Decyzje gospodarcze prezydenta USA Donalda Trumpa zachwiały nie tylko rynkami akcji. Spowodowały także duże osłabienie dolara i na razie nie widać sygnałów odwrócenia tego trendu. A już wypowiedzi na temat (nie)zależności amerykańskiego banku centralnego pogrążają dolara nie na żarty. Złoty od początku roku umocnił się do dolara już o 9%. Frank szwajcarski jest najmocniejszy od dekady. Umacniają się japoński jen i euro. Nie dla wszystkich gospodarek silniejsza waluta będzie jednak korzystna. Dla Szwajcarii na pewno nie. Czy możemy oczekiwać interwencji Szwajcarskiego Banku Narodowego, by osłabić franka? Czy tak postąpią Japończycy? Czy bankom obawiającym się nadmiernego wzmocnienia ich walut opłaci się walczyć z trendem?
Od początku roku frank szwajcarski i euro zyskały do dolara ok. 11%, a jen japoński zyskał ponad 10%. Mocniejsze są waluty najbliższych sąsiadów Ameryki – meksykańskie peso zyskało 5,5% a kanadyjski dolar zyskał 4%. Na fali oczekiwań na rozejm lub pokój na froncie ukraińskim zyskał też 22% rosyjski rubel. Jednak nie wszystkie waluty zyskiwały. Wietnamski dong i indonezyjska rupia osłabiły się do rekordowo niskiego poziomu, a turecka lira osiągnęła najniższy poziom w historii. Chiński juan osiągnął rekordowo niski poziom w stosunku do dolara prawie dwa tygodnie temu, ale od tego czasu się umocnił.
- Połowa Polaków ma jakiś kredyt. Kiedy opłaci się skorzystać z jego refinansowania albo z konsolidacji? O strategiach spłaty zadłużenia [POWERED BY RAIFFEISEN DIGITAL]
- Szybkie przelewy, docierające błyskawicznie do dowolnego odbiorcy na świecie? Usługi takie jak Visa Direct mogą przyspieszyć ruch pieniędzy [POWERED BY VISA]
- Amerykańskie akcje i dolar toną. Ale zbliżają się też do ważnych poziomów wycen. Czas decyzji dla inwestorów: Trump to katar czy ciężka grypa? {POWERED BY UNIQA TFI]
Osłabienie dolara było jednym z celów decyzji gospodarczych prezydenta USA, które polegały na nakładaniu wysokich ceł na niemal wszystkich partnerów handlowych Ameryki. Ostatecznie najwyższe cła dostały się Chinom, które najaktywniej sprzeciwiły się decyzjom Trumpa. Chiny muszą teraz zdecydować, w jaki sposób długofalowo handlować z Ameryką.
Obecne cła w wysokości 145% wraz z poprzednio obowiązującymi powodują, że chiński import do USA może być bardzo drogi. Na słabą opłacalność chińskiego eksportu może też wpływać umocnienie chińskiego juana – renminbi. Czy Chińczycy zdecydują się na dewaluacją swojej waluty albo na inne działania odwetowe rodzaju wyprzedaży amerykańskich obligacji? na pewno są pod baczna obserwacją nowej amerykańskiej administracji i wszystkie pozarynkowe działania administracja Trumpa może piętnować.
Chciane, niechciane osłabienie dolara
Dolar osłabia się głównie w wyniku niepewności co do dalszych decyzji nowej amerykańskiej administracji. A także skutków tych decyzji, które zostały już ogłoszone, ale nie do końca wiemy, jakie skutki przyniosą. Prezydent Donald Trump wzywa szefa Fed do obniżek stóp procentowych, ale odpowiedź jest precyzyjna – Fed musi na razie obserwować sytuację, bo inflacja w USA wciąż jest podwyższona, a sytuacja gospodarcza niepewna. Wyższe cła mogą w efekcie dać Ameryce wyższą inflację.
Bardzo niepewna stała się też sytuacja polityczna na świecie, po zachwianiu przez USA tradycyjnymi sojuszami transatlantyckimi, np. z Unią Europejską. W wojnie handlowej Donald Trump postanowił nie oszczędzić nikogo, nawet najbliższych sprzymierzeńców jak Izrael, choć z perspektywy dwóch miesięcy widać, że jednak ostrze wojny handlowej skierowane zostało najbardziej w stronę Chin. W każdym razie 0 bardziej w stronę Chin niż w stronę sojuszników europejskich.
Czy Ameryka zaczęła budować porządek świata na nowo, według nieznanych jeszcze światu reguł? To rodzi największą niepewność od lat i powoduje ucieczkę inwestorów nie tylko od amerykańskiego dolara, ale również od obligacji rządu USA, które dotąd były najbardziej pożądanym aktywem finansowym na świecie. Indeks dolara osłabił się o ponad 9% od początku roku, a spadek się pogłębia.
Nawet waluta z drugiej światowej linii, jak polski złoty, zanotowała wyjątkowo mocny wzrost wartości. Mocny, biorąc pod uwagę skalę niepewności w światowej gospodarce. W takiej sytuacji zwykle uciekało się do dolara, a nie od dolara. A waluty z krajów „peryferyjnych” raczej się osłabiały, a nie umacniały.
Równolegle zyskały na wartości inne waluty. W tym największe waluty, które stanowią dla inwestorów zazwyczaj rodzaj bezpiecznej przystani, jak frank szwajcarski, japoński jen czy euro. Nie musi to być jednak korzystne zjawisko dla krajów „domowych” tych walut, bo hamuje opłacalność eksportu. Z drugiej strony, np. w strefie euro i w całej Unii Europejskiej, słabszy dolar może znacznie zmniejszać presję inflacyjną, bo import surowców, w tym ropy naftowej i gazu, będzie sporo tańszy.
Jednak w wyniku globalnego odwrotu od dolara nieoczekiwanie umocniły się waluty peryferyjne, które mogą z większym trudem radzić sobie z taką sytuacją. Chodzi szczególnie o rynki azjatyckie, nastawione, tak jak Chiny, na eksport do USA czy Europy. Na tych rynkach może dojść do prób osłabiania lokalnych walut, być może w formie dewaluacji. Jednak dla słabszych rynków to zawsze miecz obosieczny – osłabienie własnej waluty to jednocześnie gorsze warunki spłaty zadłużenia w walutach obcych i ryzyko ucieczki kapitału finansowego, od którego sporo rynków wschodzących jest uzależnionych.
Dla Stanów Zjednoczonych słabszy dolar to z kolei potencjalna mniejsza skłonność konsumentów i firm amerykańskich do zakupu towarów z importu. Czy chodzi o to, żeby przekierować ten popyt na rynek wewnętrzny? Nie wszystkie towary da się jednak od razu wyprodukować w USA, a zapowiadane przez prezydenta Trumpa odnowienie zdolności produkcyjnych może potrwać, o ile w ogóle się uda, wiele lat. Konieczność kupowania potrzebnych towarów z importu przy słabym kursie dolara, spowoduje wzrost cen na rynku wewnętrznym. To może zahamować spadającą w USA inflację i cykl obniżek stóp procentowych.
Są banki centralne, które powinny być zadowolone ze spadku wartość dolara amerykańskiego o ok. 10-20%, bo może to być korzystne dla polityki fiskalnej i obniżyć koszty zadłużenia. Tańszy też staje się import, chociaż jednocześnie kraje nastawione na eksport mogą mieć większe problemy ze sprzedażą swoich towarów. Słabszy dolar daje jednak bankom centralnym większą pewność spadku inflacji i przestrzeń do obniżek stóp procentowych, które mogą pomóc gospodarkom w rozwoju.
Jednak do banków centralnych zadowolonych ze słabszego dolara nie należy Szwajcarski Bank Narodowy (SNB), który od wielu lat walczy z aprecjacją swojej waluty. Szwajcarski frank ma naturalną skłonność do umacniania się nie tylko w niespokojnych czasach, jak wojna czy pandemia, ale nawet w okresach spokoju, kiedy handel międzynarodowy toczy się w miarę stabilnie.
Czy SNB spróbuje silniej zareagować na aprecjację swojej waluty? Dla gospodarki Szwajcarii opartej na eksporcie do strefy euro i USA każde umocnienie franka, zwłaszcza do euro i do dolara, jest bardzo niekorzystne. Eksport towarów i usług stanowi jest podstawą gospodarki Szwajcarii, a silny frank sprawia, że szwajcarskie towary są droższe za granicą. Pogarsza to ich konkurencyjność, mimo że są to często towary wysoko przetworzone i zaawansowane technologicznie, które nie dadzą się łatwo zastąpić innymi.
Kto jest (nie)zadowolony z umocnienia franka?
Szwajcarska waluta ma za sobą ciekawy eksperyment przeprowadzony 10 lat temu przez bank centralny na żywym organizmie szwajcarskiej i światowej gospodarki. Eksperyment przypomnieli na łamach platformy CEPR/VoxEU naukowcy z Banku Rozliczeń Międzynarodowych i uniwersytetów w Los Angeles i Bazylei (Raphael Auer, Ariel Burstein, Sarah Lein).
15 stycznia 2015 r. Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) niespodziewanie porzucił swoją politykę minimalnego kursu wymiany wynoszącą 1,20 franka szwajcarskiego za euro. Ta polityka została ustanowiona we wrześniu 2011 r. w celu ochrony gospodarki Szwajcarii przed napływem kapitału do bezpiecznej przystani podczas wielkiego kryzysu finansowego, który stał się kryzysem strefy euro. Ustabilizowanie kursu walutowego pomogło powstrzymać nadmierną aprecjację franka przez ponad trzy lata.
Usunięcie dolnej granicy waluty wywołało nagły i gwałtowny wzrost wartości franka szwajcarskiego – o ok. 15% w stosunku do euro. Rezygnacja ze stabilnego kursu to był szok nie tylko dla Szwajcarii, ale dla całego świata. W Polsce dramatycznie odczuli to posiadacze kredytów frankowych, którzy z dnia na dzień musieli zapłacić dużo wyższe raty od swoich kredytów hipotecznych.
Kurs franka do euro skoczył o ponad 20% w dniu zmiany polityki SNB i o 15% do połowy 2015 r. Szok wpłynął zarówno na rynek towarów z importu, jak i na eksport. Pomimo dosyć skromnego spadku cen detalicznych towarów kupowanych za granicą, konsumenci przesunęli swoje zakupy w tę stronę, na niekorzyść produktów krajowych. Wzrósł więc znacząco udział importu, ale dla szwajcarskich eksporterów nagła aprecjacja oznaczała spadek konkurencyjności cenowej.
Jednak pomimo tego niekorzystnego zjawiska, eksport nie spadł znacząco. Jednym z mechanizmów dostosowawczych wykorzystywanych przez szwajcarskich eksporterów, którzy chcieli ratować utratę konkurencyjności na rynkach eksportowych, była systematyczna poprawa jakości oferowanych produktów. Firmy nie tylko podniosły jakość eksportowanych towarów, ale także usunęły towary niższej jakości ze swojej oferty eksportowej. Wzrost atrakcyjność importu pokazuje poniższa grafika:
Dlaczego frank się umacnia a Szwajcarzy walczą z jego aprecjacją?
Faktem jest, że w XX w., a szczególnie po operacji SNB ze stycznia 2015 r., frank szwajcarski ulegał systematycznej aprecjacji. Umocnił się do wszystkich głównych walut świata – euro, dolara amerykańskiego, funta brytyjskiego i jena japońskiego. Najbardziej spektakularna aprecjacja nastąpiła w stosunku do funta brytyjskiego, który jeszcze w 2008 r. kosztował 2,5 franka, a obecnie kosztuje ok. 1 franka. W relacji do dolara frank umocnił się z poziomu ok. 1 do 1 do niewiele ponad 0,8 obecnie.
Dlaczego frank szwajcarski zyskuje na wartości w stosunku do innych walut? Oprócz zasady bezpiecznej przystani dla kapitału krótkoterminowego szukającego bezpiecznych lokat w mniej spokojnych czasach, działa bardziej długoterminowa zasada – im niższa inflacja w kraju, tym jego waluta bardziej wartościowa. Ta zasada jest związana z handlem zagranicznym, w którym towary powinny mieć mniej więcej podobna cenę w każdej walucie, zgodnie z parytetem siły nabywczej.
Jeśli np. w Polsce ceny rosną średnio o 5%, a w Szwajcarii średnio o 1%, to ten sam towar w Polsce staje się relatywnie droższy, a w Szwajcarii relatywnie tańszy. Jeśli chcemy kupić zegarek, a jego cena w Polsce wzrosła o 5%, to wolimy kupić taki zegarek w Szwajcarii, bo tam cena wzrosła tylko o 1%. Podobnie konsumenci i firmy z innych krajów. Kupowanie w Szwajcarii powoduje konieczność zapłaty we frankach, rośnie więc popyt na franki, a to powoduje wzrost jego wartości. W rezultacie powoli cena zegarka powinna dążyć do wyrównania z cenami w innych krajach.
Istnieją jednak również okresy, w których frank nadmiernie się umacnia. Nadmierna aprecjacja franka szwajcarskiego jest niekorzystna dla typowej szwajcarskiej produkcji eksportowej – przemysłu maszynowego, elektrycznego, metalowego, farmaceutycznego, ale także dla turystyki, bo w kraju zaczynają obowiązywać zaporowe dla turystów ceny.
Jak aprecjacja franka szwajcarskiego wpływa na inflację? Silny frank przynosi pewne korzyści w postaci obniżenia cen towarów i usług zagranicznych dla szwajcarskich konsumentów. Towary dla konsumpcji prywatnej to jedno, ale istotniejsze dla całej gospodarki jest obniżenie cen w przypadku ropy naftowej i gazu ziemnego, które są kupowane za dolary.
Gwałtowny wzrost cen w dolarach i euro, jak to się stało w przypadku ropy naftowej i gazu ziemnego w 2022 r., po inwazji Rosji na Ukrainę, są odczuwalne w Szwajcarii i mają odbicie w szwajcarskiej inflacji, ale dzięki temu, że frank nie osłabił się tak mocno wobec dolara jak inne waluty, wzrost inflacji nie był aż tak silny jak w innych krajach i wyniósł w szczycie inflacji tylko 3,3%, podczas gdy w Polsce szczyt inflacji przekroczył poziom 18% w 2023 r. Pokazuje to grafika SNB:
Jaką rolę odegra Szwajcarski Bank Narodowy?
SNB to bank znany ze swojego konserwatywnego podejścia do polityki pieniężnej. Bank, który zazwyczaj prowadzi niezwykle przewidywalne działania, mało zaskakujące inwestorów na światowych rynkach. Jednak jeśli już zaczyna działać, potrafi robić to tak spektakularnie, że jego decyzję pamiętane są przez wiele lat.
Frank szwajcarski, jak przystało na walutę kraju z otwartą i liberalną gospodarką, jest walutą, której kurs ustalany jest rynkowo. Bank centralny nie może więc dokonać urzędowej deprecjacji waluty. Może jednak wpływać na wartość franka szwajcarskiego w inny sposób. Najpewniejszym sposobem jest utrzymywanie długotrwale niskiej stopy inflacji. Według mechanizmu, który opisałem powyżej, inflacja niższa niż w sąsiednich krajach, spowoduje wzrost eksportu i popytu na franki, co zwiększy ich wartość. W projekcji inflacji SNB widać szacunki stabilnej dynamiki cen znacznie poniżej 1% w perspektywie kilku lat,.
W 2024 r. SNB znacznie ograniczył swoją aktywność na rynkach walutowych. Zgodnie ze sprawozdaniem za 2024 r. SNB zamiast interwencji na rynku walutowym działał za pomocą obniżania stóp procentowych. W 2024 r. szwajcarski bank centralny kupił na rynkach walutę obcą o wartości 1,2 mld franków szwajcarskich, czyli ok. 1,4 mld dolarów.
Zupełnie inaczej SNB postępował w 2023 r., kiedy intensywnie walczył z wpływem wzrostu cen paliw na międzynarodowych rynkach. SNB sprzedał wtedy waluty obce o wartości 132,9 mld franków szwajcarskich, ponieważ starał się wzmocnić franka jako tarczę przed rosnącymi cenami z importu. Podobną politykę SNB prowadził również w bardzo trudnym dla utrzymania inflacji w ryzach roku 2022. Jednak w grudniu 2023 r. SNB ogłosił, że nie będzie już koncentrował się na sprzedaży walut obcych. Strategia okazała się skuteczna, a inflacja w Szwajcarii wyniosła zaledwie 1,1% w 2024 r. czyli w połowie przedziału celu SNB (0–2%).
W 2024 r. SNB obniżył stopy na każdym ze swoich czterech posiedzeń z 1,75% na początku roku do 0,5% w grudniu. Obniżka o 0,25 pkt proc. nastąpiła również na posiedzeniu SNB w marcu 2025 r. Teoretycznie obniżki stóp procentowych powinny wpłynąć na spadek wartości waluty, jednak w obecnej sytuacji, kiedy zachwiała się pozycja dolara, frank szwajcarski staje się substytutem najbezpieczniejszej przystani i jest skazany na aprecjację. jest najmocniejszy od dekady:
Szczyt dekady to dla franka sygnał do odwrotu?
Nie tylko frank notuje szczyt wartości. Szwajcarska waluta jest najmocniejsza od dekady, a euro jest bliskie 3,5-letniego maksimum. Czy inwestorzy obawiają się, że dolar utraci swoją rolę waluty rezerwowej? Może na to jeszcze za wcześnie, ale na rynkach widać ogromny niepokój. Niepokój spowodowany również ryzykiem, że niektóre kraje mogą rozpocząć wycofywanie się z tzw. ekspozycji na aktywa amerykańskie. Dotychczas posiadanie amerykańskich obligacji było najpewniejszą inwestycją na świecie, czy to może się zmienić? Sporo zależy od takich krajów jak Japonia i Chiny, które posiadają największe pakiety obligacji rządu USA.
Pomijając rywalizację w ramach rozpoczętej przez Trumpa wojny celnej, rynki finansowe wyjątkowo nie lubią ingerencji rządów w politykę pieniężną. Tymczasem Donald Trump kilkakrotnie wzywał Jerome;a Powella, szefa Fed, do szybkich obniżek stóp procentowych, a nawet mówił o potrzebie zastąpienia Powella innym szefem banku centralnego. Dla inwestorów oznaczałoby to gigantyczny wzrost ryzyka, bo zachwiana zostałaby niezależność najważniejszego banku centralnego na świecie.
Najbliższe posiedzenie Fed już za tydzień, na początku maja, ale według wszelkich przewidywań ekonomistów i analityków, amerykański bank centralny pozostawi stopy procentowe na dotychczasowym poziomie i utrzyma swoja postawę obserwowania kolejnych danych makroekonomicznych.
W zgodnej opinii rynków, gdyby Fed obniżył stopy procentowe w maju, mogłoby to oznaczać, że przestraszył się gróźb Trumpa, więc efekt byłby równie zły, nawet bez zmiany na stanowisku szefa Fed. W polityce pieniężnej USA pojawił się więc nierozwiązywalny klincz, trudno będzie z niego wyjść bez szkody dla reputacji Fed i dla dolara.
W takiej sytuacji waluty takie jak frank będą szczególnie nastawione na presję aprecjacyjną. Jak z niej wyjść? Kolejnymi obniżkami stóp procentowych czy powrotem do interwencji walutowych, tym razem skoncentrowanych na skupie walut obcych? Być może już niedługo poznamy odpowiedź. Może być ona istotna dla tych inwestorów, którzy uciekają do bezpiecznych przystani (franka, a także jena japońskiego). Nie mogą liczyć na wysokie oprocentowanie depozytów lub obligacji w tych walutach, ale zapewne liczą na dalszy wzrost kursu (i zyski z tego tytułu). Pytanie czy się nie przeliczą.
Źródło zdjęcia: engin akyurt/Unsplash