Podatek od sprzedaży w internecie przeprowadzanej za pośrednictwem platform handlowych takich jak Allegro, Vinted, OLX, Fixly i podobnych miał wejść w życie w zeszłym roku. Jakie są jego losy? W styczniu nasze transakcje po raz pierwszy miały zostać zaraportowane do organów skarbowych. Czy tak się stanie? Kto i kiedy musi zapłacić podatek od sprzedaży? Kiedy fiskus otrzyma raporty o naszym wynagrodzeniu? Czego dowiedziałem się w Ministerstwie Finansów?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W ubiegłym roku osoby dorabiające w internecie sprzedażą i świadczeniem usług żyły projektem ustawy, który miał wprowadzić raportowanie ich działalności do Szefa Krajowej Administracji Skarbowej. Po prostu część z nich dotychczas unikała rozliczania z fiskusem, a teraz tenże fiskus miał dostać na tacy dane o wynagrodzeniu z platform pośredniczących. Na „zaradnych” rodaków padł strach, a ja szeroko opisywałem to w tym miejscu. Zasypaliście nas pytaniami, więc tutaj odpowiedziałem na najczęściej pojawiające się pytania.
Podatek od sprzedaży w internecie – co się stało z ustawą?
Ostatnio w mediach ponownie zrobiło się głośno o podatku od sprzedaży w internecie, a konkretnie o raportowaniu takiej sprzedaży przez platformy handlowe do skarbówki. Nie wszystkie informacje są zgodne z prawdą. Czytałem już nawet, że ustawa weszła w życie w maju zeszłego roku i że pierwszy raport zostanie sporządzony w styczniu 2024 r. za rok 2023. Albo że ustawa wprowadza podatek, który będzie zależał od liczby dokonanych transakcji.
Zacznijmy o tego, że to nieprawda. Projekt ustawy faktycznie zakładał, że wejdzie ona w życie 1 maja 2023 r., ale w kwietniu utknął na jakimś komitecie. Potem politycy zajęli się „ważniejszymi” sprawami, czyli wyborami parlamentarnymi, a więc nikt nawet nie myślał o dodatkowym raportowaniu Polaków. Po co ich denerwować przed wyborami. Dla chętnych – tutaj można prześledzić całą drogę tego projektu.
Dlatego uspokajam – ustawa nie weszła w życie, a raporty za ubiegły rok nie zostaną sporządzone w styczniu 2024 r. Być może w ogóle nie zostaną sporządzone, a pierwszy okres sprawozdawczy się przesunie. Nie wykluczam jednak, że niektóre platformy handlowe przygotowały się do tych raportów albo nawet je sporządziły i trzymają na swoich serwerach.
Czy nowy rząd zajmie się tzw. DAC7?
W Polsce obowiązuje zasada dyskontynuacji. To oznacza, że niezakończone prace parlamentarne uznaje się za zamknięte (ta zasada nie dotyczy projektów obywatelskich, ale omawiany projekt takim nie jest) i „trafiają do kosza”. 15 października mieliśmy wybory parlamentarne, więc projekt ustawy o zmianie ustawy o wymianie informacji podatkowych z innymi państwami oraz niektórych innych ustaw pozostał niezrealizowany.
Nic nie stoi na przeszkodzie, aby taki projekt ponownie zgłosić (identyczny lub poprawiony przez nową większość parlamentarną). Wtedy jednak prace nad nim rozpoczną się od początku, a to oznacza m.in. ponowne konsultacje publiczne (a wypowiedziały się już m.in.: Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji, Grupa OLX czy Lewiatan).
Pojawia się pytanie, czy i kiedy nowy rząd zajmie się tym projektem. Teoretycznie musi, bo zmiany są uchwalane w następstwie unijnej dyrektywy, tzw. DAC7. Takie dyrektywy Unii Europejskiej powstają po to, aby ujednolicić przepisy w poszczególnych krajach wspólnoty. Na ich podstawie rządzący wprowadzają zmiany w prawie krajowym.
Problem w tym, że implementacja miała nastąpić do końca 2022 r. i nie nastąpiła. Dyrektywy często wdraża się z opóźnieniem. Postanowiłem zapytać w Ministerstwie Finansów o to, czy i kiedy planuje się wdrożenie dyrektywy DAC7. Co się okazuje?
„Ministerstwo Finansów prowadzi pracę nad projektem ustawy implementującej rozwiązania tzw. DAC7. Na chwilę obecną nie został przesądzony szczegółowy harmonogram prac nad tym projektem ustawy. Na 15 stycznia 2024 r. zaplanowana jest dyskusja z przedstawicielami rynku w tym zakresie”
– dowiedziałem się w Ministerstwie Finansów. Co to oznacza? Wydaje mi się, że niemal na pewno przesunie się pierwszy okres sprawozdawczy (nie wyobrażam sobie, aby rząd w 2024 r. lub później obligował do raportowania sprzedaży za 2023 r.). Trudno jednak przewidzieć, czy będzie to 2024 r. czy może nawet 2025 r. Sama ustawa też może się jeszcze zmienić.
Podatek od sprzedaży w internecie – co zakładał projekt?
Zacznijmy od tego, że projekt ustawy nie wprowadzał żadnego nowego podatku. Wprowadzał natomiast obowiązek sprawozdawczości platform handlowych, czego przestraszyło się wiele osób, które prawdopodobnie unikały płacenia podatku. To trochę tak, jakby zobligowano dostawców telewizji do raportowania o swoich użytkownikach. Od razu pojawiłby się popłoch wśród wcale niemałej grupy, która nie płaci abonamentu RTV.
Zasady rozliczania podatków są zapisane w innych ustawach. Wprawdzie sprzedaż okazjonalna nie jest w Polsce opodatkowana, ale pod pewnymi warunkami. Po pierwsze, ważny jest czas posiadania danej rzeczy (aby sprzedaż nie stanowiła źródła przychodu, to musimy posiadać rzecz przez minimum pół roku). Po drugie, liczy się zamiar (na przykład jeżeli, kupując daną rzecz, planowaliśmy ją odsprzedać drożej, to będzie to źródło przychodu).
Czyli jeśli ktoś regularnie i w celu zarobkowym handluje w internecie, to powinien się z tego rozliczyć. Jeżeli ktoś świadczy odpłatne usługi innej osobie, to powinien się z tego rozliczyć. Jeżeli ktoś wynajmuje komuś mieszkanie za opłatą, to powinien się z tego rozliczyć. I tak dalej.
Projekt ustawy zakładał jedynie regulacje dotyczące raportowania naszej sprzedaży w internecie. Gdyby ustawa weszła w życie, to operatorzy platform internetowych byliby zobligowaniu do sporządzania rocznych raportów o działalności swoich użytkowników. W raporcie znalazłoby się m.in. łączne wynagrodzenie uzyskane za pośrednictwem platformy w każdym kwartale danego roku.
Dotyczy to pośredników ułatwiających: najem nieruchomości lub miejsc parkingowych (np. Booking, Trivago, Airbnb itp.); usługi świadczone osobiście (np. Fixly, Usterka, booksy itp.); sprzedaż towarów (np. Allegro, Amazon, Aliexpress, Vinted, OLX itp.); najem środka transportu (np. HoppyGo).
W projekcie znalazły się pewne limity (aby nie raportować osób, które sprzedają jedną książkę miesięcznie). Jakie to limity? Zaraportowane miały być tylko te osoby, które na danej platformie wykonają w ciągu roku przynajmniej 30 transakcji lub dowolną liczbę transakcji, ale na kwotę przekraczającą 2000 euro.
Co ciekawe limity nie dotyczą najmu nieruchomości, ich części, środków transportu i usług świadczonych osobiście. Takie usługi miały być raportowane niezależnie od tego, jak często je wykonujemy i za jaką kwotę. Czyli jeżeli ktoś raz w miesiącu dorabia jako hydraulik, to byłby zaraportowany.
Na razie żadna ustawa nie weszła w życie, a operatorzy platform cyfrowych nie są zobligowani do sporządzania raportów. W Ministerstwie Finansów prowadzą już jednak prace nad nowym projektem. To oznacza, że prawdopodobnie takie raporty powstaną w przyszłości. Nie wiadomo jednak, czy założenia ustawy będą podobne do poprzednich (np. jakie będą limity) ani kiedy będzie pierwszy okres sprawozdawczy. Dlatego najbezpieczniej jest się uczciwie rozliczać.
CZYTAJ TEŻ HOMODIGITAL: Sztuczna inteligencja zmieni wyższe uczelnie, jak bardzo i kto na tych zmianach skorzysta? O tym przeczytasz w Homodigital.pl. GenAI upowszechnia dostęp do wiedzy i znacznie przyśpiesza proces uczenia, a także prowadzenie badań. Pod warunkiem, że nowa technologia jest właściwie wykorzystana. Zapraszam do przeczytania!
ZOBACZ TEŻ NAJNOWSZY WIDEOFELIETON:
POSłUCHAJ NAJNOWSZEGO ODCINKA PODCASTU: W pierwszym w 2024 r. odcinku podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia” wyjaśniamy zasady przedłużonych na ten rok wakacji kredytowych i proponowane zmiany w Funduszu Wsparcia Kredytobiorców. Podpowiadamy jaki kredyt hipoteczny zaciągać po zamknięciu programu „Bezpieczny kredyt 2%”. Wygląda na to, że przyjdzie nam żyć z płaską, lecz nie niską inflacją. W co inwestować? A na koniec o wpadce Google, który podał, że za euro musimy płacić ponad 5 zł. Zapraszają: Maciek Samcik, Maciek Danilewicz i Maciek Bednarek
Zdjęcie główne: jcomp/Freepik