Wrócił pomysł na czterodniowy tydzień pracy. I znów robi furorę w mediach. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, lewicowa ministra rodziny, pracy i polityki społecznej, ogłosiła pilotaż i zaprosiła firmy do udziału (mają być finansowe zachęty, ale nie wiadomo jakie). To może być ciekawy eksperyment. Jakie są szanse na powszechne skrócenie czasu pracy w Polsce z obecnych 40 godzin tygodniowo do 35 godzin? Co stoi na przeszkodzie?
Zwolennicy czterodniowego tygodnia pracy twierdzą, że to wyjdzie na zdrowie wszystkim – pracownicy będą mniej przemęczeni, a więc bardziej wydajni. Firmy będą cieszyły się większą lojalnością pracowników. A i gospodarka skorzysta, bo jak ktoś ma więcej wolnego czasu, to wydaje więcej pieniędzy. Tyle teoria. A praktyka?
- Połowa Polaków ma jakiś kredyt. Kiedy opłaci się skorzystać z jego refinansowania albo z konsolidacji? O strategiach spłaty zadłużenia [POWERED BY RAIFFEISEN DIGITAL]
- Szybkie przelewy, docierające błyskawicznie do dowolnego odbiorcy na świecie? Usługi takie jak Visa Direct mogą przyspieszyć ruch pieniędzy [POWERED BY VISA]
- Amerykańskie akcje i dolar toną. Ale zbliżają się też do ważnych poziomów wycen. Czas decyzji dla inwestorów: Trump to katar czy ciężka grypa? {POWERED BY UNIQA TFI]
Wydajność pracy w Polsce jest niska, rentowność firm spada, w polskich przedsiębiorstwa jest mało jest automatyzacji i robotyzacji. Polska gospodarka jest rozdrobniona. Polska ma spory dystans do pokonania, zanim dołączy do najbogatszych krajów. Inne gospodarki, w większym stopniu oparte na nowoczesnych technologiach i usługach, łatwiej mogą śrubować wydajność, czas pracy jest mniej istotny. U nas wciąż duża część gospodarki oparta jest na „sprzedawaniu” przez pracownika czasu.
To nie są sprzyjające warunki do skracania czasu pracy. Choć oczywiście są firmy, w których już teraz pracuje się cztery dni w tygodniu. W branżach kreatywnych, nie wymagających ciągłości obsługi maszyn lub klientów – to nie problem. Ale takich miejsc pracy jest zdecydowana mniejszość. Czy więc politycy mydlą nam oczy i robią niepotrzebne nadzieje? Może i tak, ale ale o krótszej pracy warto myśleć. Jesteśmy na początku drogi. Kiedy osiągniemy cel? Nieprędko. Liczby – czego politycy Wam nie mówią – są bowiem bezwzględne.
Pilotaż krótszego czasu pracy. O co tu chodzi?
Czy nasza gospodarka jest przygotowana na powszechny czterodniowy tydzień pracy? Czy dostępne są dane, na podstawie których politycy mogliby kompetentnie podjąć decyzje o tak kluczowym dla przyszłości gospodarki znaczeniu? Ostatnia decyzja skracająca tydzień pracy pochodzi sprzed 30 lat, kiedy ostatecznie wolne stały się wszystkie soboty. Cała operacja przejścia od sześciodniowego do pięciodniowego tygodnia pracy trwała jednak, bagatela, ponad półtorej dekady – od 1973 r. do 1989 r.
W 1973 r. były tylko dwie wolne soboty i 46-godzinny tydzień pracy, a dopiero w 1989 r., już w nowej Polsce, zaczął obowiązywać na dobre pięciodniowy i 40-godzinny tydzień pracy. Czy po kolejnych 35 latach warto zastanawiać się nad kolejną rewolucją? Ani finanse państwa nie są w doskonałym stanie (mamy gigantyczny deficyt budżetowy w ostatnich dwóch latach), ani gospodarka nie jest w aż tak kwitnącej formie, żeby szastać rozdawaniem praw pracowniczych na prawo i lewo.
„Jesteśmy jednym z najbardziej zapracowanych narodów w Europie. Duża liczba przepracowanych godzin w większości branż często nie prowadzi do zwiększenia produktywności. Brakuje nam czasu na odpoczynek, czasu dla bliskich i dla nas samych”
– uzasadnia ministerstwo. Program pilotażowy ma polegać na tym, że czas pracy będzie skrócony na kilka sposobów, niekoniecznie musi to być czterodniowy tydzień pracy. Może to być mniej godzin pracy w jednym dniu, więcej dni urlopu, jeden dodatkowy dzień wolny w tygodniu – do wyboru przez uczestników. Program ma trwać rok. Ważne, żeby bez zmian w tym czasie pozostawało wynagrodzenie pracowników.
Ministerstwo powołało się m.in. na doświadczenia firmy Herbapol Poznań, która wprowadziła pilotaż krótszego czasu pracy już w 2023 r. Firma wprowadzała zmiany stopniowo i uzyskała mniejszą rotację pracowników i mniejszą absencję. A co z wynikami finansowymi? Okazało się, że Herbapol Poznań miał w 2024 r. wyniki finansowe najlepsze od kilkunastu lat, więc projekt nie zaszkodził (choć nie wiadomo jakie byłyby wyniki finansowe, gdyby liczba godzin pracy była większa).
Tak to robi bogaty Zachód. Ale czy nas stać?
Ekonomiści spierają się od dawna, czy dalsze skracanie czasu pracy jest możliwe. Między skrajnymi opiniami są też zdania pośrednie, mówiące o potrzebie bardzo stopniowego dochodzenia do krótszego tygodniowego wymiaru czasu pracy, poprzez testowanie i sprawdzanie, jakie sposoby organizacji pracy najlepiej sprawdzają się w poszczególnych sektorach gospodarki, firmach, a nawet zespołach w obrębie jednej firmy.
Nie jest bowiem tak, że optymalny jest jeden model. Rozwiązań jest dużo, w zależności od specyfiki pracy. Najważniejsze to znaleźć punkt równowagi między skracaniem czasu pracy a efektywnością i wydajnością. Podobnie jak z pracą stacjonarną, zdalną i hybrydową. Według Andrzeja Kubisiaka, ekonomisty Polskiego Instytutu Ekonomicznego, skracanie czasu pracy to jeden z wielkich megatrendów. Jego zdaniem skrócenie tygodnia pracy do czterech dni w tygodniu jest nieuniknione. Pytanie tylko kiedy nastąpi.
Andrzej Kubisiak, podobnie jak resort rodziny i pracy, zwraca w swoim wpisie na platformie LinkedIn uwagę na pozytywne dla pracowników efekty, takie jak: work-life balance, mniejsze ryzyko wypalenia zawodowego i lepsze zdrowie fizyczne oraz psychiczne pracowników. Od strony gospodarki, dodatkowy wolny czas daje dużo możliwości sektorom wypoczynku i rekreacji.
W krajach OECD skrócenie czasu pracy postępowało równolegle z dynamicznym wzrostem gospodarczym i ze wzrostem zamożności obywateli. Krótszy czas pracy nie zaszkodził bogaceniu się społeczeństw, a być może był właśnie jednym z czynników determinujących wzrost zamożności. Trendy skracania czasu pracy i rosnącej zamożności w krajach OECD widać na załączonej do wpisu ekonomisty PIE infografiki:
Jednak barierą może być nasz obecny model gospodarki. To wciąż nieco inna gospodarka niż w zachodniej części Europy. Słabszy jest sektor usług, a spore zapóźnienia rozwojowe nadrabiamy poprzez duży udział budownictwa i rozwoju infrastruktury, np. komunikacyjnej. Ważny udział w gospodarce ma eksport sektora produkcyjnego. Wciąż ważne jest rolnictwo o stosunkowo niewielkim poziomie zaawansowania technologicznego. Wszędzie tam istotną role odgrywa poświęcony na pracę czas.
To jednocześnie dziedziny mniej podatne na automatyzację i robotyzację. Ekonomista PIE widzi zresztą sporo innych argumentów przeciw szybkiemu wdrażaniu krótszego tygodnia pracy. Dla firm to ryzyko wyższych kosztów organizacji pracy i zwiększenie wakatów, co może okazać się dotkliwe w takich sektorach jak zdrowie, gdzie już dziś odczuwalny jest brak specjalistów. Takich deficytowych sektorów jest jednak więcej – edukacja, opieka społeczna, a nawet sektor administracji publicznej.
Za krótszy tydzień pracy zapłacimy późniejszą emeryturą?
Nie jest jasne, czy skrócenie czasu pracy poniżej 40 godzin oznaczałoby konieczność zatrudnienia przez firmy dodatkowych osób. Ktoś musi przecież ostatecznie wykonać konieczne zadania. Taka argumentacja była popularna we Francji, gdzie teoretycznie od dawna obowiązuje 35-godzinny tydzień pracy.
Zwolennicy skrócenia czasu pracy we Francji argumentowali, że dzięki prawu zezwalającemu na 35 godzin pracy w tygodniu, pochodzącemu z lat 90. XX w., udało się stworzyć w gospodarce dodatkowych 350 000 miejsc pracy. Od 2002 r. nowe regulacje we francuskim Kodeksie Pracy osłabiły jednak prawo do 35-godzin pracy w tygodniu, utrudniając jego stosowanie w firmach. W rezultacie Francuzi tak naprawdę realnie pracują nieco dłużej, ok. 37 godzin tygodniowo na etacie. To i tak o trzy godziny krócej niż Polacy.
Wielu francuskich ekonomistów argumentowało, że nawet częściowe stosowanie skróconego do 35 godzin tygodnia pracy przyczyniło się do osłabienia francuskiej konkurencyjności, a także spowodowało kłopoty we francuskim systemie ubezpieczeń społecznych z powodu ubytku składek na emerytury i renty. Część ekspertów uważa także, że skrócenie czasu pracy spowodowało problemy organizacyjne w małych i średnich firmach.
We Francji początkowy zachwyt nad skróceniem czasu pracy musiał ustąpić twardym realiom gospodarczym i finansowym. Firmy wolały mieć niższe koszty i większą konkurencyjność, a budżet państwa cierpiał na niedostatecznym finansowaniu systemu ubezpieczeń społecznych.
Coraz trudniejsza sytuacja w budżecie państwa popchnęła dwa lata temu prezydenta Emmanuela Macrona do wprowadzenia kontrowersyjnej reformy wydłużającej czas pracy w całym życiu zawodowym. Na nic się zdały protesty Francuzów, klamka – na razie – zapadła. Czy to nie tak, że krótszy tydzień pracy mieszkańcy Francji przypłacili dłuższą pracą w swoim życiu i późniejszym przejściem na emeryturę? Polacy obecnie należą do społeczeństw stosunkowo krótko pracujących w swoim życiu zawodowym, więc – coś za coś.
Czytaj też: Francuzi protestują, bo rząd chce im podnieść wiek emerytalny, a i tak pracują najkrócej w Europie
W naszej debacie publicznej przyjęło się wiązać krótszy czas pracy z wolnym piątkiem. Ale w niektórych krajach wprowadzono bardziej elastyczne rozwiązania. We Francji standardowy czas pracy to 35 godzin tygodniowo, czyli 1607 godzin rocznie. W zależności od firmy i branży ustawowe 35 godzin można wydłużyć nawet do 39 godzin tygodniowo, ale wtedy pracownik ma prawo do redukcji czasu pracy. Może wziąć dzień wolny lub połowę dnia ekstra. Ma też cztery godziny tygodniowo na regenerację, zwyczajowo we Francji to czas w środku dnia na zjedzenie lunchu.
Polski model krótszej pracy czyli… jeszcze więcej pracy?
Resort rodziny i pracy nie ma obecnie urzędowej jednolitej koncepcji skrócenia czasu pracy. Pytanie, czy w ogóle rząd w całości w obecnej kadencji zechce zajmować się tym problemem. Ministerstwo zastrzega, że nie określa z góry rozwiązań, firmy mogą same ustalić przyjazną dla siebie i swoich pracowników organizację czasu pracy. Czy to będzie praca przez sześć godzin dziennie zamiast ośmiu, więcej dni urlopu, czy raczej rozwiązanie z wolnym piątkiem? To będzie zależało od firm i instytucji, które podejmą wyzwanie.
Wielkie nadzieje często kończą się rozczarowaniem Proza życia może spowodować, że pracownik, który zyska kilka godzin wolnych w tygodniu przeznaczy je na… dodatkową pracę, żeby więcej zarobić. Wtedy raczej nie odpocznie i nie zwiększy swojej wydajności w dotychczasowej pracy. A płace w Polsce są na tyle niskie, że chętnych na dorabianie nie zabraknie.
O tym m.in. mówi w ciekawym wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” prof. Joanna Tyrowicz, członkini Rady Polityki Pieniężnej, specjalizująca się w badaniach nad rynkiem pracy. Prof. Tyrowicz przypomina, że w naszym społeczeństwie coraz rzadziej mamy do czynienia ze standardową pracą od poniedziałku do piątku i od rana do popołudnia. Tak działa tylko mniej więcej połowa rynku pracy. Druga połowa to praca również w weekendy albo głównie w weekendy, w nocy w niestandardowych godzinach, praca zadaniowa, z mocno wydłużonym dniem pracy i dłuższą przerwą przed kolejnym długim dniem.
Jednak jednym z najważniejszych w Polsce pytań jest to, jak skrócić czas w dużych zakładach produkcyjnych i przemyśle, którego mamy w naszym kraju dużo i który jest wciąż filarem naszej gospodarki. Nadrabianie zaległości w infrastrukturze, budowanie i remonty dróg, linii kolejowych, sieci przesyłowych, trakcji tramwajowych itp. – to wszystko odbywa się w czasie, a krótszy o pięć godzin tydzień może powodować uciążliwości dla innych osób lub opóźnienia inwestycji.
W Polsce niemal nie ma bezrobocia, co oznacza, że krótszy czas pracy mógłby oznaczać nie tylko wyższe o 20% koszty pracodawcy (a warto pamiętać, że one i tak rosną z roku na rok ze względu na coraz wyższą płacę minimalną), ale też brak możliwości utrzymania dotychczasowego tempa działania firm produkcyjnych. Po prostu obecni pracownicy pracowaliby mniej, a nowych rąk do pracy nie byłoby skąd pozyskać.
Sporo pytań. Czekam na efekty pilotażu, ale przydałyby się też twarde dane, z których wynikałoby dla jakiej części polskiej gospodarki można byłoby takie rozwiązanie wprowadzić (i w jakiej części gospodarki ono już występuje) oraz jaki byłby możliwy bilans powszechnego skrócenia czasu pracy dla całej gospodarki. Pilotaż na te pytania nie odpowie. Aczkolwiek autor niniejszego artykułu zgłasza się na ochotnika. Tylko czy pracodawca będzie zadowolony?
——————————-
ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTERY
>>> W każdy weekend sam Samcik podsumowuje tydzień wokół Twojego portfela. Co wydarzenia ostatnich dni oznaczają dla Twoich pieniędzy? Jakie powinieneś wyciągnąć wnioski dla oszczędności? Kliknij i się zapisz.
>>> Newsletter „Subiektywnie o Świ(e)cie i Technologiach” będziesz dostawać na swoją skrzynkę e-mail w każdy czwartek bladym świtem. Będzie to podsumowanie najważniejszych rzeczy, o których musisz wiedzieć ze świata wielkich finansów, banków centralnych, najpotężniejszych korporacji oraz nowych technologii. Kliknij i się zapisz.
———————————-
ZOBACZ NASZE NOWE WIDEOCASTY:
„Subiektywnie o Finansach” jest też na Youtubie. Raz w tygodniu duża rozmowa, a poza tym komentarze i wideofelietony poświęcone Twoim pieniądzom oraz poradniki i zapisy edukacyjnych webinarów. Koniecznie subskrybuj kanał „Subiektywnie o Finansach” na platformie Youtube
Źródło zdjęcia: Vadym Alyekseyenko/Unsplash