W ostatnich tygodniach media rozpisują się o problemach firmy windykacyjnej Getback. Pod znakiem zapytania jest, czy uda jej się zwrócić ponad 2 mld zł, jakie pożyczyła na rynku w formie obligacji. Ale obligacje Getback to niejedyne w ostatnich latach feralne inwestycje, na których przejechali się Polacy.
Klasycznym przykładem jest afera parabanku Amber Gold, który kusił „lokatami w złoto”. W tej kolejce – po 850 mln zł – stoi blisko 19 tys. naciągniętych. Ze sprzedaży majątku Amber Gold syndykowi udało się odzyskać jak na razie 66 mln zł. W kwietniu pieniądze z tej puli trafiły do pierwszych poszkodowanych.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Przeczytaj też: Układ z Getbackiem, czyli nie mamy pańskiego płaszcza i… może za dwa lata go poszukamy. W co oni grają?
Ale jest też świeższa sprawa. Chodzi o cztery fundusze inwestycyjne zamknięte do niedawna firmowane przez FinCrea TFI.
Fundusz chce zarobić na lasach i polach
Certyfikaty funduszy oferował m.in. Alior Bank i Bank BOŚ. Skusiło się na nie blisko 2 tys. inwestorów, którzy wyłożyli prawie pół miliarda złotych. Nie były to inwestycje dla drobnych ciułaczy – minimalny próg wejścia wynosił 40 tys. euro.
Fundusze inwestowały w ziemię rolną (fundusz Inwestycje Rolne), lasy (Inwestycje Leśne) i spółki (Inwestycje Selektywne), a czwarty fundusz – Vivante – miał wybudować pod Otwockiem nowoczesny dom spokojnej starości.
Przeczytaj też: Czy kłopoty GetBacku uderzą w klientów funduszy inwestycyjnych? Kto lokował w „bezpieczne” obligacje?
Wabikiem dla inwestorów było niewątpliwie wmontowanie w fundusze mechanizmu gwarancji. Nic więc dziwnego, że wielu inwestorów było przekonanych, że jest to produkt tak samo bezpieczny jak bankowa lokata.
Fundusze bez gotówki
Do końca 2016 r. inwestorzy nie mieli powodów do niepokoju. Wtedy wyszło na jaw, że fundusze nie mają płynności. Nie były w stanie obsłużyć określonego w statutach poziomu wykupów (co kwartał fundusze powinny mieć środki na wykup co najmniej 5 proc. certyfikatów).
Alior Bank – największy dystrybutor funduszy – do zbadania sytuacji funduszy wynajął w tamtym czasie kancelarię prawną Matczuk Wieczorek i Wspólnicy (MMW). Kancelaria ustaliła, że przyczyną problemów funduszy są nietrafione inwestycje dokonywane przez zarządzających, które mogą nosić znamiona konfliktu interesów.
Bo choć cztery fundusze wchodziły w skład portfela FinCrea TFI, to zarządzały nimi inne podmioty.
Zarządzający kontra zarządzający
Do wiosny 2016 r. był nim Dom Maklerski W Investment kontrolowany przez inwestora giełdowego Piotra Wiśniewskiego, następnie spółka Meridian.
Kancelaria MWW, jako jeden z przykładów nietrafionych inwestycji, wymienia zakup przez fundusz Selektywny za ponad 37 mln zł udziałów w zarejestrowanej na Cyprze spółce Winterfox. Ta z kolei kontroluje spółki działające na rynku „chwilówek”. Zdaniem prawników, w rzeczywistości firma była niewiele warta.
Przeczytaj też: Chciwi pośrednicy i nieetyczna sprzedaż? Nie tylko. Oto pięć powodów, które wpędziły w tarapaty obligatariuszy Getbacku
Kolejny zarządzający – spółka Meridian – wręcz oskarżała ekipę Wiśniewskiego o wyprowadzenie pieniędzy z funduszy. Dowodziła bowiem, że największym udziałowcem Winterfox była spółka Monterregi, która miała pośrednio należeć do Piotra Wiśniewskiego. Sam Wiśniewski temu zaprzecza.
Dopiero pod koniec 2017 r. uaktywniła się Fincrea TFI, która odebrała zarządzanie Meridianowi. Obiecała inwestorom solidny audyt funduszy i wdrożenie programu naprawczego. Skończyło się na zapowiedziach, bo chwilę później Komisja Nadzoru Finansowego cofnęła licencję Fincrei na zarządzanie funduszami. Powodem był niedostateczny nadzór nad funduszami. Komisja wymierzyła też temu Towarzystwu niepotykaną dotąd karę – 5 mln zł.
Fundusze do likwidacji
Od tamtego czasu funduszami zarządza Raiffeisen Polbank, czyli ich dotychczasowy depozytariusz. Jego zadaniem było znalezienie innego TFI, które przejęłoby zarządzanie funduszami. Choć zgłosili się chętni (Go TFI i Saturn TFI), w lutym fundusze postawione zostały w stan likwidacji.
Przeczytaj też: Ktoś wydał 200 tys. zł na wirtualne wędki w grze „Let’s Fish”. Czy to już obłęd? Może, ale już możecie na tym obłędzie zarobić
Jak szacuje Raiffeisen, proces likwidacji, czyli sprzedaż aktywów, może potrwać nawet 5 lat. Nawet tylko muszą czekać inwestorzy na zwrot pieniędzy, bo w czasie trwania procesu likwidacji nie jest możliwy zwrot pieniędzy w ratach.
Inwestorzy nie wiedzą, kiedy dostaną pieniądze, ale też ile. Do tej pory Raiffeisen nie opublikował sprawozdań finansowych za zeszły rok, które dałyby obraz tego, ile fundusze są warte. Pod koniec kwietnia Raiffeisen poinformował, że na przygotowanie sprawozdań potrzebuje jeszcze trochę czasu.