Zwykle prześwietlamy reklamy produktów finansowych. Ale tym razem nie mogliśmy się powstrzymać. W klipie wyborczym partii rządzącej – autentycznie dowcipnym! – pan Grzegorz „Podnieścisław” urealni 500+, podniesie podatki i zaprosi do tyradła. Niezła siara… a właściwie to niezły ten „Siara”. Mamy jednak drobne poprawki do scenariusza
Reklamy banków i firm ubezpieczeniowych są tak nudne, że nie mogliśmy się doczekać bitwy partii politycznych na spoty wyborcze. No i się nie zawiedliśmy. Spot Koalicji Obywatelskiej ze „zwykłą polską rodziną” boli przy każdym obejrzeniu, ale te cierpienia wynagradza świetnie zrobiony spot Prawa i Sprawiedliwości. W nim przeciętny wyborca budzi się w urnie i widzi ubraną na biało postać… Pyta czy umarł, ale to tylko urna… wyborcza, w której brakuje jego głosu.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Osoba w bieli (w tej roli Janusz „Siara” Siarzew… tfu, Rewiński), to – jak można się domyślać – Anioł Stróż, który ma dopilnować, by w decydującą, wyborczą niedzielę bohater spotu dołożył swoją „cegiełkę” w urnie. Argumenty na rzecz głosowania nasuwają się same. „Siara” otwiera kolejne drzwi, a tam „urealnione” (pocięte i poszatkowane), 500+, pan „Podnieścisław” podnoszący podatki i tyradło, które – jak sama nazwa wskazuje – każe pracować aż do śmierci. Za wszystkim stoi pan Grzegorz, który obiecał i nie dowiózł, podwyższył zamiast obniżyć i ogólnie jest jednym wielkim nieporozumieniem.
Na tle smutnego i drętwego spotu Koalicji Obywatelskiej klip wyborczy Prawa i Sprawiedliwości wygląda jak superprodukcja, choć przecież wszystko opiera się na lubianym aktorze i kilku dowcipach słownych. No, ale porównajcie sami:
Filmowcom, którzy pracują dla partii rządzącej trudno odmówić sprawności: aktorzy są zabawni, pomysły świeże, a neologizmy całkiem udane. Tylko co z warstwą merytoryczną? W tej dziedzinie widzimy pole do „dokrętek”.
Zła wiadomość: to nie pan Grzegorz „urealnia” 500+
Opowieść opiera się na trzech przykrościach, które mogą spotkać wyborcę po 13 października, o ile nie wrzuci głosu do urny. Pierwsza to groźba odebrania 500+. „Pan Grzegorz urealnił 500+, pociął, podzielił, a większość zabrał” – sufluje „Siara”, zabierając leniwego wyborcę w przyszłość. A my widzimy na ekranie dziecko w jednym buciku i rowerek bez jednego koła.
Tylko o co chodziło scenarzyście z tym „urealnieniem”? Pewnie o wprowadzenie kryterium dochodowego, czyli odebranie 500+ najlepiej zarabiającym. Niemniej jednak z tym „urealnieniem” to PiS się koncertowo podłożył, bo 500+ od początku ani razu nie było waloryzowane. I rzecz można przedstawić tak, że po kilku latach świadczenie nie starczy już na parę bucików i komplet kółek do rowerka.
Pierwsi szczęśliwcy dostali 500+ w kwietniu 2016 r. Od tego czasu pieniądze w kwocie 500 zł mają coraz mniejszą siłę nabywczą. W czerwcu inflacja wyniosła 2,9% (to oznacza, że średnio o tyle koszyk produktów i usług był droższy, niż przed rokiem) i jest na najwyższym poziomie od sześciu lat. Drożyzna „zjada” 500+ na naszych oczach, a najbardziej dotyczy to warzyw i owoców, których ceny przez rok poszły w górę po kilkadziesiąt procent.
Jak bardzo straciło na wartości 500+ od czasu pierwszych wypłat? Realnie 500+ jest dziś warte tylko 485 zł. To dane zgodne z wyliczeniami ekonomistów mBanku, którzy jeszcze w marcu szacowali, że wartość nabywcza tego świadczenia stopniała do 480 zł. Dziś, gdy inflacja jest wyższa, niż była wiosną, możliwe, że 500+ jest warte tylko 470 zł.
Są i tacy, którzy liczą spadek realnej wartości 500+ inaczej – odejmują nie tylko inflację, ale i rosnące koszty życia. Po opłaceniu coraz wyższy rachunków (ich wzrost przekracza oficjalną inflację) na dzieci zostaje jeszcze mniej pieniędzy. Niektóre szacunki mówią, że 500 zł obecnie jest „warte”… tylko 270 zł.
Remedium spadek siły nabywczej 500+ byłaby co roczna waloryzacja, czyli zwiększanie świadczenia procentowo lub kwotowo wedle ustalonych reguł. Np. wzrost emerytur i rent wylicza się na podstawie inflacji, ale nie takiej zwykłej, ale „emeryckiej”, czyli wzrost cen towarów, które kupują seniorzy plus realny wzrost płac. W spocie Prawa i Sprawiedliwości brakuje zatem Inflacjosława, który wyjąłby z rowerka dziecięcego, powiedzmy, jeden pedał. Postulujemy taką „dokrętkę” w klipie.
Czytaj też: W konsekwencji konwencji, czyli czym się różni polityk od pośrednika finansowego?
Podnieścisław już tu jest, czyli jak podnieść podatki, żeby nikt się nie zorientował?
Straszenie „Podnieścisławem”, który stale podnosi podatki (w klipie pojawia się obrazek baaardzo wysokich schodów) – przemawia do wyobraźni. Ale „Siara” mija się z prawdą, gdy przekonuje, że wrzucenie do urny odpowiednio wypełnionej kartki wyborczej spowoduje, że Podnieścisław nie nadejdzie. Mamy złą wiadomość – on tu już jest. Przy Waszych kieszeniach, drodzy widzowie wyborczego spotu. Może nawet go z Wami ogląda.
PiS chwali się, że obniżył podatki. I faktycznie, podatek PIT na ostatniej prostej kampanii został obniżony z 18% do 17%. Ale rząd wprowadził bezprecedensową liczbę innych podatków, parapodatków i paraopłat. Trudno więc powiedzieć – a taki przekaz pojawił się w spocie – że obecnie rządzący obniżyli podatki. Otóż podnieśli je, ale sprytnie. Czyli: nie bezpośrednio, lecz w cenach usług, z których korzystamy. Przykłady?
Podatek bankowo-ubezpieczeniowy. Rząd PiS wprowadził podatek bankowy, którego stawka wynosi 0,44% i liczona jest od wartości aktywów banków i firm ubezpieczeniowych. W zeszłym roku do budżetu państwa trafiło z tytułu podatku bankowego 3,5 mld zł. Banki i ubezpieczyciele starają się przerzucać ten koszt na klientów. A konkretnie: na posiadaczy depozytów. To z obniżki ich oprocentowania bankowcy uzyskują pieniądze na ekstrapodatek. Od kilku lat widzimy też wyraźne podwyżki opłat za prowadzenie kont, korzystanie z kart do rachunków, a przede wszystkim – za wypłaty gotówki z bankomatów (mniejsza liczba gratisowych wypłat).
Czytaj też: Podatek bankowy. Kto go tak naprawdę płaci? Banki? Klienci? Policzyłem!
Opłata emisyjna zaszyta w cenach paliwa. 80 zł od każdego 1000 litrów paliwa – tyle wynosi obowiązująca od 1 stycznia 2019 r. opłata paliwowa. To mniej więcej 10 groszy na litrze. Po wprowadzeniu tej opłaty już 60% ceny paliwa to różnego rodzaju daniny. Ta nowa przeznaczona jest na stworzenie funduszu, który ma finansować dopłaty do zakupu samochodów elektrycznych.
Czy opłatę emisyjną widać na stacjach? Ceny benzyny i oleju napędowego niezmiennie oscylują wokół 5 zł. Trudno powiedzieć, ile kosztowałby litr bezołowiowej 95, gdyby nie nowy parapodatek. Prezes państwowego koncernu paliwowego Orlen, Daniel Obajtek, chwali się co i rusz rosnącymi zyskami jego firmy. Jeśli rośnie opodatkowanie firmy i jednocześnie rosną jej zyski, to kto za to płaci? Zwykle klienci.
Opłata przejściowa w rachunku za energię, w której zaszyte jest wsparcie dla koncernów energetycznych produkujących w Polsce blisko 90% prądu z węgla. Od 2017 r. skoczyła z 3,87 zł brutto do 8 zł brutto miesięcznie, czyli o 106%! W skali roku wysokość tej opłaty wzrośnie łącznie do 96 zł od gospodarstwa domowego. Ale gdy na rynku ceny prądu wzrosły o połowę, rząd ściął opłatę do 65 groszy miesięcznie, co niewątpliwie przyniosło ulgę konsumentom.
Opłata recyklingowa – to akurat słuszny podatek, ale zawsze podatek. Opłata za korzystanie z torebek foliowych wynosi ok. 25 groszy za sztukę. Biorąc pod uwagę ilość plastiku na wysypiskach, na ulicach i nawet w powietrzu, opłat za foliówki mogłaby wynosić nawet i 2,5 zł. Nowa opłata recyklingowa ma przynieść budżetowi państwa nawet 1,4 mld złotych rocznie, ale nie objęte są nią foliówki „zrywki”, w które klienci pakują warzywa i owoce do ważenia.
Wyższa akcyza. Rząd podnosi od przyszłego roku akcyzę na alkohole i wyroby tytoniowe o 3%, co ma związek z dostosowaniem jej do wzrostu inflacji (chociaż zawsze można zmienić sposób wyliczania akcyzy). Wpływ do budżetu w 2020 r. ma wynieść 1,14 mld zł. Używki opodatkowane są w każdym kraju. Trzeba jednak uważać, żeby nie przeciągnąć struny, bo klienci zaczną uciekać w szarą strefę. Skarbówce polecam wizytę na warszawskim targowisku Wolumen, gdzie bez problemu można dostać papierosy bez polskiej akcyzy.
Podatek handlowy (w poczekalni). Ustawa wprowadzająca podatek handlowy dla największych sieci sklepów i galerii handlowych weszła w życie 1 września 2016 r. Stawki wynosiły 0,8% od przychodu między 17 mln zł, a 170 mln zł miesięcznie i 1,4% od przychodu powyżej 170 mln zł miesięcznie. Po kilkunastu dniach Komisja Europejska wszczęła postępowanie w jego sprawie i wezwała Polskę do zawieszenia jego stosowania.
Zdaniem Brukseli jego konstrukcja mogła faworyzować mniejsze sklepy, co mogło być uznane za pomoc publiczną. W maju tego roku Sąd Unii Europejskiej uznał, że Bruksela se pospieszyła i podatek jest legalny. Sklepy uciekły spod topora, bo sprawa trafiła do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) i dopiero po rozstrzygnięciu w najwyższej instancji będzie wiadomo, czy można opodatkować sklepy.
Opłata solidarnościowa (wkrótce). Osoby, które w tym roku zarobią więcej niż 1 mln zł, zapłacą daninę solidarnościową. Pieniądze trafią na Funduszu Wsparcia Osób Niepełnosprawnych. Podatek wyniesie 4% liczone od dochodu przekraczającego 1 mln zł. Oprócz tego oczywiście trzeba będzie zapłacić normalny podatek dochodowy (PIT).
Wyższe składki ZUS dla dobrze zarabiających (wkrótce). W najbliższych planach rządu jest zlikwidowanie zasady, że jeśli ktoś w danym roku zarobił już więcej, niż 30 przeciętnych pensji w kraju, przestaje płacić składki na ZUS. Ta zasada ma na celu ograniczenie zobowiązań państwa wobec osób bardzo dobrze zarabiających, którym później trzeba by wypłacać po 20.000-30.000 zł miesięcznej emerytury. Rząd PiS chce z tą zasadą zerwać i od przyszłego roku obciążyć najlepiej zarabiających pełnymi składkami na ZUS.
Kto zarabia 15.000 zł brutto (czyli jakieś 10.000 zł na rękę) rocznie straci na tym 4000 zł. Kto zarabia 20.000 zł brutto – dostanie pensję mniejszą o ponad 8000 zł rocznie. Tutaj tabelka pokazująca ile wyniesie ten parapodatek. Te pieniądze pójdą do ZUS, a nie do budżetu, ale… dzieki nim budżet będzie miał więcej pieniędzy w kasie, bo będie mógł ograniczyć dotację do ZUS.
To tylko najpoważniejsze z nowych opłat, podatków i parapodatków. Większości z nich nie widzimy na co dzień, po prostu płacimy je w cenach towarów i usług. Może w klipie PiS Podnieścisław powinien pojawić się w urnie, razem z Siarą i Inflacjosławem, którego „powołanie” proponowaliśmy wcześniej/
Skończymy w tyradle, czy w biedadle?
Rządowi PO-PSL udało się podnieść i zrównać wiek emerytalny dla kobiet i mężczyzn do 67 lat (miało to następować stopniowo, po jednym miesiącu rocznie). Chodziło o to, że skoro żyjemy dłużej, to i pracować powinniśmy dłużej, żeby „zdążyć” wypracować sensowną emeryturę. Ale wyborcy tego nie kupili. Prawdopodobnie większość woli mieć niskie emerytury i liczyć na pomoc państwa, dzieci i wnuków, niż „tyrać” do 67 lat.
PiS odwrócił reformę i z powrotem obniżył wiek emerytalny do 60-65 lat. Efekt jest taki, że wiek emerytalny niższy niż Polska mają w Europie tylko Białoruś, Mołdawia, Słowacja i Ukraina, a budżet będzie musiał dopłacać ZUS-owi rocznie 10-15 mld zł z tytułu braku składek od osób, które wcześniej przeszły na emeryturę. Płacą za to ci, którzy dziś ciężko pracują – w podatkach, które bez tego mogłyby być niższe.
Zanim więc przerazicie się „tyradłem” pokazywanym leniwemu wyborcy przez „Siarę” w wyborczym klipie, pomyślcie o „biedadle”, które czeka Was samych na emeryturze.
„Taka może być Polska: gwarantują 500+, obniżyli podatki i wiek emerytalny… Jest jeszcze wiele do zrobienia, ale Polacy nabrali wiatru w żagle”- mówi narrator na koniec klipu. Brzmi nieźle, ale 500+ już pan Jarosław „urealnił”, nie czekając na pana Grzegorza, Podnieścisław też przyszedł już, nie czekając na pana Grzegorza, a Inflacjosław gdzieś się w klipie zawieruszył. Poprosimy o dokrętkę ;-).
PS. Chcieliśmy też prześwietlić klip Koalicji Obywatelskiej, ale jest tak drętwy, niedowcipny i bezpłciowy, że rozbolały nas zęby. Pod względem jakości klipów wyborczych przewaga Prawa i Sprawiedliwości nad Koalicją jest „konstytucyjna”. Ciekawe tylko czy oznacza to kolejne cztery lata rządów Podnieścisława i Inflacjosława ;-)).
źródło zdjęcia: YouTube/KW Prawo i Sprawiedliwość