Mało kto o nim wie, a jest kołem ratunkowym pozwalającym przetrwać kilkanaście trudnych miesięcy po utracie pracy, albo w sytuacji, gdy bardzo potrzebujemy pieniędzy na pilne wydatki (np. leczenie). To Fundusz Wsparcia Kredytobiorców udzielający nieoprocentowanych pożyczek „sponsorowanych” przez banki.
Fundusz nie przyznaje darowizn, ani zapomóg, ale jedynie przejmuje na pewien czas – najdłużej na 18 miesięcy – obowiązek spłacania rat. Jest to rodzaj koła ratunkowego dla kredytobiorcy, by mógł przez kilka, kilkanaście miesięcy zająć się swoimi sprawami, nie martwiąc się o pieniądze na spłatę rat kredytowych. Maksymalne wsparcie w ramach programu wynosi 1500 zł miesięcznie, co oznacza, że na jednego kredytobiorcę fundusz może przeznaczyć maksymalnie 27.000 zł.
- Połowa Polaków ma jakiś kredyt. Kiedy opłaci się skorzystać z jego refinansowania albo z konsolidacji? O strategiach spłaty zadłużenia [POWERED BY RAIFFEISEN DIGITAL]
- Szybkie przelewy, docierające błyskawicznie do dowolnego odbiorcy na świecie? Usługi takie jak Visa Direct mogą przyspieszyć ruch pieniędzy [POWERED BY VISA]
- Amerykańskie akcje i dolar toną. Ale zbliżają się też do ważnych poziomów wycen. Czas decyzji dla inwestorów: Trump to katar czy ciężka grypa? {POWERED BY UNIQA TFI]
To nie koniec obostrzeń. Warunki przyznania pożyczki są dość restrykcyjne. Trzeba się „wykazać”: a) statusem bezrobotnego lub b) wysoką relacją raty kredytowej do dochodów (minimum 60%), albo c) niskim dochodem na osobę w rodzinie (poniżej 634 zł po odliczeniu raty kredytu). Więcej na ten temat znajdziecie na stronie Banku Gospodarstwa Krajowego.
Pieniądze pożyczone przez fundusz trzeba oddać, ale na dość liberalnych zasadach. Po pierwsze: jest to nieoprocentowana pożyczka, co oznacza, że mając kłopoty finansowe wynikające z bezrobocia lub raty wysokiej w stosunku do dochodów znacznie bardziej opłaca się udać po wsparcie tutaj, niż zaciągać jakieś inne, komercyjne pożyczki. Po drugie: między zakończeniem finansowania rat klienta o momentem, kiedy ten musi zacząć oddawać pieniądze są dwa lata przerwy. Po trzecie zaś pożyczka może być spłacana nawet przez osiem lat, co – w powiązaniu z tym, że jest nieoprocentowana – oznacza stosunkowo niskie obciążenie dla domowego budżetu. Jeśli pożyczę maksymalną dostępną kwotę 27.000 zł (czyli przez półtora roku odpadnie mi koszt spłacania 1500 zł raty), to po kolejnych dwóch latach karencji będę płacił – poza standardową ratą – 280 zł ekstra.
Fundusz Wsparcia Kredytobiorców to „pogrobowiec” rządów PO-PSL oraz prezydenta Bronisława Komorowskiego. Kiedy w styczniu 2015 r. szwajcarski bank centralny przestał „pilnować” kursu franka i ten gwałtownie się umocnił, politycy zaczęli gwałtownie szukać pomysłu na pokazanie, że los kredytobiorców frankowych nie jest im obojętny. Gdy wszystkie kolejne koncepcje przewalutowania kredytów frankowych okazywały się nierealne, prezydent zgłosił – a bankowcy podchwycili – pomysł powołania specjalnego funduszu, który będzie pomagał kredytobiorcom, którym brakuje pieniędzy na spłatę rat.
Odchodząca koalicja rządowa błyskawicznie przeprowadziła przez parlament stosowną ustawę, a bankowcy równie szybko włączyli fundusz pomocowy do tzw. sześciopaku, czyli zestawu ułatwień, z których mogą korzystać kredytobiorcy walutowi cierpiący na skutek drogiego franka. Nie jest to zapewne szczyt marzeń kredytobiorcy w tarapatach, ale na pewno warte rozważenia w sytuacji, kiedy brakuje pieniędzy na spłatę rat, bo domowy budżet się zawalił.