Od dziś obniżka VAT na paliwa! Do końca lipca ten podatek w przypadku benzyny, oleju napędowego i autogazu będzie wynosił 8% zamiast 23%. Premier Mateusz Morawiecki tryumfalnie ogłosił, że w Polsce mamy najniższe ceny paliw w Europie. A państwowa sieć stacji Orlen zaczęła „manewry cenowe”. Oto trzy nieprzyjemne rzeczy, których premier nam nie powiedział
Obniżki cen paliw na stacjach są spore. W poniedziałek zasypialiśmy ze średnią ceną benzyny 5,83 zł i oleju napędowego 5,89 zł, a obudziliśmy się ze stawkami 5,29-5,41 zł – tak wynika z danych portalu e-petrol.pl. Wiceszef MSWiA Błażej Poboży umieścił w mediach społecznościowych nagranie, na którym widać zmieniające się na niższe ceny paliw. „Premier Morawiecki znalazł przycisk, którego nie mógł znaleźć Donald Tusk”. A sam premier ogłosił, że (w domyśle dzięki niemu) mamy najtańsze paliwo w Europie.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ale czy ten guzik, którego nie mógł znaleźć Donald Tusk, a znalazł Mateusz Morawiecki, to nie jest przycisk, który włącza tryb finansowej autodestrukcji? Czy rząd nie narobił bigosu z tą całą obniżką VAT-u? Oto trzy niezbyt miłe rzeczy, o których premier nie powiedział na konferencji. My zrobimy to za niego.
Orlen wykorzystuje obniżkę VAT do wojny cenowej? To się zemści?
Kierowcy od razu po obniżce podatku VAT zaczęli informować o anomaliach cenowych na stacjach. Nie trzeba być wybitnym matematykiem, żeby przekonać się, że Orlen majstruje coś przy cenach paliw. Wystarczy znać ceny obowiązujące w hurcie. Litr benzyny kosztuje w obrocie hurtowym 4,8 zł netto za litr, a oleju napędowego 4,9 zł netto za litr.
Gdyby doliczyć do tych cen podatek VAT w obniżonej przez rząd wysokości, to okaże się, że cena Pb95 na stacjach powinna wynosić 5,2 zł brutto, a oleju napędowego – 5,39 zł. Akcyza jest bowiem skasowana, a opłata emisyjna i paliwowa jest zawarta w cenie hurtowej.
Co oznacza te 5,2 zł brutto? Tylko tyle, że gdy na mijanej przez nas stacji cena jest niższa, to znaczy, że sprzedawca być może dopłaca do interesu. Oczywiście, to duże uproszczenie, bo po pierwsze cena zakupu w hurcie zmienia się w czasie (na stacji może być paliwo kupione jeszcze po niższych cenach), po drugie od cen hurtowych rafineria może przyznawać rabaty (czyli realny koszt pozyskania paliwa może być niższy od „cennika”), a po trzecie próg opłacalności w przypadku dużych stacji jest ustawiony na innym poziomie niż na małych stacjach (duża stacja ma większy obrót i sprzedaje więcej hot-dogów, na których „dokłada” marżę).
Tym niemniej nie trzeba być Einsteinem, żeby widzieć, że jeśli paliwo na stacji jest po mniej więcej 5,2 zł, to marża zysku stacji jest minimalna albo żadna. I wygląda na to, że taką właśnie operację – sprowadzenia marży niemal do zera (albo wręcz na granicę dumpingu?) wykonał właściciel największej w kraju sieci stacji paliw – Orlen.
Piszą do nas wkurzeni kierowcy, którzy z różnych powodów nie chcą albo nie mogą tankować na Orlenie (są tacy, którzy „na Orlenie robią tylko siku”). Widzą, że „ich” stacja nie wprowadziła aż takich obniżek, jak sieć państwowa. I pytają, o co tu chodzi. Czy to sprawa dla UOKiK, który zapowiedział monitoring cen paliw? A jeśli tak, to kogo urzędnicy powinni wziąć pod lupę: stacje, które nie obniżyły cen tak jak Orlen, czy może właśnie krajowego mocarza, który jest największym sprzedawcą i dostawcą paliw (i który może rozdawać karty)?
Jak piszą analitycy e-petrol, niezależni od Orlenu sprzedawcy paliw w ostatnim czasie podnieśli ceny, żeby ratować (albo inaczej – podnieść) swoje marże, które w ostatnim czasie utrzymywały się na bardzo niskim poziomie. Po obniżce podatku nie jest na nich tak tanio jak na Orlenie, na którym cena jest niemal tak niska, jak w hurcie.
Z jednej strony można chwalić państwową firmę za to, że ściąga ceny jak najniżej może. Ale z drugiej strony… Jeśli będziemy mieli wywołaną przez rząd wojnę cenową z udziałem państwowego koncernu, to na dłuższą metę spowoduje ona spadek konkurencji na polskim rynku i… wyższe ceny. Jeśli niektóre sieci nie wytrzymają sytuacji, w której Orlen sprzedaje paliwo z własnej rafinerii bez marży (albo z bardzo niską) – wkrótce za to zapłacimy i to słono. Ciekawe, jak wtedy premier będzie tłumaczył podwyżki cen paliwa?
Obniżka VAT na paliwa? Nic nie pomoże, jeśli ropa nie przestanie drożeć
Obniżka VAT dotyczy wyłącznie konsumentów. Przedsiębiorcy, którzy tankują paliwo do służbowych, flotowych samochodów, żadnej zmiany nie odczują, bo VAT od kupowanej benzyny i tak odliczają od przychodów. To oznacza, że obniżka VAT będzie miała bardzo ograniczony, minimalny albo wręcz żaden wpływ na spadek cen produktów w sklepach. Wliczany w ceny koszt transportu będzie bowiem taki sam. Ulgę odczują jedynie konsumenci, a wpływ ich zakupów paliwa na poziom inflacji jest ograniczony.
Od momentu gdy rząd ogłosił Tarczę Antyinflacyjną 1.0, europejska ropa Brent zdrożała na światowych rynkach z 70 dolarów za baryłkę do prawie 90 dolarów za baryłkę. Notowania ropy naftowej mają za sobą sześć wzrostowych tygodni z rzędu i dziś surowiec jest najdroższy od 2014 r.
Dlaczego ropa drożeje? Największy wpływ na wzrost cen ropy miały napięcia geopolityczne związane nie tylko z potencjalną inwazją Rosji na Ukrainę (Rosja to drugi największy producent ropy naftowej na świecie), lecz także – jak zauważa Dorota Sierakowska z BOŚ Banku – z niespokojną sytuacją na Bliskim Wschodzie (konflikt w Jemenie).
Wkrótce odbędzie się posiedzenie kartelu OPEC+ (czyli OPEC plus Rosja). Oczekiwania są podobne jak w poprzednich miesiącach – zakładają, że OPEC+ po raz kolejny podwyższy limity produkcji ropy. Ale Rosja nie wywiązuje się ze swoich deklaracji większej produkcji, więc jaki będzie finalny efekt tych ustaleń – nie wiadomo.
Obniżka VAT na paliwa przyniesie efekt jojo?
Kierowcy ze strachem mogą wyczekiwać końca działania tarczy antyinflacyjnej. Gdy tarcza wygaśnie, zanotujemy największą podwyżkę cen paliw na kontynencie. Przy okazji obniżki VAT sieci stacji mogą niezauważenie podkręcić marżę i niejednokrotnie tak robią. Po „uwolnieniu” cen (czyli ponownym dołożeniu akcyzy i podniesieniu VAT) może się okazać, że ceny będą wyższe niż przed początkiem całej operacji.
Podstawowa stawka VAT wynosi 23%, a rząd – żeby ją obniżyć – musiał uzyskać zgodę Komisji Europejskiej. Ta zgoda nie będzie przedłużana w nieskończoność. Kierowcy powinni trzymać kciuki za to, żeby cena ropy do tego czasu spadła albo chociaż żeby złoty się umocnił (choć jak sprawdziliśmy dużą większą „wagę” w cenach na stacjach ma cena ropy niż kurs walutowy).
Czy tak się stanie? Według prognoz samego Orlenu średnioroczna cena ropy Brent wyniesie w tym roku 75-80 dol. za baryłkę. To optymistyczna dla kierowców prognoza. Analitycy Goldman Sachs prognozują, że w trzecim kwartale, czyli gdy po Tarczy Antyinflacyjnej może nie być już śladu, cena ropy Brent osiągnie poziom 100 dol. za baryłkę. Podobnego zdania jest inny duży bank inwestycyjny Morgan Stanley.
Załóżmy, że nie będzie już tarczy (czyli VAT i akcyza znów będą podnosiły cenę litra paliwa o ok. 1 zł), że dolar będzie o kilkanaście groszy droższy niż dziś, a ropa naftowa będzie o 10% droższa niż obecnie. Wtedy „uwolnione” ceny paliw mogą przekroczyć 7 zł za litr. I to byłby klasyczny efekt jojo, który zdarza się bardzo często wtedy, gdy państwo zaczyna regulować ceny na wolnym rynku.
Pamiętacie zamrożenie cen prądu sprzed kilku lat? Obecne podwyżki cen prądu w taryfach – zaskakująco wysokie – są wynikiem takiego właśnie „odreagowania”. Obniżka VAT na paliwa może przynieść podobny efekt.
Teraz paliwo będzie tańsze, ale nie ma nic za darmo
Podsumowując: to dobrze, że rząd reaguje na drożyznę i podejmuje takie działania jak obniżka VAT na paliwa. Ale zamiast łykać jak młode pelikany bon moty premiera, że dzięki tarczom antyinflacyjnym mamy najtańsze paliwo w Europie, warto zdawać sobie sprawę z tego, że nie ma darmowych obiadów – za tę „promocję” zapłacimy.
A jak? Albo w większych podwyżkach cen paliw w drugiej połowie roku (efekt jojo), albo w wyższych podatkach (jeśli rząd będzie musiał skądś wziąć pieniądze, których nie zgarnie z VAT-u na paliwo), albo w wyższej inflacji (jeśli rząd „wydrukuje” brakujące pieniądze z pomocą NBP), albo w mniejszej konkurencji (czyli wyższych cenach) na stacjach paliw – jeśli Orlen będzie stosował dumpingowe ceny.
W zasadzie więc tankując dziś tańsze o 50-70 gr. na litrze paliwo, powinniśmy te 50-70 gr. odkładać gdzieś na bok, tworząc sobie finansową rezerwę na wypadek, gdyby za tę „taniochę” trzeba było w przyszłości zapłacić.
Czytaj też: Niższa wypłata za styczeń? Uderzyła druga fala tajfunu „Polski Ład” (subiektywnieofinansach.pl)
——–
Nasz podcast: Jak wysoka inflacja zmieni nasze pożyczanie? Hipoteki, raty, pożyczki do zmiany?
W kolejnym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” naszym gościem jest Waldemar Rogowski, główny analityk Biura Informacji Kredytowej (a poza tym wykładowca w Szkole Głównej Handlowej) – jeden z najlepszych znawców rynku kredytowego i pożyczkowego w Polsce. Rozmawiamy z nim o tym, jak pandemia zmieniła nasze przyzwyczajenia w dziedzinie pożyczania pieniędzy, jak zmieni się po pandemii (oraz wskutek wzrostu stóp procentowych!) ten rynek oraz co się może wydarzyć z cenami nieruchomości w najbliższych miesiącach oraz latach i jakie czynniki będą na to wpływały. Zapraszam do posłuchania pod tym linkiem
źródło zdjęcia: PixaBay