach finansowych. Przez długi czas Bank Japonii zezwalał na ujemne rentowności obligacji emitowanych przez japoński rząd. Jednak w międzyczasie wzrosła inflacja i Japończycy chyba przygotowują się do zmiany gry.
Od lat 90. XX w. Bank Japonii marzył o wygenerowaniu niewielkiej inflacji, co byłoby oznaką, że gospodarka budzi się do życia, a zwiększony popyt wewnętrzny pcha do góry ceny produktów i usług. Zaś firmy w obliczu większych zysków starają się zwiększać aktywność i zatrudnienie, co dodatkowo napędziłoby gospodarkę.
Ten mechanizm zaciął się w Japonii mniej więcej 30 lat temu, kiedy doszło do umocnienia jena wobec dolara w wyniku porozumienia z Plaza, czego konsekwencją była coraz mniejsza konkurencyjność japońskiego eksportu. Pisałem o tym w artykule na temat siły dolara.
Od tego mniej więcej czasu Japonia boryka się ze słabszym, niż by chciała, wzrostem gospodarczym, który od czasu do czasu przechodzi w stagnację. Żeby poprawić sytuację i dać gospodarce impulsy rozwojowe, władze monetarne i fiskalne wymyśliły i wprowadziły w życie luzowanie ilościowe, które w największym uproszczeniu polega na skupowaniu przez bank centralny długoterminowych aktywów finansowych, głównie obligacji rządowych.
Rząd emituje obligacje, a ponieważ ich nabywcy mają pewnego kontrahenta „z drugiej ręki”, czyli bank centralny – chętnie kupują te obligacje, bo ryzyko takiej inwestycji jest niemal zerowe. Rząd może więc emitować coraz więcej obligacji i pompować uzyskane w ten sposób pieniądze do gospodarki.
To pozwala na utrzymanie bardzo niskich rynkowych stóp procentowych, ponieważ bank centralny – skupując obligacje bez żadnego limitu – nie dopuszcza do ich wzrostu. Ten mechanizm został twórczo rozwinięty w latach wielkiego kryzysu finansowego 2007-2009 przez Fed i europejskie banki centralne. Jednak te wielkie banki centralne przez ostatnie dwa lata robią wielki zwrot w kierunku zacieśniania polityki pieniężnej.
Japonia pozostała przy swojej polityce, kiedy dwa lata temu inne wielkie banki centralne musiały niemal z dnia na dzień zareagować na gwałtownie rosnące ceny, początkowo głównie paliw. Najszybszy i najsilniejszy od dekad wzrost oprocentowania kredytów wymuszony przez Fed, EBC, Bank Anglii i Bank Szwajcarii wstrząsnął konsumentami (wzrost kosztów kredytów) i firmami (wzrost kosztów finansowania).
Również w Polsce wzrost stóp procentowych NBP dał się we znaki gospodarce, akcja kredytowa niemal stanęła, wiele sektorów uzależnionych od kredytów mieszkaniowych znalazło się w pułapce. Znamy to wszystko od dwóch lat i zaczęliśmy się nawet – jakkolwiek to dziwnie brzmi – do tego przyzwyczajać.
Cieszymy się np. ze spadku inflacji w okolice 10%. A przecież jeszcze dwa lata temu media i ekonomiści alarmowały, że na horyzoncie katastrofa – inflacja może wzrosnąć do 5-6%… O spadku inflacji w lipcu do 10,8% i o polityce RPP w kontekście polityki pieniężnej Fed i EBC pisałem tu.
Japonia i inflacja? To nawet dobrze! A może nie za dobrze?
Japonia w tym otoczeniu była i jest wciąż zaskakująco odpornym na wydarzenia na świecie wyjątkiem. Ceny powoli ruszyły w górę w Japonii dopiero w tym roku. Ale przyczyną wzrostu cen nie było rozruszanie gospodarki. Inflacja w Japonii ma przyczyny czysto zewnętrzne. To ceny importowanych surowców – paliw i energii, a także sprowadzanej ze świata żywności – podbijają inflację. Taka inflacja jest raczej niemiłym intruzem na wyspach japońskich, negatywnie wpływającym na koszty życia mieszkańców.
Dopóki szefem banku był Haruhiko Kuroda, który niepodzielnie panował w Banku Japonii przez całą dekadę, nie było mowy o zakwestionowaniu polityki ujemnych stóp procentowych. W kwietniu tego roku na fotelu prezesa Banku Japonii zasiadł Kazuo Ueda i wydaje się, że – mimo deklaracji o utrzymaniu polityki ujemnych stóp procentowych – jest to prezes bardziej niż jego poprzednik zaniepokojony rosnącą inflacją.
Obecnie inflacja CPI w Japonii wynosi 3% przy celu inflacyjnym 2%, a Bank Japonii musiał podwyższyć swoją prognozę inflacji na ten rok, bo w poprzedniej prognozie z kwietnia nie „docenił” trwałości wzrostu cen w kraju. Prognoza inflacji na 2023 r. została podwyższona do 2,5% z 1,8%.
Konsekwencje tego są już widoczne. Bank of Japan na ostatnim posiedzeniu zasugerował, że… być może rozpocznie marsz w podobnym kierunku, w którym od ponad roku idą inne wielkie banki centralne. Ostatnie decyzje oznaczają akceptację dla wyższych stóp procentowych, co podwyższy rentowności obligacji japońskich. Co dokładnie się wydarzyło?
Polityka poprzedniego prezesa Banku Japonii obejmowała ujemną krótkoterminową stopę procentową (ta pozostała bez zmian i wciąż wynosi -0,1%) oraz duże zakupy obligacji rządowych w celu utrzymania ściśle ograniczonej rentowności 10-letnich obligacji, ostatnio na poziomie 0,5%. Ten cel został podniesiony z 0,25% w grudniu ubiegłego roku jeszcze przez Kurodę.
Teraz bank centralny pozwolił, by rentowność 10-letnich japońskich obligacji rządowych wzrosła powyżej 0,5% (poziom 0,57%, najwyżej od września 2014 r.), a szef Bank Japonii poinformował, że daje rynkowi więcej swobody do zwiększania rentowności inwestycji w obligacje. Inwestorzy skwapliwie z tego skorzystali i rentowności 10-latek przekroczyły poziom 0,6%, co widać na wykresie poniżej:
Jeśli spojrzymy na wykres rentowności 10-latek japońskich w dłuższym okresie, to rentowności obecnie zmierzają do poziomów sprzed… 20 lat!
Czytaj też: Co by było, gdyby Stany Zjednoczone zbankrutowały? Kłopoty z amerykański pułapem zadłużenia
Czytaj też: Walczyć z inflacją czy ratować banki? Fed stanął przed trudnym dylematem, jak z tego wybrnął?
Co to wszystko oznacza dla Japonii i Ameryki?
Rentowności obligacji rządu japońskiego mogą mieć znaczenie dla rynku amerykańskiego, ponieważ japońskie instytucje finansowe są głównymi inwestorami w amerykańskie obligacje rządowe i korporacyjne. Ten wielki napływ pieniędzy na amerykański rynek to z jednej strony wsparcie dla tego rynku, a z drugiej – potencjalnie równie wielkie zagrożenie w przypadku odpływu tych środków.
Dotychczas ryzyko było niewielkie, bo ultrakonserwatywna polityka japońskiego banku centralnego powodowała trwałą opłacalność inwestowania przez japońskie instytucje i firmy po drugiej stronie Pacyfiku. Rosnące realnie stopy procentowe w Japonii mogą jednak skłonić niektórych wielkich japońskich inwestorów do sprowadzenia pieniędzy z powrotem do „domu”.
Jakie to będzie miało konsekwencje dla rynku finansowego w USA? Nietrudno przewidzieć. Wyprzedaż obligacji amerykańskich może podnieść ich rentowność. To może osłabić dolara w stosunku do jena. Konsekwencje mogą rozlać się na cały świat – jeśli Amerykanie będą musieli mocniej walczyć o pozyskanie kapitału, to może się to odbić na popycie na obligacje na rynkach wschodzących, np. w Polsce.
Czy w przypadku utrzymywania się podwyższonego wzrostu cen Bank Japonii będzie podejmować dalsze kroki, np. ogłosi zakończenie polityki ujemnych krótkoterminowych stóp procentowych lub zniesienie limitu rentowności obligacji? Jest to możliwe. Japonia podążyłaby w takim przypadku – choć z bardzo dużym opóźnieniem – śladem innych wielkich banków centralnych. I stałaby się bardziej konkurencyjnym rynkiem dla światowych inwestorów.
Japońskie obligacje uchodzą za spokojną przystań i ultrabezpieczny sposób lokowania pieniędzy. Niezbyt rentowny, ale jeden z najbezpieczniejszych. Zaś japońscy inwestorzy – jak wspomniałem na początku – posiadają łącznie ponad 1 bilion dolarów w amerykańskich obligacjach skarbowych. I mogą chcieć ten kapitał zabrać.
Ale to niejedyna konsekwencja zmiany polityki Banku Japonii. Japońska waluta – jen – od dawna jest naturalnym wyborem dla inwestorów typu carry trade, którzy pożyczają w walucie o niskiej rentowności, a następnie inwestują w walutę o wyższej rentowności. Fundusze hedgingowe już w tym roku zaczęły wycofywać się z transakcji carry trade w jenach, a to może nabrać rozpędu, jeśli japońskie stopy procentowe wzrosną, wzmacniając jena.
Rosnąca rentowność obligacji oznacza też wyższe koszty finansowania dla japońskich firm. Niewykluczone, że inwestorzy obniżą wyceny przyszłych zysków spółek. Obie kwestie mogą mieć wpływ na dynamicznie rosnącą giełdę w Japonii. Japońscy eksporterzy, tacy jak producenci samochodów, czerpali zyski ze słabości jena w ciągu ostatniego roku (ich eksport jest bardziej konkurencyjny w dolarach).
Dla Polski Japonia to za daleko? Będzie coraz bliżej
Pojawił się więc kolejny czynnik ryzyka dla Ameryki – kraju, który i tak ma ich sporo. Obniżenie ratingu, widmo recesji, gigantyczne i praktycznie niespłacalne zadłużenie, hydra inflacji, wojna handlowa z Chinami, pilnowanie niezależności Tajwanu, wojna w Europie i teraz jeszcze Japonia, i potencjalny odwrót japońskich inwestorów.
Polska jest z dala od tych problemów? I tak, i nie. Jen może jest w Polsce niszową walutą, a w tym roku złoty zanotował triumfalny marsz do góry wobec słabnącego jena. Polski resort finansów wyemitował kilkakrotnie w ubiegłych latach obligacje na rynku japońskim denominowane w jenach, tzw. samuraje, ale nie jest to istotny składnik naszego długu. A co może przynieść przyszłość?
W obliczu zmienionej sytuacji geopolitycznej w związku z wojną na Ukrainie będziemy coraz bliżej sojuszników USA na Pacyfiku. I politycznie, i gospodarczo. W Korei Południowej robimy wielkie zakupy uzbrojenia, a środki na to czerpiemy w części z kredytów na rynku koreańskim, które sięgną – według szacunków mediów branżowych – nawet ok. 100 mld zł.
Japonia też ma uzbrojenie, też jest jednym z najbliższych sojuszników USA i może nam sporo zaoferować pod względem finansowym i gospodarczym. Nie udały się co prawda za bardzo inwestycje koreańskie i japońskie w latach 90. XX w. np. w produkcję samochodów, ale ostatnio widać coraz bliższe kontakty polityczne z tamtym regionem – głównie właśnie z Koreą Południową, Japonią i Tajwanem. Powinniśmy więc też coraz więcej o tym regionie wiedzieć.
POSŁUCHAJ NAJNOWSZEGO PODCASTU:
W lipcu inflacja wyniosła 10,8% w skali roku. Od kilku miesięcy jesteśmy więc w trendzie inflacyjnego hamowania. Niektórzy wierzą w to, że za chwilę inflacja będzie jednocyfrowa i widzą na horyzoncie obniżki stóp procentowych. Ale czy to nie jest optymizm na wyrost? Jest kilka czynników, które mogą sprawić, że inflacja – zamiast spadać – znowu zacznie rosnąć. O tych zagrożeniach rozmawiamy w 168. odcinku podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia” w składzie: Maciej Jaszczuk, Maciej Danielewicz i Maciej Bednarek
ZOBACZ NAJNOWSZE WIDEO:
———————-
W TE WAKACJE UŁÓŻMY RAZEM FINANSOWE PUZZLE
Jak ochronić oszczędności przed inflacją? Gdzie oszczędzać, żeby zapewnić dobrą przyszłość dziecku? Jak zaprojektować domowy budżet? Ile trzeba pieniędzy zgromadzić – i skąd je wziąć – żeby zostać rentierem? Oto pakiet e-booków „Finansowe puzzle, czyli jak osiągnąć dobrobyt”, w których znajdziesz konkretne odpowiedzi na te pytania, a także rady, wykresy, wyliczenia. Kliknij i zobacz, to może być najbardziej inspirująca lektura tych wakacji i nie tylko.
Jeśli ktoś czyta blog „Subiektywnie o Finansach” od lat, to już przekonał się, że można dzięki Maćkowi Samcikowi i jego Ekipie być „do przodu”. Takie e-maile i posty, jak poniżej, Maciek dostaje od czasu do czasu od długoletnich czytelników. W odróżnieniu od wątpliwej jakości kursów i ofert szybkiego wzbogacenia się, jakich pełno w internecie, u nas znajdziesz dobrą jakość w uczciwej cenie:
Zapraszam więc do bogacenia się razem z „Subiektywnie o Finansach”. Codziennie porady, interwencje w Waszych sprawach, recenzje produktów finansowych oraz podpowiedzi, a w Klubie – jeszcze dużo więcej.
————
RANKING LOKAT – GDZIE DZIŚ DOSTANIESZ NAJLEPSZY PROCENT?
Obawiasz się inflacji? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także kont osobistych, rachunków firmowych i kart kredytowych. Wszystkie tabele znajdziesz w zakładce „Rankingi” na stronie głównej www.subiektywnieofinansach.pl. Zacznij zarabiać w bankach!:
>>> Tutaj ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Tutaj ranking najlepszych kont oszczędnościowych
——————-
ZAPISZ SIĘ NA NASZE NEWSLETTERY:
>>> Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o Finansach” i korzystaj ze specjalnych porad Macieja Samcika na kryzysowe czasy – zapisz się na weekendowy newsletter Maćka Samcika i bądźmy w kontakcie! W każdą sobotę lub niedzielę dostaniesz e-mailem najnowsze porady dla Twojego portfela.
>>> Zapisz się też na nasz „powszedni”, poranny newsletter „Subiektywnie o świ(e)cie” – przy porannej kawie przeczytasz wszystkie najważniejsze wieści dla Twojego portfela, starannie wyselekcjonowane i luksusowo podane przez Macieja Danielewicza i ekipę „Subiektywnie o Finansach”.
————
Źródło zdjęcia: Jezael Melgoza/Unsplash