Jedna firma ubezpieczeniowa, ten sam kierowca, identyczne auto. I dwie zupełnie różne ceny: dla nowego klienta i dla przedłużającego polisę. Ta druga oczywiście znacznie wyższa. Wszystkiemu winien jest „przedłużeniowy automat”. Połowa posiadaczy samochodów nabiera się na niego. A my sprawdzamy jak firmy ubezpieczeniowe to wykorzystują
Przedłużanie polisy ubezpieczenia samochodu to prawdziwa wojna psychologiczna. Z jednej strony jest klient, który oczekuje bonusu za lojalność, a z drugiej – interes firmy, która w pierwszym roku współpracy napięła muskuły i wystawiła promocyjne ceny, a teraz wreszcie chciałaby na kliencie zarobić.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Bolesna prawda jest taka, że szansa na jakąkolwiek premię za lojalność pojawia się dopiero po kilku latach współpracy z danym ubezpieczycielem. Tylko kto chciałby tak długo czekać na mityczne korzyści? Najpierw przychodzi drugi, trzeci rok trwania polisy, w którym cena u dotychczasowego ubezpieczyciela jest wyższa, niż gdyby zmienić go na nowego. A wcale nie jest pewne, że po np. pięciu latach trwania polisy składka spadłaby do takiego poziomu, jak w przypadku przejścia do nowej firmy.
Czytaj też: Czy samochodowe OC jest niesprawiedliwe? Jedna szkoda, a składka wyższa na dwa samochody
Ubezpieczenie samochodu: jedna firma i dwie zupełnie inne ceny
Praktyka pokazuje, że w większości przypadków niestety najlepiej sprawdza się strategia skoczka, czyli zmienianie co roku ubezpieczyciela na nowego. Ile można zaoszczędzić dzięki brakowi lojalności wobec dotychczasowego ubezpieczyciela? Poprosiłem porównywarkę ubezpieczeń mfind.pl o sprawdzenie tego na konkretnych przykładach. Z jej bazy danych wyjąłem kalkulacje „przedłużeniowe” i dla nowego klienta dla tych samych przypadków. Poniżej kilka przykładów.
Mężczyzna w wieku pięćdziesięciu lat, posiadacz Volkswagena Passata (silnik 1.8) z 1997 r. otrzymałby od Allianza ofertę wznowieniową polisy OC za 872 zł. Tymczasem ten sam klient w tej samej firmie zapłaciłby 758 zł, gdyby tylko był… nowym klientem. Różnica wynosi 114 zł i to jest cena, którą Allianz jest w stanie zapłacić za przejęcie nowego klienta od konkurencji, a której nie byłby skłonny pozostawić w kieszeni lojalnego klienta.
Jeszcze większa różnica wyszła przy Link4. Tu mężczyzna pięćdziesięcioletni, właściciel BMW 316i z 1995 r. otrzymałby ofertę wznowieniową polisy OC na 1283 zł. Po sprawdzeniu składki dla tej samej osoby jako dla nowego klienta okazało się, że wynosi ona już tylko 825 zł. Różnica wyniosła więc aż 458 zł. I to już przestaje być zabawne. Po co zostawać na drugi rok w tej samej firmie, skoro aż o tyle więcej trzeba zapłacić?
Idźmy dalej. Gorzej swoich „starych” klientów traktuje też AXA. O tym akurat było już na „Subiektywnie…” dzięki testowi, który zrobił pewien mój czytelnik i zarazem klient tej firmy. mfind. pl wziął do porównania kobietę niespełna trzydziestoletnią (urodzoną w 1991 roku), właścicielkę Peugeota 308 (silnik 1.6) wyprodukowanego w 2008 r. Otrzymałaby ona ofertę odnowieniową na 1141 zł. Tymczasem jako nowa klientka tej samej firmy zapłaciłaby 790 zł. Różnica wynosi 351 zł.
Z kalkulacji mfind wynika, że również Benefia, Aviva, Gothaer (cena odnowienia dla Toyoty z 1997 r. – 577 zł i 507 zł dla nowego klienta), czy YouCanDrive (dla BMW z 2001 r. – 1129 zł vs 1049 zł) postępują podobnie. Choć teoretycznie powinniśmy oczekiwać, że jako lojalni klienci będziemy za to wynagradzani i otrzymamy najkorzystniejszą stawkę niż gdybyśmy zmieniali zakład ubezpieczeń co rok – w praktyce na tej lojalności sporo tracimy.
Czytaj też: Ubezpieczenie samochodu da się już kupić od… bota. Skanuję, czatuję i…
Czytaj też: Jak obniżyć składki na ubezpieczenie naszych samochodów? Oto pomysły!
Tak działa „przedłużeniowy automat”
Oczywiście, te wyliczenia nie uwzględniają zniżek, które mogą uzyskać klienci zaraz po tym, gdy poinformują dotychczasowego ubezpieczyciela o rezygnacji z umowy. Dla „uciekinierów” zwykle firmy ubezpieczeniowe mają oferty specjalne, których zadaniem jest skłonić ich do zmiany decyzji. Zwykle są one gdzieś pomiędzy standardową ceną „przedłużeniową”, a ceną dla nowego klienta (ta, niestety, zawsze będzie the best of)
Prawda jest taka, że firmy ubezpieczeniowe liczą na naszą nieruchawość i na to, że polisa przedłuży się automatycznie. Dlatego wystawiają bardzo wysokie ceny, które ewentualnie idą w dół po tym jak klient wykona jakikolwiek ruch.
„Przepisy gwarantują właścicielom aut automatyczne przedłużenie polisy OC w przypadku, gdy pojazd pozostaje u tego samego właściciela. Ubezpieczyciel ma obowiązek poinformować właściciela w terminie 14 dni przed końcem o prolongacie umowy. Najczęściej tego typu korespondencja polega na przesłaniu klientowi nowej oferty. O ile więc nie wypowiemy umowy OC – automatycznie przedłuża się ona następny rok po cenie zaproponowanej przez ubezpieczyciela. Rozwiązanie to, choć gwarantuje kierowcom bezpieczeństwo (nawet zapominalscy nie będą dzięki temu nigdy jeździć bez OC) – jest wykorzystywane przez ubezpieczycieli do tego, by oferować gorsze stawki tym, którzy nie upomną się o lepsze warunki w tej samej firmie lub gdzie indziej”
– tłumaczą mi ludzie odpowiedzialni za porównywanie ofert w mfind.pl. Nie trzeba być Sherlockiem, żeby domyślić się, że metoda „na automat” działa jak złoto. Ze statystyk porównywarek oraz samych firm ubezpieczeniowych wynika, że w Polsce tylko połowa kierowców porównuje ceny przed zakupem polisy, a nawet jeśli, to kierowcy ograniczają się do porównania bardzo ograniczonego, dotyczącego ofert 2-3 ubezpieczycieli.
Jak wynika z raportu Deloitte Polacy na tle kierowców z innych krajów europejskich wykazują umiarkowaną gotowość do zmiany dostawcy usług ubezpieczeniowych. Najmniej chętni są Szwajcarzy, Austriacy oraz Belgowie. Kierowcy z tych krajów w skali od 0 do 10 określają taką chęć na poziomie 3. Natomiast najbardziej chętni do zmiany firmy ubezpieczeniowej są mieszkańcy Wielkiej Brytanii i Irlandii, którzy określają taką chęć na poziomie 6. Polacy określają zainteresowanie zmianą firmy ubezpieczeniowej na poziomie 4,4.
Czytaj też: To przegięcie czy genialny pomysł? Ubezpieczyciel sprawdzi czy nie gadasz jak rozmawiasz
Czytaj też: Luka ubezpieczeniowa, czyli „czarna dziura świadomości”
Czytaj też: Jak ubezpieczenia wpływają na nasze życie? „Bez znieczulenia o ubezpieczeniach”
Kto najwięcej zyska na porównywaniu ofert?
Porównywanie cen może mieć sens zwłaszcza teraz, gdy ceny polis OC przestały rosnąć, a towarzystwa ubezpieczeniowe wreszcie zaczęły rywalizację cenową o klientów (a właściwie do niej wróciły po 2-3 latach przerwy). Kto ma szansę najwięcej skorzystać na porównywaniu polis?
„W segmencie najmniej szkodowych kierowców, w najbardziej pożądanym przez ubezpieczycieli wieku 35- 55 lat, ceny dość znacznie spadły. To dlatego oferty dla nowych klientów towarzystw potrafią być o kilkaset złotych tańsze niż oferta ubiegłoroczna od której liczona jest cena odnowieniowa”
– radzą w mfind.pl. Warto o tym pamiętać i nie dać być frajerem. W końcu OC ma wszędzie taki sam zakres – bez względu na to czy zapłacimy za nie 1200 czy 800 zł. Droższe nie jest więcej warte, więc nie zaszkodzi się rozejrzeć przed podpisaniem polisy na kolejny rok w tej samej firmie. A przynajmniej zasygnalizować dotychczasowej firmie, że chyba będziemy rezygnować, żeby przygotowała lepszą ofertę, niż z „odnowieniowego automatu”
zdjęcie tytułowe: AmberAvalona, Pixabay.com