Łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Łaska banku też porusza się na jakiejś szkapie, o czym boleśnie przekonał się pan Marcin, klient VIP banku Santander (do niedawna BZ WBK). A w zasadzie chyba były VIP
Pan Marcin myślał, że jest Bardzo Ważnym Klientem. Bank komunikował mu to na każdym kroku. Może nie rozwijał przed nim czerwonych dywanów, ale zaoferował specjalne konto, specjalną kartę i specjalne, platynowe „otoczenie”. A konkretnie – konto VIP oraz kartę kredytową Platinum VIP z limitem 30.000 zł. Może ów limit nie sugeruje szczególnie daleko posuniętej „VIP-owatości” klienta, ale platyna to platyna. Trzeba wierzyć, że gdyby klient chciał mieć limit nie 30.000 zł lecz 300.000 zł, to by miał.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Kłopot w tym, że mój czytelnik zaczął podkopywać swoją „VIP-owatość”. Mianowicie w styczniu tego roku zrezygnował z owej platynowej karty kredytowej, ponieważ generowała – jego zdaniem – zbyt wysokie koszty obsługi. Różne opłaty, prowizje, koszty przewalutowań przy płatnościach zagranicznych… Nawet VIP czasem liczy pieniądze.
„Zamiast tej karty poprosiłem bank o inną, z limitem 10.000 zł. I tu napotkałem na problemy. Po rozmowie z przedstawicielem banku okazało się, że jestem niewiarygodny finansowo. Przedstawiciel banku nie powiedział mi tego wprost, ale tak go zrozumiałem. Nie otrzymam żadnej karty, ani kredytu, ani debetu na koncie. Tak mi powiedzieli”
Cóż wiadomo, że każda rekonfiguracja relacji z bankiem oznacza też aktualizację oceny wiarygodności płatniczej. Jeśli kiedyś pan Marcin „zasłużył” na kartę VIP, to jej używał pomimo, że w tzw. międzyczasie mógł utracić zdolność kredytową na tak wysokie kwoty. Mój czytelnik jednak się zdziwił, bo regulował swoje zobowiązania terminowo i nie ma na sumieniu żadnych grzechów. Zero zaległości płatniczych, zero nie spłacanych w terminie rat. O co więc może chodzić?
„Jestem świadomym klientem usług bankowych i nawet pani z banku potwierdziła mi telefonicznie, że mam bardzo dobrą opinię w BIK. W trakcie rozmowy okazało się, że problemem może być mój kredyt na mieszkanie we frankach. Pani wyjaśniła, że w styczniu został zmieniony mechanizm oceny ryzyka i prawdopodobnie kredyt walutowy waży w nim znacznie więcej”
Cóż, łaska pańska na pstrym… oj, już chyba to pisałem. Gdy bierzesz kredyt walutowy na mieszkanie przy niskim kursie franka, to jesteś VIP-em. Dają ci złote konta i platynowe karty. A kiedy ten kredyt spłacasz po wysokim kursie franka, to na dotychczasową VIP-owatość już nie musisz wcale zasługiwać. Na Fejsie to się nazywa update statusu ;-). W sumie nawet logiczne.
W przypadku pana Marcina jest jeszcze jedna okoliczność. Otóż rok temu złożył przeciwko bankowi (wówczas jeszcze BZ WBK) pozew sądowy dotyczący klauzul abuzywnych w umowie swojego kredytu. Nie wiem jakie dokładnie jest jego roszczenie (odwalutowanie, unieważnienie kredytu?), ale to też mogło mieć znaczenie dla banku. Jak tu karmić kredytem klienta, który kąsa?
Ta historyjka pokazuje jak wielopłaszczyznowe są relacje klientów z bankami. W tym przypadku VIP stał się zwykłym klientem i to w dodatku bez żadnej zdolności kredytowej, choć zarabia kilka średnich krajowych i w jego sytuacji finansowej nie zmieniło się dokładnie nic. No, ale od dziesiątek lat przecież wiadomo, że klient bez krawata… 😉
Czytaj również: Pan Maciej dopiero za piątym razem rozgryzł scoring banku. „Idiotyczne”
Przeczytaj też: Dwa miesiące czeka klient na wydanie decyzji kredytowej. Czy banki łamią ustawę o kredycie hipotecznym?
źródło ilustracji: „Dziennik Zachodni”