Najtańsze i najdroższe stolice do życia. W której europejskiej stolicy warto (przynajmniej przez pryzmat czystych finansów) zamieszkać, chcąc prowadzić żywot rentiera? Gdzie koszty życia za polską pensję – albo za odsetki od zgromadzonych oszczędności – byłyby najniższe? Czy wśród „tanich” stolic są takie, które są atrakcyjne jako miejsca do życia? Jak wśród stolic europejskich cenowo wygląda Warszawa?
Migracja od zawsze napędzana jest mieszaniną marzeń i pragmatyzmu: jedni chcą lepszej pracy, inni prestiżowych uczelni, jeszcze inni czystszego powietrza i bezpieczniejszych ulic dla dzieci. Ale gdzie rzeczywiście warto wyjechać? Bo może właśnie pakujesz walizki, licząc, że w Warszawie „przynajmniej będzie taniej niż w Londynie”. A co, jeśli okaże się, że w stolicy Polski średniak wydaje miesięcznie więcej, niż zarabia? Jakość życia dla kogoś, kto musi w danym miejscu nie tylko mieszkać, ale i pracować, to połączenie tych dwóch czynników – wysokości możliwych do osiągnięcia zarobków (i ich rozpiętości) oraz poziomu cen.
- Kapitał wraca do Ameryki. Ale czy warto dziś lokować pieniądze w amerykańskie obligacje, poprzez fundusze?
- Jak powinna inwestować pieniądze fundacja rodzinna? Czasy się zmieniają, więc i inwestycje rodzinne wymagają szczególnej troski
- Temat kart kredytowych dzieli młode Polki i Polaków. To darmowy sposób na poprawę domowego cash-flow czy… coś dziwnego i trudnego? Są nowe liczby!
Gdzie opłaca się być „ubogim rentierem”?
W samym tylko 2022 r. ponad pięć milionów mieszkańców państw trzecich przeprowadziło się do Unii Europejskiej, a strefa Schengen – trzydzieści państw bez kontroli na wewnętrznych granicach – sprawiła, że zmiana adresu bywa logistycznie równie prosta, co przeprowadzka z Krakowa do Gdyni. Prędzej czy później decydującym doradcą zostaje jednak portfel, bo w Europie różnice w kosztach życia potrafią być drastyczne. Płaca, która pozwala żyć „po królewsku” w Bukareszcie, w Kopenhadze może wystarczyć ledwie na czynsz i podstawowe rachunki.
Tradingpedia policzyła, ile dokładnie kosztuje „podstawowe, lecz wygodne” życie w 37 stolicach i – co równie ważne – jakie dochody pozwalają je sfinansować. A zatem z tego zestawienia ma wynikać, gdzie najbardziej „opłaca się” mieszkać z punktu widzenia relacji miejscowych zarobków do miejscowych wydatków. Oczywiście to model życia dostępny tylko dla nielicznych – żeby w danym kraju pracować i osiągać przeciętne dochody muszę dobrze znać język, często też mieć jego obywatelstwo (żeby nie traktowano mnie jak „obcego”)
W zasadzie największy sens praktyczny tego typu zestawień wynika z tego, że pokazuje jak wykorzystać możliwości życia w tanim kraju, ale zarabiania w drogim. Jeśli więc mam pracę niemal całkiem zdalną, a lubię (i mam taką możliwość), żeby przebywać w kraju, w którym koszty życia są dużo niższe – jest to nie najgorszy sposób na funkcjonowanie. Kiedyś opisywaliśmy w „Subiektywnie o Finansach” znajomą redaktorkę, która na pracy zdalnej za pensję z Polski dobrze żyła na jakiejś wsi nad morzem na południu Turcji. Turecka waluta systematycznie traci na wartości, więc to miało sens.
Takie raporty jak ten mogą też być praktyczną poradą dla miłośników „taniego rentierstwa”, czyli sytuacji, w której mamy zgromadzony kapitał – np. milion złotych – i przynosi on stały dochód odsetkowy (np. 50 000 zł rocznie) i chcemy za te pieniądze być rentierem. W takim kraju jak Polska to już jest możliwe, o ile nie mamy zobowiązań (kredytów) i jesteśmy gotowi żyć skromnie. Ale może istnieją kraje, w których można za te same pieniądze żyć na znacznie wyższym poziomie?
Najtańsze i najdroższe stolice w Europie
Są w Europie miejsca naprawdę tanie, ale niekoniecznie każdy chciałby tam mieszkać. W Mińsku na Białorusi „jednoosobowe” życie z czynszem za kawalerkę (ten wynosi tylko ok. 1 220 zł, to bajka) i jedzeniem, na które wydamy 260 zł kosztuje w sumie 2 326 zł. W pakiecie dostajemy mało przyjemną dyktaturę Aleksandra Łukaszenki i życie w państwie policyjnym. Raczej nikt z własnej woli tam się nie przeniesie.
W Sarajewie (miasto po przejściach wojennych, Bośnia i Hercegowina) na takie życie wydaje się 2 632 zł, w Kiszyniowie (Mołdawia, najbiedniejszy kraj w Europie, niestety nieopodal nieprzyjaźnie nastawionej Rosji i z autonomiczną republiką naddniestrzańską kontrolowaną przez Rosję) – 2 857 zł, a w Skopje (Macedonia Północna) – 2 916 zł. Nawet „najdroższa z tanich” Podgorica (stolica Czarnogóry, niedużego kraju pięknie położonego nad Adriatykiem) pozostaje przy relatywnie niewysokiej kwocie 3 388 zł miesięcznie na utrzymanie.
Z kolei najdroższą stolicą Europy do mieszkania jest Reykjavik na Islandii – mieszkanie-studio o powierzchni zaledwie 45 m² to tutaj wydatek miesięcznie mniej więcej 9 190 zł, a do tego koszyk podstawowych artykułów spożywczych pochłania kolejne 1 170 zł. Jeśli dodać komunikację, rozrywkę i inne rzeczy konieczne do funkcjonowania, wychodzi dokładnie 13 225 zł miesięcznie na samotnego lokatora.
Ale Londyn depcze stolicy Islandii po piętach: czynsz na podobnym metrażu w stolicy Wielkiej Brytanii pochłonie średnio 9 095 zł (zapewne wzięto jakąś średnią z różnych dzielnic, bo w Londynie rozpiętość cen między poszczególnymi rejonami miasta jest ogromna), a gdy dodano bilety transportu publicznego i koszt podstawowych zakupów – miesięczny budżet pobytu dla jednej osoby zamyka się kwotą 13 198 zł. Amsterdam jest niewiele tańszy – 11 790 zł w przeliczeniu na polską walutę, Berno w Szwajcarii kosztuje 11 430 zł, a stolica Irlandii, czyli Dublin – 10 480 zł.
Postrzeganie cen nominalnych zmienia się jednak, gdy do porównania wrzucimy zarobki. Islandczycy, Szwajcarzy czy Holendrzy po odjęciu kosztów, o ile zarabiają tak, jak przeciętnie zarabia się w danym miejscu, są w stanie odłożyć na oszczędności lub przyjemności grubo ponad połowę pensji. Te miasta są drogie są miasta dla turysty, ale nie dla rezydenta zarabiającego lokalną stawkę (o ile to jest co najmniej średnia stawka, a nie najniższa). Kto zakłada, że geografia zawsze idzie w parze z dochodem, szybko wpada w pułapkę.
Stolice bogate i biedniejsze. Gdzie 40% pensji pozwala nieźle żyć?
Gdy mówimy o jakości życia i wydatkach, które mogą pokryć ją na dobrym poziomie, najważniejsze nie są stawki nominalne, a relacja kosztów do zarobków. Najdroższe w absolutnych wartościach miasto może okazać się przyjazne, jeśli płace tam są adekwatnie wysokie. Najlepszym dowodem mógłby być Luksemburg.
Singiel zarabiający przeciętną pensję netto – średnio 25 155 zł w przeliczeniu na złote – wydaje na mieszkanie, żywność, miejską komunikację, podstawową rozrywkę i tzw. opiekę osobistą (zakupy do mieszkania, zdrowie) jakieś 10 060 zł. To bardzo dużo pieniędzy, ale raptem 40% dochodu. Trzeba pamiętać, że dane są zafałszowane przez wysokie zarobki bankierów i prezesów (Luksemburg jest miejscem, gdzie rejestruje się spółki, fundusze inwestycyjne i trusty finansowe).
Ale podobną proporcję widać w Bernie, który już stolicą finansową Europy nie jest. Ale jest miastem w Szwajcarii, kraju ewidentnie zamożnym. Szwajcarska pensja – przeciętnie 28 179 zł netto w przeliczeniu na złote – jest zjadana zaledwie w 40,6% przez koszty życia wynoszące średnio 11 430 zł po przeliczeniu na naszą walutę. Bruksela jest trzecia od góry: belgijski przeciętny dochód to 12 478 zł, ale wystarcza z nadwyżką na pokrycie kosztów życia w wysokości 6 192 zł. Tu koszty zjadają zaledwie połowę wypłaty. Helsinki i Kopenhaga, mimo wysokich cen, także mieściły się w przedziale 50–55% dochodu.
W zupełnie innej sytuacji znajduje się niestety stolica Polski. Średnia pensja netto w Warszawie wynosi dziś – a przynajmniej taką przyjęli podstawę analitycy – 7 655 zł, tymczasem sumaryczny koszt życia singla, który chce mieszkać sam, gotować w domu i poruszać się komunikacją zbiorową, dosłownie wymyka się spod kontroli i przekracza 9 750 zł. Różnica 2 100 zł miesięcznie oznacza, że przeciętny warszawiak musi dorabiać lub rezygnować z części wydatków – niekoniecznie luksusowych, bo mówimy tu o bazowym koszyku.
Londyn, widziany z Polski jako miasto bardzo drogie (zwłaszcza przez pryzmat kosztów najmu mieszkania), pożera 52% tamtejszej pensji jeśli mówimy o kosztach utrzymania. Warszawa – aż 127%. Nieco lepiej jest w Tiranie, lecz tylko pozornie; tam średnia wypłata to zaledwie 3 029 zł, natomiast wydatki na podstawowym poziomie sięgają 3 681 zł. Brakuje 650 zł co miesiąc i najczęściej łata się to dodatkową pracą w szarej strefie lub wsparciem rodziny.
Ateny i Lizbona cierpią z innego powodu: nominalnie są droższe niż wschodnie stolice, ale pensje – choć wyższe – nie nadążają za cenami. Ateńczyk zarabia w przeliczeniu 4 577 zł, a wydaje 5 170 zł; brakuje mu więc ponad 590 zł. Lizbończyk inkasuje 4 555 zł, a wydatki przeciętnie pochłaniają 6 138 zł – luka jest jeszcze większa i sięga 1 580 zł. Stolica Mołdawii Kiszyniów plasuje się między tymi światami: wydatek 2 857 zł przekracza dochód 2 745 zł o 112 zł.
Rodzina na plusie czy minusie? Gdzie żyje się najprzyjemniej?
Dla wielu migrantów kluczowym pytaniem nie jest „czy stać mnie tu na wynajem kawalerki”, lecz „czy utrzymam czteroosobową rodzinę na normalnym poziomie”. Tradingpedia policzyła więc koszyk rodzinny: większe mieszkanie 85 m², dwie pensje, podwojony koszyk żywności, dziesięć kilometrów dziennie dojazdów.
W najbogatszym Luksemburgu nawet pojedyncza wypłata w wysokości 25 155 zł spokojnie pokrywa rodzinne wydatki, wyliczone na 16 029 zł. Przy dwóch wynagrodzeniach zostaje nadwyżka prawie 34 000 zł miesięcznie. Warto jednak przypomnieć, że w Luksemburgu dane o średnim wynagrodzeniu niewiele mówią, bo są zawyżane przez nieprzyzwoicie wysoko wynagradzany świat finansów. Berno w Szwajcarii jest już bardziej miarodajnym miejscem w Europie. Tu rodzina wydaje 19 161 zł, podczas gdy dwoje dorosłych zarabia łącznie – licząc według średniej – 56 358 zł.
Na poziomie 3 000 euro miesięcznie (około 14 000 zł) układa się budżet rodziny w Oslo – z dwiema norweskimi pensjami zostaje ponad 17 000 zł nadwyżki – i w Kopenhadze, gdzie koszt 17 411 zł spotyka się z podwójną wypłatą rzędu 36 054 zł. Z kolei Tirana z trudem wychodzi na plus: po dwóch pensjach zostaje niecałe 200 złotych. Ateny i Lizbona również mieszczą się tuż powyżej progu równowagi.
Warszawa znowu wypada fatalnie. Rodzina wydaje 15 629 zł, podczas gdy dwie średnie stołeczne pensje dają 15 305 zł łącznie. Nie ma z czego oszczędzać – i to przy założeniu, że każda z dwóch osób dorosłych osiąga średni dochód, co wcale nie jest takie łatwe. Sprowadzając problem do jednego czynnika, okaże się, że problemem jest czynsz za mieszkanie. Boom cenowy, drogie kredyty i minimalna podaż tanich lokali wypchnęły czynsze szybciej niż rosły płace. Doszły rosnące rachunki za prąd i ciepło.
W efekcie stolica ambitnej polskiej gospodarki ląduje niżej niż miasta, które Polacy wciąż postrzegają jako drogie. Ale gdyby mieć średnią warszawską pensję i mieszkać w Skopje czy w Podgoricy, gdzie koszty utrzymania są o połowę mniejsze, niż w Warszawie…
Gdzie jedzenie, miejski transport i rozrywka najbardziej się „opłacają”?
Życie to nie tylko czynsz i rachunek za prąd. Tradingpedia sprawdziła więc osobno trzy kluczowe kategorie codziennych wydatków. Pierwsza, to jedzenie. Ułożono koszyk tygodniowych zakupów: kilogram pomidorów, kilogram piersi drobiowej, kilogram jabłek, dwa litry coca-coli, dwanaście jajek, pół kilo żółtego sera, 4 bochenki chleba, kilo ziemniaków i litr pełnego mleka. Zamienione w cztery takie koszyki produkty pozwalają oszacować miesięczny „koszyk lodówkowy”.
Najmniej – w przeliczeniu na siłę nabywczą – płaci mieszkaniec Luksemburgu, bo tylko 3,1% jego wypłaty. Z kolei Londyńczyk zostawia w spożywczym 3,7% pensji, Amsterdamczyk 4,4%, mieszkaniec Dublina 4,5%, A Kopenhagi 5,1%. Drugą analizowaną kategorią jest transport: królem ponownie jest Luksemburg: transport publiczny jest darmowy dla wszystkich oprócz pasażerów pierwszej klasy, którzy dopłacają 36 euro – ok. 162 zł – miesięcznie (0,6% średniej pensji). Bardzo dobrze wypada również Praga, gdzie bilet miesięczny to koszt rzędu ok. 95 zł, (1,2% lokalnej wypłaty).
Berno, mimo drogiego transportu (łącznie 370 zł), dzięki wysokim pensjom również nie wypada źle (1,3% dochodu mieszkańcy przeznaczają na transport). Najtańszy nominalnie transport publiczny zastaniemy w Bukareszcie: 81 zł za miesięczny „open” w metrze i autobusach. Madryt z biletem za 140 zł, czy nawet Warszawa (180 zł za strefę 1 i 2) również w tym wszystkim wygląda dość atrakcyjnie, chociaż tu już mówimy o koszcie w okolicach 2,5% budżetu.
Trzecią kategorią jest rozrywka, wciąż faworyzowane są stolice z bardzo wysokimi płacami. W Luksemburgu przeciętna osoba wydaje na kino, teatr, pub, włoską kolację, drinka i siłownię 300 euro, czyli około 1 350 zł – jakieś 5,4% dochodu. Berno przeciętnie „kosztuje” w sensie rozrywki 7,7 %, Oslo – 9,6%, Bruksela – 10,2%. Paryż – tutaj koszt rozrywki podsumowanio na 1 435 zł miesięcznie, co równa się 10,5% wynagrodzenia.
Najdroższe i najtańsze stolice. A które są najlepsze?
Po pierwsze, porównywanie cen nominalnych prowadzi na manowce. Po drugie, najwyższe płace nie zawsze idą w parze z najwyższymi cenami, a jeśli już, to skala wzrostu dochodu zazwyczaj przewyższa wzrost kosztów. Dlatego z punktu widzenia finansowego najlepiej wypadają miasta szwajcarskie i skandynawskie. Po trzecie, rodzina wcale nie musi oznaczać większego obciążenia finansowego budżetu: w Kopenhadze czy Helsinkach ekonomia skali sprawia, że dwie pensje pozwalają zostawić w portfelu kilkanaście tysięcy złotych nadwyżki.
W Tiranie jest dokładnie odwrotnie – dopóki pracuje tylko jedna osoba, domowy budżet pozostaje pod kreską, a druga pensja wyrównuje styk dochodów z wydatkami. Po czwarte wreszcie, praktyczne koszty życia są wypadkową trzech kategorii: czynszu, kosztów transportu i cen żywności. W bogatych miastach Europy Zachodniej 50-procentowa relacja kosztów do dochodu zostawia gigantyczny bufor bezpieczeństwa.
W Warszawie czy Tiranie taki bufor nie istnieje – ale Polak pracujący zdalnie dla irlandzkiego fintechu za 4 000 euro będzie miał najpewniej lepsze życie w Warszawie niż w Dublinie: przychód rośnie, a koszyk pozostaje lokalny.
———————–
ZAPLANUJ ZAMOŻNOŚĆ Z SAMCIKIEM:
Myślisz, że nie masz szans na żywot rentiera? Że masz za mało oszczędności? Że za mało zarabiasz? Że nie umiał(a)byś dobrze ulokować pieniędzy, gdybyś je miał(a)? W tym e-booku pokazuję, że przy odrobinie konsekwencji, pomyślunku i, posiadając dobry plan, niemal każdy może zostać rentierem. Jak bezboleśnie oszczędzać, prosto inwestować i jak już teraz zaplanować swoje rentierstwo – o tym jest ten e-book. Praktyczne rady i wskazówki. Zapraszam do przeczytania – to prosty plan dla Twojej niezależności finansowej. Polecam też trzy inne e-booki: o tym, jak zrobić porządek w domowym budżecie i raz na zawsze wyjść z długów, jak bez podejmowania ryzyka wycisnąć więcej z poduszki finansowej i jak oszczędzać na przyszłość dzieci.
———————————-
ZOBACZ NASZE NOWE WIDEOCASTY:
„Subiektywnie o Finansach” jest też na Youtubie. Raz w tygodniu duża rozmowa, a poza tym komentarze i wideofelietony poświęcone Twoim pieniądzom oraz poradniki i zapisy edukacyjnych webinarów. Koniecznie subskrybuj kanał „Subiektywnie o Finansach” na platformie Youtube
————————-
ZOBACZ CO NOWEGO W HOMODIGITAL:
Obok „Subiektywnie o Finansach” stoi w internetach multiblog Homodigital.pl, czyli subiektywnie o technologii. Opowiadamy w nim to, co ważne dla Twojego cyfrowego bezpieczeństwa i jestestwa. Opowiadamy tak, jak w „Subiektywnie o Finansach” – czyli tylko to, co istotne i tak, żeby każdy zrozumiał. Jeśli korzystasz z technologii, to wpadaj na Homodigital.pl, czytaj i komentuj artykuły, pomóż nam się rozwijać.
———————————-
ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTERY
>>> W każdy weekend sam Samcik podsumowuje tydzień wokół Twojego portfela. Co wydarzenia ostatnich dni oznaczają dla Twoich pieniędzy? Jakie powinieneś wyciągnąć wnioski dla oszczędności? Kliknij i się zapisz.
>>> Newsletter „Subiektywnie o Świ(e)cie i Technologiach” będziesz dostawać na swoją skrzynkę e-mail w każdy czwartek bladym świtem. Będzie to podsumowanie najważniejszych rzeczy, o których musisz wiedzieć ze świata wielkich finansów, banków centralnych, najpotężniejszych korporacji oraz nowych technologii. Kliknij i się zapisz.
——————————
POSŁUCHAJ NASZYCH PODCASTÓW:
>>> FST (271): NAJGORSZY BŁĄD FINANSOWY NA WAKACJACH. Jak nie dać sobie zepsuć wyjazdu na długi weekend, albo wakacyjnego wypoczynku? Jakie finansowe błędy najczęściej popełniamy i jak możemy ich uniknąć? W podkaście „Finansowe Sensacje Tygodnia” rozmawiamy o tym z Piotrem Ożarkiem, Rzecznikiem Klienta w największej polskiej firmie ubezpieczeniowej, PZU. Zapraszamy do posłuchania!
>>> FST (272): JAK TECHNOLOGIE POMOGĄ TWOJEJ FIRMIE W BANKU? Technologiczna rewolucja obejmuje nie tylko bankowość detaliczną, ale też usługi dla małych i większych firm. Coraz więcej usług dla firm jest dostępnych w aplikacji mobilnej, co odczytywania potrzeb przedsiębiorców banki zaczynają „zatrudniać” sztuczną inteligencję. Jak zmienia się bankowość dla firm dzięki technologiom i jak jeszcze zmieni się w przyszłości? O tym opowiada nam Paweł Pach, szef bankowości firmowej i korporacyjnej w VeloBanku. Zapraszam do posłuchania!
Źródło zdjęcia tytułowego: Jędrzej Koralewski, Pexels