Rosja nie chce kończyć wojny. Ale żeby ją prowadzić dalej – musi podwyższać rosyjskim firmom podatki. Rosyjskie PKB rośnie dzięki coraz większej produkcji zbrojeniowej, ale rosyjska gospodarka jest wyjałowiona i monotematyczna, coraz bardziej uzależniona od wojny. Coraz wyższa jest rentowność wyemitowanych przez Rosję obligacji, rubel pozostaje słabiutki, dochody Rosjan są niższe niż 10 lat temu. Co nam to mówi o perspektywach rosyjskiej gospodarki?
Zakończył się właśnie szczyt pokojowy w sprawie Ukrainy. Nie było na nim Rosji (w ogóle nie została zaproszona), więc trudno było liczyć na jakiekolwiek wiążące ustalenia. Zwłaszcza, że nie pojawili się też Chińczycy, główni sojusznicy Rosji. Jednak z wystąpień Władimira Putina jeszcze przed szczytem wiemy, że nie jest gotowy do negocjacji pokojowych. Wciąż liczy na dodatkowe zdobycze.
- Pięć lat PPK. Ile zarobili ci, którzy na początku zaryzykowali? Gdzie (dzięki PPK i nie tylko) jesteśmy na drodze do dodatkowej emerytury? Słodko-gorzko [WYCISKANIE EMERYTURY BY UNIQA TFI]
- Ile złota w portfelu w obecnych czasach? Jaki udział powinien mieć żółty kruszec w naszych inwestycjach? Są nowe wyliczenia analityków [STAĆ CIĘ NA ZŁOTO BY GOLDSAVER]
- Zdjęcia w smartfonie: coraz częściej pierwszy krok do… zakupów. Czy pożyczki „na fotkę” będą hitem sezonu zakupowego? Bać się czy cieszyć? [BANKOWOŚĆ PRZYSZŁOŚCI BY VELOBANK]
Czy Putina stać na prowadzenie wojny bez końca? Jak znosi ją rosyjska gospodarka? Zdaniem analityków brytyjskiego wywiadu na Kremlu właśnie zdecydowano, że w 2025 r. wzrosną w Rosji podatki od firm. To oznacza, że firmy spoza sektora zbrojeniowego „prawie na pewno ograniczą inwestycje i rozwój”. Najwyższa stawka podatku dochodowego ma wzrosnąć z 15% do 22%, co ma dać równowartość dodatkowych 25 mld euro do rosyjskiego budżetu.
Budżet państwa na kolejne trzy lata (w wysokości 376 mld euro rocznie) przewiduje wzrost wydatków na wojsko, który – razem z ukrytymi wydatkami – może sięgać nawet… 38% tego budżetu (czyli równowartość ok. 150 mld euro rocznie). To tak, jakby Polska wydawała w swoim budżecie na armię 300 mld zł rocznie (realnie planujemy ok. trzy razy mniej, a i tak są to najwyższe wydatki zbrojeniowe w proporcji do wielkości kraju w całym NATO).
Rosja przewiduje 16 mld euro deficytu w tegorocznym budżecie, a za dług musi płacić coraz więcej. Rentowność rosyjskich obligacji wynosi już 15% w skali roku i jest już wyższa, niż po napaści Rosji na Ukrainę. To oznacza, że nawet gdyby Rosja chciała na większą skalę się zadłużać, bo musiałaby płacić za to lichwiarski procent. Kiepski jest kurs rubla, który od miesięcy utrzymuje się blisko „wojennego” dna – 0,11 dolara za rubla. 10 lat temu, gdy Rosja atakowała Donbas, to było 0,3 dolara za rubla.
Ale to wszystko nie zmienia faktu, że Rosyjska gospodarka – jeśli patrzymy na nią wyłącznie przez pryzmat suchych liczb, a właściwie jednej liczby, czyli PKB – rozwija się szybciej niż gospodarki najbardziej rozwiniętych państw świata zgromadzonych w sojuszu G7. „Rośniemy szybciej niż Zachód” – pochwalił jakiś czas temu prezydent Rosji Władimir Putin. Ale szefowie największych rosyjskich koncernów już nawet w oficjalnych rozmowach przyznają, że z gospodarką nie jest tak dobrze, jak mówi „szef”.
Władimir Putin w publicznych wystąpieniach przekonuje, że wojna dobrze służy rosyjskiej ekonomii – w 2023 roku gospodarka rosyjska urosła o 3,6%, dużo szybciej niż gospodarka strefy euro (0,4%) i nieco szybciej niż amerykańska (2,5%). Według wstępnych danych z początku obecnego roku PKB Federacji Rosyjskiej wzrósł o 5,4%. Oczywiście nie możemy mieć pewności, czy te dane są rzetelne (podobnie jak w przypadku cyferek, które nadchodzą z Chin), ale można przypuszczać, że produkcja broni i amunicji może napędzać PKB. Co nie musi świadczyć o rosnącej zamożności kraju.
Rosyjska gospodarka: jak wojna wpływa na PKB?
Spójrzmy na wykres wzrostu PKB Rosji w ostatnich kwartałach. Cóż nam on mówi? Że wzrost gospodarczy w I kwartale bieżącego roku był ostatnim, który będzie porównywany do słabych wyników z czterech pierwszych, wojennych kwartałów. Rosyjska gospodarka rosła dość szybko, bo odbijała się od dna, które „zaliczyła” po wybuchu wojny, gdy lawinowo były nakładane na nią sankcje.
Rosyjskie władze najwyraźniej zdają sobie z tego sprawę. Resort gospodarki spodziewa się wzrostu PKB w tym roku na poziomie 2,8%. Nieco bardziej optymistyczny jest Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który spodziewa się wzrostu na poziomie 3,2%, a więc wciąż nieco szybszego niż w Stanach Zjednoczonych (2,7%) i zdecydowanie szybszego niż w strefie euro (0,8%). Ale już Polska, z prognozowanym wzrostem PKB na poziomie 3,1%, nie będzie się musiała wstydzić.
Prognozy MFW na 2025 r. są dla Rosji jeszcze słabsze. Wzrost gospodarczy ma ulec dalszemu spowolnieniu, do 1,8%. Fundusz spodziewa się, że w przyszłym roku „efekty wysokich inwestycji i mocnej konsumpcji prywatnej osłabną”.
Oczywiście słowa Władimira Putina o Rosji rosnącej szybciej od krajów G7 pomijają jeden istotny aspekt – kraje wschodzące, takie jak Rosja, generalnie rosną szybciej od krajów rozwiniętych – jeśli tylko są rzetelnie rządzone. Więc uczciwsze byłoby porównanie Rosji na przykład z Polską. I co tu widzimy?
Jak widać na wykresie, w ciągu ostatnich ośmiu lat – od 2016 – polska gospodarka rosła szybciej od rosyjskiej przez niemal cały czas, z wyjątkiem jednego roku – 2023, kiedy rosyjskie PKB dostało solidny zastrzyk stymulujący w postaci publicznych wydatków zbrojeniowych, a polska gospodarka borykała się ze spadkiem popytu od głównych partnerów handlowych i skutkami wysokiej inflacji w postaci spadku płac realnych.
Ktoś może powiedzieć, że to wynik sankcji nałożonych na Rosję po zajęciu Krymu i rozpętaniu konfliktu o wschodnią Ukrainę w 2014 r. Tak w pewnym stopniu zapewne jest, ale polska gospodarka rosła szybciej już wcześniej – w latach 2006-2015 polskie PKB rosło co roku średnio o 3,9%, a rosyjskie o 2,6%, a więc przez tę dekadę polska gospodarka urosła o dobrych kilkanaście procent szybciej.
PKB rośnie, ale nie dla obywateli
Innym aspektem wzrostu Rosji w ostatniej dekadzie było to, że był on de facto nieodczuwalny dla obywateli. Mimo że gospodarka rosła w średnim tempie 1,8%, to dochody realne nie zwiększyły się w porównaniu z rokiem 2013.
Jeszcze w 2022 r. dochody do dyspozycji przeciętnego Rosjanina były o przeszło 6% niższe niż w 2013 r., a więc przed zajęciem przez Rosjan Krymu. Dochody Rosjan ostatnio zaczęły rosnąć, bo na rynku pracy po prostu brakuje pracowników. Do tego doszedł exodus młodych Rosjan obawiających się poboru. To podbiło wzrost płac w ujęciu realnym, a więc po odjęciu inflacji, do 7,6%.
Ale kwestia siły roboczej to tylko część odpowiedzi. Nominalne wzrosty płac były najsilniejsze w sektorze urządzeń elektrycznym (24%), wyrobów metalowych (24%) i innych pojazdów (w tym wojskowych, 22%). Pewnie zgadliście, że w sektorach pracujących dla wojska. Według doniesień Banku Rosji w niektórych zakładach metalowych załogi pracują na trzy zmiany. W innych sektorach, gdzie nie napływają zamówienia rządowe, płace też rosną, ale wzrost jest wolniejszy.
Czy to, że gospodarka rosyjska rośnie w trakcie wojny w Ukrainie, jest czymś nadzwyczajnym? Kraje atakujące często na wojnie zyskują w krótkim terminie. Spójrzmy, jak rozwijało się PKB krajów uczestniczących w II wojnie światowej. Spośród krajów niedotkniętych bezpośrednio wojną, to znaczy takich, na których terytorium się ona (przynajmniej przez czas dłuższy) nie odbywała, praktycznie wszystkie odnotowały wzrost gospodarczy przynajmniej w pierwszych latach wojny.
Szczególnym przypadkiem są tu Stany Zjednoczone, których PKB wzrósł w latach 1939-1944 o ok. 70% (interaktywna wersja wykresu dostępna jest tutaj). Wynikało to głównie z faktu, że w ramach programu Lend-Lease Stany Zjednoczone stały się centrum zaopatrzeniowym Aliantów. Gospodarka amerykańska skurczyła się dopiero w 1945 r., kiedy ze względu na koniec wojny zamówienia zbrojeniowe zaczęły gwałtownie spadać.
Szczególnym przypadkiem są hitlerowskie Niemcy, których gospodarka również rosła aż do 1944 r., i to pomimo braków w surowcach – floty alianckie w dużym stopniu uniemożliwiały import spoza Europy – i przy rosnących problemach demograficznych (choć tu oczywiście pomagało wykorzystanie niewolniczej pracy członków narodów podbitych). W stosunku do roku 1938 (ostatniego przedwojennego), PKB wzrosło w 1944 r. o przeszło 24%.
Nieco wcześniej PKB zaczęło spadać w wielkiej Brytanii (1944) i w Japonii (1943). Trzeba jednak pamiętać, że dla Japonii był to już szósty rok wojny, bo była zaangażowana w konflikt z Chinami od 1937 r. Jeśli spojrzymy z takiej perspektywy, to wzrost gospodarki rosyjskiej o 3,6% w zeszłym roku po 1,2-procentowej recesji rok wcześniej nie wydaje się szczególnym osiągnięciem.
Co się Rosjanom udaje? Omijanie restrykcji eksportowych dla ropy
Nawet jeśli nie jesteśmy pod szczególnym wrażeniem rosyjskich osiągnięć gospodarczych przez ostatnie przeszło dwa lata, to w jednym obszarze sukcesy Rosji są niewątpliwe – omijania zachodnich restrykcji narzuconych na rosyjski eksport surowców energetycznych, w szczególności ropy i produktów ropopochodnych.
Jak widać z powyższego wykresu pochodzącego z tej strony, przychody ze sprzedaży ropy i wyrobów ropopochodnych przekraczały w marcu 2024 r. 600 mln euro dziennie i choć były niższe niż na początku wojny, gdy ceny ropy poszybowały, a restrykcji na Rosję albo nie było, albo były słabe, to są wyższe niż rok wcześniej. Z czego to wynika?
Po pierwsze, jak widać z poniższego wykresu, Rosji udało się w początkach roku 2023 zwiększyć, a następnie w dużej mierze utrzymać wolumeny eksportowanej drogą morską ropy naftowej.
Po drugie Rosji w dużej mierze udało się zredukować wpływ nałożonej przez kraje G7 maksymalnej ceny ropy sprzedawanej przez Rosję. Nawet ropa Ural, sprzedawana głównie w kierunku zachodnim, osiągała często ceny wyższe niż „narzucony” przez G7 limit 60 dolarów za baryłkę ropy. Dwa inne gatunki rosyjskiej ropy Sokol i ESPO, sprzedawane głównie na rynkach azjatyckich, były zawsze sprzedawane powyżej tego limitu. Co więcej, różnica w cenach między ropami rosyjskimi a pochodzącą z Morza Północnego ropą Brent ostatnio istotnie się zawęża.
Dlaczego Rosjanom się to udaje? Po pierwsze szybko nauczyli się obchodzić restrykcje nałożone na tankowce eksportujące rosyjską ropę. Jak odnotowuje MFW, flota tankowców, których właściciele ignorują zachodnie restrykcje, stale się powiększa. Po drugie są kraje, które chętnie kupią tańszą ropę lub produkty ropopochodne. Na tej liście mamy na przykład Chiny, Indie, Turcję czy Brazylię. Kraje, które niekoniecznie – z wyjątkiem Chin – popierają Rosję, ale kontynuują handel z Rosją i mają interesy niekoniecznie zbieżne z zachodnimi.
Dzięki ropie rosyjski budżet się nie rozpadł. Idzie nowe?
A jak się ma w czasie wojny rosyjski budżet państwa? Okazuje się, że wcale nie najgorzej i to mimo tego, że wydatki wojskowe będą większe od wydatków społecznych.
Na wydatki wojskowe idzie 6% PKB Rosji rocznie. Czy to wszystko, co Rosja wydaje na wojsko? Nie wiemy. Oprócz 10,8 bilionów rubli (1 zł jest równy około 22,5 rubla) na wydatki wojskowe Rosja ma zabudżetowane 11,1 bilionów rubli – a więc więcej niż na obronę narodową – na tak zwane wydatki niejawne. Wydatki te wyniosą więc 30% rosyjskiego budżetu. W 2021 r. było to o połowę mniej, więc rodzą się pytania, czy i te wydatki nie mają związku z wojną w Ukrainie.
Pomimo tych wysokich wydatków budżet Rosji bynajmniej nie jest w opłakanym stanie. Deficyt budżetowy na koniec 2023 r. był faktycznie dość, jak na rosyjskie standardy, głęboki – Rosja w ostatnim ćwierćwieczu miała głównie nadwyżki budżetowe – bo wynoszący 3,8 mld rubli, ale, jak podaje MFW, deficyt finansów publicznych wyniósł raptem 2,3% PKB, wobec 3,5% średnio w strefie euro i 5,6% w Polsce. MFW spodziewa się, że deficyt finansów publicznych Rosji w tym roku skurczy się do 1,9% PKB.
W tym roku przychody budżetowe z ropy i gazu podskoczyły aż o 79% w stosunku do poprzedniego roku dzięki wyższym cenom ropy i słabszemu rublowi. Dodatkowo agresywna polityka podatkowa i pewne ożywienie gospodarcze pozwoliły na zwiększenie pozostałych przychodów podatkowych o 43%. W tym samym czasie wydatki wzrosły o znacznie skromniejsze 20%. Wygląda więc, niestety, że Rosję – przynajmniej pod względem budżetowym – stać na długą wojnę.
W maju komentatorów zelektryzowała wieść, że prezydent Władimir Putin postanowił zdymisjonować ministra obrony Siergieja Szojgu i wyznaczył na jego miejsce cywila Andrieja Biełousowa. Czy to wiele zmienia? Nie za dużo. Po pierwsze Siergiej Szojgu nie został zdegradowany, tylko wybrany na sekretarza Rady Bezpieczeństwa Rosji. Po drugie armią będzie nadal dowodził dotychczasowy szef sztabu generalnego Walerij Gierasimow.
Wreszcie, wybranie na stanowisko szefa resortu obrony technokraty świadczy raczej o tym, że gospodarka ma się jeszcze bardziej przestawiać na tryb gospodarki wojennej.
„Wyznaczenie przez Putina na ten urząd Andrieja Biełousowa, dotychczasowego wicepremiera odpowiedzialnego za kształtowanie głównych kierunków rozwoju społeczno-gospodarczego kraju, wskazuje, że Kreml zdecydował się na konsekwentne kontynuowanie przestawiania gospodarki na tory wojenne. Nowy minister został obarczony zadaniem uporządkowania kwestii związanych z mobilizacją zasobów kontrolowanych przez państwo w celu zapewnienia środków na zaspokojenie potrzeb finansowych i materiałowych rosyjskiej armii”
– odnotował w swojej analizie Ośrodek Studiów Wschodnich. Również inni analitycy spodziewają się, że nominacja Biełousowa oznacza, że Rosja przygotowuje się na długą wojnę z Ukrainą.
Rosyjska gospodarka: co ją czeka po wojnie?
Końca wojny oczywiście nie widać i nominacja Biełousowa, jak pisałem, świadczy raczej o tym, że Rosja przygotowuje się na długą wojnę. Kiedyś jednak, w jakiejś formie, czy to zamrożenia konfliktu, oficjalnego rozejmu, czy pokoju, na mniej lub korzystniejszych dla Rosji warunkach, koniec wojny nadejdzie. W jakim stanie będzie wtedy rosyjska gospodarka?
W ciągu dwóch lat wojny, jak odnotowuje serwis Re:Russia, inwestycje rosły średnio o 8,3% rocznie, a więc w przyzwoitym tempie. Jednak jak odnotowuje ten serwis, 70% z inwestycji było wymuszonych, to znaczy albo miały złagodzić wpływ sankcji, albo były skierowane na zwiększenie produkcji wojennej. To zaś oznacza, że ten boom inwestycyjny oferuje niski zwrot z inwestycji i „praktycznie nie prowadzi do wzrostu narodowego bogactwa w stosunku do stanu rosyjskiej gospodarki sprzed wojny” – napisał serwis Re:Russia.
Tu ponownie możemy spojrzeć na historyczne analogie. Po zakończeniu II wojny światowej gospodarka amerykańska weszła w dość głęboką recesję – po prostu rząd przestał zamawiać artykuły wojenne i produkcja przemysłowa spadła. To samo czekałoby gospodarkę rosyjską w przypadku końca wojny – raczej nie znajdzie klientów na całą obecną produkcję wojskową w innych krajach.
Koniec wojny miałby również oczywiście pozytywne efekty dla gospodarki. Na rynek pracy wróciłyby rzesze żołnierzy i obecnych pracowników przemysłu zbrojeniowego. To nieco pomogłoby cierpiącemu obecnie na brak pracowników rosyjskiemu rynkowi pracy.
Nie należy jednak się spodziewać, że zachód szybko zapomni o rosyjskiej inwazji na Ukrainę i rozluźni reżim sankcji wobec Rosji. Tym bardziej że pojawiają się pytania o to, czy Rosja nie szykuje się do konfrontacji z NATO. Należy się więc spodziewać, że wzrost gospodarczy Rosji nie będzie po wojnie imponujący. A dodatkowo trzeba wspomnieć, że przecież nawet jeśli chińscy przyjaciele Moskwy chcą jej pomóc, to czasem jednak ustępują po tym, jak Wujek Sam pogrozi palcem.
zdjęcie tytułowe: Felipe Simo/Unsplash