Jeśli kondycją polskiego sektora bankowego zaczyna zajmować się „Financial Times”, to może to oznaczać tylko dwie rzeczy: albo jego stan jest już rzeczywiście opłakany, albo jego włodarze chcą coś przekazać europejskim decydentom. A może i polskiemu rządowi, który chyba przespał już czas, w którym mógł rozpędzić chmury gromadzące się nad polskimi bankami?
„Financial Times” to nie tylko jedno z najbardziej prestiżowych mediów ekonomicznych świata, ale i miejsce, do którego zaglądają światowi decydenci. I na podstawie tego, co tam znajdą, podejmują decyzje mające wpływ na losy milionów. To też medium, które nie tak znowu często zagląda do naszego regionu Europy. Do ogarnięcia są problemy Brytyjczyków, Niemców, Francuzów, Włochów, Hiszpanów oraz całej Ameryki, Chin oraz Azji. Znaczenie naszego kawałka świata wraz z wybuchem wojny w Ukrainie wzrosło, ale jednak puls świata finansów bije gdzie indziej.
- Pięć lat PPK. Ile zarobili ci, którzy na początku zaryzykowali? Gdzie (dzięki PPK i nie tylko) jesteśmy na drodze do dodatkowej emerytury? Słodko-gorzko [WYCISKANIE EMERYTURY BY UNIQA TFI]
- Ile złota w portfelu w obecnych czasach? Jaki udział powinien mieć żółty kruszec w naszych inwestycjach? Są nowe wyliczenia analityków [STAĆ CIĘ NA ZŁOTO BY GOLDSAVER]
- Zdjęcia w smartfonie: coraz częściej pierwszy krok do… zakupów. Czy pożyczki „na fotkę” będą hitem sezonu zakupowego? Bać się czy cieszyć? [BANKOWOŚĆ PRZYSZŁOŚCI BY VELOBANK]
A jednak w „Financial Times” ukazał się, dość alarmistyczny w tonie, artykuł poświęcony sytuacji polskich banków w kontekście spodziewanego w przyszłym roku orzeczenia europejskiego trybunału TSUE w sprawie kredytów frankowych. A konkretnie tego, czy banki będą mogły żądać od klientów pokrycia kosztów udostępnionego im kapitału w sytuacji, gdy umowa kredytowa zostaje unieważniona.
Frankowicze uważają, że gdyby banki mogły zażądać takiej opłaty, to byłaby to szykana (nie dość, że skonstruowały wadliwe umowy, to jeszcze miałyby na tym zarobić). Banki – że w zupełności wystarczy, iż wezmą „na klatę” różnice kursowe, zaś sankcja kredytu darmowego byłaby już „o jeden most za daleko” (i niesprawiedliwość wobec spłacających kredyty w złotych, który dziś płacą po 10% rocznie samych odsetek).
„Financial Times” o polskich bankach: nadchodzi zima
Rozprawa przed TSUE odbyła się niedawno i pisałem o niej na „Subiektywnie o Finansach”, teraz rzecznik generalny (powołany przez TSUE) przygotuje opinię, a na jej podstawie, najpewniej za ponad pół roku, Trybunał wyda orzeczenie. Z tekstu w „Financial Times” wynika, że jeśli orzeczenie będzie po myśli frankowiczów, grozi to całkowitą rozwałką polskiego sektora bankowego.
W tekście wypowiadają się wszyscy święci. A więc przede wszystkim szef Komisji Nadzoru Finansowego Jacek Jastrzębski („udawanie, że wszystko jest w porządku, będzie miało dramatyczne konsekwencje”, „ochrona konsumentów staje się czymś w rodzaju węża zjadającego własny ogon”, „ostatecznie to klienci zapłacą za ten bałagan”). Ale też prezes Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys (ma nadzieję, że sędziowie nie stworzą „niesprawiedliwej” sytuacji, orzekając, że posiadacze kredytów hipotecznych we frankach szwajcarskich mogą odzyskać nie tylko spready, ale i koszty odsetek, „to nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością”).
Są też prezesi banków, m.in. Cezary Stypułkowski z mBanku oraz Brunon Bartkiewicz z ING („zaczęliśmy od kłótni o to, co jest niewłaściwą sprzedażą, a kończymy na konkluzji, że każdy kredyt hipoteczny w obcej walucie jest nadużyciem, naprawdę nie wiem, jak przebyliśmy tę podróż”).
Pojawia się też Józef Wancer, były szef Banku BPH. W roli niezależnego eksperta występuje m.in. były minister finansów Grzegorz Kołodko („nie sądzę, żebyśmy musieli spodziewać się czegoś takiego jak w Grecji podczas kryzysu euro, ale sytuacja polskich banków nie jest stabilna”) oraz były szef Banku Gospodarstwa Krajowego Tomasz Mironczuk, który narysował scenariusz cofnięcia branży bankowej do lat 90. zeszłego wieku, gdy wiele z nich upadło, a dla innych ratunkiem było łączenie ze zdrowszymi konkurentami (aczkolwiek z jego punktu widzenia są w ogóle kredyty o zmiennym oprocentowaniu, nie tylko te frankowe).
„Financial Times” podkreśla, że Polska jest jednym z nielicznych krajów, w których rząd nie rozwiązał problemu kredytów frankowych. Banki mają w swoich bilansach 347 000 kredytów w walucie szwajcarskiej o łącznej wartości 14,3 mld franków szwajcarskich (75 mld zł). Autor przypomina, że polskie banki utworzyły już łącznie 30 mld zł rezerw na pokrycie kredytów we frankach szwajcarskich (to prawdopodobna kwota, bo „Parkiet” niedawno podliczył rezerwy tylko giełdowych banków na 24 mld zł).
Ale, jak pisze gazeta, ostateczny rachunek może wzrosnąć o kolejne 100 mld zł, jeśli europejski – a w ślad za nim polski – wymiar sprawiedliwości orzeknie, że nie wolno im żądać żadnych odsetek za korzystanie przez klientów z kapitału w ramach nieważnych frankowych kredytów hipotecznych. Głównym czynnikiem ryzyka jest to, że banki od razu po ogłoszeniu orzeczenia TSUE mogą być zmuszone do tworzenia rezerw nie tylko na przegrane procesy o odwalutowanie kredytów, ale i na brak odsetek od kapitału.
Do kosztów tego kryzysu „Financial Times” zalicza niedawną restrukturyzację Getin Noble Banku. Dziesiąty co do wielkości pożyczkodawca w kraju musiał we wrześniu być uratowany przez państwowy fundusz gwarancyjny i konsorcjum banków. Dofinansowanie kosztowało branżę 10,3 mld zł. To było największym wsparciem udzielonym bankowi w Polsce „od czasów sowieckich” (Brytyjczycy dzielą historię Polski na czasy sowieckie i współczesne).
Co się stało, że się… nie załatwiło?
W innych krajach sprawę rozwiązały – o czym też pisze dziennik – rządy. Na Węgrzech rząd w 2014 r. zmusił banki do odwalutowania kredytów walutowych o wartości 12 mld dolarów po wskazanym urzędowo kursie. Z kolei w Chorwacji banki zapłaciły za odwalutowanie kredytów po ustawowym kursie miliard dolarów.
W Polsce też były próby ustawowego załatwienia problemu franków – „Financial Times” przypomina ustawy proponowane przez prezydenta Andrzeja Dudę, według których przewalutowanie „po kursie sprawiedliwym” kosztowałoby banki 9,5 mld zł. Gazeta ocenia, że to banki skutecznie lobbowały przeciwko wdrożeniu takiego prawa (bo wtedy wygrywały jeszcze procesy z frankowiczami). O ile pamiętam, wówczas i frankowicze nie byli do końca zadowoleni z tej ustawy, choć gdyby prezydent doprowadził projekt do końca, mielibyśmy dziś zupełnie inną sytuację.
Dla przypomnienia: projekt prezydencki przewidywał, że banki będą musiały zwrócić swoim klientom różnicę między dopuszczalnym spreadem a tym, który w rzeczywistości pobrały. Był też pomysł promowany przez Marka Popowicza ze stowarzyszenia CHFrancisco, a złożony w Sejmie przez klub Kukiz’15. Zakładał on, że kredyty w złotych i kredyty denominowane w obcych walutach zostaną zrównane, co ma oznaczać potraktowanie kredytów frankowych tak, jakby od początku były kredytami w złotych (w Sejmie twarzą projektu był poseł Andrzej Maciejewski).
Był też pomysł Platformy Obywatelskiej, zgodnie z którym kredytobiorca mógłby ubiegać się w swoim banku o przewalutowanie posiadanego kredytu „po kursie z dnia sporządzenia umowy restrukturyzacyjnej”, a bank umarzałby część różnicy między wartością kredytu po przewalutowaniu, a kwotą zadłużenia, gdyby kredyt był od początku złotowy. Bankowcy oraz przedstawiciele rządu dość zgodnie mówili, że to byłoby zbyt kosztowne rozwiązanie. Ech…
Jak na ironię, te same banki, które zablokowały ustawę o konwersji z 2015 r., teraz „lobbują, aby ten rząd stworzył ustawodawstwo”, które chroniłoby je przed porażkami na sali sądowej – cytuje brytyjski dziennik Pawła Borysa. A rząd zachowuje się tak, jakby problemu nie było, bo dorzucił bankom obowiązek udzielania klientom wakacji kredytowych. Z kolei prezes PiS ma do banków pretensje, że płacą za niskie oprocentowanie na depozytach, a w kolejce stoi również problem kredytów złotowych, opartych o stawkę WIBOR, które też zaczynają być już podważane.
We wrześniu adwokat Bartosz Czupajło pozwał swój bank, twierdząc, że w 2012 r., gdy zaciągał swój kredyt, nie został odpowiednio poinformowany o zagrożeniach związanych ze stosowaniem zmiennej stopy procentowej opartej na WIBOR. Czupajło mówi gazecie, że jego pozew ma skłonić polskie sądownictwo do podjęcia decyzji o tym, czy każda pożyczka, w której wykorzystano WIBOR, powinna zostać anulowana.
Wymowa tego raportu o polskich bankach nie jest optymistyczna. „Financial Times” informuje świat o tym, że Polska jest jednym z nielicznych krajów, który wciąż nie rozwiązał problemu franków, że polskie władze przespały moment, w którym można było „pozamiatać” problem przy akceptowalnych kosztach, zaś teraz branży grozi totalna rozwałka. A wszystko jest w rękach sędziów TSUE.
Co polscy finansiści chcą powiedzieć europejskim decydentom?
Widzę dwie możliwości. Albo sytuacja branży bankowej rzeczywiście jest kiepściejsza niż nam się wydaje (a ryzyko niekorzystnego orzeczenia TSUE wysokie), albo polskie władze oraz branża finansowa starają się pokazać europejskim decydentom (być może też sędziom TSUE, którzy na pewno czytują „Financial Times”), jak wielką wagę będzie miało ich słowo wypowiedziane na sądowej sali.
I nie wiem, co byłoby gorsze. Swoją drogą to takie polskie, że doprowadziliśmy do sytuacji, w której nic już od nas nie zależy i musimy się uciekać do takich działań jak uświadamianie tym, którzy będą decydować o naszym losie, jaka jest stawka w grze, w której już jesteśmy na aucie. Można było rozwiązać problem kosztem 10-20 mld zł. Najpierw nie chciały tego banki, teraz nie chcą tego konsumenci. Nigdy nie chciały tego władze, bo połowa branży bankowej należy przecież do państwa.
Teraz koszty już przekroczyły 40 mld zł (razem z restrukturyzacją Getin Banku), w dalszym ciągu rosną – mBank kilka dni temu poinformował o kolejnych ogromnych rezerwach, przekraczających 2 mld zł – i w zasadzie trudno oszacować ich górną granicę.
Może to tylko histeryzowanie, ale… dochody Polski z podatków nakładanych na obywateli i firmy to jakieś 600 mld zł rocznie. Już dziś wydajemy o 50 mld zł rocznie więcej i mamy problem ze sprzedażą obligacji. Teraz dojdą koszty kryzysu energetycznego (60-70 mld zł na ochronę obywateli przed podwyżką rachunków za ciepło, prąd i gaz), wyższe koszty obsługi długu zagranicznego (90-100 mld zł zamiast 30 mld zł), wydatki na armię i… na ratowanie banków?
Kryzys bankowy to byłaby zła wiadomość, ale sytuacja, w której TSUE daje polskim bankom de facto wolną rękę w sprawie opłat za korzystanie z kapitału – też ryzykowna. Znamy przypadki, w których bank policzył ten koszt po cenie… kredytu gotówkowego. Na szczęście nie zdołał obronić tego wyliczenia w sądzie. Krótko pisząc – bardzo trudno będzie o rozwiązanie w miarę sprawiedliwe i takie, które nie zrobi nam kuku.
————
ZAPISZ SIĘ NA NASZE NEWSLETTERY:
>>> Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o Finansach” i korzystaj ze specjalnych porad Macieja Samcika na kryzysowe czasy – zapisz się na weekendowy newsletter Maćka Samcika i bądźmy w kontakcie! W każdą sobotę lub niedzielę dostaniesz e-mailem najnowsze porady dla Twojego portfela.
>>> Zapisz się też na nasz „powszedni”, poranny newsletter „Subiektywnie o świ(e)cie” – przy porannej kawie przeczytasz wszystkie najważniejsze wieści dla Twojego portfela, starannie wyselekcjonowane i luksusowo podane przez Macieja Danielewicza i ekipę „Subiektywnie o Finansach”.
————
ZOBACZ OKAZJOMAT SAMCIKOWY:
Obawiasz się inflacji? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać na bankach:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking najlepszych kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek? I co trzeba zrobić w zamian?