26 października 2020

W składce na NFZ płacimy po kilka stówek miesięcznie na to, by szpital i lekarz w razie potrzeby nas ratował. A jeśli nie chcą lub nie mogą? Czy należy się odszkodowanie?

W składce na NFZ płacimy po kilka stówek miesięcznie na to, by szpital i lekarz w razie potrzeby nas ratował. A jeśli nie chcą lub nie mogą? Czy należy się odszkodowanie?

Większość z nas co miesiąc przekazuje – w formie składki na NFZ odciąganej od dochodów – kilkaset złotych na dostęp do lekarzy. W sumie to prawie 100 mld zł z naszych kieszeni. Jakie mamy prawa, jeśli państwowy szpital odmówił nam pomocy albo nie znalazł się żaden lekarz, który mógłby nam pomóc? Czy za brak możliwości leczenia, mimo opłacanych składek, należy się nam jakieś odszkodowanie? Czy można o nie walczyć? I jak?

Każdemu z nas cierpnie skóra gdy widzi obrazki z kolejkami karetek pod Szpitalnymi Oddziałami Ratunkowymi. Albo wtedy, gdy słyszy rozmowy dyspozytorów, którzy z rozbrajającą szczerością mówią, że w szpitalu nie ma już miejsc. „Mamy udar, będziemy za 5 minut” – mówił kierowca karetki. „Aktualnie nie mamy miejsc na SOR” – odpowiada mu dyżurny ze szpitala. Karetka postawiła szpital przed faktem dokonanym i miejsce się znalazło.

Zobacz również:

A to przecież tylko pilne przypadki – co mają powiedzieć osoby, które miały zaplanowany zabieg, a z powodu pandemii zostały odesłane z kwitkiem? Każdy z nas łoży grube pieniądze na służbę zdrowia. Ale możliwości korzystania z niej są coraz bardziej ograniczone. Jakie możliwości obrony ma pacjent i jego rodzina, gdy szpital mówi, że go nie przyjmie? Sprawdzam!

Płacisz tysiące złotych rocznie na publiczną służbę zdrowia. Co dostaniesz w zamian? Głównie kolejki

Wydatki na służbę zdrowia rosną – chwali się rząd i trudno temu zaprzeczyć. Diabeł tkwi w szczegółach. Budżet Narodowego Funduszu Zdrowia, który dystrybuuje kasę do placówek medycznych, wynosi w tym roku 97 mld zł.  To o kilkanaście miliardów złotych więcej, niż w poprzednich latach. To owoc wzrostu PKB i poprawiania się sytuacji na rynku pracy – coraz więcej osób w ostatnich latach pracowało na etatach (i zarabiało więcej), płacąc składki na ubezpieczenie zdrowotne.

Ile to jest w konkretnych liczbach? Etatowcy płacą 9% pensji. Przy zarobkach 5.000 zł jest to 388 zł miesięcznie, czyli 4.656 zł rocznie. Osoby samozatrudnione płacą z reguły „ryczałtowe” 362 zł obliczane w relacji do średniego wynagrodzenia, osoby na umowach o dzieło – nie płacą nic. Od umów zlecenia płaci się natomiast składkę zdrowotną tak, jak na etacie (9% wartości umowy).

Do NFZ trafiają poza tym też dotacje z budżetu państwa, z czego finansowane jest leczenie wysokospecjalistyczne, darmowe leki dla seniorów, czy ratownictwo medyczne. Ta ostatnia pozycja jest najkosztowniejsza –  to 3 mld zł.

Wiemy już, ile płacimy. Ale czy wiemy, jakie usługi w zamian dostaniemy? Gdy mam polisę zdrowotną, to wiem jakiego zakresu usług oczekiwać, jakie są terminy do poszczególnych lekarzy i warunku świadczenia pomocy. Wkładając pieniądze do publicznej kasy, nie mogę być pewny żadnej z tych rzeczy: na wizytę u ortopedy czeka się 11 miesięcy, u kardiologa pół roku, a na zabiegi szpitalne listy kolejkowe są zajęte na wiele lat do przodu.

Niektórzy Polacy wolą zapłacić dwa razy i kupić sobie – niezależnie od płaconych obowiązkowych składek do NFZ odliczanych od pensji – prywatną usługę medyczną, dostępną ad hoc. Wydatki Polaków na prywatne konsultacje i zabiegi to już 27 mld zł rocznie (bez leków, dane firmy PMR). W sumie już 3 mln Polaków płaci regularnie – w formie abonamentu albo polisy zdrowotnej –  za dostęp do prywatnych lekarzy.

Dlaczego system jest tak zatkany? Być może płacimy za mało, albo zbyt wielu jest pasażerów na gapę, którzy korzystają z służby zdrowia, ale się na nią nie składają? Wydajemy na służbę zdrowia 5-6% PKB, a średnia dla państw rozwiniętych (OECD) to 10%. Z drugiej strony poziom absurdów polskiej służby zdrowia i marnotrawienia pieniędzy jest olbrzymi – dlaczego np. prywatne szpitale wypisują chorego po jednym dniu, a państwowe czekają 3 dni aż „zapracują” na pełną refundację kosztów z NFZ?

Teraz do tego wszystkiego dochodzi pandemia. Nowe, fatalne rozdanie kart dla każdego, kto ma nieszczęście zachorować. Płacisz składki, podatki i jeszcze nigdy nie miałeś/miałaś tak złego dostępu do lekarzy. Jak można walczyć o swoje?

Czytaj też: Czy płacimy na służbę zdrowia za mało? Czy rząd źle wydaje kasę? O co chodzi z protestem lekarzy?

Czytaj też: Przez koronawirusa docenimy ubezpieczenie na życie? Aviva za darmo ubezpieczy medyków. A czy nasze, „zwykłe” polisy chronią przed skutkami Covid-19

Szpital wystawił chorego do wiatru. Czy poniesie konsekwencje?

Nie życzymy tego nikomu: zawał, udar, otwarte złamanie, wybita szczęka, duszności… Szpital nie może odmówić udzielenia świadczenia zdrowotnego osobie, która  jej natychmiast potrzebuje ze względu na stan zagrożenia życia lub zdrowia. Tyle sucha definicja. Ale jak ocenić, że ów stan nam zagraża? Poprosiliśmy o komentarz w tej sprawie prawnika, mecenasa Krzysztofa Urbańczaka, z kancelarii SMM Legal. W teorii wszystko jest proste:

„Zgodnie z definicją ustawową stan zagrożenia życia lub zdrowia jest to stan polegający na nagłym lub przewidywanym w krótkim czasie pojawieniu się objawów pogarszania zdrowia, którego bezpośrednim następstwem może być poważne uszkodzenie funkcji organizmu lub uszkodzenie ciała lub utrata życia, wymagający podjęcia natychmiastowych medycznych czynności ratunkowych i leczenia (art. 3 pkt 8 ustawy o państwowym ratownictwie medycznym). W przypadku wystąpienia stanu nagłego zagrożenia zdrowotnego u pacjenta i braku możliwości udzielania mu pomocy medycznej z przyczyn leżących po stronie szpitala (np. brak miejsc, brak sprzętu medycznego) lub w związku z wystąpieniem siły wyższej (np. powódź), szpital jest obowiązany zapewnić pacjentowi udzielenie świadczeń opieki zdrowotnej przez inny podmiot leczniczy (art. 19 ust. 3 ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych).

Jeśli szpital powie, że „nie ma miejsc”, to zgodnie z prawem ambulans zamienia się w taksówkę, która jeździ po mieście w poszukiwania kogoś, kto miejsce na oddziale ma. Ale z drugiej strony…

Lekarz ma obowiązek udzielać pomocy lekarskiej w każdym przypadku, gdy zwłoka w jej udzieleniu mogłaby spowodować niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia. Jak wskazał Sąd Najwyższy, „w kontakcie z pacjentem lekarz zobowiązany jest ocenić nie tylko stan jego zdrowia na podstawie aktualnej diagnozy, ale także w wypadku stwierdzenia zagrożenia rozważyć prawdopodobieństwo jego zwiększenia. Jeśli przewidywany wzrost zagrożenia wskazuje na możliwość zaistnienia skutków wymienionych w art. 30, to, pełniąc funkcję gwaranta, lekarz jest zobowiązany do niezwłocznego udzielenia właściwej pomocy medycznej, chyba że zwłoka w jej udzieleniu nie zmieniłaby stopnia zagrożenia (wyrok SN z dnia 27 września 2010 r., sygn. V KK 34/10)”

Czyli jeśli z naszym zdrowiem jest naprawdę źle, to argument „nie ma miejsc”, schodzi na drugi plan. Ale co jeśli karetka z pacjentem jest pozostawiona sama sobie? Krąży od drzwi do drzwi SOR-u i odbija się jak od ściany? Co może zrobić i jakie ma prawa (oczywiście post factum) pacjent (jeśli przeżyje) lub jego rodzina (jeśli nie przeżyje)?

„Przede wszystkim pacjent ma prawo domagać się pisemnego uzasadnienia odmowy przyjęcia go do szpitala. Zgodnie z § 24 ust. 2 rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 6 kwietnia 2020 r. w sprawie rodzajów, zakresu i wzorów dokumentacji medycznej oraz sposobu jej przetwarzania, w przypadku odmowy przyjęcia do szpitala pacjent lub jego przedstawiciel ustawowy otrzymuje informację o rozpoznaniu choroby, problemu zdrowotnego lub urazu, wynikach przeprowadzonych badań, przyczynie odmowy przyjęcia do szpitala, udzielonych świadczeniach zdrowotnych oraz ewentualnych zaleceniach. Powyższa dokumentacja może mieć bardzo istotne znaczenie dowodowe w przypadku ewentualnego późniejszego postępowania cywilnego bądź karnego”

Proces karny to głównie domena prokuratury, pacjent lub jego rodzina może być oskarżycielem posiłkowym. Odpowiedzialność karną ponosi lekarz, który naraził pacjenta choćby nieumyślnie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, a w niektórych przypadkach także  przełożony lekarza, który wydaje choćby nieformalnie polecenie odmowy przyjęcia pacjenta do szpitala.

Czy za to, że lekarz lub szpital odmówił nam pomocy możemy domagać się odszkodowania?

A co z roszczeniami pieniężnymi? Zadośćuczynienia lub odszkodowania możemy domagać się na podstawie procedury cywilnej. Sprawa jest bardziej skomplikowana. Co do zasady za błędną decyzję o odmowie przyjęcia pacjenta odpowiada szpital. Jeżeli decyzję podjął lekarz zatrudniony na umowę o pracę, nie będzie on ponosił odpowiedzialności odszkodowawczej wobec pacjenta. W przypadku pracy na tzw. kontrakcie odpowiada lekarz solidarnie ze szpitalem. W przypadku jeżeli powyższe szkody są wynikiem zaniechania po stronie pogotowania rachunkowego (np. odmowa przysłania karetki, zwłoka w przysłaniu karetki) odpowiedzialność odszkodowawczą ponosi pogotowie ratunkowe. I to ono będzie adresatem roszczeń.

Czego mamy prawo się domagać? Pacjent lub jego rodzina mogą domagać się odszkodowania, jeśli poniosą stratę majątkową albo zadośćuczynienia za doznane krzywdy. Np. jeśli zmarł jedyny żywiciel rodziny, można ubiegać się o odszkodowanie, które zapewni rodzinie byt. Jeżeli poszkodowany stał się inwalidą, można ubiegać się o sumę potrzebną na koszty przygotowania do innego zawodu. Jeżeli poszkodowany utracił całkowicie lub częściowo zdolność do pracy zarobkowej albo jeżeli zwiększyły się jego potrzeby lub zmniejszyły widoki powodzenia na przyszłość, może on żądać od zobowiązanego do naprawienia szkody odpowiedniej renty.

Takie mamy prawa jako pacjenci. Ale o tym czy rzeczywiście ktoś ostatecznie poniesie konsekwencje tego, że nie było dla nas czy członka naszej rodziny miejsca w szpitalu, będzie decydował sąd. A zajmie mu to pewnie kilka lat, bo procesy związane z odpowiedzialnością służb medycznych są długie i skomplikowane. Warto jednak znać swoje prawa i nie dać się „spychologii”. Być może dzięki temu zwiększymy swoje (albo kogoś bliskiego) szanse na przeżycie jeśli będziemy wiedzieli jakich argumentów użyć w rozmowie z dyspozytorem. Przynajmniej dopóki państwo nie będzie w stanie lepiej zagospodarować 100 mld zł wydawanych na służbę zdrowia.

Rząd daje podwyżki i zwalnia lekarzy z odpowiedzialności za błędy. Ale czy na pewno?

W Polsce jest najmniej lekarzy w przeliczeniu na 1.000 mieszkańców spośród wszystkich krajów Unii Europejskiej! Mamy ich 2,4 na tysiąc ludzi, a unijna średnia dla krajów OECD to 3,6 lekarza na tysiąc obywateli. Rząd chce wprowadzić dodatek 200% pensji za pracę przy pacjentach chorych na Covid-19, ale tylko jeśli lekarza oddeleguje wojewoda. Jeśli ktoś od początku pracuje w szpitalu przeznaczonym do walki z wirusem, podwyżki nie dostanie.

Zostanie też wprowadzona klauzula „Dobrego Samarytanina”. W przypowieści Samarytanin jako jedyny pomaga leżącemu przy drodze wędrowcowi, podczas gdy inni, po których można było się spodziewać ludzkiego odruchu, nie reagowali. Projekt ustawy mówi, że:

„Nie popełnia przestępstwa ten, kto w okresie ogłoszenia stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii, udzielając świadczeń zdrowotnych w ramach rozpoznawania lub leczenia Covid¬19, dopuścił się czynu zabronionego, chyba że spowodowany skutek był wynikiem rażącego niezachowania ostrożności wymaganej w danych okolicznościach”

Czemu ma służyć ten zapis? Krytycy rządu mówią, że ma to być parasol nad niedoświadczonym personelem. Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych powiedziała w radiu ZET, że pielęgniarki kieruje się teraz na godzinne szkolenie respiratotorowe, zamiast podrecznikowych trzech tygodni nauki. Rząd „zapomniał” zadbać o przeszkolenie awaryjnego personelu latem, gdy pandemia odpuściła. Kancelaria prawna Podsiadły-Powierża na swoim profilu na Facebooku skomentowała sytuację tak:

„Przepisy nie przewidują zwolnienia Was od innego rodzaju odpowiedzialności poza karną. Czyli nadal będziecie ponosić odpowiedzialność cywilną, czy też zawodową za ewentualne błędy medyczne powstałe wskutek udzielania świadczeń zdrowotnych związanych z Covid-19”

Pacjent będzie więc mógł nadal pozwać lekarza o odszkodowanie. Według szacunków prokuratury prawdopodobnie w Polsce popełnianych jest 30.000 błędów medycznych. Zgłaszanych jest kilka procent przypadków, czyli kilka tysięcy. Dlaczego tylko tyle? Udowodnienie błędu jest bardzo trudne. W pandemii problem wznosi się na nowy poziom – w wielu przypadkach lekarz nawet nie może się zająć pacjentem, bo w szpitalu nie ma miejsc.

Czytaj też: Firmy ubezpieczeniowe oferują polisy od koronawirusa. Jeśli zostaniesz zakażony Covid-19 i trafisz do szpitala, zapłacą 250 zł dziennie. Czy warto wykupić taki zakład?

Czytaj też:  Wyjazd zagraniczny? Są ubezpieczenia turystyczne, które chronią przed kosztami COVID-19 podczas podróży. Jak wybierać ubezpieczenie podróżne w czasach pandemii?

źródło zdjęcia: PixaBay

Subscribe
Powiadom o
23 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
obatel
4 lat temu

Usługa niezrealizowana a zwrotu pieniędzy brak. Takie rzeczy tylko w sektorze publicznym. To co? ETS? Nah… EU to taki sam socjalistyczny syf jak PL. Ale kogo to obchodzi?

medyk
4 lat temu

Szczujecie bez przerwy na medykow, a to nie ich wina, ze system sie coraz bardziej wali od kilkunastu lat!!!! Po wtore, Pani Ptok! Jakie 3 tygodnie?!!! Minimum to 3 miesiace. Tyle trwalo przeszkolenie ( minimalne ) kazdej pielegniarki, ktora trafiła na OIOM!!!!!! A po trzecie..najwiecej do powiedzenia maja ci, ktorzy nigdy lub prawie nigdy praca sie nie zhańbili!!!!

Admin
4 lat temu
Reply to  medyk

Jeśli to do autora, to pragnę zaznaczyć, że to nie wina medyków, że jest ich zbyt mało i że nie są odpowiednio zabezpieczeni oraz opłacani. To wina rządzących, którzy woleli wydać pieniądze na co innego, niż na kształcenie medyków i zatrzymanie w kraju tych, których już mamy. Oraz nie zadbał o sprowadzenie młodych, zdolnych medyków z innych krajów.

Pan Krzysztof
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Problemu braku lekarzy nie da się i nie powinno się rozwiązywać pieniędzmi. Środowisko lekarskie samo reguluje swoją liczebność, żeby zarobki nie spadły. Leśne dziadki na uczelniach medycznych dbają o to, żeby nie było zbyt wielu lekarzy lub zbyt wielu miejsc na robienie specjalizacji. To samo z innymi zawodami „dziedziczonymi”.

anonymous
4 lat temu

Na dodatek w przyrodzie występują takie kuce które twierdzą że mimo płaconych składek pomoc nie należy się gdy płatnik nie praktykuje noszenia maseczki lub nie poddaje się szczepieniom. Czerwona strefa w całym kraju czyli komunizm w czystej postaci.

Admin
4 lat temu
Reply to  anonymous

A to ja się z tym zgadzam. Jak ktoś nie chce się podporządkować regułom, to niech się leczy prywatnie

Adax
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Panie Maćku a papierosy pan pali bo to wbrew zdrowiu? Może ma Pan nadwagę i pracuje Pan nad cukrzycą, problemami kardiologicznymi itd.? A może Pan siedzi z pilotem w ręku i nie dba o swoje zdrowie? Wszystko można podciągnąć pod ten sposób myślenia. Dlaczego JA mam płacić na leczenie palaczy gdy wiadomo że pracują na raka płuc, dlaczego JA mam płacić na leczenie osób z nadwagą jak im się nie chce dbać o dietę? Dlaczego, dlaczego..? co się tak dowalacie do tego szczepienia i obecnie maseczek? Co do szczepień to się okaże za kilkadziesiąt lat kto ma rację, więc na… Czytaj więcej »

Admin
4 lat temu
Reply to  Adax

Ja bym po prostu regulował podatkami niezdrowe rzeczy. Jak je czynisz, to płacisz więcej podatków od tego czynienia, które potem idą na Twoje leczenie lub pogrzeb. Tak to widzę

Radek
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

a przepadek niewykorzystanych składek emerytalnych, rentowych itd. nie jest już taką karą? robisz niezdrowe rzeczy, idziesz w piach a państwo się tuczy

co?
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

a ponieważ mało co jest zdrowe więc można podwyższać „podatki” w nieskończoność vide „podatek cukrowy” …. a wydawał sie Pan rozsądnym facetem…..

Koko
4 lat temu
Reply to  Adax

Trochę się dokształć a potem możesz się wypowiadać, twoje podejście jest masakryczne nie każdy jest otyły z powodu nie dbania o siebie, nie każdy palacz choruje na raka, nie każdy rak jest z powodu palenia itd itp. Z twojej teorii wychodzi na to że nie leczmy nikogo, po co służba zdrowia, przecież chorzy mają choroby przez własny sposób życia i zaniedbanie a Ci co tak dbają o siebie to nie potrzebują leczenia

Sobokrok
4 lat temu
Reply to  Koko

Tak jest …najpierw popis z papierosem w buzi potem zawalają służbę zdrowia i mało tego mają zniżki na leki …niech im płaci firma produkująca papierosy na prywatne leczenie …tam niech szukają kto zapłaci odszkodowanie …to samo dotyczy związków homoseksualnych mających problemy z odbytem

Asq
4 lat temu
Reply to  Adax

Nie palę,nie piję nie mam Otyłości. Choruję na 10 chorób . Ostatnio nie. Wiadomo co mi jest. Obijam się o Skóry od marca. A ja mam nogę jak słoń obecnie

anonymous
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Tyle że reguły muszą być rozsądne a a w przypadku leczenia prywatnego nie mogą być pobierane składki na publiczną służbę zdrowia.

Pan Krzysztof
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

I zwrot kasy za niechciane usługi od gangu zwanego państwem.

Andrzej
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Na raka też?

Radek
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Są ludzie, którzy chcą nie nosić maseczki, nie szczepić się, pić wódę i jeść fast foody, a potem leczyć się prywatnie, I to nie oni mają z tym problem a państwo, które zmusza ic do opłacania składek NFZ.
Jeśli zmusza sie takiego delikwenta to zostania ich klientem, to niech potem państwo i NFZ bierze problemy na klatę.

Jola
4 lat temu

Po przeczytaniu na początku tekstu 'fakt dokonany’ cały tekst traci na wiarygodności i powadze.

Last edited 4 lat temu by Jola
Barbara
4 lat temu

Pan redaktor zapomniał dodac ze emeryci tez płaca składke na słuzbe zdrowia

Przem
4 lat temu

Szukasz miejsca to musisz sobie zwolnić, idź na oddział gdzie pragniesz leżeć i wywal kogoś z łóżeczka. Jak umiesz odłączyć to załatw sobie respirator.
Tylko się nie pomyl szuflady są do lodówki

Michał
4 lat temu

Już widzę jak chory, nieprzytomny, czy zszokowany sytuacją pacjent domaga się pisemnej odmowy :DDD Jest wiele sytuacji, gdzie dopiero wychodzi z czasem… Odkładanie operacji uleczenia też, bo później pacjent do końca życia ma wcinać leki przez to, że nie zostało zrobione na czas lub są bóle i inne skótki. Niektóre efekty zaniedbań nie są widoczne od razu…

[…] Czytaj też: W składce na NFZ płacimy po kilka stówek miesięcznie na to, by szpital … […]

Grazyna
3 lat temu

Dlatego ja zawsze udaję się do sprawdzonego szpitala. Jak złamałam nogę to udałam się do centrum ortopedii w szpitalu św. Łukasza, tam mnie od razu przyjęli. Nie musiałam się martwić, że zostanę z tą noga nie wiadomo ile godzin, bez opatrzenia.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu