Z powodu spodziewanych podwyżek cen prądu Polacy rzucili się do budowania własnych elektrowni słonecznych, czyli do montowania na dachach paneli fotowoltaicznych. Ile kosztuje takie cudo? Po jakim czasie się zwróci? Sprawdziliśmy!
Prawdopodobnie zostały nam już tylko ostatnie miesiące taniego prądu. Rząd w tym roku rozpostarł nad nami ustawę antypodwyżkową, ale jej koszty to ponad 10 mld zł i pewnie nie zostanie przedłużona na przyszły – niewyborczy już – rok. Ręczne sterowanie cenami po wsze czasy to mission impossible – przerabialiśmy to już w poprzednim systemie. Prędzej czy później trzeba będzie ceny prądu w naszych rachunkach urealnić.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Większość z nas może spróbować ochronić się przed droższym prądem. A jak? Zbudować… minielektrownię na własne potrzeby. Postanowiliśmy sprawdzić komu opłaci się budowa własnej instalacji fotowoltaicznej. Nie chcemy przekonać nieprzekonanych (wiem, że takich jest dużo), ale czas otworzyć oczy na alternatywę dla prądu od państwowej firmy energetycznej.
Dlaczego słońce, a nie wiatr?
O prądzie ze słońca pisaliśmy już kilkukrotnie. Jeśli interesuje Was jak to działa, dlaczego fotowoltaika jest lepszą opcją niż przydomowy wiatraczek to odsyłam do artykułu: „Rząd zapowiada program Energia Plus. Pomoże nam zbudować… 5 milionów minielektrowni na dachach. Ile to kosztuje i kto za to zapłaci?”. W telegraficznym skrócie: chodzi o to, że montaż minielektrowni słonecznej jest prostszy, tańszy, a budowa nie wymaga pozwoleń.
Słońce świeci z góry i nic nie stoi na przeszkodzie energodajnym promieniom. Z wiatrem jest gorzej, bo żeby hulać potrzebuje wolnej przestrzeni, a w zwartej zabudowie jednorodzinnej, czy segmentowej jest z tym problem.
Z wyliczeniami dotyczącymi opłacalności prywatnych minielektrowni słonecznych jest ten problem, że mamy mnóstwo zmiennych – tyle ile jest domów, tyle różnych wyliczeń. O pomoc poprosiliśmy więc firmę Vertigo Green Energy, która zajmuje się takimi inwestycjami i dzięki manewrom rządu jest „zarobiona” („przez ustawę antypodwyżkową mamy tyle zleceń na budowę fotowoltaiki, że wkrótce zapełni nam się grafik do końca roku”).
Minielektrownia słoneczna: jakie czekają nas korzyści?
W naszych kalkulacjach pokażemy wszystkie koszty inwestycji tak, jakbyśmy je musieli ponieść samodzielnie. W rzeczywistości można próbować ubiegać się o różnego rodzaju wsparcie finansowe: tego typu pomoc przekazywana jest na kilku szczeblach: publicznym lokalnym, publicznym centralnym, dedykowane kredyty komercyjne i preferencyjne.
Korzyści finansowe mamy trzy: po pierwsze spada nam zużycie prądu z sieci, bo produkuje go nasza własna elektrownia. Niestety, produkuje go głównie wtedy, kiedy jesteśmy poza domem (np. w pracy) co powoduje, że ok. 40% energii z własnej elektroni wykorzystujemy sami – reszta trafia do sieci (40% to bardzo dobry wynik, są domy, w których autokonsupcja wynosi 20%, ale i są takie gdzie połowa produkcji jest zużywana na własne potrzeby).
Druga korzyść finansowa to taka, która wynika bezpośrednio z ustawy, a która polega na tym, że jeśli producent zielonej energii ze słońca oddaje wyprodukowaną energię do sieci, to po roku 80% prądu, który oddał, może pobrać z sieci za darmo.
Trzecia to nowość: dzięki nowelizacji podatku dochodowego od osób fizycznych od tego roku można odpisać wartość inwestycji od podstawy opodatkowania. Oznacza to wprost, że ta ulga to jak dofinansowanie na poziomie 18% lub 32% w zależności od tego w którym przedziale skali podatkowej się znajdujemy.
Ile na starcie kosztuje prąd ze słońca?
Tak jak wspomniałem – każda rodzina ma inny profil zużycia energii, różne ceny prądu w zależności od taryfy, miejsca zamieszania, czyli od dystrybutora, który dostarcza prąd. Żeby ogarnąć te zmienne wprowadziliśmy pewne założenia:
- dom o powierzchni 150 m kw w Wielkopolsce (za sprzedaż i dystrybucję prądu odpowiada grupa Enea)
- dach domu skierowany na południe pod kątem 30 stopni
- roczny średni wzrost cen energii 2,5%
- dotacje – brak
Dlaczego kąt nachylenia dachu? Wzrost cen? Bez tych założeń wyliczenia zamienią się w papkę, bo w zależności od tego czy dach „wystawiony” jest północ, czy południe różna będzie efektywność produkcji słonecznej energii. Założenia szczegółowe wyglądają tak:
- Rodzina mieszkająca w domu zużywa rocznie 3500 kWh
- Instalacja fotowoltaiczna jest o mocy 3,84 kW/12 sztuk modułów o mocy 320 W każdy
Cena tej konkretnej instalacji to 17.750 zł. Składają się na to takie elementy jak:
- moduły – ok. 40% inwestycji
- falownik, który zmieni prąd stały, w prąd zmienny, czyli, taki, który może trafić do gniazdek, kable – do 25%
- konstrukcja umieszczona na dachu – 10%
- robocizna, koszty operacyjne – do 25%
Sama budowa trwa 1-2 dni. Trochę dłużej czeka się na przyłączenie do sieci, to trwa nawet miesiąc, a bywa jeszcze dłużej.
Zwrot z inwestycji po 6 latach (optymistycznie). Albo po 9 latach (pesymistycznie)
Kluczem jest taki dobór wielkości instalacji żeby nie była ani za duża (nie zjadła za dużo kapitału na start), ani za mała – taka, która pozwoli zbilansować roczne zużycie. Załóżmy, że nasza rodzina płaciła do tej pory za zużycie i dystrybucję prądu 50 groszy za kWh (w Wielkopolsce prąd jest dość tani). Roczny koszt zużycia prądu: 1746,4 zł. Do tego trzeba dodać koszty stałe, takie jak opłaty za odczyt liczników, opłaty handlowe – w sumie ok. 200-300 zł rocznie.
Przy naszej przykładowej instalacji (czyli 3,84 kW) i zużyciu rocznym prądu w okolicach 3500 kWh oraz systemowi umożliwiającemu „odzyskanie” 80% prądu oddanego do sieci (patrz druga z korzyści instalacji fotowoltaicznej), ponoszone przez naszą rodzinę opłaty za sprzedaż i dystrybucję zostaną zredukowane do zera (oczywiście pod warunkiem, że w domu nie zwiększy się zużycie energii).
Po pierwszym roku od uruchomienia naszej elektrowni rachunki będziemy płacić tylko z tytułu opłat stałych, czyli ok. 200 – 300 zł rocznie. A więc roczna oszczędność to ok. 1800 zł. Uwzględniając wzrost cen energii na poziomie o 2,5% rocznie instalacja zwróci się nam po ok. 9 latach.
A przecież 50 groszy za kWh prądu z sieci to cena nad wyraz optymistyczna. Można założyć, że średnia cena sprzedaży prądu w Polsce wyniesie ok. 65 groszy za kWh. A wtedy szybciej zwrócą się koszty instalacji fotowoltaicznej. W naszej symulacji stanie się to już po 6 roku – i to bez żadnych dotacji!
Czy to dużo, czy mało? Wynik 9 lat to raczej górna granica zwrotu: bez żadnych dotacji i z bardzo niską ceną prądu z sieci. Bliższy rzeczywistości jest wynik 6 lat. Mimo wszystko wyliczenia należy traktować jedynie jako punkt odniesienia, za każdym razem kalkulacje trzeba wykonać samemu pod kątem własnego domu, charakterystyki zużycia i lokalizacji.
Zapewne wielu z czytelników korzysta już z fotowoltaiki i może się podzielić opiniami, czy to im się w ogóle opłaca, czy wyrzucili pieniądze w błoto. Tym bardziej, że instalacje oferuje coraz więcej firm, a grupy energetyczne tworzą specjalne taryfy i oferty skrojone pod „prosumentów”, czyli producentów i konsumentów prądu.
Jak ściąć koszty inwestycji? Wziąć dotację, czy kredyt?
Budując własną minielektrownię słoneczną warto pomyśleć o dotacjach, które zapewniają pokrycie sporej sumy wydatków na start. Przykładowo Warszawa dawała w ubiegłych latach do 15.000 zł bezzwrotnej dotacji. Dla porównania gmina Tarnowo Podgórne daje obecnie 6000 zł.
Jeśli chodzi o możliwości wystąpienia o dotacje to firmy, które montują instalacje na danym terenie są bardzo dobrze zorientowane w tych sprawach. Będziecie też zaskoczeni jak bardzo samorządowcy, nawet z niewielkich gmin, są zaangażowani w ekologię i organizują przy pomocy unijnych funduszy wsparcie dla swoich mieszkańców. Im więcej „wyciśniemy” z dotacji, tym szybciej zwróci nam się koszt inwestycji.
Oprócz tego jest oferta eko-kredytów, którą prześwietlaliśmy w tekście: „Banki mocno reklamują ekokredyty. Ale czy taki kredyt rzeczywiście jest tańszy od innych? A może to tylko marketing? Sprawdzamy!”
Na horyzoncie jest też wsparcie zapowiedziane przez ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii. Rządzący zapowiedzieli m.in. obniżkę stawki VAT na instalacje fotowoltaiczne i nową ofertę kredytową. Pożyczki preferencyjne w kwocie od 1 do 300 mln zł z oprocentowaniem na poziomie WIBOR 3M + 50 pb, (czyli pół punktu procentowego). Przy obecnym poziomie stawki WIBOR mówilibyśmy o kredytach z oprocentowaniem nieco ponad 2% w skali roku. Miodzio. Na razie jednak to mgliste obietnice
źródło zdjęcia:PixaBay