27 lutego 2018

Orlen chce przejąć Lotos. Co to dla nas oznacza? I czy to początek ery narodowych czempionów?

Orlen chce przejąć Lotos. Co to dla nas oznacza? I czy to początek ery narodowych czempionów?

W zeszłym roku jednym z najważniejszych tematów była repolonizacja banków – ukoronowana „odzyskaniem” Banku Pekao od Włochów – a w tym roku będzie to najpewniej konsolidacja branży energetycznej. Nie ma tu za bardzo co repolonizować, bo akurat większość koncernów paliwowych i energetycznych już jest pod kontrolą polskiego państwa, ale… Teraz „zabawa” może polegać na tym, żeby je ze sobą łączyć.

Dowiedzieliśmy się, że Orlen i Lotos, dwa kontrolowane przez rząd, lecz notowane na giełdzie koncerny paliwowe podpisały list intencyjny w sprawie połączenia. Z dokumentu wynika, że Orlen kupiłby 53% akcji Lotosu, które dziś należą do państwa. I tym samym stał się jego większościowym udziałowcem.

Zobacz również:

Czy Orlen po przejęciu Lotosu duży urośnie?

Zakup kosztowałby pewnie jakieś 5 mld zł (bo cały Lotos wart jest na giełdzie 10 mld zł). Dla Orlenu nie byłby to miażdżący wydatek – to mniej, niż firma zarabia na czysto w jeden rok. Przykładowo w 2016 r. Orlen pokazał 5,7 mld zł zysku netto, zaś w 2017 r. – już 7,2 mld zł. Zmartwiliby się co najwyżej akcjonariusze, bo jeśli transakcja nie będzie finansowana emisją obligacji, to Orlen może wypłacić po finalizacji transakcji mniejszą dywidendę (albo nie wypłacić jej w ogóle).

Orlen to dziś największe w Polsce przedsiębiorstwo, mające roczny obrót rzędu 100 mld zł (27% akcji kontroluje państwo) i pięć rafinerii w Polsce, Czechach, Austrii i na Litwie. Lotos z obrotami w wysokości jakieś 23 mld zł zajmuje w tej klasyfikacji piąte miejsce. Pomiędzy nimi są wydobywający gaz PGNiG, największa firma energetyczna PGE oraz największy koncern finansowy PZU – wszystkie ze strategicznym udziałem państwa.

Zatem ewentualne połączenie obu firm oznaczałoby „spuchnięcie” Orlenu o mniej więcej jedną piątą, do jakichś 40 mld dolarów (licząc w obrotach). I stworzenie firmy giełdowej wartej rynkowo ponad 50 mld zł. Ma to spowodować – zdaniem premiera Mateusza Morawieckiego, dla którego tworzenie „narodowych czempionów” to ostatnio konik – zwiększenie potencjału ekspansji zagranicznej polskiego kapitału. Chodzi o to, by „wielkiemu Orlenowi” było łatwiej organizować i finansować zagraniczną ekspansję.

Czytaj też: Nie znasz się na inwestowaniu? Też możesz zarabiać na sukcesach Orlenu, PZU, KGHM czy PGNiG-u. A jak?

Czytaj też: Czy warto pożyczyć pieniądze paliwowemu gigantowi? Orlen da zarobić więcej, niż bank

Czy „wielki Orlen” będzie znaczył więcej w Europie?

Czy to ma sens? W teorii tak, ale w praktyce… ryzyko jest większe, niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Stworzenie jednego, narodowego koncernu petrochemicznego oznacza z jednej strony spadek konkurencji i ryzyko wyższych cen dla konsumentów w kraju (o tym napiszę dwa słowa za chwilę), z drugiej – brak jakiejkolwiek gwarancji, że owa ekspansja zagraniczna będzie miała większe szanse powodzenia.

Orlen po przejęciu Lotosu będzie ciut większy (o jakieś 6-7 mld dol. w obrotach), ale wśród zachodnich firm naftowych wciąż będzie maluchem. Największe koncerny w tej branży są dziesięciokrotnie od niego większe – Sauda Aramco, czy PetroChina to firmy z obrotami rzędu 450 mld dol. Amerykański Exxon Mobile, czy holendersko-brytyjski Royal Dutch Shell mają po 270 mld dol. obrotu, a brytyjskie BP i francuski Total – po ponad 200 mld dol. Norweski Statoil wart jest jakieś 85 mld dol. w przychodach.

Orlen, który dziś znajduje się mniej więcej w okolicach 45-50 miejsca w rankingach największych na świecie firm petrochrmicznych pewnie awansuje o kilka miejsc, ale nie wskoczy do innej kategorii, a o europejskiej Ekstraklasie naftowej będzie mógł nadal tylko pomarzyć. Może uda się przegonić austriacki OMV i wziąć palmę największej firmy energetycznej w Europie Środkowej. Ale to wszystko.

Orlen plus Lotos: czy to się może nie udać?

Po stronie ryzyk jest choćby to, że fuzja może „zamulić” firmę na kilka lat i spowolnić jej wzrost (dane pokazują, że tylko co trzecie połączenie wielkich firm przynosi efekty synergii). Nie wiadomo też czy UOKiK zgodzi się bezkrytycznie na połączenie firm i powstanie de facto monopolu na rynku hurtowego handlu paliwem.

Jeśli pojawi się problem antymonopolowy, to połączony koncern będzie się musiał pozbyć części aktywów, czyli dodatkowo się osłabić. Poza tym brak konkurencji w kraju może osłabić innowacyjność „wielkiego Orlenu” (nie będzie z kim rywalizować). Kiedy Donald Tusk powiedział, że „nie ma z kim przegrać” zaczęły się jego kłopoty. Ta zasada sprawdza się nie tylko w polityce.

Idąc dalej: każdy błąd strategiczny będzie ważył więcej w sytuacji, gdy mamy jedną wielką firmę petrochemiczną, niż gdybyśmy mieli dwie, które ze sobą rywalizują. Łatwiej będzie zdestabilizować rynek lub kraj – wystarczy uderzyć w jedną firmę, która trzyma w garści wszystkie sznurki.

Czytaj też: Wkurza cię coraz droższe paliwo? Zobacz jak zaoszczędzić na tankowaniu

Czytaj też: JustDrive zobaczył Orła cień, czyli tajemnicza klapa aplikacji do prostego tankowania i płacenia

Czy na stacjach paliw będzie drożej?

No i na koniec kwestia konkurencji i cen na stacjach paliw. Jakkolwiek daleki jestem od histeryzowania, to kontrolowanie przez jeden koncern 80% hurtowego handlu paliwami raczej nie wesprze konkurencji (choć – powiedzmy sobie szczerze – dziś i tak jest ona taka sobie, bo na własną rękę sprowadzają do Polski paliwo tylko niektóre zagraniczne sieci stacji i to w relatywnie niedużych ilościach)

Czy więc jakieś zmiany czekają nas na stacjach paliw? W kraju działa mniej więcej 6.800 stacji, z czego mniej więcej 1750 kontroluje Orlen (czyli co czwarta stacja, w której tankujemy jest spod znaku Orła). Lotos ma jakieś 500 stacji, co oznacza, że po fuzji połączona firma będzie kontrolowała co trzeci detaliczny punkt sprzedaży paliwa w kraju. A licząc tylko dużych sprzedawców – co drugi. Wśród głównych konkurentów z siecią 530 stacji zostanie BP, a także Shell (420 stacji) oraz Circle K (350 stacji).

Pod jednym właścicicelem znajdą się pierwsza i trzecia największa sieć stacji paliw w Polsce, co oczywiście nie musi oznaczać automatycznych podwyżek cen, ale… kiedy państwo chciało rozwinąć rynek telekomunikacyjny w Polsce to raczej nie umacniało Orange (pogrobowca Telekomunikacji Polskiej), tylko ułatwiało życie pozostałym graczom (Plusowi, T-Mobile, Playowi i innym). To mamy coś w rodzaju procesu odwrotnego.

Czytaj też: Zakaz handlu w niedzielę? Zobacz gdzie iść na spacer. Najbliższa stacja paliw też jest na tej liście  

Czy państwowe firmy energetyczne i zrepolonizowane banki też będą się łączyły?

Ale wcale nie sam fakt łączenia Orlenu i Lotosu – co faktycznie nastąpi pewnie najwcześniej za rok albo i za dwa – jest w całej sprawie najważniejszy. Tak jak w życiu znaczenie ma nie tylko pojedyncze wydarzenie, ale trend. Jeśli fuzja czeka dwie największe firmy paliwowe, to jak myślicie, co będzie się działo na innych rynkach, na których dużą rolę gra państwo?

„Konsolidowanie” gospodarki zapewne nie ograniczy się do tej jednej transakcji. Premier Morawiecki poparł już wizję łączenia koncernów energetycznych. Rywalizujące dziś – w sposób ograniczony, bo ceny energii dla klientów indywidualnych są „urzędowe” – ze sobą cztery firmy, czyli Energa, Enea, Tauron i PGE mają być „sparowane”. Powstałby więc przykładowo PGE-Energa (Polska środkowa i północna) i Tauron-Enea („ściana” zachodnia).

A może by tak zaczął łączyć wielkie banki? Niewykluczone, że w pierwszej kolejności „zlepią” się będące pod kontrolą PZU dwa banki – Bank Pekao i Alior. Ale pojawiły się też spekulacje, że nie byłoby źle mieć jeden „narodowy” bank, łącząc PKO BP i Bank Pekao (w obu państwo ma kluczowy pakiet udziałów).

Czytaj też: Czy Pekao i Alior powinny się połączyć? Są trzy argumenty za. I trzy przeciw

Mówilibyśmy o powstaniu giganta zarządzającego aktywami rzędu 500 mld zł (ponad 30% rynku), czyli 110-120 mld euro. W skali Europy to wciąż byłby mikrus, ale już zauważalny. Na przykład Credit Agricole, Societe Generale, Barclays czy Santander zarządzają na świecie aktywami rzędu 1,4-1,8 bln euro.

Wychowałem się w dużej części w czasach gospodarki rynkowej, gdy to konkurowanie ze sobą przynajmniej kilku prywatnych przedsiębiorstw decydowało o tym po ile kupuję dany towar lub usługę. Jedna (państwowa) sieć stacji paliw, jeden (państwowy) dostawca prądu, czy jeden (państwowy) bank? To byłaby gruba przesada. Choć oczywiście jesteśmy o lata świetlne od takiej rzeczywistości.

Czytaj też: Były prezes banku premierem. Co przyniesie naszym portfelom? Siedem hipotez (także optymistycznych)

Budowanie siły międzynarodowej polskich firm może mieć sens. Obyśmy tylko nie zaszli w tej drodze o jeden krok za daleko, czyli nie doprowadzili do sytuacji, w której na wielu rynkach firmy państwowe będą miały na tyle dominującą pozycję, że ich prywatni konkurenci sami sobie pójdą.

 

Subscribe
Powiadom o
15 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Rafał Pędzimąż
6 lat temu

Skoro Orlen kupi te udziały od państwa, to zyska na tym głównie państwo (pieniądze za akcję) oraz pośrednio wzrost wartości nowego Orlenu. (Chociaż aby uzyskać nawet niski stopień synergii nie będzie trzeba tych dwóch spółek łączyć a przez to np. zmieniać obrandowienie stacji). Druga sprawa to UOKiK, ten może przychylniej 😉 spojrzeć na całą sytuację bo w praktyce (realne ceny hurtowe) od lat w spółkach są takie same. Czyli konkurencji pośrednio dawno na tym polu nie było. Tym bardziej, że po wprowadzeniu pakietu paliwowego mamy niedobór paliw na rynku, stąd import relatywnie tak duży. Ale to niepotwierdzone info. Inną sprawą… Czytaj więcej »

LepiejNie
6 lat temu

Nie wiem czy to dobry pomysł. Jak znowu kiedyś wygra PO, będzie jej łatwiej sprzedać za bezcen wielkiego molocha niż dwa mniejsze. Ja bym im roboty nie ułatwiał.

Figo Fago
6 lat temu
Reply to  LepiejNie

Niekoniecznie, można pewne ograniczenia wpisać w statut, i wprowadzić odpowiednie kwora do zmiany statutu. Wtedy PeO musiałoby zmieniać status i poddać się bombardowaniu mediów prawicowych przy ewentualnej sprzedaży, co może ich kosztować % w słupkach.

Ale obawa faktycznie na miejscu, oni sprzedaliby nawet powietrze gdyby znalazł się kupiec :))

6 lat temu

Bardzo ciekawy wpis, nigdy się nad tym nie zastanawiałem…

JW
6 lat temu

Ceny energii (prąd, gaz) są formalnie urzędowe. Warto byłoby jednak porównać przeszłe trendy na giełdzie energii (TGE) i równoległe trendy cen detalicznych na rynku krajowym. Ze względu na udział Państwa w firmach energetycznych (i udział podatków w cenach nośników energii) zawsze kuszącym będzie podnoszenie cen (lub ich nie obniżanie odpowiednio do obniżki cen światowych), bo od tych cen liczy się podatki, zasilające budżet Państwa. Nie znam żadnego skutecznego sprzeciwu Urzędu Regulacji Energetyki do cen, zgłaszanych przez dystrybutorów. A co do łączenia krajowych koncernów: Przekształcenie kilku oligopoli w monopole może zmienić niewiele z punktu widzenia konsumenta, ale wiele (efekt skali „skubania”)… Czytaj więcej »

Figo Fago
6 lat temu

Panie Macieju, era narodowych Czempionów trwa od dawna w sektorze energii, proszę przyjrzeć się strukturze branży we Francji Czy Włoszech. Tylko my daliśmy sobie wmówić że pieniądz nie ma narodowości, co jest bajka w warunkach Europejskich.

grzegorzyna
6 lat temu

@Maciej Samcik: w tekście zabrakło kwestii czysto biznesowej, tj. jaki z tego będzie zysk dla akcjonariuszy (nie licząc jednorazowego wyssania zysków przez akcjonariusza dominującego)? Co zyska orlen – nowoczesne technologie, nowe rynki zbytu, poszerzy portfolio produktów? Nie sądzę. Więc po co łączyć obie firmy?

Nerkofil
6 lat temu

Załóżmy że powstanie jeden koncern paliwowy (Centrala Paliw Narodowych 😉 – A jako że będzie podlegał kontroli państwa, nie będzie wolny od decyzji wg. kryteriów politycznych, miast ekonomicznych. Jeśli te będą równie trafne, jak te dot. stadniny koni w Janowie Podlaskim, to akcjami CPN będzie można wkrótce tapetować wychodki…

Jacek Maliszewski
5 lat temu

Panie Maćku gdybyśmy byli odizolowana wyspa od reszty świata, to wtedy lepiej aby były dwie firmy, bo monopol nie jest dobry dla konsumenta. Ale zważywszy że nie jesteśmy wyspa i polskie firmy konkurują z takimi tuzami jak Shell, BP, TOTAL itp, to połączenie sił Orlenu i Lotosu sprawi, że na rynku światowym uzyskiwać będziemy lepszą pozycje negocjacyjną. Nie wiem czy połączenie jest dobre czy złe. Zapewne czynników za i przeciw jest sporo. Ale jeśli mamy budować silna pozycje w Europie, to lepiej mieć jedna dużo firmę niż dwie małe.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu