Po 11 latach oszczędzania bank wypłacił mu ochłap. Czyja to wina? Ostatnio przez internet przetoczyła się kolejna fala frustracji posiadaczy oszczędności z powodu starszego pana, który przez 11 lat żył w przekonaniu, że jego bank nalicza mu uczciwe odsetki od zdeponowanych pieniędzy. 75-latek dopiero ostatnio zorientował się, że jego pieniądze nie urosły tak, jak tego oczekiwał. Prawie w ogóle nie urosły. Przez bite 11 lat! Niestety, bank właśnie w dużej części z takich klientów „żyją”. Ile zysków bank powinien oddać starszemu panu? Liczymy!
Mieszkaniec powiatu szamotulskiego w Wielkopolsce żył w przekonaniu, że trzymając przez 11 lat pieniądze w banku Santander zabezpiecza swoją przyszłość. Ale kiedy w końcu postanowił zlikwidować lokatę, przeżył niemiłe rozczarowanie. Reporterowi „Głosu Wielkopolskiego” – który sprawę zrelacjonował – wyznał, że czuje się oszukany przez bank. A nawet okradziony.
- Zbieranie pieniędzy na inwestowanie przy okazji codziennych zakupów? Nietypowy pomysł dużego brokera. Ile można z tego wycisnąć? [POWERED BY XTB]
- Podwyżka pensji: jak jej nie zmarnować? Cztery sposoby, które sprawią, że wreszcie zaczniesz mieć oszczędności dzięki wyższej pensji [POWERED BY RAISIN]
- To była przez ostatnie trzy lata świetna inwestycja. Jaka przyszłość funduszy obligacji skarbowych? Ile zarobią w ostatniej fazie obniżek stóp NBP? [POWERED BY UNIQA TFI]
75-letni obecnie mężczyzna w 2014 r. otworzył sześciomiesięczną, odnawialną lokatę o wartości 6 500 zł. Oprocentowanie wynosiło wówczas 2,5% w skali roku, więc szalone nie było (inna sprawa, że to było jeszcze przed erą wysokiej inflacji). I – co znacznie ważniejsze – gwarantowane tylko przez sześć miesięcy. Później bank najprawdopodobniej je obniżył, bo kiedy starszy pan ostatnio chciał lokatę zlikwidować, dowiedział się, że należy mu się 260 zł odsetek.
Po 11 latach oszczędzania bank wypłacił mu ochłap. Kto winien?
Gołym okiem widać, że coś tu nie gra. Nawet pomijając kapitalizację odsetek – przy założeniu utrzymania stałego oprocentowania przez 11 lat – klient banku Santander powinien otrzymać do ręki co najmniej 1 430 zł odsetek, czyli w sumie odebrać mniej więcej 8 000 zł. To wciąż nie byłby majątek, ale starszy pan w rzeczywistości dostał zaledwie jedną piątą tego, co mogłoby wynikać ze stałego oprocentowania.
Dlaczego miałoby ono wynosić wciąż tyle samo? Bo bank przez 11 lat ani razu nie poinformował klienta o tym, że oprocentowanie się zmienia. Zaś zmienić się musiało i to na bliskie zeru, skoro wartość wypłaconych odsetek jest tak marna.
„Głos Wielkopolski” uzyskał od klienta dokumenty, z których wynikało, że oprocentowanie miało jakiekolwiek sensowne oprocentowanie do 2020 r., przez ostatnich pięć lat – w tym przez całą erę wysokiej inflacji, która zżarła 30% wartości złotego – pieniądze były oprocentowane na 0,01%. Bank nie miał obowiązku informować klienta o zmianach oprocentowania, bo przy lokatach odnawialnych taka korekta nie jest uznawana za zmianę umowy.
Co poszło nie tak? Klient myślał, że bank będzie go informował o zmianach oprocentowania, a ten tego nie czynił. Klient myślał również, że w przypadku wzrostu inflacji oprocentowanie lokaty pójdzie w górę, co się nie wydarzyło. Bank zaś wycisnął klienta, jak cytrynę, podobnie jak setki tysięcy innych klientów nie wykazujących wystarczającej czujności. Pamiętajcie: jeśli macie lokatę, która się odnawia, to sami musicie sprawdzać jej oprocentowanie. Po kilkakrotnym odnowieniu bank zapewne zacznie testować czy interesujesz się swoimi pieniędzmi. I obniżać oprocentowanie.
Kiedyś sprawdzałem, jaka część wszystkich dochodów banków (wówczas chodziło o dochody prowizyjne) pochodzi od klientów, którzy mają stare produkty, np. konto osobiste z oferty, która już nie obowiązuje. I to był naprawdę poważny procent. Banki z lubością chwalą się utrzymywaniem niskich opłat w przypadku swojej flagowej oferty, ale po cichu podnoszą opłaty za produkty „w obsłudze”. Klienci niezorientowani płacą za takie produkty jak za zboże – niekiedy kilka razy więcej, niż gdyby zmienili rachunek na taki z bieżącej oferty.
Jest taka reklama telewizyjna, finansowana – zdaje się – przez Związek Banków Polskich, w której nieostrożny klient w ostatniej chwili orientuje się, że chciał udostępnić złodziejowi swoje dane przez telefon i z oddechem ulgi mówi: „prawie sam się okradłem”. Niestety, dokładnie to samo można powiedzieć o tym starszym panu, który de facto sam dał się bankowi „okraść” (to oczywiście w cudzysłowie, bo prawo nie zostało złamane).
Czy bank zachował się nieetycznie, obniżając oprocentowanie pieniędzy do zera i nie informując o tym klienta? Owszem. Czy klient powinien interesować się swoimi pieniędzmi wcześniej, niż po 11 latach oszczędzania? A jakże.
Co by było, gdyby było… uczciwie?
Postanowiłem policzyć co by było, gdyby klient ulokował pieniądze w produkcie finansowym, którego oprocentowanie rzeczywiście byłoby uzależnione od inflacji. I gdyby po drugiej stronie nie miał instytucji pragnącej go za wszelką cenę wycisnąć, lecz etycznie działającego partnera, któremu zależy na czymś więcej, niż tylko na pieniądzach (np. na długoterminowej i intensywnej relacji z klientem). Takim produktem mogłyby być dziesięcioletnie obligacje Skarbu Państwa indeksowane inflacją. Co by się stało, gdyby klient Santander Banku ulokował w ten sposób swoje 6 500 zł?
Ponieważ nie ma w ofercie Ministerstwa Finansów obligacji 11-letnich, to wziąłem pierwsze z brzegu obligacje 10-letnie indeksowane inflacją – emisję EDO0925, które klient Santander Banku mógłby kupić we wrześniu 2015 r. (czyli po roku od założenia tej feralnej lokaty odnawialnej, zgarnąwszy 2,5% oprocentowania za pierwszy rok). Otóż lokując 6 630 zł w obligacje EDO0925 po dziesięciu latach nasz bohater odebrałby 5 271 zł odsetek, plus oczywiście kwotę główną. Miałby więc 11 900 zł z małymi groszami (realnie dostał 6 780 zł).
Niestety, błąd klienta po 11 latach oszczędzania sporo go kosztował – stracił część realnej wartości oszczędności. Bank działał zgodnie z prawem, choć upieram się, że było to postępowanie nieetyczne. Cóż szkodziłoby poinformować klienta o zmianie oprocentowania? Rubelka by się nie zarobiło, ale cnotę ocaliło…
Oczywiście: nie mogę wykluczyć, że bank – choć nie musiał – w którymś momencie próbował poinformować klienta o statusie lokaty, a do klienta ta informacja nie dotarła (warto raz na jakiś czas sprawdzać czy bank ma nasz aktualny adres). Ale efekt jest, jaki jest. Niedobry dla klienta (finansowo) i niedobry dla banku (reputacyjnie)
——————————
JEŚLI CHODZI O PIENIĄDZE, WARTO SIĘ POSTARAĆ…
—————————–
CZYTAJ HISTORIE Z ŻYCIA WZIĘTE:
——————————-
ZAPISZ SIĘ NA NASZE NEWSLETTERY:
>>> W każdy weekend sam Samcik podsumowuje tydzień wokół Twojego portfela. Co wydarzenia ostatnich dni oznaczają dla Twoich pieniędzy? Jakie powinieneś wyciągnąć wnioski dla oszczędności? Kliknij i się zapisz.
>>> Newsletter „Subiektywnie o Świ(e)cie i Technologiach” będziesz dostawać na swoją skrzynkę e-mail w każdy czwartek bladym świtem. Będzie to podsumowanie najważniejszych rzeczy, o których musisz wiedzieć ze świata wielkich finansów, banków centralnych, najpotężniejszych korporacji oraz nowych technologii. Kliknij i się zapisz.
———————————
zdjęcie tytułowe: screenshot z reklamy w ramach kampanii dbamoswoje.pl






