Jak tak dalej pójdzie, to strajk nauczycieli może stać się drugim największym – po Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy – ćwiczeniem Polaków z solidarności i hojności. Powstał już nawet specjalny fundusz „Wspieram nauczycieli”, na który trafiają pieniądze na pomoc dla strajkujących nauczycieli, którzy za dni protestu nie dostaną wynagrodzeń. Postanowiłem policzyć ile składki przypada na jedną (mądrą) polską głowę
Wygląda na to, że walka nauczycieli o godne życie i lepszą szkołę będzie długa i wyboista. Rząd przekonuje, że nie jest w stanie spełnić ich postulatów, a nauczyciele – że ok. 30% podwyżki ich pensji to absolutne minimum, na które polskiego podatnika musi być stać. Oznaczałoby to wydatek 13-15 mld zł rocznie z budżetu państwa.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Sporo, ale przecież rząd od przyszłego roku będzie wydawał lekką ręką 45 mld zł rocznie na świadczenia Rodzina 500+, wspomagając również bogatych rodziców, zaś łącznie w ostatnich kilku latach wydatki socjalne zwiększyły się o 60-80 mld zł rocznie (w zależności od tego jak je liczyć).
Warto zrozumieć nauczyciela? Trzy powody
Niestety, sporo wskazuje na to, że rządowi zaczyna się odbijać czkawką podejście „pośrednika finansowego”. Zamiast przeznaczać podatki na naprawianie lub poprawianie istotnych dziedzin naszego życia po prostu pompuje miliardy złotych w gotówce do kieszeni wybranych przez siebie grup społecznych. W związku z tym służba zdrowia i szkolnictwo leżą, a 500 zł miesięcznie płynie m.in. na zasiłki dla dzieci milionerów.
Czy nauczycielom większe pieniądze się należą? W jednym z poprzednich artykułów liczyliśmy ile powinien zarabiać nauczyciel i wyszło nam, że znacznie więcej, niż wynoszą nawet najbardziej radykalne postulaty (a początkowo nauczyciele żądali 1000 zł podwyżki na rękę). Są trzy powody, dla którego strajk nauczycieli wielu uzna za słuszny:
>>> zarabiają znacznie mniej, niż ludzie o podobnych kwalifikacjach w innych zawodach
>>> to branża, która ma płace „regulowane”, czyli opisane w ustawie. Tu nie działa wolny rynek, bo gdyby działał, nie trzeba by było strajkować
>>> od jakości edukacji zależy potencjał innowacyjny kraju, a pośrednio jego status we współczesnym świecie. Albo będziemy krajem wyrobników, albo innowatorów, przedsiębiorców, naukowców, wynalazków. Czyli ludzi pomnażających PKB kilka razy szybciej, niż „standardowo”. W tym sensie nauczyciele walczą o coś więcej, niż pieniądze.
Przebój miesiąca: „Belfer nie świnia”
Rządzący najwyraźniej uważają związek zawodowy nauczycieli za organizację polityczną i mają nadzieję, że poparcie społeczne dla strajku będzie malało wraz ze wzrostem jego kłopotliwości z punktu widzenia rodziców (którzy muszą załatwić jakąś opiekę swoim dzieciom). Na razie na to nie wygląda – na ulicach są organizowane duże demonstracje poparcia dla nauczycieli.
—————————————————
Czytaj też raport specjalny o strajku nauczycieli:
>>> Ile rocznie wydajemy na korepetycje? I dlaczego nauczyciele muszą ich udzielać?
—————————————————
Nauczyciele bez mikropensji. Czas ruszyć na pomoc?
W strajku szkolnym bierze udział prawdopodobnie ok. 300.000-350.000 nauczycieli. Strajkuje 75% wszystkich polskich szkół, choć nie we wszystkich cała „załoga”. Co prawda w przygniatającej większości szkół udało się przeprowadzić egzaminy gimnazjalne (pewnie znajdą się też chętni z uprawnieniami do przeprowadzenia przyszłotygodniowego egzaminu ośmioklasisty), ale ogólnie rzecz biorąc sytuacja jest niewesoła. Nie wiadomo kiedy lekcje wystartują, kto wystawi uczniom oceny końcowe i wypisze im świadectwa.
Sytuacja jest niewesoła także patrząc przez pryzmat samych nauczycieli, którzy za czas strajku nie dostaną nawet swoich mikropensji. ZNP ma podobno zachomikowane jakieś pieniądze dla swoich strajkujących członków, ale strajkują przecież nie tylko członkowie ZNP, ale też nauczyciele niezrzeszeni. A nawet ci z „Solidarności”, która oficjalnie już dogadała się z rządem w sprawie znacznie mniejszych, niż żądane przez ogół nauczycieli podwyżek.
W ostatnich godzinach pojawiła się nowa możliwość, by wspierać protestujących nauczycieli. Związek Nauczycielstwa Polskiego otworzył specjalne konto, na które osoby podzielające jego postulaty mogą wpłacać pieniądze. Będą one przeznaczone na wspieranie tych strajkujących nauczycieli, którzy nie należą do ZNP, a też przyłączyli się do strajku.
Powstał też społeczny komitet „Wspieram Nauczycieli”, który będzie czuwał nad tym, by pieniądze zostały przekazane najbardziej potrzebującym. W jego skład weszli m.in.: pisarka Olga Tokarczuk oraz były pierwszy prezes Sądu Najwyższego prof. Adam Strzembosz (pomysł podrzucił Wojciech Maziarski z „Wyborczej”). Kto czuje potrzebę wsparcia protestu nauczycieli może wpłacać pieniądze na to konto bankowe:
13 1240 5934 1111 0010 8960 6877
Wiemy już, że okrągły tysiąc złotych wpłacił m.in. Lech Wałęsa, a rekordowa wpłata wyniosła „nieokrągłe” 108.000 zł. Pewien przedsiębiorca postanowił „oddać” nauczycielom wszystkie pieniądze, które w ciągu 18 lat dostałby z tytułu świadczenia Rodzina 500+ na swoje niedawno urodzone dziecko. Ciekawy pomysł, przyznacie. Rząd ma teraz coś w rodzaju „przymusu moralnego”, żeby z tego programu nie rezygnować, bo człowiek byłby wówczas stratny i mógłby się poczuć wyrolowany.
—————————————————
Zajrzyj też do rankingów lokat, kont oszczędnościowych, okazji bankowych. I zacznij zarabiać:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek?
—————————————————
Ile wynosi „składka solidarnościowa” na każdą (mądrą) głowę?
Nie wszyscy muszą wspierać nauczycieli, ale tym, którzy uważają, że warto, chętnie podpowiem ile trzeba by wpłacić, gdybyśmy chcieli solidarnie „utrzymywać” strajkujących przez przynajmniej miesiąc. Trzeba mieć nadzieję, że to wystarczy, żeby rząd się ogarnął i znalazł jakieś pieniądze.
Przeciętna pensja nauczyciela bez dodatków to jakieś 2.500-3.000 zł na rękę. To znaczy, że miesięczna pensja wszystkich strajkujących nauczycieli – ta, która może nie zostać im wypłacona z tego powodu, że wyszli z klas – to najmarniej 1-1,2 mld zł. Spośród 300.000-350.000 strajkujących nauczycieli ponad połowa (200.000 nauczycieli) należy do branżowego związku zawodowego (ZNP). Fundusz wsparcia strajkujących nauczycieli ma wypłacać pieniądze tym, którzy do związków nie należą.
Zakładając bardzo ostrożnie, że zbieramy pieniądze dla 100.000 nauczycieli i że potrzebujemy 350 mln zł w skali miesiąca, na każdego Polaka wychodzi po 9,2 zł na głowę. Gdyby podejść do sprawy bardziej restrykcyjnie i od 38 mln Polaków odjąć dzieci (8 mln), emerytów i rencistów (6 mln) i bezrobotnych (1 mln) – litościwie pomijam biernych zawodowo i szarą strefę – składka rośnie do 15.2 zł.
Trzeba teraz odjąć tych Polaków, którzy zapewne się nie dołożą, bo nie popierają strajku (zakładam, że to jakieś 50% stanu osobowego Narodu, choć mam nadzieję, że zawyżam) i sprawa jest prosta. Oczekiwana składka „solidarnościowa” przypadająca na jednego Polaka-szaraka wspierającego nauczycieli przez miesiąc wynosi 30 zł lub po prostu złotówkę dziennie.
W rachunkach zakładam, że wsparcie na razie wędruje tylko do strajkujących nie-związkowców (choć być może należałoby ją pomnożyć razy trzy i skierować do wszystkich protestujących nauczycieli) oraz że składają się wszyscy lubiący nauczycieli Polacy, nie tylko ci, którzy mają dzieci (bo wszystkie dzieci nasze są).
Czytaj też: Wprowadzili do aplikacji mobilnej przycisk, który sprawi, że chyba jednak nie pójdą do piekła
Czytaj też: Chcesz, żeby pomaganie weszło ci w nawyk? Spróbuj wolontariatu. Albo… bankomatu!
Czytaj: Oto lista krajów, w których najłatwiej być szczęśliwym. Gdzie Polska?
A może… podzielić się „pięćsetką” na dziecko?
Można też zrobić analogię do sposobu myślenia wspomnianego wyżej rekordzisty i wpłacić na wsparcie nauczycieli np. 10% uzyskanej od państwa miesięcznej dopłaty na każde posiadane dziecko. Aktualnie byłoby to 50 zł w skali miesiąca. Na razie program obejmuje niecałe 4 mln dzieci (drugie i kolejne w każdej rodzinie), co oznacza, że gdyby przekazać na nauczycieli 10% z najbliższego świadczenia, wyszłoby 190 mln zł, czyli znacznie mniej, niż potrzeba (350 mln zł).
Składkę trzeba by więc zwiększyć do mniej więcej 100 zł od najbliższego świadczenia, zaś uwzględniając 50-procentowy „współczynnik sprzeciwu społecznego” w stosunku do strajku nauczycieli – pewnie jeszcze podnieść. O ile? Może dwukrotnie, a może mniej? Z jednej strony wśród rodziców powinno być więcej ludzi świadomych wielkiej roli nauczycieli dla przyszłości ich dzieci. Ale z drugiej strony to rodzice w największym stopniu ponoszą konsekwencje strajku, więc nie można wykluczyć, że „współczynnik sprzeciwu” dla strajku jest wśród nich wyższy, niż średnia społeczna. Trudno powiedzieć.
Jest też pomysł, by wpłacać na fundusz dla nauczycieli „trzynastkę”, którą rząd ma w maju wypłacać emerytom. Będzie to świadczenie kosztowało budżet państwa 11 mld zł i – zdaje się – z tego właśnie powodu nie wystarczy na podwyżki pensji nauczycielskich. Rządzący wymyślili, że kupią dzięki „trzynastce” (1100 zł brutto, 880 zł na rękę) trochę głosów, a nauczycieli uda się jakoś spacyfikować. Druga część planu na razie nie wyszła, pytanie co z pierwszą.
Czytaj też: Ile może wynieść Wasza składka na „Fort Trump”? Policzyłem, szykujcie portfele
To wszystko są tylko zabawy liczbami, tak naprawdę każdy powinien postąpić zgodnie ze swoim sumieniem oraz – jeśli uzna, że powinien wesprzeć nauczycieli, najbardziej pokrzywdzoną w ostatnich latach grupę społeczną – uwzględnić swoje możliwości finansowe. A najlepiej by było, gdyby ludzie, których wybraliśmy do służby na naszą rzecz – czyli politycy partii rządzącej – zajęli się tym, do czego ich wybraliśmy. Bo na razie zajmują się prostym pośrednictwem finansowym, do czego w ogóle nie są nam potrzebni.
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”, zapisz się na mój newsletter i bądźmy w kontakcie!