Czy bank, w którym mamy dług, może ściągnąć – ot, tak sobie – zaległość z rachunku w innym banku? Nie. Chyba że wierzycielem jest Alior Bank, a dług ściągany jest z rachunku w T-Mobile Usługi Bankowe
Z tak dość kuriozalną na pierwszy rzut oka sytuacją spotkał się pan Michał. Przez jakiś czas był klientem Alior Banku, ale kilka miesięcy temu je zamknął. Z początkiem roku postanowił poszukać banku z dobrą ofertą depozytową. I tak trafił na ofertę T-Mobile Usługi Bankowe. Bank oferuje dwa rachunki: Freemium i Premium.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Pan Michał wybrał to pierwsze. Jest prowadzone za darmo, a żeby nie płacić za kartę debetową 6 zł miesięcznie, trzeba wykonać transakcje bezgotówkowe (np. płacąc kartą) o wartości zaledwie 200 zł. Ale do T-Mobile UB mojego czytelnika zwabiło przede wszystkim oprocentowanie konta oszczędnościowego.
Nowym klientom bank płaci 3% przez pierwsze trzy miesiące do kwoty 50.000 zł. W porównaniu z konkurencją to sporo, choć odsetki nawet w takiej wysokości nie pokrywają strat wynikających z inflacji. Po okresie promocyjnym, oprocentowanie środków na koncie oszczędnościowym spada do ok. 1% w skali roku. Ale dziwne rzeczy zaczęły dziać się następnego dnia po otwarciu rachunku.
„Bank pobrał mi podobno zaległe 30 zł. Podobno zalegałem Aliorowi, miałem u nich konto cztery miesiące temu, ale już dawno zostało zamknięte”
– pisze pan Michał. O zaległości dowiedział się z SMS-a wysłanego w bardzo niedbałej formie. Niektóre litery „zamieniły” się w znaki zapytania czy symbol procentów. Dlatego też w pierwszej chwili SMS-a wziął za próbę wyłudzenia. Ale w systemie bankowości elektronicznej T-Mobile UB zauważył, że bank pobrał 30,39 zł z tytułu „rozksięgowania wpłaty”.
Przeczytaj też: mBank ogłosił: to już naprawdę koniec sojuszu z Orange. Jaki los czeka teraz 400.000 klientów telekomowego banku (i co z ich długami)?
Przeczytaj też: „Mogłem wyciągnąć 120 zł premii miesięcznie, teraz 70 zł będzie ciężko”. Alior Bank zmienia zasady moneyback dla przedsiębiorców
Alior i T-Mobile UB to jedna rodzina
Czy bank mógł tak zrobić, a więc w jakiś magiczny sposób ściągnąć dług z rachunku prowadzonym w innym banku? Generalnie to sytuacja nie do pomyślenia, bo bank złamałby choćby prawo dotyczące tajemnicy bankowej. Najpierw sprawę powinien oddać do windykacji, a dług w innym banku, po jego potwierdzeniu przez sąd, mógłby ściągnąć komornik.
Ale wygląda na to, że w tym przypadku wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Choć mówimy o Alior Banku i T-Mobile Usługi Bankowe, to de facto te dwie instytucje są jednym bankiem. Marka T-Mobile UB powstała w 2014 r. na podstawie umowy Alior Banku z operatorem telekomunikacyjnym T-Mobile „na gruzach” zlikwidowanej wirtualnej marki Alior Sync.
Nawet w logo T-Mobile UB umieszczony jest dopisek mówiący o tym, że usługi bankowe dostarcza Alior Bank. Ale mało zorientowani klienci mogą nie wiedzieć, że T-Mobile Usługi Bankowe nie działa na podstawie odrębnej bankowej licencji. Formalnie to po prostu oddział Alior Banku, którego marketingową nazwą jest właśnie T-Mobile Usługi Bankowe.
Bez tej wiedzy pan Michał faktycznie mógł poczuć się zdezorientowany. Napisał w tej sprawie reklamację, ale zapewne odpowiedzieć będzie utrzymana w podobnym tonie: Alior i T-Mobile UB to jeden bank. W regulaminie świadczenia usług przez T-Mobile Usługi Bankowe „bank” definiowany jest jako Alior Bank, a T-Mobile Usługi Bankowe – jako oddział Alior Banku.
Przeczytaj też: Alior Bank chce „podebrać” klientów kredytowych innym bankom. A jak? Zaglądając na ich konta dzięki dyrektywie PSD2
Przeczytaj też: Sprzedawali feralne inwestycje w lasy i ziemię rolną. Teraz przestają płacić za pomoc prawną dla klientów. W co gra Alior Bank?
Bank zamyka konto, choć klient ma dług
Ale w tej sprawie pan Michał ma inną pretensję do Aliora. Jak twierdzi, rachunek zamknął cztery miesiące temu i wówczas bank nie poinformował go żadnej niedopłacie. Nie wie też, z jakiego tytułu 30-złotowa opłata została naliczona (złożył reklamacje, czeka na odpowiedź). Poza tym coś dziwnego dzieje się z procedurami. Alior Bank „wypuszcza” klienta z długiem i egzekwuje go dopiero, gdy klient nieświadomie wraca do tej samej klatki, czyli do T-Mobile UB, choć de facto do Aliora. A co by się stało, gdyby pan Michał nie wrócił do Aliora? Kto wie, może taki dług z czasem mógłby popsuć jego historię kredytową w BIK.
Zresztą problem tzw. nieświadomych długów wymaga systemowego rozwiązania. Dość często skarżycie się bowiem na to, że od dawna nie korzystacie np. z konta osobistego, ale banki po cichu naliczają opłaty, bo np. nie spełniacie warunków kasujących opłaty za prowadzenie rachunku.
Pan Michał i tak ma szczęście, bo konto w Aliorze zamknął kilka miesięcy temu i niedopłatę w wysokości 30 zł da się przełknąć. Natomiast znam i opisywałem historie, kiedy banki przez kilka lat po cichu naliczały opłaty, z których zrobiło się nawet kilka tysięcy złotych należności.
Przeczytaj też: Masz kredyt, a termin płatności raty przypada na „przednówku”? Sprawdziłem, które banki idą na rękę ze zmianą terminów i nie biorą za to kasy
To dziwne, że o spóźnieniu się z ratą kredytową banki potrafią przypomnieć klientowi niemal natychmiast, a z długami na kontach osobistych milczą jak grób. A gdy klient się poskarży, zwykle odpowiadają, że przecież taką informację mogą znaleźć w systemie bankowości elektronicznej.
Jak rozwiązać ten problem? Swego czasu postulowałem i nadal uważam to za rozsądną propozycję: bank np. po roku czy dwóch (to kwestia dyskusji) prowadzenia rachunku, na którym klient nie wykonał żadnej operacji albo wręcz się nie logował na konto, powinien skutecznie się z klientem skontaktować. Chodzi o sytuacje, kiedy w tym czasie bank – mimo braku aktywności klienta – naliczył jakieś opłaty. Lepiej oddać 100-200 zł niż kilka tysięcy złotych.