Już jesienią 2021 r., na kilka miesięcy przed rosyjskim najazdem na Ukrainę, zaczął się nabór ludzi znających język polski do call centers. Mieli dzwonić do Polski i udawać przed rozmówcami, że dzwonią z polskich banków. Niestety ukraińskie call-centers założone przez grupy przestępcze ze Wschodu działają w najlepsze do dzisiaj i to coraz prężniej. Ukraińska policja z nimi walczy, jak może, ale ogarnięty wojną kraj to raj dla złodziei… pieniędzy polskich ciułaczy
Sieć działających na terenie Ukrainy call-centers zajmujących się wydobywaniem pieniędzy od łatwowiernych klientów polskich banków zdążyła się przez ostatnich kilka lat mocno rozrosnąć. Pod koniec września zeszłego roku ukraińska policja przeprowadziła nalot na jedno z takich call-centers w Dnieprze. Specjalizowało się ono w oszukiwaniu Ukraińców pracujących w Polsce.
- Zastanawialiście się kiedyś, ile śladu węglowego generuje Wasza firma? Warto wiedzieć, bo coraz częściej mogą Was o to pytać. Jak policzyć swój ślad? [POWERED BY BANK PEKAO]
- Na jaki procent założyć lokatę, żeby ochronić swoje pieniądze przed inflacją? Trzy kroki [POWERED BY RAISIN]
- Polska na ścieżce inwestycji, Europa na ścieżce konfrontacji. Dr Ernest Pytlarczyk o deglobalizacji [POWERED BY BANK PEKAO]
Jak informowało Państwowe Biuro Śledcze „działalność call-centers organizowali miejscowi szefowie struktur przestępczych, a „przykrywał” ich działalność zajmujący kierownicze stanowisko funkcjonariusz służb ochrony prawa”. Czyli – tłumacząc urzędniczą nowomowę na prosty i zrozumiały język – wysoko ustawiona policyjna szycha. Aresztowano wówczas 13 osób, jednak, jak wynika z treści komunikatu, głównego rozgrywającego umocowanego w policyjnej hierarchii nie ruszono.
Mamy w Ukrainie naszego człowieka, Michała Kozaka, którego artykuły możecie od czasu do czasu czytać w „Subiektywnie o Finansach” (zapraszam do czytania pod tym linkiem). Wszystko, co przeczytacie poniżej, jest autorstwa Michała.
Ukraińskie call-centers i popularne telefony do Polski
Kilka miesięcy temu roku ukraińska policja na graniczącym z Polską Zakarpaciu poinformowała o wykryciu call-center, z którego oszuści – podający się za przedstawicieli firmy inwestycyjnej – dzwonili do mieszkańców sąsiednich krajów proponując im wykupienie udziału w fikcyjnych internetowych kursach inwestowania pieniędzy na korzystnych warunkach.
Zainteresowany propozycją klient, wchodząc na stronę po phishingowym linku, powinien był podać swoje dane bankowe i w ten sposób „autoryzować się w systemie”. W rezultacie zamiast dochodów z inwestowania poszkodowani tracili nie tylko dostęp do swoich finansowych aktywów, ale i pozbawiali się od wszystkich oszczędności na rachunkach bankowych.
W tym samym czasie inne call-center wykryto w Łucku na Wołyniu. Tamtejsi oszuści nakłaniali swoich rozmówców z UE do przelewania im pieniędzy pod pozorem inwestowania ich w kryptowaluty, papiery wartościowe i inne aktywa. Notorycznie do takich działań wykorzystywane są oszukańcze reklamy publikowane np. na Facebooku i firmowane – „ukradzionymi”, rzecz jasna – twarzami znanych polskich polityków, czy celebrytów.
Np. inwestowanie w kryptowaluty, czy w wielkie projekty (rurociągi, gazociągi) „polecali” Szymon Hołownia, czy Robert Lewandowski. Oczywiście bez swojej wiedzy, ich wizerunek ukradziono. Ostatnio na Facebooku poniósł do dobrze fajkowy wywiad wideo z Rafałem Brzoską, prezesem firmy InPost, który tłumaczył jak zarabiać kilka tysięcy dolarów dziennie na handlu akcjami. Do sfingowania materiału zostały wykorzystane narzędzia sztucznej inteligencji podrabiające głos i symulujące ruchy ustami biznesmena.
Oszukani klienci banków, którzy stracili swoje oszczędności, mogą złożyć przy okazji serdeczne „podziękowania” Markowi Zukerbergowi i firmie Meta z jeszcze innego powodu. To Facebook jest miejscem, gdzie organizatorzy oszustw poszukują bez przeszkód „pracowników” do swoich call-centers. W ukraińskim segmencie Facebooka niemal codziennie natknąć się można na ogłoszenia o naborze chętnych znających język polski i oferujące za dzwonienie do Polski niezłe – jak na ukraińskie warunki – pieniądze.
Jak wygląda działalność takiego call-center od środka? Oto opis sporządzony przez prokuraturę generalną Ukrainy. Biuro było w jednym z mieszkań w centrum Dniepru, a dla „operatorów” przygotowano specjalny podręcznik z chwytami psychologicznymi, jakich należy używać, by skłonić ofiarę do przekazania informacji potrzebnych do wyczyszczenia konta. Dzwoniący wykorzystywali numery telefoniczne polskich operatorów.
W czasie rozmów przedstawiali się jako pracownicy polskich banków i informowali poszkodowanych, że ich karta płatnicza została zablokowana oraz nakłaniali ofiary do instalacji w telefonie specjalnego programu. Dzięki temu przestępcy otrzymywali dostęp do kont bankowych poszkodowanych. Przedstawiając się jako pracownicy służb bezpieczeństwa banku przekonywali o konieczności instalacji w telefonie programu, jaki rzekomo miał chronić dane osobowe klienta.
W rzeczywistości szpiegowskie oprogramowanie pozwalało oszustom dowiedzieć się o saldzie konta i wyciągnąć kod BLIK, dzięki czemu dokonywali przelewów na konta w Ukrainie, albo kupowali za nie kryptowaluty. Za wyłudzone od klientów polskich banków pieniądze poprzez sieć działających w Dnieprze kantorów skupowano waluty, które organizatorzy dzielili między siebie.
Dziewczyna na rurze w bonusie
Ile „na rękę” wyciągają ci, którzy zasilą ukraińskie call-centers specjalizujące się w wyłudzaniu danych potrzebnych do okradania ludzi? Trudno dokładnie powiedzieć, ale jak na ukraińskie warunki są to kwoty ogromne – reklamy o naborze „pracowników” publikowane na Facebooku zaczynają się od kwoty 1200 dolarów miesięcznie, w procesie rekrutacji kandydat otrzymuje informacje o tym, ze oprócz kwoty bazowej może liczyć na procent od „urobku”.
Na opublikowanych przez prokuraturę zdjęciach widać wiszące na ścianach wykrytego call-center znane z biur tablice z grafikami pracy, normami do wyrobienia oraz, co jest już ukraińską specyfiką – karami potrącanymi za spóźnienie, czy wyjście na papierosa w niewłaściwym czasie. Kary sięgają kilkudziesięciu dolarów za „przewinienie”, co wskazuje, że i same zarobki, z których się je potrąca, nie mogą być małe.
Oprócz zarobków „pracownicy” mogą liczyć nawet na specjalne bonusy – w ukraińskich mediach pojawiły się fotografie z „korporatywu”, czyli imprezy integracyjnej pracowników oszukańczych call-center. W nocnym klubie w Dnieprze na rurach tańczyły roznegliżowane dziewczyny, strumieniami lały się drogie alkohole – w tym samym czasie sto kilometrów dalej tysiące ukraińskich chłopaków walczyły i ginęły na froncie. Na jednym z portali dla Ukraińców mieszkających i pracujących w Polsce znalazłem opis zatytułowany „Jak „pracują” rosyjskojęzyczni oszuści w Polsce”:
„Mogą zadzwonić z dowolnego numeru, człowiek po drugiej stronie przedstawia się jako pracownik banku, oszust będzie przekonywać, że z waszego rachunku dokonano płatności na kilka tysięcy złotych. Potem „pracownik banku” pyta, czy człowiek dokonywał takiej transakcji. Korzystając ze zdenerwowania człowieka, oszuści zadają kilka uszczegóławiających pytań, w szczególności: ile pieniędzy jest na rachunku, kiedy ostatni raz korzystano z aplikacji bankowej. „Pracownicy banku” proszą o zrobienie przelewu na „bezpieczny rachunek”, żeby nikt nie ukradł pieniędzy”
Inny opis na forum internetowym ukraińskich emigrantów opowiada o „pracowniku banku” dzwoniącym, żeby dowiedzieć się, czy właścicielka rachunku upoważniała do korzystania z niego inną osobę, podając wymyślone imię i nazwisko, a do kompletu wypytując o to, czy klientka banku ma kartę pobytu w Polsce.
Mieszkający w Polsce Ukraińcy zastanawiają się skąd ich rodacy-czyściciele kont w polskich bankach biorą numery telefonów klientów tych banków. Wskazują na potencjalne źródła: operatorów sieci komórkowych, urzędy wojewódzkie, urzędy pracy. Wśród „podejrzanych” jest także jeden z popularnych dostawców internetu – oszuści w wielu przypadkach telefonowali 10-30 minut po wpisaniu numeru klienta do bazy klienckiej jednego z dostawców internetu.
Porwane spodnie deputowanego
Wysokość szkód wyrządzanych ofiarom z Polski przez pojedyncze przestępcze call-center ukraińska policja szacuje zazwyczaj na kilka milionów hrywien, czyli kilkaset tysięcy złotych miesięcznie. Rekordowe obroty miała rozbita w kwietniu zeszłego roku w Dnieprze grupa, która wyspecjalizowała się w oszukiwaniu mieszkańców Czech – tam oficjalnie podane straty poszkodowanych sięgnęły niemal 3 mln euro.
Podawane podczas rozbijania kolejnych grup kwoty, to jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Ile realnie na działalności oszustów bankowych zarabiają one same, a wraz nimi „kryszujący” je urzędnicy i politycy można się tylko domyślać – wskazówką mogą być np. rosnące ilości bitcoinów deklarowane przez policyjno-prokuratorską wierchuszkę w corocznie składanych „antykorupcyjnych” deklaracjach majątkowych – tradycyjnie już najlepszy sposób na zalegalizowanie poborów z „kryszowania” przestępczej działalności.
A tymczasem skala w jakiej działają oszukańcze ukraińskie call-centers jest już tak duża, że w zeszłym roku w ukraińskim parlamencie powołano w tej sprawie specjalną komisję śledczą. Jak na razie jednak jedynym realnym efektem jej działań są podarte w trakcie kłótni i przepychanek na sali obrad ukraińskiego parlamentu spodnie deputowanego Aleksieja Gonczarenki, który zdenerwował swojego kolegę Nikołaja Tyszczenkę pytaniem sugerującym, że to on właśnie stoi za działalnością telefonicznych oszustów.
zdjęcie tytułowe: Joshgmit/Pixabay