25 października 2020

Deweloper farm wiatrowych obiecywał 15% zysku rocznie z inwestycji w wiatraki. Pan Michał wszedł w ofertę jak w masło. Teraz lamentuje. Co poszło nie tak?

Deweloper farm wiatrowych obiecywał 15% zysku rocznie z inwestycji w wiatraki. Pan Michał wszedł w ofertę jak w masło. Teraz lamentuje. Co poszło nie tak?

„Wiatrak to też może być instrument finansowy” – mawiają niektórzy eksperci od zielonej energii. Nasz czytelnik uwierzył, że na inwestycji w wiatraki zarobi 10-15% rocznie. Zainwestował, a teraz żałuje. Gorączka związana z rozwojem odnawialnych źródeł niektórym odbija się czkawką

Gdzie w najbliższych latach będą płynąć pieniądze? Do zielonej energii. Unia Europejska wprowadza nowy „zielony ład”, a jej przyboczne, „zbrojne ramię” odpowiadające za finansowanie strategicznych inwestycji (EBOiR, EBI) zapewnią dziesiątki miliardów euro. Kasa, która płynęła do tej pory wąziutkim strumieniem od lat, teraz ma płynąć na szerokość rzeki Missisipi.

Zobacz również:

Co z tego ma zwykły Kowalski? Do niedawna nie miał nic. Fotowoltaika dopiero od kilku lat stała się dla przeciętnego zjadacza chleba atrakcyjną ofertą, która pozwala obniżyć ceny prądu, a nawet odłożyć nieco grosza na gorsze dni i być alternatywą dla lokat bankowych.

Ale prawdziwe pieniądze na OZE robili duzi inwestorzy, szczególni ci, którzy stawiali elektrownie wiatrowe. Nasz czytelnik, pan Michał, dał się skusić ofercie, która pozwala bez angażowania milionów złotych zarobić na budowie farm. Miał dostać nawet 15%. Teraz walczy o pieniądze. Co poszło nie tak?

Czytaj też: Koronawirus przyspieszy rozwód Polski z węglem? Firmy energetyczne już czekają na deszcz pieniędzy z Unii, ceny ich akcji rosną. A jak zmienią się rachunki za prąd

Czytaj też: Czy epidemia koronawirusa powinna popchnąć rząd do budowy polskiej elektrowni atomowej? Agonia górnictwa przyspieszyła. Oto jak może wyglądać rewolucja

Dochód pasywny i pieniądze z wiatru. „Dajemy niezależność od rynków finansowych”

Wiatr w Polsce ma przyszłość. Już teraz są dni, gdy energia z wiatru pozwala zaspokoić jedną trzecią zapotrzebowania Polski na prąd. Oczywiście, muszą do tego być sprzyjające warunki – najlepiej niedziela albo święto (małe zużycie przez fabryki i firmy) i do tego taki wiatr, że urywa głowę.

Niemniej jednak, wiatraków mamy dużo – jeśli spojrzeć na tak zwaną moc zainstalowaną, to jest jej więcej niż w Danii – ojczyźnie energetyki wiatrowej. My mamy 6 GW (cały system ma 46 GW), a Dania 4,2 GW. Różnica polega nie tylko na wielkości kraju, ale na tym, że Dania już od kryzysu paliwowego w 1979 r. zdała sobie sprawę, że nie może być uzależniona od dostaw węgla i ropy, dlatego zaczęła rozwijać wiatraki tam gdzie bardziej wieje – na morzu – ich efektywność jest 2-3 krotnie większa niż tych na lądzie.

Dlatego Dania wygrywa pod względem wielkości produkcji. My do stawiania wiatraków na morzu (w okolicach Łeby) dopiero się przymierzamy – to będzie koszt dziesiątek miliardów złotych.

Jak to się stało, że zostaliśmy lokalną, wiatrową potęgą? To zasługa dopłat do budowy takich elektrowni. Żeby Polska osiągnęła cele redukcji emisji CO2 musieliśmy inwestować w Odnawialne Źródła Energii. A żeby inwestorom to się opłacało, przez lata rząd do tego dopłacał. Do 2016 r. subsydia polegały na dopłacaniu do każdej wyprodukowanej porcji energii.

Gdy przyszła „dobra zmiana”, dalsze wsparcie OZE, w tym wiatraków, stanęło pod znakiem zapytania, a sama budowa elektrowni utrudniona – wprowadzono limity odległości od zabudowań i lasów. Ostatecznie system dopłat został zmieniony na nieco inny, aukcyjny. Jest pewna pula pieniędzy do wydania, ale dostaną ją ci, którzy najbardziej zejdą z ceną. Aukcja – jak to aukcja (o czym wiedzą tegoroczni nobliści z ekonomii) – nie każdemu pozwala wygrać. Ale ten, kto wygra „państwową aukcję”, ma gwarancję finansowania aż przez 15 lat.

To sprawia, że dla wielu osób wiatrak jest „instrumentem finansowym”. Nie stawiają farm dlatego, że wierzą w zieloną ideologię i walczą z globalnym ociepleniem (chociaż to być może też), ale robią to z chłodnej kalkulacji (i nie ma w tym nic złego).

Zgłosił się do nas pan Michał, który przez aukcje „umoczył” kilkadziesiąt tysięcy złotych. Przynajmniej tak to tłumaczy jego „deweloper” farm wiatrowych – firma Energy Invest Group. Wcześniej przekonywała na swojej stronie internetowej:

„Dajemy niezależność od rynków finansowych. Elektrownie wiatrowe i farmy fotowoltaiczne to biznes nie związany ze spekulacjami na rynkach finansowych, którego przychody stanowi sprzedaż realnego produktu – energii elektrycznej”

Na start inwestycji w wiatraki wystarczyć miało 50.000 zł i już można było mieć możliwość, by czerpać zyski w ramach dochodu pasywnego. Nie trzeba kiwnąć palcem, a pieniądze będą płynęły na konto. Ile? 10%-15% rocznie jeśli inwestujemy w Polsce i nawet 18% jeśli na Ukrainie.

Nie dziwię się, że pan Michał się skusił. Firma uchodzi za wiarygodną, to nie jest żadne przedsiębiorstwo-krzak, które dopiero stawia pierwsze kroki w zielonym biznesie, ma już kilka zrealizowany projektów, na rynku jest od lat. Poza tym, mało kto daje możliwość zarobku na wzroście popularności źródeł odnawialnych. Na rynku prawie nie ma produktów finansowych (funduszy inwestycyjnych, czy ETF), inwestujących z czystą energię. Dopiero ostatnio coś w tej sprawie drgnęło i powstają oddolne inicjatywy. Jednym słowem – grzechem było nie skorzystać.

Czytaj też: Czy premier Morawiecki będzie jak Margaret Thatcher: zlikwiduje górnictwo? Znów rozgorzał wielki spór o węgiel. Czy powinniśmy szybko ograniczyć jego wydobycie?

Czytaj też: To już pewne: ceny prądu będą „rozmrażane”. Kto zapłaci więcej i o ile? I czy porażka rządu w „zamrażaniu” ma jakieś dobre strony?

Inwestycja w wiatraki to nie condohotel – tutaj nie ma „gwarantowanego” zysku

Inwestycja zaoferowana naszemu czytelnikowi miała polegać na objęciu udziałów w podwyższonym kapitale zakładowym spółki celowej, która miała budować farmę wiatrową w okolicach Łaska pod Łodzią – a w zasadzie to jeden wiatrak o mocy 1 MW za 9 mln zł. Wpłacone pieniądze miały być przeznaczone wyłącznie na sfinansowanie budowy.

Pan Michał, jako udziałowiec, zyskiwał prawo do dywidendy i to było źródłem zysku w inwestycji – co najmniej kilkudziesięciu tysięcy złotych. Inwestycji – dodajmy – bardzo długoterminowej, bo same aukcje kończą się umowami na 15 lat. Ale stopa zwrotu zależy od ostatecznej ceny ustalonej w drodze aukcji.

Pokusa była więc duża, a ryzyko? Czysto biznesowe – każdy projekt może przecież nie dojść do skutku, a pan Michał stawał się wspólnikiem zupełnie nowego przedsięwzięcia, nowej spółki. Rzecz w tym, że nie był on ekspertem od zielonej energii, nie wiedział pewnie jakie są ryzyka i jak to wszystko wygląda od kuchni. Na swojej stronie internetowej spółka nie czaruje:

„Stopa zwrotu z inwestycji nie jest gwarantowana i jest uzależniona jest od projektu, do którego można w danym momencie przystąpić, a także sytuacji rynkowej w danym okresie czasu. Inwestor otrzymuje symulację zysku i biznesplan w aktywnym pliku excel, w którym może testować własne scenariusze rentowności. Oprócz tego sami też prezentujemy trzy warianty – pesymistyczny, realny i optymistyczny. Wspólnik musi mieć świadomość, skąd bierze się zysk w spółce, do której przystępuje i że gwarancja wymagałaby pozyskania przez spółkę środków z innych źródeł na wyrównanie poziomu zysku do gwarantowanego poziomu”

Życzyłbym sobie, żeby takie „disclaimery” umieszczali w broszurach deweloperzy condohoteli, którzy bez wstydu jeszcze teraz obiecują 8% zwrot z inwestycji.

Co poszło nie tak? Projekt Synergia 4 co prawda wygrał aukcję, ale bank i tak nie udzielił brakującej kwoty kredytu na inwestycje. „Jest za duże ryzyko polityczne, żeby inwestować w wiatraki” – miał usłyszeć deweloper. Zwykle wkład własny przy projektach wiatrowych to 30%, więc bez kredytu ani rusz.

Jakie ryzyko polityczne? W 2016 r. polski rząd wprowadził niespotykane w Europie kryterium odległości farm wiatrowych od zabudowań („dziesięciokrotność wysokości elektrowni wiatrowej”), a także dwa lata więzienia za brak pozwolenia na użytkowanie wiatraka. Budowa wielu farm nie doszła do skutku, ale mało było takich, które wcześniej zachęcały inwestorów „z ulicy”, żeby włożyli w projekt swoje pieniądze.

Pan Michał prosi o pieniądze. A firma na to: „wiatraki będą, ale używane”

W tej sytuacji pan Michał stwierdził, że skoro inwestycja stała się bezprzedmiotowa, to zabierze swój wsad, który włożył w spółkę i zakończy temat. Ale gdy próbował to zrobić, okazało się, że… nie jest w stanie. „Firma nie chce oddać pieniędzy” – poskarżył się w mailu. Ale czy firma ma jakieś pieniądze? Czy nie zostały one wydane na przygotowania do budowy?

„Najczęściej środki te nie są nigdzie przechowywane, bo z wpłat inwestorów pokrywane są bieżące wydatki związane z budową infrastruktury oraz zakupem projektu i turbiny”

– czytam na stronie internetowej firmy. Czy pieniądze rozpłynęły się w wydatkach na przygotowania do budowy? Jedyne co może zrobić pan Michał to sprzedać innemu chętnemu udziały w spółce, albo grzecznie poprosić by spółka matka odkupiła od niego udziały. Na to się jednak nie zanosi. Co na to spółka?

Firma Energy Invest Group tłumaczy nam, że z inwestycji w wiatraki wcale nie zrezygnowała. Po pierwsze, faktycznie przez epidemię Covid-19 jest ona opóźniona. Po drugie, inwestorzy doszli do porozumienia w sprawie zmiany modelu inwestycji: spółka zrezygnowała z bankowego „lewaru” i zdecydowała się obniżyć koszty – kupi tańszą, używaną turbinę, zetnie koszty o połowę i sama sfinansuje budowę z wpłat inwestorów.

„Czytelnik, który się do Państwa zgłosił, zaoferował swoje udziały na giełdzie wewnętrznej i oferta jest dostępna, natomiast w związku z oczekiwaniem na zmianę pozwolenia na budowę zainteresowani jego udziałami wstrzymują się z decyzją do czasu uzyskania  dokumentu. W ciągu najbliższych tygodni powinno wszystko wrócić na właściwe tory”

– usłyszeliśmy w Energy Invest Group.

A więc wiatraki będą. Zyski może też, ale później. Wtedy – jak przekonuje firma – pan Michał na pewno znajdzie chętnych na odkupienie swoich udziałów.

W sumie – marny interes zrobił pan Michał. Zamroził swoje pieniądze na wiele lat w zupełnie niepłynną inwestycję, z której teraz być może będzie musiał liczyć straty. Na ten moment walczy o odzyskanie choćby samego kapitału, o kilkunastu procentach rocznego zysku już nawet nie marzy.

——————————–
POSŁUCHAJ PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”

W dzisiejszym odcinku „Finansowych sensacji tygodnia” rozmawiamy z Andrzejem Nowakiem, który zajmuje się zarządzaniem oszczędnościami Polaków w TFI AXA. To część akcji edukacyjnej „Wyciskanie emerytury”. W rozmowie poruszamy kwestię sensu posiadania własności „kawałków” spółek (czyli akcji, udziałów w funduszu inwestycyjnym, czy funduszu ETF), zastanawiamy się czy lepszym obiektem inwestycji są spółki państwowe czy prywatne, radzimy w jaki sposób wybrać obiekt swojej inwestycji (np. fundusz), a także rozmawiamy o tym na czym tak naprawdę polega praca osoby zarządzającej naszymi pieniędzmi. Jak wygląda dzień takiej osoby? Z czego wynikają decyzję, żeby oszczędności tysięcy Polaków włożyć w to albo w inne miejsce? Zwłaszcza ta część rozmowy była dla nas bardzo ciekawa. Zapraszamy do posłuchania! 
Rozpiska odcinka:
01:16 – Dlaczego warto zainwestować w kawałek spółki?
04:14 – Z jakim ryzykiem wiąże się inwestycja w przedsiębiorstwa, również w te o ugruntowanej pozycji?
14:13 – Państwowe czy prywatne? W które spółki inwestować? Czy to ma jakieś znaczenie?
22:18 – Wysokość opłat, renoma, wyniki historyczne… Jak wybrać dla siebie najlepszy fundusz inwestycyjny?
32:20 – Jak wygląda dzień pracy zarządzającego funduszami inwestycyjnymi?

Gorąco zachęcam! Podcast jest do odsłuchania pod tym linkiem

——————————–

źródło zdjęcia: YouTube, kanał DailyTop20s

Subscribe
Powiadom o
31 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
hans clos
4 lat temu

w 2015 niemcy – (35% juz maja z odnawialnej z tego 17% pochodzi z wiatrakow) )juz wtedy oglaszali ze nie ma sensu pchac sie w wiatraki -chodzi o warunki budowy i przepisy na temat farm wiatrowych-od 2015 maja kryzys i na sile wciskaja nam ,czecha ,slowaka itd.dzieiwie sie ze ludzie dali sie nabrac na to…

Dawid
4 lat temu
Reply to  hans clos

Każdy z Nas musi dać się na czymś oszukać.Samo życie.Oszustów/cwaniaczków nie brakuje.Teraz nawet w Banku mogą Cie oszukać i to jest paradoks.Każda Partia Polityczna ma za uszami Afery Finansowe a najczęściej jest tak, że Służby przymykają oko.Znajomości robią swoje jak to sie mówi

Jacek
4 lat temu
Reply to  Dawid

Skoro Prokurator Generalny jest nominatem Partii Politycznej to jak ma wyglądać ściganie tych afer?

anonymous
4 lat temu
Reply to  hans clos

Zgadza się. Niemcy masowo pozbywają się wiatrakowego szrotu który trafia do polski i buduje naszą ekologiczną „potęgę” którą się coniektórzy podniecają.

Jacek
4 lat temu
Reply to  anonymous

Możesz podać chociaż jedną zlikwidowaną farmę wiatrową w RFN?

anonymous
4 lat temu
Reply to  Jacek

Nie mogę bo nie wiem jak to jest tam zorganizowane i nie wiem ile trzeba zdemontować i wywieźć żeby się liczyło jako farma zlikwidowana. Na player.pl są filmy traktujące o tym jak ten złom transportują do polski. Tytuł bodajże 'Megatransporty’.

piSSoff
3 lat temu
Reply to  anonymous

Jednym słowem propaganda…

Piotr
4 lat temu

OZE, fotowoltaika to zyski długoterminowe, ciężko liczyć od razu na zyski, wiem co mowię, bo sam mama panele fotowoltaiczne, od kilku miesięcy od Maxcom eco energy, ale to na razie inwestycja, nie zyski.

takitam
4 lat temu
Reply to  Piotr

Jaki ładny „marketing szemrany”.

xxxxx
4 lat temu
Reply to  Piotr

co to za bzdury? zywotnosc turbiny wiatrowej 15 lat! i utylizacja ,od 2015 po zmianie przepisow (na + dla Polski) juz nie moga exportowac „zlomu” do nas jak robili to wczesniej i maja duzy problem bo koszty utylizacji (stal,zywice,polimery,metale szlachetne)przewyzszaja zyski z inwestycji .dania i niemcy jako ze maja najwiecej wiatrakow maja ogromny problem z tym -nastepny to panele -ktore tez trzeba utylizowac….

Pan Krzysztof
4 lat temu

Wygląda to na jakąś piramidę albo zwykły wałek. Nazwa prestiżowa niczym plastikowa pozłacana kieta na szyi Sebixa. Pewnie tą „group” tworzy jedna osoba na jednojanuszowej działalności gospodarczej z kapitałem zakładowym finansowanym z parapożyczki w parabanku.

Darek
4 lat temu

Na zdjęciu pierwszy wiatrak opalany węglem.

Jan
4 lat temu

Jeśli komuś bank nie chce udzielić kredytu to widać, że profesjonaliści nie widzą w tym zysku przy rozsądnym ryzyku. A jakiś Kowalski bez wykształcenia branżowego myśli, że jest mądrzejszy. Inwestycja w wiatraki na Ukrainie brzmi jak inwestycja w kombajny do młócenia pomidorów w Bombaju. Ukraina- państwo, w którym prawo jest tak stabilne jak Franek po dyskotece w remizie. Jeśli widzę gdzieś 15% „gwarantowanego” zysku to oczywiste, że to szwindel. Dlaczego ta firma nie oferowała udziałów w swojej firmie tylko „spółce celowej”.

and
4 lat temu

Panie Irek – Polka mowa trudna mowa – Łask – jadę do Łasku – mieszkam pod Łaskiem – itd.

Last edited 4 lat temu by and
Karol
4 lat temu

Nie rozumiem jakim cudem takie osoby jak pan który dał się wciągnąć w piramidę finansową/scam opisany powyżej z wiatrakami dorobił się tych kilkuset tysięcy oszczędności…. Zawsze myślałem, że zgromadzenie 6 cyfrowej kwoty wymaga studiów wyższych, inteligencji i pracowitości lub zostania gwiazdą showbiznesu/muzykiem. Gdy zdałem maturę, zrozumiałem że można też zostać politykiem lub po prostu urodzić się „dobrze”. Potem na studiach zrozumiałem jak bogaci są rolnicy, wbrew utartym stereotypom że to wieśniaki… Natomiast w tym przypadku nurtuje mnie historia bohatera, który dał się „oskubać” na co najmniej 100 000. Skąd te pieniądze przy takiej naiwności? „Wiatraki na Ukrainie 18%, w Polsce… Czytaj więcej »

hose
4 lat temu
Reply to  Karol

drogi Karolu … porostu wystarczy miec „fach” ,za odra lub za „baltykiem” niko nie interesuje : „studiowałem prawo” itd ,poprostu trzeba mieć „fach” w ręku -w norwegi jako technik np elektryk „wyciagniesz” 20k zl /msc -po roku lub dwoch wracasz do pl -budujesz „hacjende ” reszte inwestujesz w „fintechy” hehehehehe

Ewa
4 lat temu

Zastanawiające, jak łatwo oceniać decyzje innych zwłaszcza po czasie. Rozumiem że pan Michał zainwestował w wiatraki dobrych kilka lat temu, kiedy sytuacja była zupełnie inna. Ciekawe ilu z komentujących jego naiwność (czy wręcz oskarżających o głupotę) wiedziało, że prawo zmieni się tak diametralnie i praktycznie cała branża niemal upadnie. Kilka lat temu zresztą takie zyski nie były jakieś nadzwyczajne i podejrzane. I wcale nie jest tak, że jest to zysk za darmo – przecież ryzykuje się własne pieniądze. Tak samo jest przecież przy każdej innej inwestycji, np. inwestowaniu na giełdzie. Czy to tez jest zysk za darmo? Znam akurat ofertę… Czytaj więcej »

Karol
4 lat temu
Reply to  Ewa

Akurat te kilka lat temu słyszałem i miałem folder z wiatrakami, wejście to minimum 100 000. Wtedy myślałem to samo co teraz

Ewa
4 lat temu
Reply to  Karol

Gratuluję stałości poglądów i życzę udanych inwestycji.

ewa2
4 lat temu
Reply to  Ewa

Ewo! mamy googla -nic wiecej nie potrzeba aby sprawdzic :firme ,krs,calą historie oraz praktycznie wszystko … na temat ewentualnej przyszlej iwestycji.Co do poczynań bohatera art.poprostu (nie wiem jak to okreslic) uslyszał od „janusza” : jest interes -wchodzimy od 150k wyciagamy 300k za 6msc wchodzisz ? masz czas 10 min na decyzje bo jest 150 „inwestorów” na twoje miejsce.

Ewa
4 lat temu
Reply to  ewa2

Jasne, zgadzam się, że trzeba sprawdzać. Choć Google wszystkiego nie powie… osobiście nie bardzo ufam opiniom w sieci, bo nie wiem, kto je pisze. KRS też wszystkiego nie powie, ale trzeba zrobić wywiad na tyle na ile się da. Inaczej to hazard a nie inwestycja. Akurat z artykułu nie wynika, w jaki sposób pan Michał przystąpił do tego projektu. Może pod wpływem impulsu (choć wątpię, żeby tak było), czy może jednak po przeanalizowaniu sensu tej inwestycji. Może na tamtą chwilę była to racjonalna decyzja. Cały sens mojej poprzedniej wypowiedzi jest taki, że denerwuje mnie jak ludzie oceniają czyjeś wczorajsze działania… Czytaj więcej »

Tomasz
3 lat temu
Reply to  Ewa

Dokladnie tak. Gdyby nie PIS to inwestycja by się udała.

Dark
4 lat temu

Artykuł trochę zdawkowo omawia główną przyczynę problemów Pana Michała – zmianę reguł w OZE po dojściu PiS do władzy. Stworzono mechanizm uderzający w projektowane i istniejące farmy wiatrowe, kilkukrotnie podnosząc opłaty i blokując budowy w okolicach farm wiatrowych. Napuszczono ludzi na wiatraki, posługując się fake newsami. Zatrzymano rozwój OZE na 3 lata, ustawa dalej funkcjonuje, wymuszając budowę starych i nieefektywnych wiatraków. W tym samym czasie Morawiecki domaga się w Brukseli pieniędzy na zieloną transformację, bo to przecież nie nasza wina, tylko ZSRR, że Polska nie rozwinęła innej energetyki oprócz węgla. Niestety po drugiej stronie są ludzie, którzy nie kupują tych… Czytaj więcej »

Mariusz
3 lat temu

nie mozna porownac Danii do Polski – chociazby z powodu – 1 – polozenie, 2 – liczba mieszkancow, mozliwe, ze bezwzglednie mamy wiekszą liczbe gigawatów, ale w przeliczeniu na glowe to do Danii nam daleko; nie wiem czemu w komentarzach jest tyle zlosci – banki teraz nikomu nie daja kredytow – chyba, ze jest gwarantowany zwrot z inwestycji (ale takie inwestycje w przyrodzie nie wystepuja), moim zdaniem – to co zostalo napisane w artykule to zwykla zabawa slowem – inwestor rzeczony jest zwyczajnie niecierpliwy – albo sie napalil i po miesiacu od wplaty chcial miec zysk, – niestety, w biznesie… Czytaj więcej »

MARCIN
3 lat temu

Dla powszechnej wiadomości: firma Energy Invest Group w 2014 była zachwalaną na blogu słynnego guru inwestycyjnego Cezarego Głucha co z tego wyszło każdy widzi

Admin
3 lat temu
Reply to  MARCIN

Nie znam tego guru, ale OK 🙂

Admin
3 lat temu
Reply to  Marcin

Aaa, to znam. Cóż, jeśli to była jedyna wpadka… Każdy ma prawo do błędnej oceny sytuacji. Byli nie było recydywy

Marek
3 lat temu

O mały włos ja też się dałem skusić na tą „zieloną inwestycję ” ale od razu mi śmierdziało to że skoro to taka świetna inwetycja to muszą się zapożyczać w banku…. jakiś zupełny bezsens skoro byłoby to opłacalne wiatraki można by stawiać za kasę inwestorów i zysk pokrywałby spokojnie koszta …. jak zwykle polska to kraj idealny dla naciągaczy takich jak Pan Żukiew… i recyclix i inne tego typu scamy

Bartosz
3 lat temu

Niestety to wygląda na szemraną inwestycję od samego początku. 1MW kosztuje na świecie ok 1 miliona EUR. Tutaj mamy koszty prawie 2 razy większe. Poza tym już nikt nie produkuje turbin o mocy 1MW. To jakieś zabytki z 2010, więc od początku inwestor myślał o używanej turbinie.

Konrad
1 rok temu

Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.
Inwestycja, z opisu, wygląda na uczciwą. Kredytu banki nie dają gdyż taka jest ich polityka w stosunku do wiatraków nie będących w zarządzie państwowych gigantów lub liderów OZE na GPW.
Pan inwestor prawdopodobnie wszedł w interes ze zbyt dużą częścią swojego portfela.
Jak widać jest to mała inwestycja. W takich sytuacjach można prosić operatorów projektu o szereg zabezpieczeń. Najlepsza jest gwarancja zwrotu kapitału zabezpieczona wekslem. Jeśli to się nie uda – można doprecyzować różne terminy ostateczne wypłacenia pewnych transz, zastaw na udziałach itp.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu