Ledwie jeden dzień wystarczył, by w biurze maklerskim PKO BP skończyły się obligacje Orlenu. I to mimo, iż była to ogromna emisja, warta 200 mln zł. Ogromny popyt na obligacje Orlenu wlewa w moje serce duży optymizm w dwóch kwestiach: kondycji rynku obligacji korporacyjnych oraz naszej skłonności do długoterminowego oszczędzania
To, że Orlen nie będzie miał najmniejszych problemów ze znalezieniem chętnych na swoje obligacje było pewne jak w banku. Ale na szacunek zasługuje fakt, że w ciągu zaledwie kilkunastu godzin inwestorzy wyczerpali pulę wartą 200 mln zł. Zwłaszcza, że firma zaproponowała dość niskie oprocentowanie – raptem ok. 3% (WIBOR 6M plus 1,2% marży), zaś okres inwestycji jest dość długi – czteroletni.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Czytaj też: Recenzja najnowszej emisji obligacji Orlenu. Są aż trzy powody, by myśleć o niej ciepło
Orlen podał właśnie, że już 7 maja, czyli w pierwszym dniu zapisów, inwestorzy zamówili więcej obligacji, niż było w ofercie. W tej sytuacji sprzedaż, która miała trwać przez trzy tygodnie, zostaje zamknięta już dziś, we wtorek 8 maja. A zamówienia złożone zarówno w pierwszym, jak i w drugim dniu zostaną solidnie zredukowane. O ile – jeszcze nie wiadomo.
Gigantom kryzys Getbacku nie szkodzi
Jak na standardy polskiego rynku obligacji to była duża oferta. Firmy windykacyjne, budowlane, deweloperskie, pożyczkodajnie – bo to emitenci z tych branż najczęściej przychodzą do nas po pożyczkę w ramach obligacji – zwykle sprzedają obligacje za 30-40 mln zł. Czasem udaje mi się zamknąć emisję szybko, a czasem męczą się przez kilkanaście dni, choć płacą średnio 6% w skali roku. A tu przyszedł Orlen i pozamiatał płacąc dwa razy mniej.
Przyznam, że miałem już czarne myśli na temat rynku obligacji korporacyjnych. Po tym, jak 10.000 nabywców obligacji Getbacku znalazło się w pułapce po ogłoszeniu niewypłacalności firmy (a to drugi największy windykator w kraju) można było się obawiać czy Polacy nie dojdą do wniosku, że obligacyjna loteria nie jest dla nich.
Okazuje się, że nie. Wprawdzie jest niemal pewne, że firmy o średniej wielkości i umiarkowanej reputacji będą teraz miały ogromny problem ze znalezieniem chętnych na swoje obligacje, ale sukces sprzedaży obligacji Orlenu dowodzi, że wiarygodność obligacji jako alternatywnej dla depozytu formy lokowania oszczędności pozostała nie naruszona.
Czytaj też: Niepatriotyczne? Część mojego funduszu emerytalnego powstaje za granicą. Mam powody
Zdobywają pieniądze i budują długterminowe oszczędności Polaków
Orlen jest jedyną wielką polską firmą, która regularnie (to była już trzecia emisja) wypuszcza obligacje dostępne dla inwestorów indywidualnych. Robi to zapewne tylko po części z powodu potrzeb inwestycyjnych (akurat tego typu firmy mogą bez problemu emitować obligacje dla instytucji finansowych i zapożyczać się w bankach), a po części ze względów wizerunkowych.
I dobrze robi. Takie marki jak Orlen – rozpoznawalne, mające nasze zaufanie i wysoką wiarygodność finansową – powinny brać aktywny udział w budowaniu długoterminowych oszczędności Polaków. Nie rozumiem dlaczego inne narodowe czempiony nie chcą postawić się w tej roli. Bez przerwy namawiam moich czytelników, by budowali portfel długoterminowych oszczędności i to nie tylko w oparciu o bankowe depozyty. Ale gdy pytają mnie o porównywalnie wiarygodną alternatywę – nie mogą im podać zbyt wielu możliwości.
Drugim powodem, który mnie unosi w związku z sukcesem sprzedaży obligacji Orlenu to fakt, że mamy tu do czynienia z typową inwestycją pod długterminowe oszczędzanie. Orlen wypłaca odsetki co pół roku, ale obligacje są czteroletnie (i jeśli firma będzie miała dobry pomysł na ich refinansowanie, to być może inwestorzy dadzą się namówić na ich rolowanie na kolejne lata).
Namówić Polaka, by zablokował pieniądze na dłużej to wciąż problem. A – jak widać – podłożenie wiarygodnego pomysłu (nawet relatywnie niskodochodowego, lecz bezpiecznego) powoduje, że portfele nam się otwierają. To dobry prognostyk. Co prawda Orlen nie podaje ilu inwestorów zapisało się na obligacje (być może całą pulę wykorzystało kilkuset „burżujów”), ale ja wolę mieć nadzieję, że było to przynajmniej kilka, a może – pomarzyć wolno – kilkanaście tysięcy klientów.
To jeszcze nie koniec emisji obligacji Orlenu. A inne czempiony?
Krótko pisząc: jest na rynku zapotrzebowanie na w miarę bezpieczne inwestowanie oszczędności w obligacje. Ludzie chcą lokować pieniądze długoterminowo w kultowe, znane, stabilne i niezniszczalne marki. A te marki mogą pomóc budować rynek kapitałowy i długoterminowe oszczędności Polaków. Muszą tylko chcieć.
Na razie wiadomo, że Orlen będzie jeszcze sprzedawał nam swoje obligacje. Do tej pory w trzech seriach pożyczył od nas 600 mln zł, ale prospekt emisyjny opiewa na okrągły miliard, więc niemal na pewno będziemy mieli jeszcze możliwość kupienia na rynku pierwotnym obligacji Orlenu (bo na giełdzie Catalyst można je kupić cały czas). A ja czekam aż w ślady Orlenu pójdą inne czempiony. Nie tylko dla pieniędzy, tylko żeby zrobić coś dobrego dla naszych portfeli.