„Za masło płacę 1000 zł miesięcznie więcej. Za prąd 700 zł więcej. Za jaja 920 zł więcej. Za podwyżkami cen mąki już nawet nie nadążam” – mówi nam Monika Walecka, właścicielka piekarni z warszawskiego Żoliborza. A to nie koniec, bo prąd od nowego roku zdrożeje nawet o jedną piątą. Jakie są koszty i bolączki piekarni? Jak dużym wydatkiem dla piekarni jest prąd? Czy i o ile podrożeje chleb? Sprawdzam!
Według GUS w 2010 r. półkilogramowy bochenek chleba kosztował 1,93 zł, a w ubiegłym roku już 2,91 zł, czyli cena wzrosła o 50%. Statystyczny Polak zjada rocznie 36 kg pieczywa, czyli wydaje rocznie na ten podstawowy produkt spożywczy prawie 105 zł.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
A będzie jeszcze drożej, bo w górę idą ceny prądu, mąki, koszty pracy. Mała osiedlowa piekarnia wydaje miesięcznie na prąd kilka tysięcy złotych. „Ja kupuję chleb za mniej niż 3 zł. Ale może kupuję w dobrej piekarni, która nie zdziera z klientów” – powiedział minister rolnictwa Henryk Kowalczyk. Niektóre piekarnie już wprowadziły opłaty za… krojenie pieczywa.
Ceny żywności i drogi prąd zwiastują podwyżki cen chleba
Światowe ceny żywności osiągnęły najwyższy poziom od ponad dekady – alarmuje ONZ. I to w cenach realnych, dostosowanych do obecnej wartości pieniądza. Drożeje praktycznie wszystko: cukier, olej, mąka. Jak podaje ONZ, ceny zbóż wzrosły w ciągu roku o ponad 22%, a pszenicy o 40%. Nieco wolniej drożeje mięso, nabiał i warzywa – ale to kwestia czasu.
Z powodu drogiego gazu, który jest głównym „kosztem” produkcji nawozów, w przyszłym roku zdrożeje mięso (bo najpierw trzeba kupić paszę do wyżywienia zwierząt), a także – jak mówi Jakub Olipra, starszy ekonomista w Credit Agricole Bank Polska – pieczywo, olej, tłuszcze, jaja. Żywność w przyszłym roku zdrożeje jeszcze silniej niż w tym roku. Sieci handlowe robią co mogą, żeby popularny olej Kujawski nie przebił psychologicznej bariery 10 zł za litr.
Oczywiście nie jest tak, że wszystkie branże cierpią tak samo z powodu drożejącego prądu. Prawda jest taka, że gdyby drożał tylko prąd, to firmy wzięłyby podwyżki na klatę. Ale drożeje wszystko – łącznie z kosztami pracy.
Jak sprawdził Polski Instytut Ekonomiczny, koszty energii elektrycznej stanowią ok. 0,9% kosztów ogółem w głównych sektorach gospodarki. A w „spożywce” wydatki na prąd nie przekraczają 2% wszystkich kosztów. Czyli to nie jest tak, że ceny prądu z dnia na dzień dobijają opłacalność produkcji polskich firm (no chyba, że ktoś jest KGHM-em czy Zakładami Azotowymi). Ceny prądu bolą, ale jeszcze bardziej bolą np. koszty pracy czy surowców potrzebnych do produkcji konkretnych wyrobów.
Zapytaliśmy kilka największych sieci piekarni, ile tak dokładnie wydają na prąd i jaki to jest udział w kosztach ogółem. Firmy nie chciały o tym opowiadać, ośmieliła się tylko jedna:
„Działalność piekarni wiąże się z dużym zużyciem energii i jej koszt od zawsze stanowi wysoki udział w cenie pieczywa. W ciągu ostatnich trzech lat nasz rachunek za prąd wzrósł o ok. 90% Wpływ na to mają dwa główne czynniki – wzrost cen energii elektrycznej oraz większe zapotrzebowanie naszego zakładu na energię”
– mówi nam Michał Zajezierski, wiceprezes Piekarnie Nowel. Niestety firma nie chce podać, ile tak dokładnie płaci za 1 kWh i ile prądu zużywa.
„Całość wykorzystywanej przez nas energii pochodzi z procesu kogeneracji (czyli jednoczesna produkcja ciepła i prądu). Dodatkowo, nowoczesne linie produkcyjne charakteryzują się dużo wyższymi standardami i zużywają mniej energii w porównaniu do analogicznych urządzeń sprzed kilku lub kilkunastu lat. Pracę poszczególnych linii automatycznych planujemy, mając na uwadze ograniczenie strat ciepła. Ponieważ większość działa w trybie stałym, nie tracimy energii na ich częste włączanie, które wymaga najwięcej energii”
– dodaje Zajezierski. Czyli można powiedzieć, że taka piekarnia „piecze” 24 godziny na dobę.
Czy chleb będzie drożał? Jakie są wydatki piekarni i jak bardzo zdrożał prąd? Rozmawiamy z właścicielką piekarni „Cała w Mące” z warszawskiego Żoliborza.
Obejrzyj też nowy wideofelieton „Subiektywnie o finansach”:
Cała prawda „Cała w Mące”. Właścicielka piekarni opowiada, ile wydaje na prąd
O tym, jak się w Polsce prowadzi piekarnie, jak bardzo rosną koszty i czy „dobra piekarnia nie zdziera” rozmawiałem z Moniką Walecką, właścicielką żoliborskiej piekarni „Cała w Mące”. Zastrzegam, że to nie jest typowa piekarnia, gdzie chleb kosztuje 3 zł – 5 zł, więc może nie wszystkie spostrzeżenia będą reprezentatywne dla całego piekarniczego rynku.
Ireneusz Sudak: Prąd drożeje. Czy to jest coś, co spędza Pani sen z powiek?
Monika Walecka, właścicielka piekarni „Cała w Mące”. Skoro używam elektrycznego pieca do wypieku chleba, to siłą rzeczy godzę się na płacenie rachunków za prąd. To jeden ze stałych kosztów prowadzenia tego biznesu. Ale skłamałabym, gdybym powiedziała, że śledzę na bieżąco, co się dzieje na rynku energii. Jestem piekarzem, nie elektrykiem. Nie wnikam, jakie opłaty pobiera ode mnie „elektrownia”, czy to jest bardziej sprzedawca prądu, czy dystrybutor prądu, choć wiem, że to są dwie różne usługi.
Ale oczywiście informacje o podwyżkach do mnie docierają. Powiem więcej – docierały do mnie już wcześniej i postanowiłam się przed nimi zabezpieczyć. Na początku tego roku odwiedziła mnie pani z firmy Innnogy, położyła na stole stos dokumentów i zaproponowała zamrożenie obecnych cen do 2024 r. Zgodziłam się, choć wtedy jeszcze o podwyżkach nie było tak głośno. Mam zapewnioną stałą cenę sprzedaży prądu do 2024 roku, więc na razie problem mam z głowy.
A ile wynoszą miesięczne rachunki za prąd?
W ogóle z prądem to mamy w piekarni urywanie głowy. Moc umowna dla naszego lokalu to 5 kW. To za mało jak na nasze potrzeby (dla porównania przeciętne mieszkania ma moc umową 3 kW – red). Od 2 lat próbujemy podwyższyć moc, składamy wnioski w tej sprawie, ale opornie to idzie, bo firma energetyczna nie może z jakichś powodów zrealizować naszego wniosku.
Konsekwencje są dwie. Po pierwsze „wywala” nam korki, i to nawet 3 razy dziennie. 5 kW to jest po prostu za mało, jedna komora dwukomorowego pieca ma większą moc. I gdy pieczemy chleb, nie możemy zaparzyć kawy, ale już się do tego trochę przyzwyczailiśmy. Po drugie płacimy kary za przekroczenie pobieranej mocy, nawet 500 zł miesięcznie, ale co mamy zrobić? Nie przestaniemy piec chleba i nie wstrzymamy działalności.
Czyli ile na prąd wydaje piekarnia?
Wiem, ile płacę, a ile płaciłam. Dziś to średnio 3200 zł miesięcznie. Rachunki się wahają, czasami jest to 200 zł mniej, czasami 300 zł więcej. Dla porównania – gdy w 2019 r. zaczynaliśmy pracę, było to ok. 2500-2800 zł, więc rzeczywiście mogę potwierdzić, że prąd zdrożał.
Rozumiem, że tak duże zużycie to „sprawka” pieca. Czy są jeszcze jakieś energochłonne urządzenia?
Nie, przede wszystkim piec. W dodatku od kilku miesięcy mamy nową maszynę. Z bardzo podstawowego modelu, powiedzmy, że takiego piekarskiego trabanta, przesiedliśmy się na Maybacha, a właściwie Wachtela [niemiecka marka pieców piekarniczych z wyższej półki – przyp. red]. O ile tamten kosztował 24 000 zł, to nowy to już 90 000 zł. Na szczęście nie trzeba mieć na start takich kwot, bo urządzenie jest w leasingu.
W leasingu?
Tak, tak jak samochód. Płacę na start ułamek wartości urządzenia, a potem płacę za użytkowanie. Gdybym przestała, to bank zabierze mi sprzęt. A gdy skończy się okres leasingu, będę mogła go wykupić.
Ile prądu zużywa?
Jedna komora ma moc 9kW, a piec składa się z dwóch. Przydałaby się trzecia, ale niestety, jak wspomniałam, przydział mocy do lokalu na to nie pozwala. Piec użytkujemy 5 dni w tygodniu, 8 godzin dziennie, ale to nie znaczy, że przez cały ten czas pobiera on prąd. Komora wyłożona jest kamieniem, na którym kładzie się ciasto. Z ciasta wyrośnie chleb, ale kamienie kumulują ciepło – grzałki są pod spodem i działa termostat – piec robi „cyk” i wiemy, że akurat teraz podgrzewa warstwę kamieni.
Czy coś Państwo robią, żeby ograniczyć te wydatki?
Nie, bo nie mamy za bardzo z czego ograniczać. Jesteśmy prężnie działającą piekarnią i, jak już mówiłam, w planach mamy raczej zwiększenie zużycia prądu niż ograniczenie – ale to wynika, z tego, że prąd służy nam do podstawowej działalności, czyli do wypieków. Prąd nie stanowi jednak największej części kosztów działalności. Przede wszystkim są to koszty pracownicze – zatrudniamy 8 osób na umowę o pracę i kilku dodatkowych pomocników, poza tym trzeba pokryć koszty zastępstw – to zdecydowanie największy odsetek wydatków firmy. Jeśli pyta pan, co bardziej wpływa na koszty chleba – cena prądu czy koszty pracy i składników – to zdecydowanie to drugie.
Według agencji ONZ ds. ceny żywności są największe od 10 lat. Czy widzi to Pani, składając zamówienia?
Drugi co do wielkości koszt działalności piekarni, to wydatki na składniki. Przede wszystkim mąka, jajka, masło, olej. Nasza piekarnia jest piekarnią rzemieślniczą. Innymi słowy można powiedzieć, że działamy w segmencie „premium”. Oznacza to, że produkujemy mało, na własne potrzeby – nie dostarczamy pieczywa do „zewnętrznych” lokali gastronomicznych, nie prowadzimy szerokiej dystrybucji, sprzedajemy tu na miejscu, w lokalu na Żoliborzu. Taki model wymusza kupowanie składników wysokiej jakości, droższych niż piekarnie „sieciowe”.
Na przykład w ostatnim czasie masło podrożało o złotówkę – kosztuje już 7 zł za kostkę. A tygodniowo zużywamy 260 kostek, czyli to już 260 zł więcej. W skali miesiąca – 1040 zł więcej za masło. Jajka – ekologiczne, oczywiście, że od kur, które żyją na wolnym wybiegu – 3 kartony, czyli 700 sztuk tygodniowo. Do niedawna płaciliśmy 700 zł. Po ostatnich podwyżkach – 930 zł. To o 230 zł tygodniowo więcej. W skali miesiąca to już 920 zł.
Za podwyżkami cen mąki nawet nie nadążam – podwyżka jest co kilka tygodni, raz o 10 groszy, raz o 6 groszy na kilogramie. Nie kupujemy mąki „przemysłowej” w hurtowni, tylko bezpośrednio od producenta – z niewielkiego młynu, w zależności od gatunku to nawet 15 zł za kilogram, ale zwykle mniej.
Czy podwyżki cen półproduktów widać już w cenie na półce? Innymi słowy, czy chleb drożeje?
To nie działa jeden do jednego: jedne produkty mają wyższą marżę, inne niższą. Nie działamy w próżni, w ostatnim czasie rośnie w naszym segmencie konkurencja. Ceny są mniej więcej takie same jak w przypadku innych piekarni rzemieślniczych. Jednak cenę chleba ostatnio zmieniłam po raz pierwszy od 4 lat – wzrosła o… złotówkę. Kosztuje 11 zł.
Zastanawiam się, czy klienci nie zaczęli ostatnio narzekać na drożyznę. I nie zmieniają swoich przyzwyczajeń zakupowych. Inflacja wynosi 6%…
Wystartowaliśmy na 5 miesięcy przed wybuchem pandemii i wtedy rzeczywiście był lęk o przyszłość, ale gdy kawiarnie i bary były zamknięte, okazało się, że ludzie odwiedzali… piekarnie. Co ciekawe, sprzedaż nieco spadła po zakończeniu lockdownów, ale teraz już się ustabilizowała.
Czasami widzę w komentarzach w internecie, że klienci piszą: „pysznie, ale drogo”. Czy może być pyszne i tanie? Nie jest u nas drożej niż w innych porównywalnych piekarniach, no może przysłowiowe „ciut”. Ale klienci dopisują i doceniają nasze wyroby. Powiem bez fałszywej skromności, że wiele lat pracowałam na pozycję swoją i swojej piekarni. To jest wynagrodzenie za mój trud i premia za ryzyko, które podjęłam, otwierając działalność gospodarczą.
Co Pani wcześniej robiła?
Do Polski wróciłam 4 lata temu z USA. Wypiekaniem chleba zajmuję się od 8 lat. Najpierw po powrocie nie miałam swojego lokalu, pieczywa sprzedawałam na targu, do kawiarni czy zewnętrznych piekarni. W końcu zaryzykowałam, postawiłam wszystko na jedną kartę i postanowiłam otworzyć punkt stacjonarny. Interes się kręci – po opłaceniu wszystkich kosztów na buty zostaje.
Ostatnio minister rolnictwa pytany o podwyżki cen żywności, w tym chleba, powiedział, że ‚dobra piekarnia nie zdziera za chleb”.
Nie wiem co to znaczy „zdzierać za chleb” i co to znaczy „dobra piekarnia”. Na takie stwierdzenia odpowiadam na zasadzie analogii: porównuję chleb do kawy. Kubek kawy na mieście kosztuje 15 zł. Wypijamy go w 3 minuty. Bochenek chleba kosztuje 11 zł – a to jest pożywienie na 2-3 dni. Wypiek pieczywa to jest ogromna praca fizyczna – przerzucanie 15-kilogramowych worków z mąką, przekładanie ciasta, formowanie, cięcie…
Taki chleb formowany ręcznie, ogromnym nakładem pracy, ze składników wysokiej jakości nie kosztuje 30-40 zł, tylko 11 zł. Czy to rzeczywiście tak dużo w porównaniu do nakładu pracy? Chleb chlebowi nierówny. Nie słucham ministrów.
źródło zdjęcia: PixaBay