To chyba najgorsza wiadomość, która nas mogła dzisiaj spotkać. Państwowy monopolista loteryjny Lotto uruchomił właśnie możliwość przyjmowania zakładów na losowania Lotto, MiniLotto i EuroJackpot przez internet. Wydawanie pieniędzy na hazard stało się tym samym śmiesznie proste i przestało wymagać jakiegokolwiek wysiłku. Ani mi się ważcie tam rejestrować! Ja się zarejestrowałem, ale tylko po to, żeby potwierdzić, że to zło. Ale baaaardzo wygodne
Szefowie Lotto od lat marzyli, by wejść do świata cyfrowego. Skoro przez internet i aplikację mobilną można zawierać zakłady bukmacherskie, to dlaczego by w ten sam sposób nie przyjmować zakładów w grach Lotto? Owszem, w mniejszych miastach wizyta w kolekturze albo w kiosku z gazetami, gdzie przyjmują zakłady, jest pewnym rytuałem towarzyskim.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ale z drugiej strony całe rzesze ludzi wciąż pozostają nieuzależnione od hazardu z tej prozaicznej przyczyny, że w Lotto nie można było do tej pory grać online. Tymczasem – jak powszechnie wiadomo – „wyprodukowaliśmy” już całe pokolenia ludzi, którzy uważają, że jak czegoś nie ma w internecie, to to coś nie istnieje.
I to był do tej pory poważny problem społeczny. Bo o ile takimi zjawiskami jak np. nieubankowienie części społeczeństwa nikt się nie przejmuje (może poza bankowcami), o tyle niski stopień „uhazardowienia” społeczeństwa jest ewidentnie sprzeczny z polską racją stanu. Bo przynosi wymierne straty budżetowi państwa.
Czytaj też: Czy opłaca się grać w Lotto? I co zrobić z kasą po wygranej?
Czytaj też: Lotto ma nową grę. Do wygrania 5000 zł pensji przez 20 lat
O ile wpływy z nierządu, prostytucji i handlu narkotykami wciąż płyną do mafii prywatnych, o tyle pieniądze z hazardu już w dużej części „upaństwowione”. Tylko w zeszłym roku z faktu, że ludzie kupują kupony wiedzeni nadzieją na to, że coś wygrają, wynikło 2,6 mld zł wpływów do budżetu państwa.
A ile mogłoby wpłynąć, gdyby w gry o charakterze hazardowym nie grało, jak dziś, 49% dorosłych Polaków (z których każdy statystycznie „zainwestował” w swój brak szczęścia 223 zł rocznie)? „Luka hazardowa” nie jest może tak wielka, jak luka VAT-owska, ale niewątpliwie też mogłaby być przyczyną powstania komisji śledczej. Ktoś w końcu jest odpowiedzialny za to, że połowa Polaków wciąż nie gra i nie przynosi tym samym dodatkowych wpływów podatkowych do budżetu.
W Lotto wreszcie zagrasz nie ruszając się z fotela
Prezesi operatora gier Lotto wreszcie załapali, że mogą stanąć przed taką komisją śledczą i postanowili zrobić coś, by ograniczyć „lukę hazardową”. Tym czymś ma być po pierwsze umożliwienie opłacania kuponów Lotto kartami płatniczymi, ze szczególnym uwzględnieniem „kredytówek” (wreszcie można uprawiać hazard nie swoimi pieniędzmi!), a po drugie wejście Lotto do internetu.
W internecie grać w loterie można było i wcześniej, ale trochę „na okrągło”. Powstały bowiem serwisy typu Lottoland, w których można było nie tyle kupować losy Lotto i innych loterii (także zagranicznych), lecz zakłady o wyniki tych gier. Gwarantem wypłat był wtedy nie organizator loterii, tylko właściciel serwisu. To taki trochę Amber Gold na rynku loterii.
Od teraz każdy może sobie sam założyć konto w serwisie Lotto, przelać pieniądze do swojej „loteryjnej portmonetki” i kupować losy – zarówno na zasadzie chybił-trafił, jak i z konkretnymi cyferkami, zarówno pojedyncze, jak i wielokrotne. W przypadku wygranej pieniądze trafiają na wskazany przy zakładaniu konta numer rachunku bankowego. Granie w internecie dotyczy na razie trzech popularnych gier: Lotto, MiniLotto i Eurojackpot, czyli europejskiej loterii, w której nagrody wołają o pomstę do nieba (wołają oczywiście ci, którzy nigdy ich nie dostali).
Sama procedura złożenia zakładu nie jest trudniejsza, niż zlecenie przelewu bankowego. Wybieram grę, rodzaj zakładu, cyferki, klikam „graj” i pieniądze same schodzą z mojej wirtualnej portmonetki w serwisie Lotto. Zasilenie odbywa sie tak samo, jak każda płatność w sklepie internetowym – można podać numery karty płatniczej, zrobić przelew BLIK albo ekspresowy przelew ze swojego banku (pay-by-link). Rzecz działa w czasie rzeczywistym, żeby przypadkiem komuś nie przeszła ochota na granie.
A założenie konta? Tu jest pewien problem, bo Lotto – jako firma hazardowa – chce mieć więcej danych o rejestrujących się klientach, niż jakiś-tam Sky-Cash (bez obrazy). I nie chodzi już o to, że na stronie Lotto.pl co pięć minut wyskakuje okienko, w którym trzeba potwierdzić, że jest się pełnoletnim (już kilkulatek wie, że jak coś takiego się pokaże to trzeba kliknąć „tak”). Tu rzeczywiście przy rejestracji nie ma łatwo. Co prawda piszą, że wszystko trwa pięć minut, ale w realu znacznie dłużej.
Czytaj też: Eurojackpot już w Polsce. Główna nagroda to setki milionów złotych. A jaka szansa na wygraną?
Czytaj też: Miała „odrobinkę” szczęścia i do końca życia będzie mogła wydawać 100.000 zł. Dziennie
Lotto online, czyli spowiedź przyszłego hazardzisty
Zaczynamy podając e-mail i hasło oraz wybierając sobie sześciocyfrowy PIN. Potem – jak na spowiedzi – adres, telefon, numer dowodu i PESEL oraz numer konta bankowego do wypłat wygranych milionów. W kolejnym etapie wyznaczam sobie limity, kwotowe (dzienne i miesięczne) oraz czasowe. Domyślne limity są dość wysokie. Dziennie mogę zagrać za 1000 zł, miesięcznie za 25.000 zł. Maksymalne dozwolone na platformie są jeszcze wyższe – 2000 zł dziennie i 50.000 zł miesięcznie.
Ja od razu zmieniłem dzienne na 100 zł (minimalna kwota to 2 zł) i miesięczne na 200 zł. Jeśli chodzi o limity czasowe, to domyślnie w ciągu dnia system pozwoli pozostawać na stronie przez sześć godzin. Też niemało. No, ale pamiętajmy, że tu chodzi o walkę z „luką hazardową”, nie ma się co pieścić. Gdybym tak codziennie siedział przez sześć godzin na stronie Lotto… Przyniósłbym takie dochody podatkowe, że hej.
Po określeniu limitów wybieram login do serwisu i oświadczam, że jestem pełnoletni (nie wiem po co, przecież podałem numer PESEL, w którym zaszyta jest data urodzenia), że zapoznałem się z regulaminem (wiadomo, że żaden podniecony wizją gry o miliony konsument tego nie czyta, ale zakreślić trzeba), że pieniądze na grę pochodzą z legalnego źródła (rozwija się lista, z której można wybrać źródło pochodzenia kasy). A potem jeszcze zgody na marketing e-mailowy, SMS-owy oraz okienko, w którym można oświadczyć, że jest się obrzydliwie bogatym (czyli że korzysta się z usług bankowości prywatnej) oraz że się zajmuje eksponowane stanowisko polityczne (Boże uchowaj).
W końcu obrazek weryfikacyjny (potwierdzam, że nie jestem botem i potrafię odróżnić części puzzle z dachem od tych bez dachu). Następnie trzeba wejść do skrzynki pocztowej podanej przy rejestracji i kliknąć link aktywacyjny, który jest w wiadomości odblokowującej dostęp do serwisu. I już prawie można oddać się przyjemnościom hazardu. Panel sterowania hazardem wygląda tak:
Prawie, bo żeby system pozwolił doładować hazardowe konto trzeba jeszcze przesłać skan dowodu osobistego. Weryfikacja dowodu chwilę trwa, ale to już ostatnia przeszkoda. A jak już pogracie w Lotto, MiniLotto i Eurojackpot to możecie się wylogować, wejść na strone główną i (po kliknięciu ikonku informacja) sprawdzić czy już jesteście uzależnieni od gier losowych. Jeśli z ankiety wyjdzie, że nie, to musicie zalogować się znów i… grać dalej. Premier, rząd oraz inne organy władzy trzymają za Was kciuki, bo to na Was – jeszcze nieuzależnionych – wisi odpowiedzialność za przyszłe transfery socjalne.