Przez co najmniej pół roku będziemy korzystali z zamrożonych cen energii. Ale nie powinno nas to znieczulać. Wielkimi krokami zbliża się rewolucja w naszych rachunkach, czyli taryfy dynamiczne. Zakład energetyczny będzie nas informował, że w kolejnym dniu prąd rano będzie np. po 1 zł za kWh, w południe po 20 gr, a wieczorem np. po 2 zł. Niższe rachunki zapłaci ten, kto będzie wytwarzał własny prąd, mądrze go używał oraz będzie umiał go magazynować
Energia w Polsce nie jest tania, bo powstaje w głównej mierze z węgla, którego spalanie jest „karane” wysokimi opłatami. Kosztem mniej więcej biliona złotych musimy zrobić „przesiadkę” na energię ze źródeł odnawialnych oraz na tę powstającą z rozszczepienia atomu. Być może źródłem energii przyszłości będzie wodór, ale wszystkie te nowe technologie wymagają gigantycznych inwestycji.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
I to my musimy je sfinansować – poprzez wyższe podatki, wyższe rachunki za energię, zadłużanie się państwa w naszym imieniu oraz z pomocą dotacji z Unii Europejskiej (czyli z kasy państw bogatego Zachodu). Dlatego jak tylko w naszych mieszkaniach i domach pojawią się inteligentne liczniki, zostanie włączony system dynamicznych cen za energię. To spowoduje, że będziemy więcej płacili za energię zużywaną wtedy, gdy jej wytworzenie jest droższe.
Jaki będzie sposób na taryfy dynamiczne? Rozwiązaniem dla każdego będzie na pewno smart home (czyli inteligentne sprzęty na wyposażeniu domu, które można „zaprogramować” na korzystanie z energii wtedy, gdy jest tania), a poza tym? Wytwarzanie własnej energii (czyli fotowoltaika na dachu, a jak ktoś nie ma dachu, to może być członkiem wspólnoty energetycznej, chce je propagować rząd) oraz możliwości „bunkrowania” energii pozyskanej tanio lub za darmo, by wykorzystać ją później (czyli magazyn energii).
Dotychczasowe programy wsparcia indywidualnych inwestycji w OZE zapewne będą zamienione na jakieś inne. Nowy rząd nie będzie chciał już tak chętnie dopłacać do wszystkich inwestycji (bo np. fotowoltaika w Polsce rozwijała się za szybko i sieci energetyczne stają się niewydolne). Priorytetem mogą być pompy ciepła (by ograniczyć emisję CO2, Polska jest najbardziej spowitym smogiem krajem w Europie) oraz magazyny energii.
Pieniądze na zielone inwestycje w Polsce będą i popłyną albo z polskiego budżetu albo z Unii Europejskiej. Partie, które przejmują władzę, uczynienie z Polski kraju bez smogu i węgla stawiają jako swój priorytet, więc zapewne wsparcie dla naszych inwestycji w efektywność energetyczną nie zniknie, choć może być nieco inaczej skalibrowane. No i nie pojawi się od 1 stycznia 2024 r.
Ale na szczęście mamy jeszcze trochę czasu, bo nowa era w używaniu energii też nie pojawi się 1 stycznia 2024 r. Przede wszystkim dlatego, że najpierw każdy odbiorca energii musi mieć specjalny licznik rejestrujący zużycie energii w czasie rzeczywistym (i umożliwiające rozliczanie jej godzinowo), a do niego aplikację, w której to wszystko będzie widoczne „na żywo”. Na razie smart liczniki ma w Polsce nieco ponad milion odbiorców.
Na jakie zmiany, jeśli chodzi o koszty energii elektrycznej, musimy być gotowi? I w jakim stopniu jesteśmy na nie przygotowani? Zapraszam do przeczytania bardzo ciekawej rozmowy na ten temat. Mi osobiście otworzyła ona oczy, ale ciekaw jestem Waszych wrażeń. Dajcie znać co myślicie o rewolucji energetycznej i czy czujecie się mentalnie oraz organizacyjnie przygotowani. Bo to, że ona nadejdzie – jest pewne jak w banku (albo jak to, że banki zawsze będą zarabiać pieniądze).
Maciej Samcik: Co w najbliższych miesiącach i latach czeka nas, jeśli chodzi o ceny energii?
Grzegorz Lot, członek zarządu Polenergia Sprzedaż: Trzeba się spodziewać tego, że cena energii będzie stopniowo urynkawiana – ceny będą wracały od pełnego zamrożenia do wartości rynkowych. Na razie ujawnia się kluczowa rola państwa – czyli utrzymanie stabilności cen energii, aby zapobiec nagłemu wzrostowi rachunków, który mógłby znacząco wpłynąć na finanse naszego społeczeństwa. Niemniej jednak, w perspektywie kilku lat – rok, dwa, trzy – możemy oczekiwać stopniowej liberalizacji rynku, tak jak ma to miejsce w innych państwach UE.
Prawdopodobnie w 2024 roku czekają niektórych z nas tzw. taryfy dynamiczne. Dostosowują one koszty energii do zmieniających się warunków, co może przynieść oszczędności, ale także wymagać większej uwagi w zarządzaniu zużyciem energii. Kto zostanie nimi objęty? Czy będą one dotyczyć wszystkich?
Kamil Sankowski, członek zarządu Polenergia Fotowoltaika: Systemem taryf dynamicznych będą w pierwszej kolejności objęci użytkownicy korzystający z nowoczesnych instalacji net-billingowych, czyli z fotowoltaiki. Otworzą się możliwości korzystania z rozliczeń godzinowych przy sprzedaży wyprodukowanej energii elektrycznej. To z kolei wpłynie na zmianę podejścia do magazynowania energii.
Własny magazyn energii stanie się bardziej opłacalny i wpłynie na decyzje dotyczące wyboru odpowiednich instalacji fotowoltaicznych pod własne, indywidualne potrzeby. Najbardziej opłacalna jest energia, której nie kupujemy, więc należy oczekiwać zmniejszenia jej konsumpcji. Będziemy dostosowywać zużycie energii do godzin, w których rzeczywiście jest potrzebna, zwiększając przy tym wykorzystanie energii wyprodukowanej przez nasze własne źródła.
W dłuższej perspektywie taryfy dynamiczne będą dostępne dla zwykłych odbiorców energii, ale zanim to się stanie, musi być spełnionych kilka warunków. Odbiorcy energii muszą być wyposażeni w inteligentne liczniki energii oraz w wiedzę, jak zarządzać zużyciem energii.
Czy dziś opłacalne jest produkowanie energii we własnym zakresie? Wielu potencjalnych prosumentów zastanawia się, kiedy inwestycja się zwróci? Przy obecnych cenach energii na ten zwrot trzeba czekać kilka długich lat.
Grzegorz Lot: Korzystanie z fotowoltaiki, magazynów energii i pomp ciepła jest pewnego rodzaju obowiązkiem społecznym – jest to element transformacji energetycznej i walki o niską emisję zanieczyszczeń oraz CO2 do atmosfery. To jest po prostu dobre, ale musi być też opłacalne.
Kamil Sankowski: Każda nasza instalacja fotowoltaiczna ma gwarancję na 25 lat działania, w tak długim czasie bardzo wiele może zmienić się, jeśli chodzi o ceny energii. Logiczne jest więc, że trudno przewidzieć dokładny czas zwrotu z inwestycji – im bardziej ceny energii pójdą w górę, tym więcej będzie mógł zarobić prosument, który ją produkuje i sprzedaje. Obecnie nie ma tańszego źródła energii niż fotowoltaika.
Czasami gubi nas krótkoterminowe myślenie. Odkładamy na później długoterminowe inwestycje, bo stale zastanawiamy się, czy to się zwróci. Jeśli tak, to kiedy? Opieramy się na liczbach i statystykach, które mamy teraz – nie bierzemy pod uwagę tego, że za 2-3 lata wszystko może się diametralnie zmienić. Można też nic nie liczyć i podchodzić do tego inaczej – po prostu założyć, że „kiedyś” inwestycja we własny prąd się zwróci, lecz nie próbować nawet szacować kiedy to nastąpi. Tylko czy takie podejście nie jest zbyt ryzykowne?
Grzegorz Lot: Fotowoltaika, zresztą tak jak każda inna inwestycja, powinna być dopasowana do naszej konsumpcji i potrzeb. Stosowanie się do tej reguły pozwala na jednoczesne zaspokojenie potrzeb energetycznych i uzyskanie satysfakcjonującej stopy zwrotu na przestrzeni lat. Musimy nauczyć się tego, że każdy z nas będzie brał udział w transformacji energetycznej, nie ma sposobu na jej uniknięcie. Chodzi o to, by dostosować swój styl życia do obowiązujących warunków.
Oczywiście, można tego nie robić i być pasywnym odbiorcą energii, ale… konsekwencją tego typu postawy jest to, że zwyczajnie będziemy płacić więcej. Jeśli będziemy chcieli aktywnie walczyć o niższe rachunki, mając własne źródło energii, to będziemy mieć większy wpływ na koszty zużycia energii. Pamiętajmy, że im więcej źródeł energii elektrycznej, tym większa zmienność cen energii. Będziemy mieli 8760 różnych cen energii przez cały rok – bo tyle jest godzin w roku.
Obecnie klient, podpisując umowę z nami, otrzymuje gwarancję stałej ceny energii przez 8 lat (oczywiście jest to cena za energię, którą prosument produkuje, a nie za tę, którą kupuje). W perspektywie 8 lat może się okazać, że nie tylko produkowanie i korzystanie z energii we własnym zakresie będzie dużo bardziej opłacalne, ale też dojdą do tego dodatkowe korzyści wynikające z taryfy dynamicznej.
Od lipca 2024 r. taryfa dynamiczna będzie obowiązywała – jak już wcześniej powiedzieliśmy – tylko prosumentów kupujących energię, ale w przyszłości przeniesie się to na zwykłego odbiorcę. Musimy pamiętać, że ceny energii zależą w dużej mierze od popytu, ale… co to właściwie oznacza? Otóż to, że przykładowo w godzinach 12:00-16:00 energia będzie znacznie tańsza niż między 18:00 a 22:00, ponieważ w godzinach wieczornych będzie większe zapotrzebowanie – wszyscy zasiądą do telewizorów, by obejrzeć wiadomości, lub do komputerów czy iPadów, bo np. chcieliby obejrzeć swój ulubiony serial po całym dniu pracy.
Scenariusz ten zakłada, że producent będzie mógł narzucić na nas wysokie ceny, jeśli będzie duży popyt – i my, nie mając własnego magazynu energii, zwyczajnie będziemy musieli się do tej sytuacji dostosować. A więc zmienić własne nawyki. Z naszej perspektywy konieczność płacenia więcej za prąd tylko i wyłącznie dlatego, że w danym momencie więcej osób z niego korzysta, nie jest najlepszym rozwiązaniem. Dlatego w lepszej sytuacji będą właściciele własnych źródeł energii i możliwości jej magazynowania.
Kamil Sankowski: Jeśli dziś się na to przygotujemy, to w przyszłości będziemy w stanie to kontrolować w prosty sposób. Załóżmy, że nasz magazyn zbiera energię między wspomnianą wcześniej godziną 12:00 a 16:00 – my w tym czasie korzystamy z kupionej energii, która kosztuje bardzo mało. Gdy ceny pójdą w górę i każdy pasywny użytkownik będzie musiał płacić drożej, my zwyczajnie przełączymy się na energię, którą zmagazynowaliśmy wcześniej.
Skala oszczędności może być ogromna – szczególnie wtedy, gdy będziemy umieli skutecznie oceniać rynkowy popyt na energię i w danym momencie odpowiednio manewrować tym, z jakiej energii korzystamy. Połączenie dwóch źródeł pozyskiwania energii powoduje zdecydowanie większą elastyczność.
Pełny zapis mojej rozmowy z Grzegorzem Lotem i Kamilem Sankowskim znajdziesz na profilu facebookowym Polenergia Fotowoltaika – zapraszam do obejrzenia pod tym linkiem. Ta rozmowa była częścią akcji edukacyjnej „GoGreen”, którą „Subiektywnie o Finansach” prowadzi wspólnie z Polenergią Fotowoltaika.
Jakie wnioski wyciągam z tej rozmowy? Cóż, potrzebujemy więcej pokory. Dzisiaj wyliczamy, ile będzie nas kosztować inwestycja w fotowoltaikę lub magazyn energii i kiedy nam się zwróci, a kompletnie nie bierzemy pod uwagę tego, że za parę lat – z powodu wejścia taryf dynamicznych, różnych regulacji, innych cen energii – wszystkie wyliczenia będzie można wrzucić do kosza. Nie mamy zielonego pojęcia, ile wyniesie nasz całkowity rachunek za prąd w sytuacji, w której ceny będą się od siebie drastycznie różniły z godziny na godzinę.
Będzie tanio i drogo jednocześnie, można więc kupować wtedy, kiedy jest tanio, i korzystać z własnych zasobów, kiedy jest drogo. Dochodzi do tego również możliwość sprzedaży zmagazynowanej energii, jeśli nasz magazyn zbierze jej za dużo – będziemy mogli ją zwyczajnie sprzedać po najkorzystniejszej cenie, czyli wtedy, kiedy będzie na nią największy popyt. Tak przynajmniej wskazują zapowiedzi oficjeli, którzy taki system zamierzają uruchomić i to nie tylko w Polsce – taryfy dynamiczne w pewnym zakresie obowiązują już w niektórych krajach europejskich.
Ten moment, kiedy aktywne zarządzanie energią będzie bardziej opłacalne niż dziś i to dla wszystkich (bo wszyscy będą mieli już inteligentne liczniki), wydarzy się pewnie za 2-3 lata, ale warto interesować się tym już dziś. Trzeba się spodziewać, że będzie systematycznie rosło zapotrzebowanie na magazyny energii (czy to samodzielnie czy jako element dodatkowy do fotowoltaiki). Niektórzy eksperci uważają, że technologia magazynowania energii rozwija się tak szybko, że wkrótce powstaną nowe generacje magazynów, dużo wydajniejsze (choć pewnie i znacznie droższe).
Może też wrócić większy popyt na instalacje fotowoltaiczne – tym bardziej, że partie obecnej koalicji zapowiadały w kampanii wyborczej, że zrezygnują z obecnego systemu rozliczania prądu produkowanego przez fotowoltaikę i wprowadzą gwarantowane ceny minimalne (to zwiększyłoby przewidywalność inwestycji, bo można byłoby ocenić z góry ile co najmniej „zarobi” instalacja).
Zachęcam, byście się temu uważnie przyglądali – interesowali się systemami smart home, wspólnotami energetycznymi, fotowoltaiką, magazynami energii. Zapewne wkrótce pojawią się nowe dopłaty firmowane przez nową koalicję rządzącą. Rząd zapewne będzie dopłacał nam do inwestycji w przyszłą oszczędność energii. My będziemy o tym w „Subiektywnie o Finansach” oraz na ZielonyPortfel.pl na pewno pisać i recenzować nowe systemy wsparcia. Inna sprawa, że – jak powiedzieli eksperci w rozmowie – nie wszystko da się policzyć, bo mówimy o inwestycji na 15-20 lat na bardzo zmiennym rynku.
Ale im bliżej będzie rewolucja i im bardziej oczywiste stanie się, że trzeba w niej być – tym te dopłaty będą mniejsze, bo już nie będzie trzeba ludzi zachęcać do inwestowania w wytwarzanie i magazynowanie energii. Wydaje się, że w tym przypadku warto zdążyć z własnymi działaniami jeszcze przed największym tłumem.
—————————-
Artykuł powstał w ramach cyklu edukacyjnego Go Green realizowanego wspólnie z firmą Polenergia Fotowoltaika, która dostarcza innowacyjne rozwiązania z zakresu fotowoltaiki, ciepła i optymalizacji zużycia energii. Spółka oferuje również w 100% zieloną energię wytworzoną w farmach wiatrowych i farmach fotowoltaicznych Grupy Polenergia z gwarancją ceny prądu na okres nawet 8 lat. Więcej szczegółów znajdziesz TUTAJ.
zdjęcie tytułowe: Bill Mead/Unsplash