Eko-moda to nie tylko panele fotowoltaiczne, sortowanie śmieci i jazda elektrycznymi samochodami. Coraz więcej osób chce mieszkać w ekologicznych budynkach: bez rachunków za prąd, bez opłat za wodę i bez kosztów ogrzewania. Czy to możliwe? Na taki projekt – osiedle niemal samowystarczalne energetycznie – porywa się mała polska firma, która złożyła wniosek o pozwolenie na budowę osiedla takich domków w Zalewie na Mazurach. „Kup jeden z dwunastu lub wszystkie razem” – zachęca. Firma nie ma w tej dziedzinie doświadczenia, ale to jej nie zraża. Jak boom to boom
Polacy narzekają na rosnące koszty życia: inflacja daje się we znaki, drożeje prąd, drożeje ogrzewanie, a za wywóz śmieci trzeba płacić jak za zboże. Czy nie dałoby się ściąć tych wydatków? Jakiś czas temu opisywaliśmy koncepcję „domu bez rachunków”, czyli nieruchomości samowystarczalnej energetycznie – choć podłączonej do sieci, to produkującej prąd z własnych paneli fotowoltaicznych i wyposażonej w pompę ciepła, dzięki czemu rachunki mogą spaść prawie do zera. A gdyby tę ideę przenieść na większą skalę? Jedna z polskich spółek ma ciekawą wizję.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Mazury cud natury i domy jak puzzle. Fotowoltaika na dachu, pompa ciepła w obwodzie i potrójne szyby w oknach
W moje ręce wpadła oferta firmy Energiale (spółka właśnie jest na etapie zmiany nazwy z Devoran). Jej projekt jest ambitny i może się podobać: to idea budowy zielonej oazy na Mazurach – zielonej nie tylko dzięki okolicznościom przyrody, ale wykorzystującej odnawialne źródła energii. Firma posiada grunt pod inwestycje w miejscowości Zalewo w powiecie brodnickim i na początku marca złożyła wniosek o pozwolenie na budowę.
Koncepcja jest prosta: Firma chce zbudować osiedle 12 domków jednorodzinnych (docelowo 40), które będą samowystarczalne energetycznie. Ma być tanio, energooszczędne i szybko. Domki będą montowane z prefabrykowanych części i składane na miejscu jak puzzle – to tani i efektywny sposób budowy, który z jakichś powodów w Polsce się nie przyjął – jak pisaliśmy, nasze spółki wysyłają takie domy do Niemiec, czy Szwecji. Taką nieruchomość można postawić (z wylaniem fundamentów) w 60 dni. Ceny? W najtańszym pakiecie od 300.000 zł.
Czym się będą wyróżniać domki? Mają być niemal samowystarczalne energetycznie, maksymalnie nastawione na autokonsumpcję, a zużycie energii ma nie przekraczać 70 kWh na metr kwadratowy rocznie – czyli będzie to dom energooszczędny (wyposażony np. w fundament tworzący poduszkę termiczną), ale nie pasywny, czyli taki, który nie wymagałby dodatkowego ogrzewania.
Domyślnie na dachu każdego domu ma być ułożona instalacja fotowoltaiczna (choć z planu działki wynika, że nie każdy dom będzie skierowany idealnie na południe), zbiornik na ciepłą wodę, maty grzewcze i system smart-home. W wersjach rozszerzonych będzie można dokupić pompy ciepła, automatyczne rolety, ładowarkę samochodów elektrycznych, a także system odzyskiwania wody deszczowej (np. do podlewania albo do spłukiwania toalet).
Osiedle, jako jedno z pierwszych w Polsce, ma wykorzystywać usługę DSR – czyli odpłatnego ograniczenia zużycia prądu na żądanie operatora systemu energetycznego (nieco więcej na ten temat w tekście o inteligentnych licznikach prądu).
Samowystarczalne energetycznie domy na Mazurach? Serce mówi: „tak”. Rozum mówi: „nie”
Projekt jest ciekawy – potrzebujemy takich rozwiązań, gdyby wszystkie nowe osiedla były samowystarczalne energetycznie, szybko ograniczylibyśmy emisję CO2 i zaoszczędzilibyśmy krocie na rachunkach. Czy jednak inwestycja nie jest mirażem?
Trzeba chyba mocno trzymać kciuki za powodzenie projektu, bo sama spółka Devoran nie generuje ani za dużo gotówki, ani nie prowadziła w ostatnich latach szczególnie wielkich projektów – jej spółki zależne wynajmują za to rządowi Bangladeszu budynek ambasady w Warszawie, są też właścicielami gruntów na sprzedaż w Wildze pod Warszawą.
Jeszcze na koniec 2019 r. Devoran informował: „Spółka obecnie nie realizuje działań, które pozwoliłby na znaczący wzrost jej wartości. Brak możliwości pozyskania finasowania powoduje, że Spółka nie angażuje się też w nowe projekty inwestycyjne”. Jej większościowym udziałowcem jest IDM SA w upadłości układowej (niegdyś największy niezależny dom maklerski w Polsce).
Sytuacja zmieniła się we wrześniu gdy przyjęto nową strategię. A ta zakłada rozwój „zielonego budownictwa” i realizację osiedla w Zalewie. Czy to się może udać?
Zadzwoniłem do firmy, która reprezentuje Energiale z pytaniem: skąd spółka weźmie na ten projekt pieniądze? Dowiedziałem się, że firma nie chce działać jak „klasyczny deweloper” – chce sfinansować budowę z własnych środków, a potem sprzedawać gotowe domy. Dowiedziałem się, że spółka ma zapewnione środki na I etap, a jej prezes mówił w wywiadach, że ze sprzedaży domów chce finansować raczej zakup kolejnych działek lub proponować budowę inwestorom na ich gruntach.
Cóż, trzeba im życzyć powodzenia. Gdyby w grę wchodziłyby jakieś przedpłaty, płatne rezerwacje, to – opierając się na dotychczasowych doświadczeniach spółki (a raczej ich braku) jeśli chodzi o deweloperke i zielone inwestycje – miałbym poważne wątpliwości. Ale firma nie chce naszych pieniędzy na budowę, więc na razie sprawa jest „czysta”.
Czytaj też: Idzie słota i jesienno-zimowe chłody. Jak zaoszczędzić na ogrzewaniu? Sprawdzamy komu opłaci się pompa ciepła
Oszczędzanie energii lepiej wychodzi nam osobno
Osiedle – jeśli powstanie – rzeczywiście może być jednym z pierwszych takich, które jest samowystarczalne energetycznie. Bo choć inwestycji energooszczędnych nie brakuje – na przykład osiedle „Sielanka” w Tarnowskich Górach, „Park Malinka”, czyli osiedle siedmiu budynków pasywnych w Łodzi, czy Atrium Dom w Lesznowoli pod Warszawą (z rekuperacją, pompami ciepła, potrójnymi szybami w oknach) – to żaden z tych projektów nie ma domyślnie instalowanej fotowoltaiki czy odzyskiwania deszczówki.
Do tej pory takie kolektywne projekty energetyczne raczej się sprawdzały. Ciekawym przykładem (nie)powodzenia są spółdzielnie energetyczne. Od 4 lat gminy mają możliwość zrzeszania się w spółdzielnie energetyczne, żeby odciąć się od drogiej i węglowej energii.
Wyobraźmy sobie taką scenerię: przeciętna polska gmina: jeden sąsiad ma kawałek wolnego pola, na którym może postawić farmę fotowoltaiczną. Drugi od zawsze myślał o postawieniu biogazowni, w której może produkować prąd i ciepło. Trzeci już od kilku lat jest właścicielem trzech średniej wielkości wiatraków.
W 2017 r. opisywałem inny ambitny projekt firmy Polski Solar. Pod jej egidą 13 gmin powołało trzy spółdzielnie energetyczne zwane – zgodnie z definicją ustawową – klastrami. Pomysł był taki, że Polski Solar tworzył z samorządami spółki komunalne: firma dawała pomysł, szukała finansowania (z emisji obligacji) i pomagała w składaniu wniosków o unijne dotacje. I nawet wygrała kilka naborów na te dotacje.
Niestety, choć emisje obligacji nie były zbyt duże – kilka milionów złotych prywatnej emisji skierowanej do grupy kilkuset prywatnych inwestorów – ostatnie dostępne informacje były zatrważające. Jak pisał portal Gram w Zielone w 2019 r. część obligacji w ogóle nie została wykupiona, a wierzyciele nie mogą uzyskać informacji na temat tego, kiedy i czy w ogóle odzyskają zainwestowane środki. A miało być tak pięknie… Czy coś się od tego czasu zmieniło? Czy energetyczni spółdzielcy zrealizowali swoje plany?
Zapytałem firmę Polski Solar czy może udało się jej spłacić wierzycieli i zrealizować projekt klastrów energetycznych. Jak dostanę odpowiedź, natychmiast ją opublikuję.
źródło zdjęcia: mat. prasowe