25 września 2025

Czy popularna strategia 60/40 na naszych oczach się „skończyła”? To się nie zdarzyło od 150 lat. Oni mówią: „spokojnie, to tylko awaria”

Czy popularna strategia 60/40 na naszych oczach się „skończyła”? To się nie zdarzyło od 150 lat. Oni mówią: „spokojnie, to tylko awaria”

Od kilku lat wśród analityków toczy się spór o to, czy znana od dekad metoda inwestowania, sprowadzająca się do skrótu „60/40”, wciąż ma sens. Kwestionuje ją nawet szef największej na świecie firmy zarządzającej aktywami – BlackRock. Czy inwestowanie 60% kapitału w ETF śledzący indeks globalnych akcji i 40% w indeks śledzący indeks obligacji to w dalszym ciągu może być skuteczna strategia? Analitycy MorningStar niedawno zrobili stress-test, który odpowiada na to pytanie

Podstawowym argumentem na rzecz tezy, że warto podzielić kapitał między globalny rynek akcji i globalny rynek obligacji w proporcji 60% i 40%, jest ten, że te dwa rynki są w pewnym sensie „konkurencyjne” w stosunku do siebie. Jeśli inwestorzy widzą, że akcje są tanie i przenoszą pieniądze na ten rynek, to spada zainteresowanie obligacjami. I na odwrót: gdy panuje hossa na rynku obligacji, ceny akcji spadają.

Zobacz również:

Zatem z punktu widzenia inwestora, który nie ma ani czasu, ani ochoty wymyślać wysublimowanych strategii inwestycyjnych, dobrym pomysłem jest inwestowanie generalnie w akcje i traktowanie obligacji jako zabezpieczenia na gorsze czasy na rynku akcji (w czasie hossy na giełdach akcji część obligacyjna nie powinna bardzo wpływać na wynik portfela, a w złych czasach może znacznie ograniczyć straty portfela).

Oczywiście: 200-letnia historia rynków kapitałowych (głównie w USA) dowodzi, że w długiej perspektywie (20-30 lat) najlepsze wyniki daje portfel złożony wyłącznie z akcji. Ale taki portfel jest wahliwy i kilka razy może wystawić jego posiadacza na wielką próbę nerwów. Stąd pomysł, by obawiającym się spadków rynkowych początkującym inwestorom proponować portfel zbudowany według zasady „60/40”.

Kłopot w tym, że zdarzyły się ostatnio co najmniej dwa niepokojące epizody, w czasie których nie sprawdziła się zasada, że gdy akcje spadają, to wzrost cen obligacji ogranicza straty klientów. Największym był wybuch wojny w Ukrainie, kryzys energetyczny i wybuch inflacji, który banki centralne usiłowały opanować podnosząc stopy procentowe. Spowodowało to odpływ zarówno od rynku akcji (w obawie przed recesją) jak i od obligacji (bo stały się mniej atrakcyjne w porównaniu z nowymi emisjami).

Niektórzy analitycy – wśród nich Larry Flint, szef BlackRock, największej firmy zarządzającej aktywami na świecie – twierdzą, że znaleźliśmy się w erze takich turbulencji, w których zaburzenia w relacji wycen akcji i obligacji będą się zdarzały coraz częściej. I to jest problem dla strategii „60/40”, która przestanie spełniać swój cel, czyli zapewniać większy spokój konserwatywnym inwestorom.

Analitycy MorningStar uważają, że strategia „60/40” wciąż działa. I że fatalny rok 2022, ze spadającymi jednocześnie rynkami akcji i obligacji, był jedynym na przestrzeni 150 lat, w którym spadek wartości portfela „60/40” był bardziej dotkliwy niż spadek wartości portfela złożonego wyłącznie z akcji. Spadek wartości takiego portfela był głębszy i trwał dłużej, niż zwykle, a portfel „60/40” odrobił straty dopiero trzy lata później – w czerwcu 2025 r.

To ważne spostrzeżenie, bowiem jednym z celów konstruowania portfela inwestycyjnego według zasady „60/40” jest zmniejszenie stresu związanego z sytuacją, w której jeden z krachów giełdowych (statystycznie przypadających co dziesięć lat) przypadnie tuż przed planowaną datą przejścia inwestora na emeryturę i momentem wyjścia z inwestycji, by żyć ze zgromadzonego kapitału lub ulokować go wygodnie i żyć z odsetek.

Potencjał wzrostu portfela „60/40” jest znacznie mniejszy niż portfela złożonego wyłącznie z akcji, ale głębokość nieuniknionych spadków – bo krachy zdarzały się i będą się zdarzać – będzie znacznie mniejsza. Oto jak wyglądało ostatnie 150 lat dla portfela „60/40” oczami analityków MorningStar.

Portfel 60/40 na tle inwestowania tylko w akcje
Portfel 60/40 na tle inwestowania tylko w akcje

W ciągu ostatnich 150 lat odnotowaliśmy 19 okresów bessy na rynkach akcji i trzy bessy na rynku obligacji – jako bessę analitycy uznają okresy, w których wartość tych inwestycji spadła o 20% lub więcej. Przełożyło się to na 11 okresów bessy dla portfela „60/40”.

Po uwzględnieniu wpływu inflacji, każdy dolar (według wartości dolara amerykańskiego z 1870 r.) zainwestowany w hipotetyczny indeks giełdy amerykańskiej w 1871 r. wzrósłby do 32 470 dolarów do końca lipca 2025 r. Dolar zainwestowany w hipotetyczny portfel „60/40” w 1871 r. na rynku amerykańskim wzrósłby do 4 137 dolarów w tym samym okresie. Jak widać – znacznie mniej niż inwestycja w rynek akcji. Ale za to z dwa razy mniejszą liczbą okresów bessy, czyli z mniejszym ryzykiem.

Ale – zdaniem analityków MorningStar – nie chodzi o to, jak bardzo wzrósł portfel „60/40”, ale o to, ile strat „zaoszczędził” w okresach recesji i bessy na rynku akcji. Analitycy rozważyli kilka najgorszych okresów w historii rynku. Najgorszym był oczywiście Wielki Kryzys, czyli krach na giełdzie, który zniszczył 79% wartości akcji. To był najgorszy spadek w historii rynków, ale jeśli ktoś posiadał wtedy portfel 60/40, odnotował spadek swojej inwestycji „tylko” o 52,6%.

Jednym z największych spadków portfela „60/40” był ten początku lat 70. zeszłego wieku. To był czas wysokiej inflacji, wojny w Wietnamie i afery Watergate w USA. Portfel „60/40” stracił wtedy na wartości 39,4% (rynek akcji spadł wówczas o 51,9%).

W pierwszej dekadzie XXI wieku (po krachu dot-comów oraz kryzysie spowodowanym nie spłacanymi kredytami hipotecznymi w latach 2007-2008) rynek akcji spadł o 54% i wyszedł z tego dołka dopiero w 2013 r. Ale portfel „60/40” spadł w tym czasie o 24,7% – o mniej niż połowę tego, co rynek akcji. Jak widać, w każdym przypadku inwestowanie w akcje i obligacje przynosiło ulgę w czasie krachu. Inna sprawa, że nie była to ulga bardzo zauważalna, bo utrata 25-50% pieniędzy to nic wesołego.

Analitycy przypomnieli też „indeks bólu”. Wynika z niego, że portfel „60/40” odnotował mniejsze straty niż rynek akcji podczas niemal każdego krachu giełdowego w ciągu ostatnich 150 lat. Wielki Kryzys był czterokrotnie bardziej bolesny dla rynku akcji niż dla portfela „60/40”. Tzw. „stracona dekada”, czyli najdłuższy okres bessy w ostatnich 150 latach, była ponad siedmiokrotnie bardziej bolesna dla rynku akcji, niż dla portfela „60/40”.

A spowodowany pandemią COVID-19 krach na giełdzie w marcu 2020 r. ledwo dotknął portfel „60/40” (który odnotował spadek jedynie o 8,5%). Łącznie – jak policzyli analitycy MorningStar – portfel „60/40” doświadczył o 45% mniej bólu niż portfel oparty wyłącznie na akcjach podczas krachów giełdowych w ciągu ostatnich 150 lat. Tylko jeden okres przyniósł większe straty portfelowi „60/40” niż rynkowi akcji — okres kryzysu energetycznego i inflacji, z którego właśnie wychodzimy.

Rynek akcji wszedł w okres bessy w grudniu 2021 r. z powodu wojny rosyjsko-ukraińskiej, wzrostu inflacji i zerwanych łańcuchów dostaw. W tym samym czasie rynek obligacji przeżywał już spadki, które rozpoczęły się w kwietniu 2020 r. wraz z krachem spowodowanym pandemią COVID-19. Nałożenie się tych dwóch kryzysów spowodowało, że po raz pierwszy w ciągu ostatnich 150 lat portfel „60/40” odnotował większy spadek niż rynek akcji (ale już nie większy, niż spadek na rynku obligacji) – to była strata 25,1% w 2022 r.

Zwykle jednak portfel „60/40” doświadczał mniej dotkliwych i krótszych spadków niż rynek akcji. Pytanie czy to, co wydarzyło się w ostatnich kilku latach, czyli jednoczesny i głęboki spadek akcji oraz obligacji, może się powtarzać w przeszłości, czy też było jednorazową anomalią. Analitycy uważają, że dopóki nie pojawią się twarde dowody, że „60/40” przestało działać, trzeba założyć, że okres z lat 2022-2025 był tylko wypadkiem przy pracy.

———————————

CZYTAJ WIĘCEJ O TYM:

larry flint zapomnij o tej strategii

———————————

JAKIE OBLIGACJE WARTO TERAZ KUPIĆ?:

zdjęcie tytułowe: Pixabay

Subscribe
Powiadom o
31 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Sławek
22 dni temu

Teraz przestaje działać cos, co dobrze działało przez ponad wiek? Akurat wtedy, gdy w to wchodzę i namówiłem też do tego zone? SERIO?!
Niech jeszcze do kompletu nastąpi globalną zmiana sil na świecie I totalny upadek dolara.

Marcin
22 dni temu
Reply to  Maciej Samcik

Dlaczego nie namawiać do dolara? To, że pozycja dolara jest podważana przez różne siły to fakt, ale to nie znaczy, że kraje chcą od niego odejść już teraz. Nawet inwestycja w etfy globalne i na rynki rozwiniete to ekspozycja w większości na dolara. Jeśli ktoś potrafi w krótkim czasie znaleźć alternatywę, to poproszę o inf. co ma tego dolara zastąpić. Złoto, srebro, krypto?

Stef
22 dni temu
Reply to  Maciej Samcik

Ale dolar znowu po 2 zl w 10 lat?…

BadaczTalmudu
22 dni temu
Reply to  Marcin

Pomyśl choć trochę człowieku: po co polska firma kupująca coś w Czechach ma najpierw zamieniać złotówki na „walutę międzynarodową” a potem „walutę międzynarodową” na korony, robiąc podwójne przewalutowanie, podwójne koszty i zbędnie wchodzić w amerykański system prawny i narażać się na amerykańskie sankcje? Po co czeska firma ma robić coś podobnego w drugą stronę? Po prostu oba kraje powinny handlować w swoich własnych walutach I TO W TEJ CHWILI ROBI ŚWIAT! Trzeba wyjść poza bałwochwalczy kult USA i rozejrzeć się co się dzieje w świecie: NIKT NA ŚWIECIE (no może poza Chińczykami, którzy chcieliby wprowadzić yuana) NIE ZAMIERZA NICZYM ZASTĘPOWAĆ… Czytaj więcej »

EG.
16 dni temu
Reply to  BadaczTalmudu

Co za brednie wypisujesz. Już widzę chętnych do oddania swoich towarów Zimbabwe czy Wenezueli. Zapłata w ichniejszych dolarach na kilogramy .

AdamM
22 dni temu
Reply to  Maciej Samcik

Nie znałem tej pozycji. „Na dolara”. Muszę sie doedukować.

Last edited 22 dni temu by AdamM
AdamM
21 dni temu
Reply to  Maciej Samcik

Widzę, że ogólnie preferuje Pan pozycje „na bogato”.

AdamM
22 dni temu
Reply to  Sławek

To drobiazg. Kto wie, może będzie wojna atomowa, albo najazd obcej cywilizacji z planety ZX-109p. To drugie, to byłby nawet pozytywny scenariusz. Bo nasza cywilizacja aż się kwapi i przebiera nóżkami, żeby sama siebie unicestwić.

Cherubin
22 dni temu

Przydał by się wykres porównujący do inwestycji w 100% obligacji i 100% akcji.

BadaczTalmudu
22 dni temu

Popatrzmy na USA: zadłużenie powyżej 36 bln $. Przychody budżetowe: 5,163 bln $. Wydatki budżetowe: 7,928 bln $. deficyt: -1,865 bln $. I gospodarka w 2/3 składająca się z „wartości niematerialnych i prawnych”, czyli wirtualna. Przychody państwa oparte na druku $ bez pokrycia, którego akceptację wymusza się w świecie zrzucaniem bomb, ale co raz gorzej to USA wychodzi. To finanse BANKRUTA. Z takich finansów nie da się wyjść bez bankructwa (no chyba, że napadając i łupiąc jakieś bogate państwo, by z łupów spłacić takie długi, ale Chiny czy Rosja są zbyt mocne, by zyski z łupów przewyższyły straty z wojny… Czytaj więcej »

BadaczTalmudu
21 dni temu
Reply to  Maciej Samcik

Proszę nakreślić choćby jakiś hipotetyczny superoptymistyczny scenariusz jak USA może wyjść z bankructwa? USA miały 3x swoje 5 minut w historii – utuczyli się na IWŚ w Europie, na IIWŚ w Europie i na głupocie Gorbaczowa i Jelcyna i chętnie wywołaliby IIIWŚ w Europie. Jest tylko „drobny” problem – jak powiedział Putin w Monachium w 2008: „Rozwój technologii sprawił, że świat się skurczył i niech USA nie liczą, że i tym razem Wojna Światowa ominie ich terytorium”. USA, p. Samek, to tylko 3% ludności świata i nawet gdyby byli 3x mądrzejsi i 3x pracowitsi od reszty świata (a nie są), to… Czytaj więcej »

BafaczTalmudu
20 dni temu
Reply to  Maciej Samcik

„w USA są najpotężniejsze korporacje dostarczające całemu światu pożądane towary” – przykro mi, ale nawet będąc w USA, nie widziałem tam towarów USA… Jak jakieś są, np. LNG (który wkrótce się skończy, bo szczyt wydobycia z łupków już był) to USA groźbami musi zmuszać do jego kupowania. Co więcej, gdyby USA uruchomiły wszystkie swoje fabryki 24/7 to są w stanie zaopatrzyc jedynie 1/3 własnych potrzeb, a o świecie nie ma mowy, więc deficyt USA jest trwały i strukturalny. To nie lata 50. XX w. p. Samcik, gdy USA stanowiły 60% światowego PKB i były największym światowym wierzycielem. Teraz są najbardziej… Czytaj więcej »

BadaczTalmudu
19 dni temu
Reply to  Maciej Samcik

Ja odróżniam. Pan nie. Dlatego darmowo dokształcę Pana. Była sobie kiedyś firma IBM. Stwierdziła, że po co mają produkować komputery, jak chińskie Lenovo zrobi to za miskę ryżu a Amerykanie nalepią znaczek IBM, przez co towar 100x zyska na wartości (to tajemnica „wysokiej wydajności pracy” USA). Wkrótce pojawiły się obok komputerów IBM komputery Lenovo, różniące się tylko znaczkiem firmowym i kilka razy niższą ceną. A potem świat się zorientował, że po co komputery ma im „dostarczać” amerykański IBM (w którym i tak 2/3 inżynierów było Chińczykami, bo Amerykanie są powołani do „wyższych” celów jak MBA, prawnik, lekarz itp. a nie… Czytaj więcej »

ANDRZEJ
17 dni temu
Reply to  BadaczTalmudu

Masz Pan rację.

Krzysztof S.
22 dni temu

Wszystko pięknie, tylko ci mocarni analitycy nie wiedzą/nie biorą pod uwagę, że w Polsce mamy EDO, które jest indeksowane inflacją i nie jest notowane na giełdzie, więc nominalnie nie traci.

Jan
21 dni temu

W sytuacji kiedy dolar powolutku traci funkcje waluty rezerwowej na świecie niewapliwie interesujace sa te wszyskie potencjalne aktywa ktore moga go w jakiejs czesci zastapic. To nie jest wielka tajemna wiedza

BadaczTalmudu
19 dni temu
Reply to  Jan

A przyszła Panu do głowy myśl (bo BRICS+ przyszła!), że światu na guano „waluta rezerwowa”? Waluta rezerwowa jest korzystna tylko i wyłącznie dla drukarza tej „waluty rezerwowej”. Dla wszystkich innych jest ona zbędna i szkodliwe, bo polska firma kupująca coś w Czechach powinna kupować korony za złotówki a czeska kupująca w Polin złotówki za korony, zamiast robić podwójne przewalutowanie z haraczem dla USA, wchodzeniem w system prawny USA (sankcje itp.) i dostarczaniem szpiegostwa gospodarczego USA. „Waluty światowe” przed IIWŚ nie istniały, kraje rozliczały się we własnych walutach i „waluty światowe” jak dolar czy „rubel transferowy” narzucili przy pomocy bomb lub… Czytaj więcej »

Maurcy
16 dni temu
Reply to  BadaczTalmudu

bzdury, pierwsza odpowiedź z google „Początki walut rezerwowych sięgają tysięcy lat, z użyciem złota i monet opartych na złocie, a następnie walut potężnych państw, takich jak forint florencki czy dukat wenecki, od ok. 1200 roku.”

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu