Adwokaci, choć pewnie chcieliby o sobie myśleć inaczej, są w świetle prawa takimi samymi usługodawcami jak sklepy czy fryzjerzy. A ich klienci są chronieni jak wszyscy inni konsumenci. Co to w praktyce oznacza? Kiedy można nie zapłacić prawnikowi? I dlaczego jest to też ważne dla frankowiczów? Analizuję orzeczenie TSUE
Tego artykułu możesz również posłuchać w naszym kanale podcastowym – czyta Maciej Jaszczuk
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej już wielokrotnie pokazywał, że potrafi namieszać w systemach prawnych. W dwóch sprawach orzeczenia TSUE dały klientom banków potężne narzędzia do odzyskania nieuczciwie pobranych pieniędzy: prawo do zwrotu prowizji przy przedterminowej spłacie kredytu oraz oczywiście prawo do unieważnienia kredytów frankowych.
Z proceduralnego punktu widzenia TSUE tak naprawdę zazwyczaj nie rozstrzyga spraw, tylko odpowiada na tak zwane pytania prejudycjalne. Sądy krajowe w roku postępowania mogą skierować do Trybunału prośbę o interpretację przepisów unijnych. Nie mogą one być zbyt szczegółowe (bo TSUE nie rozstrzyga sprawy) ani zbyt ogólne (bo odpowiedź będzie brzmiała: „to zależy”).
Dlatego też odpowiedzi TSUE udzielone w procedurze pytań prejudycjalnych mają tak dużą wartość dla porządku prawnego całej Unii – bo wyznaczają standardy interpretacji przepisów, które obowiązują we wszystkich państwach członkowskich. A TSUE dba o to, by raz wydanej opinii nie zmieniać.
Czego dotyczyło orzeczenie TSUE w sprawie C‑395/21? Nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich między… adwokatami a ich klientami. Pytanie zadał Sąd Najwyższy Litwy, ale to nie znaczy, że jego skutki są ograniczone do tego kraju. Na udzielone przez TSUE odpowiedzi można powoływać się w całej Unii.
Na czym polegał spór o koszty prawnika?
Pewien człowiek w nieciekawej sytuacji życiowej wynajął adwokata do prowadzenia kilku spraw m.in.: rozwodowej, o alimenty. Poprosił go też o reprezentowanie przed policją i prokuraturą. W umowie ustalono, że prawnik nalicza 100 euro za godzinę i na start bierze 5600 euro zaliczki.
Po około roku reprezentowania swojego klienta mecenas wystawił fakturę na prawie 10 000 euro – tyle bowiem zaksięgował godzin pracy i kosztów. Nie otrzymawszy zapłaty, prawnik pozwał swojego niedawnego klienta.
Nie wiadomo, kto reprezentował (i za ile) pozwanego, ale sprawa przybrała dość korzystny dla niego obrót. Litewskie sądy uznały co do zasady, że może i rzeczywiście koszt świadczonych usług przez adwokata sięgał prawie 13 000 euro, jednak sama umowa z klientem była nieuczciwie napisana. A więc zapłata się nie należy.
W końcu sprawa trafiła do Sądu Najwyższego Litwy, a ten sprowadził rozważania do dwóch podstawowych zagadnień: co to znaczy, że umowa z konsumentem ma być przejrzysta – w odniesieniu do usług prawnych – oraz jakie są konsekwencje, gdy cena jest ustalona w sposób nieuczciwy?
Sześć pytań, które sąd zadał TSUE, dotyczyło właśnie tych kwestii.
Orzeczenie TSUE: O czym adwokat musi poinformować klienta?
Zacznijmy od tego, co mówi sama dyrektywa 93/13 w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich. Regulacja ta w kwietniu będzie obchodziła 30 urodziny. Przez ten czas zdążyła przejść sporą reformę, jednak nadal stanowi jeden z fundamentów i standardów ochrony konsumentów w Unii Europejskiej. Na postanowieniach tej dyrektywy opierają się przepisy krajów członkowskich.
„W przypadku umów, w których wszystkie lub niektóre z przedstawianych konsumentowi warunków wyrażone są na piśmie, warunki te muszą zawsze być sporządzone prostym i zrozumiałym językiem”
– głosi artykuł 5 tego aktu. A sankcją za niestosowanie się do tego wymogu jest to, że postanowienia, które zostaną uznane za nieuczciwe, nie wiążą konsumenta. To jednak nie oznacza automatycznie, że cała umowa jest nieważna – tak dzieje się tylko w przypadku, gdy bez tego felernego punktu reszta nie ma sensu. I tak właśnie jest z umowami o kredyt walutowy. Co TSUE odpowiedział w rozważanej dziś kwestii? Otóż stwierdził, że:
„(..) nie spełnia wymogu wyrażenia prostym i zrozumiałym językiem w rozumieniu tego przepisu warunek umowy o świadczenie usług prawnych zawartej między adwokatem a konsumentem, który ustala cenę tych usług zgodnie z zasadą stawki godzinowej, bez przekazania konsumentowi, przed zawarciem umowy, informacji, które pozwalają mu na podjęcie rozważnej i w pełni świadomej decyzji przy pełnej wiedzy odnośnie do konsekwencji ekonomicznych, jakie pociąga za sobą zawarcie tej umowy.”
Czyli mówiąc prościej: sama stawka godzinowa w umowie z prawnikiem nie wystarczy. Klient musi otrzymać informację, jaki będzie łączny koszt takiej umowy. Tak jak banki nie mogą pokazać w ofercie wyłącznie miesięcznego oprocentowania pożyczki, tylko podają RRSO i całkowite koszty związane z takim produktem – tak samo kancelarie powinny przynajmniej przybliżyć, jaka kwota na koniec może znaleźć się na fakturze.
Nieuczciwe określenie ceny usługi prawnika może pozbawić go zapłaty
Jakie konsekwencje mogą spotkać adwokata, który nie dopełni obowiązku poinformowania klienta o końcowej cenie usługi? Musi się on liczyć z tym, że zapłaty nie dostanie. Skoro bowiem postanowienie dotyczące ceny jest nieważne, to nie ma podstawy do tego, by móc wymagać czegokolwiek od konsumenta.
A zatem w przypadku naszego Litwina – to, co zapłacił, zapłacił, a resztę musi wziąć na klatę prawnik. Litewski są zrobił jednak jeszcze jedną rzecz, która wzbudziła wątpliwości. Co takiego? Uznając, że owszem, wynagrodzenie w wysokości 100 euro za godzinę się nie należy, ale „jakieś” pieniądze klient powinien zapłacić. I postanowił, że sam oszacuje należną kwotę. Co na to TSUE?
„Przepisy te stoją natomiast na przeszkodzie temu, aby sąd krajowy zastąpił niedozwolony warunek, którego nieważność stwierdzono, sądowym oszacowaniem poziomu wynagrodzenia należnego za wspomniane usługi”
– odpowiedział. Owszem sąd może – stwierdził Trybunał – zastąpić nieważne postanowienie innym przepisem prawa krajowego, ale tylko wtedy, „gdyby unieważnienie umowy w całości naraziło konsumenta na szczególnie niekorzystne konsekwencje”.
Tak więc sorry, Winnetou, biznes jest biznes. A właściwie: dura lex, sed lex. Przepisy chroniące konsumentów są od tego, by chronić konsumentów. A nie wyniki przedsiębiorców. Jeśli usługodawca nawali, oszuka, przemilczy coś – trudno. Na łamaniu prawa nie można zarobić.
Adwokaci dostają cios, a orzeczenie TSUE rykoszetem trafia w… banki
Podsumowując, konsumenci (a więc nie przedsiębiorcy) korzystający z usług prawników mogą wymagać, by kancelaria przedstawiła nie tylko cennik godzinowy, ale łączny koszt całej sprawy. I nie ma się co dać nabrać na stwierdzenie: „każda sprawa jest inna, nie da się tego oszacować”.
Jeśli prawnik użyje takiego argumentu, to oznacza, że albo nie ma wystarczającego doświadczenia w takich sprawach, albo nie przeanalizował naszej sytuacji, albo próbuje nas naciągnąć. Jest szansa, że po tym wyroku świadomość klientów wzrośnie i łatwo będzie odsiać tych niekompetentnych i nieuczciwych mecenasów.
Wiadomo, że z prawnikami jest jak z publicznymi toaletami. Nikt z nich nie korzysta, jeśli nie musi. Ale czasami, jak nas przyciśnie sytuacja życiowa, to niechętnie, ale zapłacimy za te usługi. Orzeczenie TSUE daje nadzieję, że kancelarie dorównają do standardów uczciwości szaletów i też będą z góry informować, jakie koszty trzeba ponieść, żeby załatwić swoją sprawę.
Dużo poważniejsze konsekwencje to orzeczenie może mieć dla kredytobiorców frankowych. Dlaczego? Tak jak napisałem, TSUE bardzo pilnuje, żeby odpowiedzi na poszczególne pytania były ze sobą spójne. A już całkiem niedługo mają zostać ogłoszone odpowiedzi na pytania dotyczące tego, czy bankom przysługuje wynagrodzenie za „korzystanie z kapitału” przez kredytobiorcę, gdy umowa o kredyt frankowy została unieważniona.
Ale orzeczenie w sprawie litewskich prawników sugeruje, że wiemy już, jaka będzie to odpowiedź. Podpowiem: nie będzie to „tak”.
Źródło zdjęcia: Scott Graham/Unsplash