Lecisz w poszukiwania zimy lub lata? Jak ubiegać się o odszkodowanie w przypadku opóźnienia lotu? Sztuczki linii lotniczych, by nie wypłacić pieniędzy

Lecisz w poszukiwania zimy lub lata? Jak ubiegać się o odszkodowanie w przypadku opóźnienia lotu? Sztuczki linii lotniczych, by nie wypłacić pieniędzy

Opóźnione loty to częsty koszmar pasażerów podróżujących na wakacje, ferie albo city-breaki. Stracony czas, przegapione połączenia i dodatkowe koszty. W wielu przypadkach pasażerowi należy się odszkodowanie. Kiedy i na jakich zasadach możemy domagać się rekompensaty? Jakie sztuczki stosują linie lotnicze, aby uniknąć płatności? I czy w ogóle warto walczyć samemu? Kiedy opłaca się wynająć prawnika? 

Problem opóźnionych lotów jest poważniejszy, niż się wydaje. W 2023 r. blisko pół miliona polskich pasażerów doświadczyło spóźnień zawinionych przez linie lotnicze. Gdyby wszyscy ubiegali się o przysługujące im odszkodowanie, przewoźnicy musieliby wypłacić łącznie ok. 750 mln zł. Tymczasem w praktyce mniej niż połowa z nich faktycznie te pieniądze otrzymała. Dlaczego? Bo pasażerowie często nie wiedzą, że mają prawo do rekompensaty. Albo są zniechęceni procedurami, odmawiającymi przewoźnikami i obawami przed kosztami i stratą czasu.

Zobacz również:

Kiedy przysługuje odszkodowanie za opóźniony lot?

Zanim jednak przejdziemy do sposobów, jakimi przewoźnicy unikają wypłaty należnych pasażerom pieniędzy, warto spojrzeć na same liczby. W Polsce w ubiegłym roku odbyło się 402 000 lotów, z czego 2500 (0,6% całości) spełniało kryteria unijnego rozporządzenia EC261/2004 gwarantującego pasażerom odszkodowania za opóźnienia i odwołania lotów.

Mówiąc wprost: jeżeli Wasz lot był opóźniony, istnieje szansa, że przysługiwała Wam rekompensata od 250 do nawet 600 euro na osobę. Pod warunkiem, że nie trafiliście na jeden z popularnych „wykrętów” linii lotniczych. Te na niewypłacaniu należnych odszkodowań według raportu DelayFix w samym 2023 r. zaoszczędziły ok. 300 mln zł. Dodajmy, że łączne ubiegłoroczne przychody linii lotniczych latających w Polsce wyniosły wówczas około 40 mld zł.

Czy każdy opóźniony lot kwalifikuje się do odszkodowania? Nie. Kluczowy jest czas opóźnienia – musi wynosić on co najmniej trzy godziny w porcie docelowym. To ważne, ponieważ może się zdarzyć, że nasz samolot wystartował później niż powinien, ale nadrobił w trakcie lotu (np. poprzez korzystny wiatr od tyłu) i ostatecznie wylądował 2 godziny 50 minut po czasie. W takiej sytuacji odszkodowanie się niestety nie należy.

Kolejną istotną kwestią jest to, czy opóźnienie wynikało z winy przewoźnika. Jeżeli lot został wstrzymany przez strajk kontrolerów ruchu lotniczego, burzę lub atak terrorystyczny – o odszkodowaniu można zapomnieć. Z kolei jeśli problem realnie leżał po stronie linii – awaria samolotu, brak załogi lub problem logistyczny – masz prawo do rekompensaty. To właśnie tutaj przewoźnicy stosują sztuczki, wmawiając pasażerom, że opóźnienie wynikło z „niezależnych przyczyn”. Przeciętny pasażer nie ma jak tego zweryfikować.

Ważna jest także odległość, jaką pokonujemy w trakcie podróży. Unijne prawo przewiduje konkretne kwoty: 250 euro dla lotów do 1500 km, 400 euro dla lotów do 3500 km i 600 euro dla dłuższych dystansów, o ile opóźnienie przekroczy cztery godziny. To niebagatelne sumy, zwłaszcza dla rodzin podróżujących razem (wtedy odszkodowanie się mnoży). Przykładowa czteroosobowa rodzina, której lot opóźnił się o ponad cztery godziny na dystansie większym niż 3500 kilometrów, może otrzymać łącznie nawet 2400 euro. To niemal 11 000 zł i duża część kosztów biletów.

Dlaczego nie walczymy o odszkodowania?

Na to pytanie odpowiada Dominik Lewandowski, jeden z ekspertów firmy Delay Fix, czyli autora wspomnianego wyżej raportu, który stał się jednym z powodów powstania tego tekstu:

„Przyczyn jest kilka. Albo nie znamy przysługujących nam praw, a jeśli nawet znamy, to nie wiemy – bo i skąd – czy nasz lot się kwalifikuje do odszkodowania i czy opóźnienie nastąpiło z winy przewoźnika. Wreszcie – na tym głównie bazują linie lotnicze – najzwyczajniej nie chce nam się, obawiamy się formalności i długotrwałej procedury.”

W całej te odszkodowaniowej układance bardzo istotna jest także wcześniejsza zmiana terminu lotu oraz moment, w którym linia poinformowała pasażera o jego przesunięciu. Jeśli wiadomość o zmianie dotarła do nas między 7. a 13. dniem przed wylotem, odszkodowanie przysługuje w dwóch przypadkach. Po pierwsze gdy pasażer wyleciał wcześniej niż 2 godziny przed pierwotnym planowanym czasem. Po drugie o odszkodowanie należy walczyć, jeśli pasażer dotarł na miejsce docelowe z opóźnieniem większym niż 4 godziny.

Sprawy mają się jednak nieco inaczej, gdy informacja o zmianie dotarła na mniej niż 7 dni przed wylotem. Wówczas pasażer ma prawo do odszkodowania, jeśli dotarł na miejsce później niż 2 godziny po pierwotnym czasie przylotu. Na przykład Twój przylot był planowany na 16:00, ale dotarłeś o 18:30 – w takim przypadku linia lotnicza musi zapłacić rekompensatę. Natomiast jeśli zmiana była stosunkowo niewielka – wyleciałeś trochę wcześniej, ale dotarłeś na miejsce z opóźnieniem mniejszym niż 2 godziny – odszkodowanie nie przysługuje.

Poniżej infografika, dzięki której w prosty sposób możemy dowiedzieć się, czy w naszym przypadku możemy ubiegać się o zadośćuczynienie.

Jak ubiegać się o odszkodowanie? Dlaczego jest to tak problematyczne?

Linie lotnicze doskonale wiedzą, że przeciętny pasażer działający w pojedynkę nie będzie chciał się boksować w sądzie (w obawie o koszty) czy pisać skarg do europejskich organów. Oczywiście zdarza się, że sprawy trafiają do Trybunału Sprawiedliwości UE, gdzie przewoźnicy zazwyczaj ponoszą porażki, ale… kto ma czas i nerwy na taką batalię? Poza tym linie lotnicze często powołują się na zdarzenia zewnętrzne, których osoba poszkodowana nie jest w stanie zweryfikować. Prowadzi to do przeświadczenia, że przy takich okolicznościach sprawy „nie da się wygrać”.

Co więc robić? Po pierwsze reklamacja. Może kosztować między 250 a 500 zł (za jej przygotowanie przez prawnika), a sprawa sądowa to kilka tysięcy złotych (dużą część z tych kosztów na koniec ponosi przegrana strona, najczęściej linia lotnicza). Można też skorzystać z usług firm, które specjalizują się w wywalczaniu odszkodowań. Warto jednak upewnić się, że płatność pobierana jest w postaci prowizji od odszkodowania, a więc jedynie w przypadku wygrania sprawy.

DelayFix przytacza w raporcie sytuacje, z którymi zetknęła się w trakcie swojej działalności. Co oznacza „iść do końca”, pokazał pewien egipski przewoźnik, który odmówił polskim pasażerom wypłaty odszkodowań za opóźniony lot, a następnie, by uniknąć odpowiedzialności, zawiesił wszystkie połączenia do Polski. W tym czasie w sprawach przeciwko przewoźnikowi zapadło już kilka korzystnych dla polskich pasażerów rozstrzygnięć, ale… je zignorowano. Linia zarzekała się, że nie posiada majątku, a zajęcie samolotu w Polsce było niemożliwe, ponieważ te nawet nie dotykały polskiej ziemi.

W tej sytuacji początkowo wyjątkowo przydatne okazały się europejskie procedury, które umożliwiają egzekucję wyroków w innych krajach członkowskich. Gdy egipski przewoźnik wylądował więc w Wiedniu, windykator po prostu wszedł na pokład i… zajął samolot. Wówczas przewoźnik poszedł na ugodę i wypłacił należne odszkodowanie. Problematyczne sytuacje mają miejsce również u większych przewoźników. Jednym z nich był Ryanair, który – według raportu – próbował zafundować postępowanie sądowe polskim pasażerom na terytorium Irlandii. Sprawa oparła się jednak o TSUE, który zakwestionował ten wymóg.

Czytaj też: Ryanair tnie loty. Będą kłopoty. Pięć trików linii lotniczych, by nie oddać pasażerowi pieniędzy za odwołany lot. Jak walczyć o swoje? Prawnik radzi

Czytaj też: Demografia i podatki: czy rodzicom w Europie „opłaca się” mieć dzieci? Policzyli, ile wynosi „podatek od rodzicielstwa”. Kryzys demograficzny wyjaśniony?

Czytaj też: Zamierzasz polecieć na wakacje lub urlopowy weekend tanią linią? Do wyboru nie tylko Wizzair i Ryanair. Oto najlepsze linie lotnicze wśród tych najtańszych

Jak uniknąć problemów? Jakie są koszty postępowania w sądzie? I jak wygląda proces o odszkodowanie?

Chcąc ustrzec się przed potencjalnymi problemami, możemy posłużyć się statystyką „najbardziej szkodowych linii lotniczych” i… unikać czarterów. Te pod tym względem wypadają bowiem najgorzej – np. tureckie TailWind Airlines miały w ubiegłym roku aż 4% lotów kwalifikujących się do odszkodowania. Egipskie Red Sea Airlines (2,86%) i hiszpańskie Plus Ultra (2,27%) wcale nie były dużo lepsze. Korzystając z usług przewoźników rejsowych, jesteśmy dużo bardziej zabezpieczeni, ale… problemy również się zdarzają. Największe opóźnienia generował WizzAir (0,71%), SAS (0,33%) i Air Dolomiti (0,51%).

Jeżeli już znajdziemy się w gronie osób poszkodowanych, początek jest standardowy – reklamacja. Zdarza się jednak, że linia lotnicza ma formularz reklamacyjny bez wskazanego adresu e-mail. Gorzej, jeśli wymaga listu poleconego – a to nadal się zdarza. Tu zaczynają się pierwsze koszty, wysyłka reklamacji w Polsce to koszt zaledwie 7,80 zł, ale już do Europy – 22 zł, a poza nią – 23 zł. Samemu można to przeżyć, ale jeśli dokument ma zostać przygotowany przez prawnika, to należy dodatkowo liczyć się z wydatkiem w granicach 250-500 zł. Jeśli przewoźnik zignoruje reklamację, przechodzimy na wyższy poziom rozgrywki: pozew sądowy.

Sporządzenie pozwu przez prawnika to koszt od 500 zł do 1000 zł. Do tego dochodzi opłata sądowa, której wysokość zależy od wartości sporu. Dla roszczenia 250 euro zapłacisz 100 zł opłaty sądowej, ale jeśli walczysz o 600 euro, to opłata skacze do 200 zł. Jeśli linia lotnicza nie ma siedziby/oddziału w Polsce, może okazać się konieczne tłumaczenie przez tłumacza przysięgłego pozwu i załączników na język urzędowy kraju siedziby danej linii. W przypadku języków jak np. arabski (posługujących się alfabetem niełacińskim) koszt usługi dla jednej strony tłumaczeniowej (1125 znaków) to 75 zł.

Jeśli przewoźnik nie zmięknie na etapie pism przedsądowych i wysłania pozwu, to trzeba się liczyć z koniecznością zapłacenia prawnikowi za stawiennictwo w sądzie – 250-500 zł. Jeśli przewoźnik zażąda opinii biegłego, co jest bardzo prawdopodobne, wtedy do kosztów należy dorzucić kolejne 1500 zł. Dodatkowo, gdy całość nie pójdzie po naszej myśli i sprawę przegramy, sąd może obciążyć nas opłatą zastępstwa procesowego przewoźnika. Dla roszczeń do 250 euro to 270 zł, a powyżej 400 euro – 900 zł.

Jeśli sąd przyzna Ci rację, ale linia lotnicza nadal nie płaci, trzeba rozpocząć postępowanie egzekucyjne. Kosztuje to od 40 do 1000 zł (opłaty komornicze), ale jeśli przewoźnik ukrywa majątek – kolejne 100 zł za jego poszukiwanie. Z kolei gdy egzekucja okaże się bezskuteczna, trzeba dopłacić dodatkowo 150 zł. Jeżeli na tym etapie wciąż chcemy, by reprezentował nas prawnik, przygotujmy portfel na kolejne 250-500 zł.

Wygrana sprawa sądowa i wszczęcie postępowania egzekucyjnego nie gwarantują uzyskania odszkodowania oraz odzyskania poniesionych kosztów. W szczególności mowa o przypadku, w którym linia lotnicza nie ma majątku w Polsce – jeżeli okaże się, że egzekucja jest bezskuteczna, pasażer mimo posiadania tytułu wykonawczego (wyroku opatrzonego klauzulą wykonalności) pozostaje ze stratą w wysokości wszystkich kosztów, które poniósł w celu uzyskania orzeczenia przeciwko linii lotniczej, w tym również kosztów bezskutecznej egzekucji.

Czytaj też: Czy można udowodnić wpływ inteligencji na sukces finansowy człowieka? Czy ludzie inteligentni mają większe szanse na bogactwo? A może jest… odwrotnie?

Czytaj też: To koniec ery tanich burgerów? W ojczyźnie fast foodów (i nie tylko) wielkie narzekanie na podwyżki. A ceny wołowiny na giełdach szaleją

Jak znaleźć złoty środek? Czy w ogóle warto zawalczyć o rekompensatę?

Na tym etapie dochodzimy do kluczowego pytania, czy gra jest warta świeczki. Odpowiedź brzmi: zazwyczaj tak, ale… zależy jak do tego podejdziemy. Przykładowa czteroosobowa rodzina, której lot opóźnił się o ponad trzy godziny na dystansie ponad 3500 km, może otrzymać łącznie nawet 2400 euro. To niemal 11 000 zł. Nic dziwnego, że linie lotnicze, często za wszelką cenę próbują unikać wypłacania należnych środków. Do wszystkiego należy jednak podejść z głową. Oto kluczowe kroki, o których powinniśmy pamiętać:

  1. Najpierw spróbuj samodzielnie złożyć reklamację. Większość linii lotniczych ma formularze online, a jeśli nie – wyślij list polecony. Być może sprawę uda załatwić się polubownie.
  2. Rozważ skorzystanie z usług firm odszkodowawczych. Oczywiście pobierają one prowizję (zwykle 25-50%), ale oszczędność czasu, nerwów i papierkowej roboty jest bezcenna.
  3. Zanim pójdziesz do sądu, oszacuj realne koszty. Nie zawsze walka będzie opłacalna, zwłaszcza jeśli linia lotnicza nie ma majątku w Polsce.
  4. Jeśli masz kartę kredytową lub ubezpieczenie podróżne, sprawdź, czy nie oferuje ochrony prawnej. Niektóre banki pokrywają koszty sądowe swoich klientów.

Historie przypadków firm walczących o odszkodowania dla klienta pokazują, że argumentacja linii lotniczych najczęściej pada w sądach lub na etapie zgłoszenia do TSUE, bo i tam trafiają niektóre przypadki.

„Mamy narzędzia, które zapewniają nam możliwość uzyskania bezdyskusyjnego materiału dowodowego przeciwko linii lotniczej. Ponadto posiadamy zasoby, prawników i prowadzimy ogromną liczbę spraw, dzięki czemu stać nas na reprezentowanie klienta także wówczas, gdy linia, najczęściej egzotyczna, nie ma siedziby w Polsce, przez co cały proces jest długotrwały, a negocjacje czy windykacja odbywają się nierzadko na drugim końcu świata. Krótko mówiąc, mamy analityków, prawników, skalę i czas”

– mówi Dominik Lewandowski. Jeżeli chcemy odzyskać swoje pieniądze i nie dokładać cegiełki do „nieuczciwych” zarobków linii lotniczych, nie dawajmy się zbyć pierwszym lepszym „nie”. W tej grze pasażerowie często mają rację – trzeba tylko wiedzieć, jak ją wyegzekwować. Samodzielne odzyskanie należnych pieniędzy jest dziś łatwiejsze niż kilka lat temu. W przypadku korzystania z pośrednika warto pamiętać, by wybierać sprawdzone firmy i godzić się na prowizję wyłącznie w przypadku sukcesu.

Zobacz też najnowsze wideo „Subiektywnie o Finansach”:

Źródło zdjęcia tytułowego: Racool Studio, Freepik

Subscribe
Powiadom o
10 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Rafał
8 miesięcy temu

Bardzo dużo merytorycznych informacji na temat tych nieszczęsnych lotów + grafika. Co myślicie na temat lotów odwołanych czy zmienianych, przekładanych na inny dzień,… na ponad 14 dni przed lotem? To jest duży problem też. Tu linie robią co chcą. To jest patologia. Myślę, że tu również lotniska odlotu i przylotu powinny być stroną takich roszczeń ze strony konsumentów. Bo np. nie pozwalały by na takie ruchy przewoźnikom, gdyby miały też odpowiedzialność finansową. Przewoźnik nie mógłby sobie zmieniać terminu lotu, bo tak sobie nagle wymyślił…. Jakie jest Wasze zdanie?

Admin
7 miesięcy temu
Reply to  Rafał

Ciekawe. Odwołanie lotu na 14 dni przed wylotem potrafi narobić kłopotów i nabić koszty. Ja od dawna już nie ufam liniom lotniczym i wolę dopłacić 10-15% do ceny hotelu za opcję elastyczną. Raz mi to już uratowało życie

Piotr
7 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Ja przeszedłem na linie tradycyjne. Odwołanie lotu = jego przełożenie. Przy bogatej siatce np. LH i jej satelity taka zmiana wiąże się zazwyczaj ze zmianą rozkładu o kilka godzin. W przypadku tanich linii jak wycinają połączenie to często zostajesz na lodzie.

Admin
7 miesięcy temu
Reply to  Piotr

Tak, w przypadku Lufthansy to nie jest problem. W tym przypadku tradycyjna linia oznacza wyższą cenę biletu, ale mniejsze ryzyko.

Piotr
7 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Z tą niższą ceną w tanich liniach to bym uważał. Jak się porówna ofertę i doda zwykły bagaż podręczny to nie zawsze wychodzi różowo. Do tego jak okaże się, że tanie linie lecą na jakieś odległe lotnisko to robi się kolejny koszt. Zazwyczaj robię symulację całkowitego kosztu podróży.

Admin
7 miesięcy temu
Reply to  Piotr

To prawda, tanie linie już przestały być tanie

Piotr
7 miesięcy temu

Artykuł merytoryczny i ciekawy, ale proszę zweryfikować grafikę o odszkodowaniach EU/nonEU. Zawsze wydawało mi się, że to zależy od tego czy lot kończy się lub zaczyna w państwie EU. Tak na szybko: w przypadku lotów w obrębie UE obsługiwanych przez linie lotnicze z UE lub z kraju spoza UE w przypadku lotów z kraju spoza UE do UE obsługiwanych przez linie lotnicze z UE w przypadku lotów z UE do kraju spoza UE obsługiwanych przez linie lotnicze z UE lub z kraju spoza UE Czyli nie dostaniemy odszkodowania wracając do UE z nonUE jeśli linia lotnicza jest spoza UE Nie dotyczy to UK, bo chyba UK pozostawiło te przepisy… Czytaj więcej »

Admin
7 miesięcy temu
Reply to  Piotr

Panie Piotrze, sprawdzimy. Dzięki za czujność!

Radek
7 miesięcy temu

A chargeback? Czy nie jest opcją skuteczną jeśli linia nas lekceważy?

Admin
7 miesięcy temu
Reply to  Radek

Jak najbardziej jest

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu