Pan Tomasz chciał odpocząć w pięciogwiazdkowym hotelu na greckiej wyspie Kos. Ale urlop zamienił się w koszmar, bo za ścianą urządzono mu „domowe przedszkole” ze wszystkimi tego konsekwencjami. Czy biuro podróży pozbawiło go prawa do wypoczynku? A może powinien dziękować, że nie trafili mu się imprezowicze? Czy może walczyć o zadośćuczynienie?
Podróże z dziećmi nie dziwią. Maluchy coraz cześciej wsiadają do samolotu i jeśli nie mają skończonych 2 lat, lecą zwykle za darmo. Dla osób postronnych to nie zawsze miłe doznania, bo znudzone, niespokojne dziecko zazwyczaj płacze albo po prostu głośno się zachowuje. Zwłaszcza w samolocie. Co z tym zrobić? Słyszałem taką anegdotę:
- Szwecja radośnie (prawie) pozbyła się gotówki, przeszła na transakcje elektroniczne i… ma poważny problem. Wcale nie chodzi o dostępność pieniędzy [POWERED BY EURONET]
- Kiedy bank będzie umiał „czytać w myślach”? Sztuczna inteligencja zaczyna zmieniać nasze relacje z bankami. I chyba wiem, co będzie dalej [POWERED BY BNP PARIBAS]
- ESG w inwestowaniu: po fali entuzjazmu przyszła weryfikacja. BlackRock mówi „pas”. Jak teraz będzie wyglądało inwestowanie ESG-style? [POWERED BY UNIQA TFI]
„Jeden z dorosłych pasażerów siedział na miejscu 5F i nie mógł już dłużej znieść płaczącego dziecka na 4D. Zdesperowany zapytał stewardessy czy ta może wskazać mu inne, cichsze miejsce. Odpowiedź była rozbrajająca: dziękujemy, że leci pan z nami. Nasze linie lotnicze oferują też loty czarterowe. Żeby uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości, może pan zawsze wynająć własny samolot”
Czy obsługa słusznie „zgasiła” narzekającego pasażera? A może stewardessa mogła wykazać się większą empatią? Na szczęście nie zawsze jesteśmy skazani na czarter czy własnego „jeta”. Linie Japan Airlines od kilku dni na etapie rezerwacji pokazują, które miejsca są obsadzone przez dzieci. I za wczasu można zmienić rezerwację. Czekamy na takie bajery w PLL LOT 🙂
Czytaj też: Uwaga! Właśnie teraz wycieczki w biurach podróży są najtańsze. Przynajmniej statystycznie
Pokój numer 202. Czy wisi nad nim jakaś klątwa?
Ale podróż samolotem to często tylko preludium do większych perypetii z dziećmi w tle. Co zrobić, gdy na urlopie zamiast szumu morza, szelestu palmowych liści, słychać piski, wrzaski i śmiechy?
Zgłosił się do nas zdegustowany pan Tomasz, który – jak sam mówi – miał zmarnowany urlop. Wraz żoną pojechali na tydzień na grecką wyspę Kos do 5-gwiazdkowego hotelu. Problem nawet nie był w tym, że w hotelu były dzieci. Problemem były dzieci w powiązaniu z „konstrukcja” pokoju.
„Podróżowaliśmy z biurem podróży TUI. Zostaliśmy zakwaterowani w pokoju sąsiadującym wewnętrznymi drzwiami z pokojem wynajmowanym przez innych gości. Często podróżuję służbowo i nocowałem w niejednym hotelu. Czasem rzeczywiście trafiają się tzw. cienkie ściany, ale proszę sobie wyobrazić zwykłe, niczym nie wygłuszone drzwi. Przesyłam do wglądu plan piętra ilustrujący sytuację (nasz pokój miał numer 202)”
Problem w tym, że wspomniany pokój 202, sąsiadował z pokojem zajmowanym przez małe dzieci innych gości. Było oczywiście głośno i wesoło, a czasem po prostu wrzaskliwie i płaczliwie.
„Urlop to czas wypoczynku, który trudno osiągnąć, słysząc przez cały czas hałasy i mając przekonanie, że ktoś podsłuchuje każdą twoją rozmowę. Prywatność poziom zero. TUI nie widzi w tym problemu. Mimo, że zakupiliśmy standardowy wyjazd, a nie opcje akademika czy hostelu za pół ceny”
To prawda, że dodatkowe, wewnętrzne drzwi w pokoju hotelowym mogą sprawić, że gość, poczuje się nieswojo. Po co mu te drzwi, jeśli za ścianą mieszka ktoś zupełnie obcy? Z załączonej mapy widać, że pokój 202 i 203 były jednymi połączonymi w tym skrzydle.
Zwykle pokoje z wewnętrznymi drzwiami służą tym gościom, którzy podróżują w grupie, albo rodzinom z co najmniej dwójką dzieci – żeby zajrzeć do pokoju obok nie trzeba wychodzić na korytarz.
W przewodnikach hotelowych piszą, że pokoje łączone powinny być oddzielone parą drzwi z sumaryczną dźwiękoszczelnością na poziomie co najmniej taką, jaką mają ściany. Bo inaczej faktycznie goście po obydwu stronach przejścia będą pozbawieni prywatności. Z rzutu piętra, które przesłał czytelnik, widać, że drzwi były podwójne – swoje miał pokój 202 i pokój 201.
I po to stworzono hotele „adults only”, czyli tylko dla dorosłych
Czy jest tu problem? I kto powinien być adresatem skarg? Wiele zależy od kultury osobistej rodziców, którzy powinni dbać o nieprzekraczanie ogólnie przyjętych norm społecznych także przez dzieci. Ale touroperatorzy coraz częściej wychodzą naprzeciw oczekiwaniom turystów, którzy chcą wypocząć w ciszy i oferują wycieczki do hoteli, które przyjmują wyłącznie dorosłych. To zdrowe podejście – w takim przybytku możemy mieć pewni, że basen będzie wolny od maluchów, nie będzie głośnego placu zabaw, ani tupania w podłogę.
Ceny? Nie ma dopłat do hoteli typu „adults only”, ale faktem jest, że ich wybór jest niewielki. Na stronie rzeczonego biura podróży sprawdziłem aktualną ofertę: w sumie 1643 różne wyjazdy, kierunki i hotele. Ale gdy zaznaczyłem hotele „18+” liczba ofert stopniała do 68. To pokazuje, że hotele dla dorosłych to jednak nisza.
Czytaj też: Jak zostać hotelowym VIP-em? Ile pieniędzy muszę wydać, żeby nocować za darmo?
Czasami jednak problemem nie są tylko dzieci, ale głośni dorośli. I co wtedy? Wyobraźmy sobie, że pan Tomasz jest przekwaterowywany do pokoju bez drzwi wewnętrznych, za to sąsiadującego np. z grupką znajomych, z których jeden wyprawia sobie na wyspie Kos wieczór kawalerski. I panowie, w wyraźnym stanie wskazującym, imprezują od rana do rana.
Niewykluczone, że nasz czytelnik zrobiłby wszystko, łącznie z dopłatą, byleby tylko mieć za sąsiadów dzieci. Pod tym względem sprawa nie jest oczywista.
Każdy chciałby mieć za sąsiadów spokojną, przysłowiową „parę niemieckich emerytów”, ale mieszanka turystów sprawia, że nigdy nie wiadomo, kto nam się trafi (chociaż są hotele, które np. wstrzymują rezerwację dla osób do dwudziestu kilku lat w okresie tzw. „spring brake”, czyli amerykańskiej wiosennej przerwy w nauce, gdy młodzi wyruszają w rejon Karaibów na niekończące się imprezy).
Walczyć o zadośćuczynienie za zmarnowany urlop?
W tej konkretnej sytuacji najlepszym rozwiązaniem byłoby poproszenie recepcji o zmianę pokoju. Zwykle nie ma z tym problemu, o ile są w obiekcie jeszcze jakieś wolne pokoje. Jednak jeśli trafimy akurat na szczyt sezonu, wtedy może być z tym problem.
Poza tym ta strategia działa głównie w przypadkach rezerwacji indywidualnych. Jeśli jesteśmy na urlopie zorganizowanym przez biuro podróży, jest wielce prawdopodobne, że hotel pozostanie głuchy na nasze wnioski, skargi i żale, bo wie, że i tak do października ma obłożenie na poziomie 90% i żadna, nawet najgorsza opinia na forum, nie zmieni jego popularności. I że biura podróży i tak dostarczą mu porcję „świeżych klientów”.
Czy w tym przypadku biuro podróży ponosi odpowiedzialność za zameldowanie turysty w pokoju z wewnętrznymi drzwiami i za hałasy z tym związane? Pan Tomasz relacjonuje, że touroperator napisał, że nie jest niczym nadzwyczajnym pokój z takimi drzwiami i że problemu nie ma.
Ale zorganizowana turystyka polega na tym, że biuro podróży ma zadbać nie tylko o lot, zakwaterowanie i transfer, ale też o nasz komfort i wypoczynek. Pan Tomasz twierdzi, że nie wypoczął. Formalnie, może ubiegać się o odszkodowanie za zmarnowany urlop. Czy jednak sąd podzieli jego zdanie?
Są klienci, którzy wywalczyli od biura podróży pieniądze, np. za to, że nie mogli znaleźć wolnych leżaków na basenie, co wpłynęło destrukcyjnie na relacje rodzinne i urlop. Czy zatem wewnętrzne drzwi i odgłosy z pokoju obok to powód do finansowego zadośćuczynienia? To baaardzo subiektywne. Jak uważacie?
źródło zdjęcia:PixaBay