Epidemia koronawirusa zatrzymała życie w kraju, więc i życie sądowe. Sędziowie zajmują się tylko pilnymi sprawami – jak np. decyzje o tymczasowym aresztowaniu – a całą resztę pracy sądy odkładają na czas po „odmrożeniu” Polski. Choć „zamrożone” są terminy procesowe, to biegną terminy przedawnienia. Niektórzy prawnicy mówią nawet, że specustawa antykryzysowa to „podwójna promocja” dla banków
Od połowy marca Polska „działa” na zwolnionych obrotach. Kto nie musi, nie wychodzi do pracy (kultywujemy pracę zdalną, z różnym efektem). Zakupy robimy tylko wtedy, kiedy musimy, a z domu wychodzimy tylko w masce zakrywającej twarz. Niektóre „niestrategiczne” sklepy i punkty usługowe są zamknięte lub mają skrócone godziny działania i ograniczoną liczbę osób obsługujących klientów.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
A co słychać w sądach? Znajomi prawnicy mówią, że do końca maja w większości sądów panuje tryb „emergency”, czyli sędziowie zajmują się tylko sprawami pilnymi, które nie mogą czekać (np. posiedzenia aresztowe). Wszystkie planowane rozprawy spadły z wokand.
„Zamrożenie” sądów pokazuje jak bardzo rządzący nie poradzili sobie z reformą wymiaru sprawiedliwości w sensie technicznym – czyli jeśli chodzi o jego odbiurokratyzowanie i informatyzację. Owszem, akta bywają już dostępne w wersji cyfrowej, ale jeśli chodzi o samo procedowanie spraw, to sądy zatrzymały się w XX wieku.
Nie rozumiem dlaczego nie można uruchomić platformy do prowadzenia rozpraw w formule wideokonferencji oraz platformy, na którą można byłoby „wrzucać” pisma procesowe przez internet. Skoro polska szkoła nagle zaczęła pracować w trybie online (też na pół gwizdka, ale jednak), zaś praktycznie wszystkie spotkania biznesowe odbywają się na platformach typu Zoom, Skype, czy Teams, to dlaczego nie można w tej formule prowadzić rozpraw, choćby niektórych? Być może sądy są instytucją zbyt skrępowaną przepisami prawa, by było to możliwe, ale tym większy byłby to zarzut do ludzi, którzy chcieli sądy reformować.
Czytaj więcej o tym: Wirtualna sala sądowa zamiast prawdziwej, wideoczat zamiast przesłuchania, pliki komputerowe zamiast akt. Tak działa sąd elektroniczny
Czytaj też: A gdyby tak sędziów zastąpić… sztuczną inteligencją?
Co ta sytuacja oznacza dla osób szukających w sądach sprawiedliwości? Ano tyle, że będą musieli na tę sprawiedliwość dłużej poczekać. Prawnicy szacują, że opóźnienie w rozpatrywaniu spraw czekających w kolejce sięgnie mniej więcej roku, o ile sądy ruszą pełną parą z końcem maja.
Podwójna promocja dla banków?
Może to mieć znaczenie nie tylko dla osób czekających na orzeczenia w sprawach rodzinnych, czy majątkowych, ale też dla sporej grupy frankowiczów, którzy poszli do sądów ze swoimi kredytami, domagając się ich unieważnienia. Najpierw sprawy zaczęły być odraczane z powodu nowych pytań prejudycjalnych, które sędziowie zgłaszają do europejskiego sądu TSUE, a teraz jeszcze doszedł koronawirus.
Jest i drugi problem. Pomimo unieruchomienia sądów i zawieszenia biegu terminów procesowych (a więc jeśli strony wymieniają się – za pośrednictwem sądu – pismami procesowymi, to „zamrożony” jest termin odpowiedzi, zwykle wyznaczany na 7 lub 14 dni), nie zostały zawieszone terminy przedawnienia roszczeń cywilnoprawnych.
„Pomimo, że w projekcie tzw. ustawy antyCovid było proponowane takie rozwiązanie, podczas prac nad ustawą zostało ono usunięte. W związku z tym brak jest w chwili obecnej jakiejkolwiek regulacji, które chroniłyby skutecznie konsumentów – w tym tych, którzy mają roszczenia z tytułu umów kredytowych walutowych, zarówno denominowanych, jak i indeksowanych – przed przedawnieniem ich roszczeń. Bieg przedawnienia może zostać wstrzymany na zasadach ogólnych, tj. poprzez wniesienie sprawy do sądu”
– mówi mec. Mariusz Mazepus, którego kancelaria specjalizuje się m.in. w sprawach frankowiczów przeciwko bankom. Dla najbardziej zdeterminowanych frankowiczów to być może nie będzie przeszkoda, bo pozew w sądzie można złożyć np. elektronicznie (choć nie wiem czy w każdym). Można też go przywieźć do sądu (biura podawcze co prawda przeważnie są zamknięte, ale funkcjonują specjalne skrzynki). Jest też możliwość nadania listu poleconego na poczcie (choć poczty pracują też w trybie awaryjnym i są dość długie kolejki).
Ale jeśli ktoś chciałby stosować się wprost do zaleceń władz, założeń akcji #zostanwdomu i nie załatwiać „na mieście” żadnych spraw, poza tymi, które wiążą się z „zaspokojeniem niezbędnych potrzeb życiowych”, to nie powinien wychodzić do sądu, ani na pocztę. Zostaje droga elektroniczna złożenia pozwu, która – biorąc pod uwagę jak mało rzeczy w sądach dobrze działa w wersji elektronicznej – nie u wszystkich budzi zaufanie.
Stąd prawnicy mówią o „podwójnej promocji” dla banków, którą załatwiła im ustawa antyCovid’owa. Z jednej strony zamrożenie pracy sądów na co najmniej półtora miesiąca (a prawdopodobnie na dwa i pół) oznacza mniej więcej roczne opóźnienie w rozpatrywaniu spraw, a z drugiej strony ustawa nie zawiesza terminów przedawnień, więc jakaś część frankowiczów z powodu epidemii „wpadnie w przedawnienie”.
#zostanwdomu, ale #skladajpozew? Sądy nie działają, ale…
Sprawę załatwiłoby zapewne wprowadzenie stanu klęski żywiołowej, ale rząd upiera się, że w Polsce żadnej klęski nie ma. Niektórzy prawnicy zastanawiają się, czy do przerwania przedawnienia wystarczyłoby powołanie się na siłę wyższą lub zasady współżycia społecznego. Ale i tu wieści dla konsumentów nie są dobre:
„Zgodnie z art. 121 pkt. 4 k.c. bieg przedawnienia nie rozpoczyna się, a rozpoczęty ulega zawieszeniu, co do wszelkich roszczeń, gdy z powodu siły wyższej uprawniony nie może ich dochodzić przed sądem lub innym organem powołanym do rozpoznawania spraw danego rodzaju – przez czas trwania przeszkody. W chwili obecnej nie wprowadzono stanu nadzwyczajnego w rozumieniu art. 228 ust. 1 Konstytucji, co może być potraktowane jako niewystąpienie siły wyższej”
– mówi mec. Mazepus. Jego zdaniem skoro formalnie istnieją drogi składania pozwów przerywających bieg przedawnienia, to powoływanie się później na siłę wyższą może być skutecznie podważone przez bankowych prawników. A co z zasadami współżycia społecznego?
„Według art. 5 Kodeksu cywilnego nie można czynić ze swego prawa użytku, który by był sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tegoż prawa lub z zasadami współżycia społecznego. Takie działanie lub zaniechanie uprawnionego nie jest uważane za wykonywanie prawa i nie korzysta z ochrony. Teoretycznie istnieje zatem możliwość powołania się na zasady współżycia społecznego przez kredytobiorcę, któremu z powodu pandemii przedawniło się roszczenie frankowe (bo nie mógł wnieść pozwu do sądu np. w kwietniu). Podobnie jednak jak w przypadku siły wyższej, rozwiązanie to niesie ze sobą ryzyko kolejnych sporów sądowych o rzeczywistą niemożliwość wytoczenia powództwa wcześniej”
– dodaje prawnik. Jego zdaniem ci frankowicze, którzy zamierzają walczyć o unieważnienie umowy, ich roszczenia mogą się przedawnić, a nie zdecydowali się jeszcze na dochodzenie swoich praw na drodze sądowej, powinni zebrać się w sobie i mimo pandemii doprowadzić – jakąkolwiek ścieżką – do skutecznego przerwania biegu terminu przedawnienia (np. składając w sądzie pozew).
Czytaj więcej o tym: Przedawnienie roszczeń, czyli największy wróg frankowicza. Jak się przed nim zabezpieczyć? Są tylko dwa w miarę niezawodne sposoby