Każda zła passa kiedyś się kończy. Tak jak niedawno przepowiadaliśmy, odwraca się fortuna na rynku funduszy obligacji. Były najcięższe w historii straty ich klientów, ale teraz wygląda na to, że zainkasują oni największe w historii zyski – zapewne dwucyfrowe (a w każdym razie jest na to spora szansa). O ile posiadacze detalicznych obligacji Skarbu Państwa mogą zobaczyć kilkanaście procent odsetek dopiero po dwóch latach, to ten, kto ostatnio uwierzył w popularne fundusze obligacji, może zainkasuje takie zyski dużo szybciej
Na rynku funduszy obligacji – uznawanym powszechnie za bezpieczny – nigdy w historii nie zdarzyła się taka katastrofa, jak w ciągu ostatniego półtora roku. Klienci tych funduszy ponieśli straty porównywalne z największymi krachami na rynku akcji – średnia stopa zwrotu od początku 2021 r. do połowy tego roku wyniosła niemal minus 30%.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Oczywiście nie wszystkie fundusze traciły w tym samym tempie. Największe straty notowały fundusze obligacji długoterminowych, zaś te, w których były tylko krótkoterminowe papiery dłużne, spadły „tylko” o kilka procent. Tym niemniej była to sytuacja bez precedensu. Zwłaszcza dla nowych inwestorów, którzy przyszli do obligacji prosto z banków (gdzie oprocentowanie spadło do zera), by bronić oszczędności całego życia przed inflacją. Szli na rzeź, mamieni zyskami z poprzedniego roku (od wiosny 2020 r. do wiosny 2021 r. zyski funduszy obligacji wynosiły średnio 9-10%, co było skutkiem spadku stóp procentowych).
Nikt nie rozumiał, co się dzieje, a to był prosty mechanizm. W portfelach funduszy są często obligacje o stałym oprocentowaniu, wyemitowane w erze niskich stóp procentowych. Ich oprocentowanie to jakieś 3-4% w skali roku, ale gdy stopy procentowe rok temu ruszyły w górę, to nowo emitowane obligacje zaczęły oferować znacznie wyższy procent (6-7% w skali roku).
I notowania giełdowe tych „starych”, mniej atrakcyjnych, poszły mocno w dół. A fundusze inwestycyjne – niezależnie od tego, czy klienci się wycofują, czy nie – muszą wyceniać obligacje po bieżących cenach, a nie przez pryzmat odsetek, które na koniec dostają. I stąd głębokie straty klientów funduszy.
Kto nic nie robi – nie musi się obawiać, bo wahania cen rynkowych obligacji nie mają znaczenia, dopóki się ich nie pozbywamy. Na koniec dostaniemy te swoje 3-4% w skali roku. Mówił o tym w rozmowie ze mną Paweł Mizerski, wiceprezes UNIQA TFI i wybitny spec od inwestycji dłużnych. Namawiał uczestników funduszy obligacji, żeby zachowali spokój. I zapowiadał: „nadchodzi moment, w którym fundusze obligacji będą przynosiły dwucyfrowe zyski”.
Popularne fundusze wracają z piekła?
To była połowa czerwca, a jakieś dwa tygodnie później indeks cen obligacji skarbowych TBSP zanotował dołek i zaczął iść w górę. Rada Polityki Pieniężnej zasugerowała, że cykl podwyżek stóp procentowych się kończy, WIBOR się zatrzymał, a kontrakty terminowe na przyszłe stopy procentowe (tzw. FRA) nawet zaczęły spadać. Skoro nie ma szans, by nowe obligacje miały wyższe oprocentowanie niż „stare”, nie ma już powodu, by wyceny rynkowe tych ostatnich spadały.
W ciągu ostatniego miesiąca rentowność polskich obligacji 10-letnich (czyli – w dużym uproszczeniu – oprocentowanie, którego żądają inwestorzy kupujący obligacje od rządu) z poziomu 8,1% spadło do zaledwie 5,8%. W ciągu zaledwie trzech ostatnich dni zeszłego tygodnia zjechało aż o 1 pkt proc.!
Dla funduszy obligacji nie ma lepszych wiadomości. Tak szybki spadek rentowności oznacza, że ceny rynkowe „starych” obligacji muszą pójść w górę niczym rakieta. A wraz z nimi – wyceny jednostek funduszy inwestycyjnych, które mają je w portfelach.
Dlatego w najbliższych kilku dniach zobaczymy zapewne wzrost wycen jednostek funduszy obligacji długoterminowych, w niektórych przypadkach o 5-7%. A przecież one już kilka tygodni temu odbiły się od dna i dziś są 6-7% powyżej minimów. Niektórzy „szczęśliwcy” zobaczą wzrost wartości swoich inwestycji w fundusze obligacji o 10-15% w ciągu kilku tygodni.
To oczywiście nie będzie jeszcze oznaczało odrobienia strat przez tych, którzy ugrzęźli w funduszach inwestujących w obligacje. Trzeba pamiętać, że w ciągu ostatniego półtora roku popularne fundusze obligacji wymazały zyski z poprzednich dziewięciu lat. Takich strat nie da się odrobić w nocy z wtorku na środę. Ale na szczęście zły los się odwrócił. Jak piszą Analizy.pl, jest nawet fundusz, który zyskał w ciągu ostatniego miesiąca kilkanaście procent (tu piszą jak oni to zrobili).
Nie wiemy, co będzie dalej, bo przecież może się okazać, że inflacja albo kurs złotego zmuszą Radę Polityki Pieniężnej do rewizji oczekiwań. Ale analitycy oczekują, że w najbliższych miesiącach fundusze obligacji mogą być najlepszą inwestycją – lepszą niż akcje, złoto czy diamenty. Nie tylko polskie obligacje zresztą. Z ostatniego raportu o antyinflacyjnym inwestowaniu, który dotarł do mnie z firmy Xelion, wyczytałem, że w USA prawdopodobnie został już wyznaczony szczyt inflacji (w pobliżu 9%) i teraz zacznie ona spadać.
„Zasada raczej jasna – w momencie, gdy inflacja przestaje rosnąć, rentowności amerykańskich obligacji 10-letnich zazwyczaj zaczynają spadać, a scenariusz ponoszenia na nich dalszych strat właściwie nie istnieje. (…) Po maksimach inflacji w 1969 r. i 1990 r. spadki rentowności były trzycyfrowe [licząc w punktach bazowych, 100 pkt bazowych to 1 pkt procentowy – mój dopisek], a po 2008 r. wyniosły 45 punktów bazowych. Uważamy, że szczególnie inwestorzy obawiający się głębokiej recesji powinni obecnie rozważać już inwestycje w przecenione amerykańskie obligacje skarbowe”
– pisze Xelion. I zaznacza, że można uzyskać opcję na nie poprzez fundusz FF US Dollar Bond. Nie jest to jedyny fundusz obligacji amerykańskich dostępny w Polsce, ale przecież są i ETF-y na amerykańskie obligacje (o tym, gdzie je kupić, na końcu tego artykułu).
————————
ZAPROSZENIE
Jeśli chcesz ulokować oszczędności w amerykańskie obligacje, załóż przez internet konto „Tanie oszczędzanie” w TFI UNIQA. To fundusze inwestycyjne, które kupujemy w 100% zdalnie, z poziomu fotela, nie płacąc za to żadnej opłaty manipulacyjnej, z ultraniskimi opłatami za zarządzanie (część funduszy pobiera tylko 0,5% w skali roku za zarządzanie). Konto „Tanie oszczędzanie” daje pełną elastyczność, nie ma obowiązku „mrożenia” pieniędzy aż do emerytury. Szczegóły i możliwość założenia konta „Tanie oszczędzanie” – pod tym linkiem. Wśród dostępnych funduszy m.in. fundusz inwestujący w światowe (w tym amerykańskie) obligacje skarbowe, albo fundusz amerykańskich obligacji korporacyjnych.
————————
Czytaj więcej o tym: Gdy trwoga to… Polacy pytają: „jak można kupić amerykańskie obligacje?”. No właśnie, jak? I czy to dobry moment, żeby je kupować?
Fundusze obligacji jak tarcza antyinflacyjna? Na chwilę tak, ale…
Xelion pisze, że polskie stałokuponowe obligacje skarbowe najprawdopodobniej wyznaczyły dołki cenowe w czerwcu i obecnie – z uwagi na ich niski poziom – są najciekawszą klasą aktywów. A więc: nadal powinny odrabiać straty z ostatnich miesięcy. Analitycy uważają, że podwyżki stóp procentowych w strefie euro oraz program skupu obligacji z krajów południowych (takich jak Włochy) może zmniejszyć rozbieżność między oprocentowaniem najbardziej wiarygodnych w naszej części świata obligacji niemieckich oraz np. polskich.
To by oznaczało, że fundusze obligacji długoterminowych jeszcze bardziej wystrzelą w górę. Zagrożeniem dla tego scenariusza byłby wzrost cen surowców oraz rozszerzenie się wojny. Xelion podaje też przykłady z historii, z których wynika, że jeśli inflacja w Polsce osiągnie szczyt, to rentowność nowych obligacji rządowych spadnie (a zatem ceny „starych” obligacji w portfelach funduszy będą rosły):
„Analiza tego, co działo się w przeszłości (tej, która ma jakiekolwiek zastosowanie dla sytuacji obecnej, czyli lat 2001-2022), gdy inflacja osiągała lokalne szczyty, jest jednoznaczna. 12 miesięcy po maksimum z lipca 2004 r. rentowności polskich 10-latek były 258 punktów bazowych niższe, po szczycie z 2008 r. – o 18 pb niższe, a po szczycie z listopada 2011 r. 190 pb niższe.”
Kłopot w tym, że wielu nieświadomych działania funduszy obligacji inwestorów już z tego okrętu w panice uciekło. W połowie 2021 r., gdy dramat już trwał, ale wydawało się, że będzie miał ograniczony zakres, w funduszach dłużnych Polacy trzymali 110 mld zł. Dziś to niespełna 80 mld zł. Większość tego zjazdu wynika z niższych wycen obligacji, ale część – z wycofania pieniędzy przez rozczarowanych, niedoświadczonych inwestorów, którym udziały w funduszach obligacji proponowano jako zamiennik depozytu bankowego.
Czy w najbliższych miesiącach popularne fundusze obligacji mogą w pełni odrobić straty przekraczające 30% w skali półtora roku? Na przeszkodzie może stanąć inflacja. Na razie mamy co prawda znak odwrócenia tendencji, ale nie wiemy, jaki będzie stan polskiego budżetu państwa, co z kursem złotego, a co za tym idzie – z inflacją. Nie wiemy, jak będzie wyglądała wiarygodność polskiego państwa i oprocentowanie nowo emitowanych obligacji.
Wygląda więc na to, że kto czyta uważnie „Subiektywnie o Finansach”, ten wie, co się wydarzy z jego pieniędzmi w najbliższej przyszłości. Z całą pewnością straty tych, którzy umieścili część pieniędzy w funduszach obligacji i rwali włosy z głowy, drastycznie się zmniejszą. A kto lubi odrobinę adrenaliny…
Kto czyta, ten zarabia: Kilka lat temu na „Subiektywnie o Finansach” radziliśmy kupować złoto. Jak wyszli na tym ci, którzy posłuchali?
—————
ZAPROSZENIE:
Zainwestuj w antyinflacyjne obligacje firm z MICHAEL STROM DM. Myślisz o tym, jak ochronić oszczędności przed inflacją? Rozważ ulokowanie niewielkiej części pieniędzy w obligacje największych polskich firm. Pomaga w tym dom maklerski Michael / Ström, największe niebankowe biuro maklerskie na rynku obligacji korporacyjnych. Jeśli masz chrapkę na obligacje emitowane przez firmy, to zapraszam do zainwestowania za jego pośrednictwem. Ja też to robię i wkrótce opiszę swój portfel oraz opowiem o tym, jak go zbudowałem z pomocą mojego opiekuna w domy maklerskim (więcej szczegółów o ofercie Michael / Ström pod tym linkiem). A w tym poradniku dwa słowa o tym, ile można zarobić, jakie jest ryzyko i jak inwestować, żeby nie osiwieć z nerwów.
—————
Posłuchaj nowego podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”
W 113. odcinku podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia” trzy fajne Maćki: Jaszczuk, Bednarek i Samcik rozmawiają o pomyśle wprowadzenia czterodniowego tygodnia pracy. Czy pracując krócej możemy utrzymać tę samą wydajność pracy? W których branżach, a w których nie pomysł miałby szansę się sprawdzić? Maćki rozmawiają też o wakacjach kredytowych, które czekają już tylko na podpis prezydenta. W jaki sposób banki mogą sprawdzać, czy ulga od rat nam przysługuje? Czy sektor bankowy udźwignie koszt tego programu? Zapraszamy do posłuchania podcastu pod tym linkiem! Jest też na Spotify, w Google Podcast, Apple Podcast i na czterech innych platformach podcastowych.
zdjęcie tytułowe: Bondspot/Alleff Vinicius/Unsplash