Zatrzymanie Marka Ch., byłego przewodniczącego KNF i postawienie mu zarzutów dotyczących przekroczenia uprawnień, a także szybkie powołanie nowego obernadzorcy nad bankami – Jacka Jastrzębskiego – może mniej wtajemniczonym w aferę KNF obywatelom dawać złudzenie, iż sprawa została prawie załatwiona, a jej wyjaśnienie jest już blisko. Nic bardziej mylnego. A skoro nie jest różowo, to… biegnę na pomoc prokuratorom i śledczym
Ujawnienie przez Leszka Czarneckiego marcowej rozmowy z ówczesnym szefem KNF to największy wstrząs dla branży finansowej w Polsce od wielu lat. I choćby nie wiem jak się wytężyć, to nie można mieć absolutnej pewności, że sprawa dotyczy tylko jednego urzędnika, któremu zaświeciły się oczka, gdy zobaczył przed sobą bardzo bogatego człowieka, który wydaje miliony tak samo niezauważenie, jak my, prości ludzie, wydajemy złotówki.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Zadanie jest trudne, a ja chcę pomóc. Spisałem więc dla śledczych małą ściągawkę. Ot, żeby wiedzieli o co pytać, czego nie wiedzą oraz dokąd biegną, tak z grubsza, Do wyjaśnienia macie, kochani śledczy, trzy zagadnienia.
1. Czym tak naprawdę jest „Plan Zdzisława”?
Czy Marek Ch. realizował własną fantazję, proponując Leszkowi Czarneckiemu zatrudnienie polecanego przez siebie prawnika z wynagrodzeniem prowizyjnym, liczonym od wartości banku, którego Czarnecki jest właścicielem? A może były szef KNF był emisariuszem „układu”? Żeby odpowiedzieć na to pytanie musicie, kochani śledczy, zrobić jedną rzecz. Ustalić status „Planu Zdzisława”. A potem pójdzie już z górki.
Czytaj też: Znów powiew młodości w KNF. Czy Jacek Jastrzębski zdoła odbudować zaufanie do urzędu?
Sprawdzamy więc: czy, kiedy, w jakich gremiach i gronach omawiano sytuację Getin Banku i Idea Banku oraz czy w kontekście tych dyskusji pojawiał się pomysł ich nacjonalizacji? Zeznania, świadkowie, stenogramy, nagrania… Żmudna robota operacyjna i dowodowa. Ale tego nie przeskoczycie. „Trzepiemy” równo KNF, BFG, NBP i inne literki. Jeśli omawiano scenariusz nacjonalizacji, to trzeba się dowiedzieć w jakim trybie miałaby ona nastąpić i po spełnieniu jakich warunków?
Czy omawiane warianty działań i ich uwarunkowania miały charakter hipotetyczny (na wypadek pogorszenia sytuacji banku) czy raczej był to plan działania? Jeśli mówiono o tym jako o realnym scenariuszu, to sprawdzamy – za pomocą biegłych – czy istniały podstawy w wynikach finansowych banków Leszka Czarneckiego, by taki plan opracowywać?
Warianty są następujące: a) „Plan Zdzisława” ma charakter hipotetyczny i jest standardowym planem na wypadek niewypłacalności banków Leszka Czarneckiego, b) „Plan Zdzisława” był opracowywany jako realny scenariusz, ale miało to podstawy w liczbach dotyczących sytuacji banków, do których gremia decyzyjne miały dostęp (a opinia publiczna nie), c) „Plan Zdzisława” był opracowywany jako realny scenariusz, ale bez wystarczających podstaw.
W przypadku, gdybyście udowodnili lub uprawdopodobnili wariant c), to – kochani śledczy – należy ustalić kto należał do tej zorganizowanej grupy przestępczej, a winnych osądzić i skazać. Wyroki powinny zależeć od tego czy aktywność grupy ograniczała się tylko do szukania pretekstu do przejęcia banków czy też były prowadzone działania, by bankom Czarneckiego „pomóc” w zbankrutowaniu?
Wiadomo, że Getinowi i Idea Bankowi podwyższano różne wymogi kapitałowe, ale innym bankom też podwyższano. Pytanie: czy nadzór w jakiś szczególnie istotny sposób „uwziął się” na banki Czarneckiego czy też traktował je tak samo, jak inne banki? To pytanie do biegłych. Mec. Giertych – pełnomocnik Czarneckiego – oskarża Zdzisława Sokala, szefa BFG, o naciski na audytora banku (jak rozumiem – chodziło o to, by „malował” raporty finansowe banku w czarnych barwach, co mogłoby dac urzędnikom asumpt do działań „ratunkowych”). Trzeba sprawdzić czy tak rzeczywiście było.
Jeśli uda się dowieść lub uprawdopodobnić, że nadzór finansowy prowadził działania na rzecz osłabienia sytuacji finansowej jakichś banków, to sprawa jest jasna: rząd do dymisji, prezes NBP do dymisji, KNF do likwidacji. Przyjeżdża buldożer i zaczynamy od nowa budowę nadzoru finansowego z prawdziwego zdarzenia, czyli niezależnego od polityków.
Czytaj też: Leszkowi Czarneckiemu nie trzeba „kraść” banku. Wystarczy tzw. resolution
2. Czy poprawka „bank za złotówkę” do ustawy o nadzorze bankowym jest uzasadniona?
Niezależnie od istniejących możliwości prawnych przejęcia banku mającego kłopoty finansowe (są dwie) Parlament wprowadził właśnie kolejną – możliwość samodzielnego decydowania o „wywłaszczeniu” udziałowców banku, gdy będzie istniało niebezpieczeństwo jego niewypłacalności. Należy zbadać jakie jest „prawdziwe” uzasadnienie tego pomysłu (mówienie o wypełnianiu prawa unijnego to bełkot, bo w tym zakresie wymogi już spełniliśmy, ale może są inne argumenty, których nie znamy?), kiedy się pojawił, w jakich gremiach był omawiany i czy był przedstawiany jako uzupełnienie „Planu Zdzisława” czy jako osobna propozycja?
Jeśli nie uda się obronić tezy, że poprawka jest rzeczywiście niezbędna, zaś ze śledztwa wyjdzie niezbicie, że jej geneza ma związek z działaniem zorganizowanej grupy przestępczej na szczytach władz finansowych państwa, to wiadomo: rząd do dymisji, prezes NBP do dymisji. Najgorszy wariant: połączenie aktywnych działań KNF na rzecz osłabienia banków z przygotowaniem przez „układ” zmian w prawie, które realizację planu ułatwią. To byłby kryminał na skalę światową.
3. Jak głęboko zdemoralizowany jest nadzór finansowy w Polsce?
Na razie znamy tylko jedną „prywatną rozmowę” szefa nadzoru bankowego z właścicielem banku nadzorowanego. Ale nie mamy pewności czy to był pojedynczy przypadek. Raczej nie był , skoro rekomendowany przez byłego już szefa KNF prawnik wylądował w radzie nadzorczej Plus Banku (tu dla odmiany prezesem jest Zygmunt Solorz, który najwyraźniej jest lepiej wychowany i swoich nagrań prywatnych rozmów – jeśli je ma – nie pokazuje w gazetach).
Jeśli zaś nie był to pojedynczy przypadek to należy – kochani śledczy – zgłębić temat. Ile takich spotkań miało miejsce, jakie mogły być ich skutki, ilu bezrobotnych prawników znalazło miejsca pracy w bankach i ile jest banków, które płacą taki „haracz”?
Wiem, to huk roboty – trzeba przesłuchać przedstawicieli zarządów wszystkich większych banków, pogadać z urzędnikami, posłuchać gigabajtów nagrań, prześledzić dzienniki wejść i wyjść z różnych instytucji, pogadać z kelnerami (ostatnio dużo wiedzą), porównać kalendarze wielu osób, może zajrzeć do jakichś komputerów…
Wiem, nie chce Wam się, kochani śledczy. Ale nie znając skali patologii nie będziecie mogli odpowiedzieć na ważne dla nas, klientów banków, pytanie. To pytanie brzmi: czy ktoś w tym kraju, do wafla, w ogóle pilnuje naszych pieniędzy? Jaką mamy gwarancję, że jakiś bank się zaraz nie przekręci z takiego powodu, że nadzór trzyma sztamę z jego zarządem lub właścicielem i pomaga im „kolorować” wyniki w zamian za kasę dla „grupy?
Kochani śledczy, mam nadzieję, że gdy to wszystko przeczytaliście, to brzemię odpowiedzialności nie przygniotło Was zbytnio do gleby. Na otuchę powiem Wam, że kiedy już dojdziecie do prawdy, to… będziecie heroes. W aferze Rywina chodziło o zwykłą łapówę, parę baniek. W aferze Amber Gold – o 850 mln zł. W aferze Getbacku – chodzi o 2 mld zł. W aferze SKOK-ów – o 4-8 mld zł (jesteśmy w połowie spłacania). A tutaj – w grze jest od 60 mld zł (licząc tylko banki Czarneckiego) do 800 mld zł. Czyli oszczędności wszystkich Polaków w bankach, których bezpieczeństwo trzeba zweryfikować. To robota dla prawdziwych twardzieli. Takich jak Wy.
No to do roboty. Że co? Myśleliście, że jakoś przebimbacie do połowy grudnia, a potem będą Święta, Sylwester, wyprzedaże, ferie…? Bez jaj. Bo jak nie Wy to kto? ;-))
Ilustracja tytułowa: Mrozu/Bankier.pl