7 kwietnia 2017

Mąż podrobił jej podpis na umowie kredytowej. A bank… i tak ściąga z niej dług! Wkraczam!

Mąż podrobił jej podpis na umowie kredytowej. A bank… i tak ściąga z niej dług! Wkraczam!

W bankach powinien panować ład i porządek, gdyż są tam nasze pieniądze. To oczywista oczywistość i nikt nawet nie chcę myśleć, że w którymś banku mogą pod tym względem występować jakieś niedociągnięcia. Np. takie, że przychodzi facet do banku i bierze kredyt na swoją żonę, z którą właśnie się rozwodzi. Po to w banku są procedury, weryfikacja tożsamości, przepisy i konieczność osobistego podpisania umowy przez klienta, żeby takie rzeczy nie mogły się wydarzyć. A jednak się wydarzyły. Moja czytelniczka przez kilka lat walczyła o to, by windykatorzy i komornicy przestali ścigać ją za długi zaciągnięte bez jej zgody i wiedzy. Myślicie, że bank jej pomógł w tej walce? W najlepszym razie można powiedzieć, że zachowywał chłodną obojętność. Wszystko zmieniło się dopiero po tym, gdy do akcji wkroczyła subiektywność. Przypadek? Nie sądzę.

Ta historia burzy krew w żyłach, więc sugeruję, by zapoznawać się z nią trzymając się mocno poręczy fotela. Pani Martyna, posiadaczka konta w jednym z bardzo dużych polskich banków, na początku 2011 r. stała się też posiadaczką kredytu o wartości 43.500 zł. Stała się nią zaocznie i wbrew własnej woli. Do oddziału banku udał się w jej zastępstwie ukochany mąż. Złożył wniosek o wspólny kredyt, podał wszystkie potrzebne dane osobowe (swoje i żony), przyniósł swoje zaświadczenie o dochodach i umówił się na podpisanie umowy. Na tę „uroczystość” przyszedł sam, mówiąc pracownicy banku, że żona właśnie miała wypadek i że jest w szpitalu. Zadeklarował, że zawiezie jej umowę do podpisu i już za godzinkę jest z powrotem. Ba, połączył się nawet telefonicznie z jakąś kobietą, która porozmawiała z pracownicą banku i potwierdziła, że okoliczności są wyjątkowe i byłoby dobrze, gdyby bank poszedł jej na rękę.

Zobacz również:

Jak się pewnie domyślacie, ani żona nie była w szpitalu, ani nikt do niej nie dzwonił. Szanowny mąż potrzebował wkręcić pracownika banku, by na chwilę wydano mu umowę i by mógł podpisać się na niej (oraz na oświadczaniu o egzekucji) zamiast żony. A więc po prostu sfałszować jej podpis. Poszło mu o tyle łatwo, że był wówczas pracownikiem Ministerstwa Finansów, a więc uchodził w oczach pracownicy banku za niezwykle wiarygodną osobę. Ówczesna małżonka dowiedziała się o tym, że jest stroną jakiejś umowy kredytowej dopiero po półtora roku, gdy było już po rozwodzie. Dowiedziała się od windykatora, który przysłał jej ostateczne wezwanie do zapłaty. Były mąż oczywiście kredytu nie spłacał. Wyjechał z kraju, a bank oczywiście nie miał czasu, by zająć się szukaniem wiatru w polu, tylko zabrał się za egzekucję długu z współkredytobiorcy.

„Natychmiast udałam się do banku wskazanego w piśmie i opowiedziałam o zaistniałej sytuacji. Odesłano mnie do oddziału w którym została podpisana umowa. Tam już czekała na mnie dyrektorka banku i menager ds. klienta. Pokazałam pismo od komornika. Wyjaśniłam, że nigdy nie zaciągałam kredytu i nigdy wcześniej nie byłam w tym banku. Pani dyrektor oznajmiła mi, że wie, iż w banku nie byłam, bo nie mogłam w nim być, ponieważ mój mąż powiedział, że leżałam w szpitalu. Poprosiłam o wgląd do umowy”

– opowiada mi pani Martyna. Wgląd uzyskała, ale tylko jeszcze bardziej się zdenerwowała. Dokumentacja kredytowa była niekompletna, zawierała wiele braków w miejscach, gdzie powinny być podpisy żony i pracownika banku. Natomiast tam, gdzie podpisy żony były, oczywiście miały się nijak do rzeczywistych wzorów podpisów, które nieszczęsna kobieta złożyła w banku przy okazji zakładania tam konta. No, ale skoro pracownik banku wydaje współkredytobiorcy umowę celem jej zdalnego podpisania przez drugiego współkredytobiorcę, to tym bardziej nie będzie się zajmował sprawdzaniem podobieństwa tego podpisu do oryginału. Jak zaufanie to zaufanie ;-).

„Prosiłam, by dyrektorka oddziału wstrzymała przeciwko mnie egzekucję komorniczą. Powiedziała, że niestety nie może tego zrobić i że mi współczuje. Na policji złożyłam zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Wszczęto dochodzenie pod kątem podrobienia mojego podpisu na umowie kredytowej. Policja wezwała bank do wydania oryginału umowy i wszelkiej dokumentacji związanej z kredytem. Bank początkowo zasłaniał się tajemnicą bankową. Powołano grafologa”

– opowiada pani Martyna. Ekspertyza z lutego 2015 r. potwierdziła, że podpisy na umowie nie należą do mojej czytelniczki. I że jest duże prawdopodobieństwo, że zostały sfałszowane przez byłego męża, chociaż nie można sprawdzić tego jednoznacznie (brak wystarczającego materiału porównawczego). Sprawę umorzono z powodu niewykrycia sprawcy. Pani Martyna twierdzi, że bankowcy w tej sprawie nie poddali się biernie biegowi wydarzeń, lecz nawet posuęli się do sfałszowania jednego z dokumentów. Zmieniono imię i nazwisko jednej z osób, która reprezentowała bank podczas zawarcia umowy. Pani Martyna na bieżąco robiła ksero z akt i twierdzi, że dysponuje w tej sprawie dowodami. Fakt: gdybym w taki sposób dał ciała przy podpisywaniu umowy kredytowej to też chciałbym z niej potem zniknąć ;-).

„Po umorzeniu sprawy dotyczącej sfałszowania podpisu złożyłam kolejne zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Oskarżyłam bank i mojego byłego męża o to, że wspólnie zawarli umowę kredytową na moje dane, a długiem bezprawnie bank obciążył mnie i do dnia dzisiejszego uporczywie traktuje mnie jak dłużnika, nasyłając na mnie komornika. Komornik zajął mi nawet zwrot kosztów sądowych jakie zasądzono mi od męża za sprawę rozwodową. Sama wychowuję dziecko, nie mogę normalnie funkcjonować i pracować, bo jestem dłużnikiem banku. Nie wiem co powinnam zrobić, bo nie ufam już nikomu. Proszę o jakąkolwiek poradę. Z góry bardzo dziękuję

– napisała pani Martyna. Szlag mnie trafił, więc natychmiast pobiegłem do banku i zadałem tylko dwa proste pytania: 1. Jak to możliwe, że bank wydaje klientowi umowę kredytową i pozwala na jej zdalne podpisanie przez współmałżonka (nie mając możliwości sprawdzenia autentyczności podpisu). 2. Dlaczego bank nadal windykuje klientkę, skoro wiadomo, że jest ofiarą wyłudzenia? Bank oczywiście zasłonił się tajemnicą bankową i odesłał mnie z kwitkiem. Uruchomiłem więc prywatne znajomości – mam takie „kontakty operacyjne” w większości banków, których używam w sytuacjach szczególnie trudnych i gardłowych.

Nie jestem pewien, czy nie zaszkodziłbym człowiekowi, który wprowadził sprawę na „szybką ścieżkę” i to jest jedyny powód, dla którego na razie jeszcze nie podam nazwy banku, który tak koszmarnie dał ciała. W każdym razie udało się pomóc. Tydzień temu dostałem informację, że bank definitywnie zakończył postępowanie windykacyjne wobec pani Martyny (podobno było od 2013 r. zawieszone, choć komornik przecież grasował na rachunkach pani Martyny) i wysłał do BIK prośbę o usunięcie informacji o jej długu. Nie rozumiem dlaczego nie zostało to zrobione w 2015 r., gdy sąd stwierdził fałszerstwo podpisu. Albo jeszcze wcześniej, gdy okazało się, że pracownicy banku dali się oszukać jak dzieci.

Najwięcej tekstów poświęconych sprawom konsumentów znajdziecie w „Subiektywnie o finansach”:

C69g9hPWoAAOfj43

Subscribe
Powiadom o
18 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
janek
7 lat temu

Pracownica banku nie dała się „oszukać jak dziecko”. Pracownica banku ma tak nierealnie wysokie plany sprzedażowe, codziennie po kilka maili ponaglających z tabelkami z excela, codzienną spowiedź na koniec dnia co robiła, ile telefonów/maili ws. kredytów wykonała, jaka jest prognoza na kolejny dzień/tydzień/m-c, monitorowany CRM ile kontaktów wykonała, telefony do klientów by potwierdzić, czy i w jakiej sprawie kontakt miał miejsce, że widząc, że kredyt może uruchomić nie zastanawiała się i dała umowę do podpisu dla żony.

oko
7 lat temu
Reply to  janek

To jej nie usprawiedliwia

mmk_mikor
7 lat temu

W sumie to dobrze wiedzieć co to za bank, który wydaje umowę do wglądu, można ją sobie zabrać i w domu (lub u prawnika) spokojnie przeanalizować. Postawa bardzo prokonsumencka:) Kiedy przed laty dostałem telefon z banku „jest gotowa umowa o kredyt hipoteczny, proszę przyjechać i podpisać” to spytałem doradcy czy mógłby wysłać mailem żebym mógł wcześniej się zapoznać to mnie wyśmiał („przecież na miejscu Pan przeczyta i odpowiem na wszystkie ew. wątpliwości”). No i leciałem szczęśliwy bo mnie przetrzymali prawie do ostatniego dnia zapisanego w umowie przedwstępnej. Nie wiem tylko czy w tych latach ktoś by się połapał co to… Czytaj więcej »

Helena
7 lat temu

nie wiem jaki bank w tym przypadku brał udział ale z pełną odpowiedzialnością mogę potwierdzić, że podobna sytuacja choć na mniejszą na szczęście skalę miała miejsce w naszym kochanym PKOBP, w jednym z małych lokalnych oddziałów.

AK
7 lat temu

Panie Macieju,
czy można prosić o uruchomienie kanału RSS dla nowego serwisu?
Może to trochę old-schoolowe, ale bardzo użyteczne 🙂

a
7 lat temu
Reply to  AK
7 lat temu

W banku słupki w Excelu się zgadzały, kredyt był splacany.
Ale że w przewodzie sadowym nie wniesiono o zabezpieczenie roszczeń poprzez wstrzymanie windykacji komorniczej? A może wniesiono, tylko komornik nic o tym nie wiedział; -)

Proste
7 lat temu

Banki to … nie trzeba pisać, a lepiej pisać do banków i na ich profilach. Pracowników traktują jak szmaty, niskie zarobki i jest rotacja. Dzięki rotacji wszyscy wiedzą co i jak gra w banku.

asica
7 lat temu

Smutne to , bo przecież mają w bankach samochody służbowe, można wysłać pracownika do szpitala, tym bardziej ze klient vip i sprawa by się rypła . i faktycznie wszystko to wina planów sprzedażowych.

siemk
7 lat temu

Ciekawi mnie ciąg dalszy tej historii: skoro poszkodowanej nie ściga już komornik, to co się dzieje z samym długiem? Bank uznał, że spoko, wpisujemy te 40k w straty i nie drążymy tematu? Żadnej odpowiedzialności pracownika banku, albo tym bardziej sprawcy? Zbrodnia doskonała, winnych brak, a kasa wzięta?

Anna
7 lat temu

No i co się dzieje i/lub będzie działo z pieniędzmi już „zgarniętymi” z konta poszkodowanej?

Kaśka
7 lat temu
Reply to  Anna

Dokładnie to samo pytanie przyszło mi do głowy. Gdyby mnie spotkała podobna sytuacja walczyłabym o zwrot ukradzionych mi pieniędzy.

Marzena
7 lat temu

Procownica Banku PKO BP w Kielcach zmusila moja ponad 70 letnia ciocie do zmiany kredytu odnawialnego z 2000 czy 2500zl (ciocia nie pamieta) na 10.000 zl. W jaki sposob: przedstawila jej to jako super promocje – bo co jesli ciocia bedzie potrzebowala wiekszej gotowki? po czym wreczyla cioci swistek mowiac ze ciocia MUSI to podpisac bo ona juz wprowadzila zmiane do komutera i NIE MOZNA tego odwolac. Ciocia ponad 70 letnia, z renta okolo 2000zl, czesto nagabywana przez domokrazcow i okazyjnych sprzedawcow cudowanych garnkow za pare tysiecy… ugiela sie pod presja „bo jest juz w systemie” i do dzis sie… Czytaj więcej »

KW
7 lat temu

Przecież nie ma obowiązku podpisywania dokumentów w obecności pracownika banku. Podpisanie ich w szpitalu powinno być czymś naturalnym – trudno winić pracownika banku, że to umożliwił. Winny jest ten kto podpis podrobił.

Marcin
7 lat temu
Reply to  KW

Za potwierdzeniem tożsamości przez notariusza w jego obecności.

[…] Czytaj też: Mąż podrobił jej podpis na umowie kredytowej. A bank… i tak ścąga z niej pieniądze! […]

[…] Czytaj też: Mąż podrobił jej podpis na umowie kredytowej. A bank i tak ściąga z niej kasę. Wkraczam! […]

This website is really a walk-by means of for the entire information you wished about this and didn’t know who to ask. Glimpse here, and also you’ll definitely discover it.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu