Wszyscy chcą, żebyśmy zarobili na Mundialu. Sklepy przed rozpoczęciem imprezy kusiły możliwością zwrotu części pieniędzy za niektóre zakupy, bukmacherzy wyskakiwali z każdej lodówki, a banki oferowały zwrot części prowizji kredytowej jeśli Polacy będą strzelali dużo goli. Pojawiła się też oferta… wyjątkowo korzystnej lokaty, która po bliższym prześwietleniu okazuje się być korzystną tylko dla banku
Idea Bank od początku do końca czerwca sprzedaje swoim klientom „Lokatę strukturyzowaną Piłkarscy Sponsorzy”. Lokata ta nie jest wcale żadną lokatą, bo nie daje stałego procentu. Nie jest też objęta gwarancjami państwowymi, a jedynie przyznaną przez bank ochroną kapitału. A zysk zależy od spełnienia się pewnych warunków luźno związanych z Mistrzostwami Świata w Rosji.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Jakie to warunki? Otóż zarobek pojawia się wtedy, gdy cztery notowane na giełdzie międzynarodowe koncerny, będące globalnymi sponsorami Mistrzostw Świata, zdrożeją w najbliższych miesiącach. A konkretnie zyski posiadaczy lokaty zależą od zmian kursów giełdowych akcji Adidasa, McDonald’sa, Coca-Coli oraz Visy. Nie ma znaczenia o ile te spółki pójdą w górę – liczy się tylko sam fakt, że wszystkie naraz zyskają na wartości w ciągu kilku najbliższych miesięcy.
„Ludzie z banku mówią, że to „lokata gwarantowana przez KNF”, Argumentują, że spółki z portfela teraz na pewno będą rosły, bo będą mocno eksponowane w mediach przy okazji Mistrzostw Świata. Sprzedawcy uderzają do ludzi, którym wygasła zwykła lokata”
Jest to oczywiste naciąganie rzeczywistości, bo wszelkie analizy wpływu Mistrzostw Świata w piłce nożnej na wskaźniki ekonomiczne mówią, że ów wpływ będzie niewielki. A nawet gdyby się pojawił, bo przełożyłby się na kursy spółek jeszcze przed Mundialem. Bo giełda, jak powszechnie wiadomo, dyskontuje przyszłe wydarzenia. Sponsorowanie takich wydarzeń przez wielkie koncerny ma wymiar bardziej wizerunkowy, niż biznesowy.
Czytaj też: Giełdowi gracze chcą zarobić na Mundialu
Czytaj też: McKinsey o wpływie Mundialu na gospodarkę. Szału nie ma
Czytaj też: Sklepy chciały zwrócić mnóstwo pieniędzy, gdyby Polacy osiągnęli sukces na Mundialu. Niewiele ryzykowali
Ale nawet gdyby założyć, iż jest duża szansa na to, że akuret cztery spółki-sponsorzy Mistrzostw Świata zyskają w najbliższych miesiącach na wartości (to możliwe o ile na giełdach światowych będą panowały dobre nastroje), to warunki proponowane przez Idea Bank przypominają nieco faulowanie w polu karnym.
Otóż dochód klienta może wynieść od 1,125% w skali trzech miesięcy do 3,37% w skali trzech kwartałów. Zabawa w lokatę zaczyna się 9 lipca, a pierwsze sprawdzenie kursów spółek nastąpi 9 października. Jeśli ceny wszystkich spółek będą wyższe, niż na starcie, interes się zamyka i klient dostaje 1,125% zysku oraz zwrot wpłaconych pieniędzy. Jeśli któraś ze spółek przez ten kwartał straciła na wartości – gra trwa dalej.
Po kolejnych trzech miesiącach – 9 stycznia 2019 r. – następuje kolejne sprawdzenie. Jeśli wszystkie spółki urosły licząc od startu – lokata się zamyka, a klienci dostają zwrot pieniędzy i 2,25% „odsetek”. Gdy ten warunek nie został spełniony – gra jest przedłużona do 9 kwietnia 2019 r. Wtedy następuje już ostatni check-point. Albo wszystkie cztery spółki od startu urosły i klient otrzymuje 3,37% zysku, albo nie – wtedy dostaje tylko zwrot wpłaconego kapitału.
Trudno nazywać to-to lokatą, a zyski – odsetkami, bo z depozytem bankowym nie ma nic wspólnego. To raczej rodzaj zakładu z niską stawką wygranej. Chociaż może nie taką niską, bo mówimy i interesie, który w przypadku spełnienia pozytywnego scenariusza (czyli tego, w którym akcje spółek-sponsorów Mundialu przez pół roku stoją w miejscu, a potem – ni z gruchy, ni z pietruchy – wystrzeliwują w górę) daje widok na zysk w wysokości 4,5% w skali roku.
To byłoby więcej, niż da się wycisnąć z klasycznego depozytu poza promocją, ale… jest jeszcze Opłata Administracyjna, która może wynieść do 2% wartości wpłaty klienta, a także podatek Belki (19% od zysków). Zakład, który proponuje Idea Bank, wygląda więc na taki, w którym nawet wygrać to jak przegrać.
Jeśli po trzech miesiącach dostanę 1,1%, płacąc 2% opłaty administracyjnej – jestem w plecy. Jeśli po sześciu miesiącach zarobię 2,25% „odesetek” i zapłacę 2% opłaty administracyjnej – jestem 0,2% „do przodu” po odjęciu podatku Belki. Jeśli po dziewięciu miesiącach dostanę „goły” zwrot kapitału – jestem „w plecy” na opłacie administracyjnej. Jeśli zaś po dziewięciu miesiącach zapłacą mi 3,37%, to po odjęciu opłaty i podatku zostanie mi 1,1% zarobku.
Czyli nawet w najlepszym scenariuszu – którego szanse realizacji na pewno nie sięgają nawet 50% – zarabiam w skali roku tyle, ile na przeciętnej lokacie bankowej. Wszystkie inne scenariusze są totalną porażką netto. Nazywanie czegoś takiego „lokatą”, zaś niegwarantowanych zysków „odsetkami” zakrawa na manipulację.
Czytaj też: Co się musi stać, żeby banki przestały zmniejszać oprocentowanie lokat? Tylko tych kilka rzeczy