4 listopada 2020

Donald Trump czy Joe Biden? Ameryka wybiera prezydenta. Zwycięzca wyborów w USA i tak prześle nam rachunki do zapłacenia. Jak wysokie?

Donald Trump czy Joe Biden? Ameryka wybiera prezydenta. Zwycięzca wyborów w USA i tak prześle nam rachunki do zapłacenia. Jak wysokie?

Ameryka – nasz najważniejszy sojusznik spoza Unii Europejskiej – wybiera prezydenta. Niezależnie od tego kto wygra: Donald Trump czy Joe Biden – wybory w USA nie zmienią tego, że zza Oceanu będą do nas płynąć rachunki do zapłacenia. Ile do tej pory kosztował każdego z nas sojusz z USA? I ile będzie kosztował w nadchodzących 20 latach? Sprawdzam!

Amerykanie wybierają 45. prezydenta. Co prawda głosy są już oddane, ale na werdykt trzeba będzie jeszcze poczekać. Z powodu pandemii ponad 100 mln głosów zostało oddanych korespondencyjnie – nie wszystkie głosy były zliczane na bieżąco, w niektórych stanach koperty były zamknięte i dopiero teraz zacznie się podliczanie głosów. Czy werdykt amerykańskich wyborców powinien nas obchodzić?

Zobacz również:

Polska w ostatnich 4 latach robiła wyraźne umizgi w stronę administracji Trumpa, prezydent Andrzej Duda był częstym gościem w Białym Domu, więc wygrana Joe Bidena może być nie na rękę obecnym władzom. Ale przyjaźń polsko-amerykańska jest dużo głębsza i silniejsza niż epizody kadencji czy nawet dwóch.

Jednak chyba za rzadko zadajemy sobie pytanie o cenę tego sojuszu. Polska i Ameryka wyznają podobne wartości: wolność, demokrację, wolny rynek, mamy wspólnych bohaterów, takich jak Tadeusz Kościuszko, Kazimierz Pułaski (bohaterowie wojny o niepodległość USA), ale oprócz wspólnoty idei łączy też nas wspólnota interesów. Ile w ostatnich latach kosztował nas sojusz z Ameryką? I ile będzie nas kosztował w następnych 20 latach?

Czytaj też: Trump: „Polska zapłaci miliardy dolarów za stałą obecność naszych żołnierzy”. Ile wyniesie Twoja składka za usługi ochroniarskie „Camp Trump Security”? Liczymy

Czytaj też: Co i jak mieć, gdy świat drży w posadach? Pięć zasad lokowania oszczędności na niespokojne czasy

Unia „dobrodziejka”, ale to Ameryka daje nam gwarancje bezpieczeństwa

Jeśli spojrzeć na mapę świata, to Polska ma przechlapane – od wieków ściśnięta między dwa wielkie mocarstwa – Niemcy i Rosję. Fakt, historia nas nie rozpieszczała, ale dziś Niemcy to nasz sojusznik w NATO i największy partner handlowy, a Unia Europejska jest dobrodziejką, która hojnie sypie kasą na budowę nowych dróg, rolnictwo i ratowanie gospodarki po kryzysie wywołanym pandemią. Ale na wschodzie wesoło nie jest: Rosja zajęła Krym sąsiadującej z nami Ukrainie, trwa konflikt w ukraińskim Donbasie, więc jeśli się czegoś obawiać, to właśnie zza wschodniej granicy.

Podobno w polityce nie ma przyjaciół ani wrogów. Są interesy. I trochę tak jest z Europą. W zamian za członkostwo w Unii i zniesienie granic, otworzyliśmy szeroko rynek dla firm i produktów spoza kraju, więc każde wydane euro częściowo wraca na Zachód w formie inwestycji i zakupów dokonanych za te pieniądze. Według szacunków zlikwidowanego już Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, z każdego euro wydanego przez kraje „starej Unii” na politykę spójności w krajach Grupy Wyszehradzkiej, w tym w Polsce, wraca do nich 61 centów.

Po upadku PRL mocno zacieśniamy też więzy gospodarcze z USA. Potrzebujemy waszych „generałów” – mówił prezydent Lech Wałęsa podczas wizyty w USA. I miał na myśli koncerny General Motors, General Electric, czy General Dynamics, które mogłyby zainwestować nad Wisłą swoje dolary. Przy okazji wyborów prezydenckich postanowiłem sprawdzić, ile orientacyjnie kosztuje nasz ten sojusz. Dokładne wyliczenia są trudne, bo nie całe relacje handlowe można skwantyfikować i policzyć.

Na początek przyjrzyjmy się wymianie handlowej. USA, choć gonią je Chiny, to wciąż największa gospodarka świata, która – choć produkcję sportowych butów, czy iPhone’ów zleca krajom na Dalekim Wschodzie – wciąż jest „wylęgarnią” firm wysokich technologii, atomowych, lotniczych, a przede wszystkich wojskowych. Wartość amerykańskiego PKB to 20 bln dol. (ok. 75 bln zł). PKB Polski to 2 bln zł (USA mają 330 mln mieszkańców, a my tylko 38 mln, ale to nas bynajmniej nie „usprawiedliwia”).

Wymiana handlowa jest zbilansowana. Wartość naszego eksportu do USA wyniosła w 2019 r. 29 mld zł. Import był niewiele większy – wyniósł 32,6 mld zł. Jeśli chcecie wiedzieć czym dokładnie handlujemy, to nie mam dobrych wieści. GUS pozostawia to pytanie bez odpowiedzi, musimy zadowolić się takimi ogólnymi stwierdzeniami jak to, że my im wysyłamy:

  • maszyny i urządzenia mechaniczne, elektryczne oraz ich części
  • przyrządy i aparaturę
  • pojazdy, samoloty, statki i inne środki transportu

a oni nam:

  • maszyny i urządzenia mechaniczne, elektryczne oraz ich części
  • pojazdy, samoloty, statki i inne środki transportu
  • produkty przemysłu chemicznego

Aha. My im samoloty do opryskiwania pól, a oni nam Boeingi pasażerskie. Ale samolot to samolot. Jak widać na wykresie poniżej, cały czas więcej z USA sprowadzamy, niż tam eksportujemy. A kryzysy gospodarcze (lata 2008-2011) różnice te tylko pogłębiają. Tak też tak może być podczas kryzysu wywołanego pandemią.

Największymi partnerami handlowymi (pod względem eksportu) są dla nas Niemcy (prawie 27% udziału), Czechy i Wielka Brytania (po ok. 6%). USA to dopiero nasz 8. partner pod względem wymiany handlowej z udziałem 3%.

źródło: KUKE

Całkowita wartość inwestycji Stanów Zjednoczonych w naszym kraju – według amerykańskiej izby handlowej Amcham – w ciągu ostatnich 30 lat wynosi ok. 62,7 mld dol. Inwestują u nas takie firmy, jak (teraz mała litania, niech nikt nie czuje się pominięty): Delphi, Procter&Gamble, Amazon, Google, IBM, Citigroup, AIG, McDonald’s, Colgate, Frito-Lay, Goodyear, Avon, czy Amway. W sumie uzbierałoby się 1.500 firm.

My też nie jesteśmy dłużni, choć skala polskich inwestycji za oceanem jest mizerna. Choć wiele naszych rodzimych marek nie tylko sprzedaje produkty w Ameryce, ale ma tam też zbudowane od zera fabryki. Na przykład firma meblarska Com.40, Selena (materace), Korona (świece), czy Inglot (firma kosmetyczna). Wartość inwestycji jest jednak niewielka i wynosi kilka miliardów złotych rocznie.

Główne bariery? Według rządowego portalu Promocji Polskiego Eksportu bardzo duża konkurencja, wymagający rynek, ale też pewien ukryty protekcjonizm, a dokładniej skomplikowane prawo podatkowe, które – i tu zaskoczenie – nierzadko faworyzuje firmy rdzennie amerykańskie, a nie napływowe.

Czytaj też: Trump proponuje: 1200 dolarów (prawie) dla każdego! Nowy sposób na ekonomiczne skutki koronawirusa? A ile my powinniśmy dostać?

Czytaj też: Niemcy „odpalają” drugą fazę walki z kryzysem: zachęcą konsumentów do kupowania. A jak? Niższy VAT, 300+ i dopłaty do zakupów. Jest czego zazdrościć? Liczę!

Jak dopieszczamy amerykański przemysł?

Oprócz zwykłej wymiany handlowej i wzajemnych inwestycji różnej maści firm, są jeszcze podejmowane na wysokim szczeblu decyzje polityczne, aby wybrać ten lub inny produkt (w przetargu lub bez). Jakie technologie amerykańskie kupiliśmy i ile za to my wszyscy zapłaciliśmy?

Myśliwce F-16 dla armii. Najgłośniejszy był kontrakt na 48 myśliwców F-16 wart 3,2 mld dol, czyli po ówczesnym kursie dolara ok. 12,5 mld zł. „Polski lotnik to jest taki, że jak trzeba będzie, to nawet poleci na drzwiach od stodoły. Więc proszę Państwa, chciałem z wielką satysfakcją stwierdzić, że to już nie grozi. Piloci polscy będą latali na F-16” – mówił w 2001 r. były minister obrony i późniejszy prezydent Bronisław Komorowski.

W przetargu na nowe samoloty wojskowe wygrał amerykański koncern Lockheed Martin, pokonując szwedzki Gripen International i francuski Dassault Aviation z samolotem Mirage 2000. O sukcesie Amerykanów zadecydowało m.in. to, że obiecali wielkie inwestycje – wtedy do powszechnego słownika weszło słowo „offset”, czyli program inwestycji towarzyszący zakupowi samolotów (np. budowa hal, w których to F-16 miałyby być montowane).

W sumie offset miał wynieść nawet 7,5 mld dol. Co z tego wyszło? W 2015 r. Ministerstwo Gospodarki policzyło, że w sumie inwestycje amerykańskie wyniosły 6 mld dol., były to inwestycje energetyczne w rafinerii Lotos, inwestycje Opla (wtedy należącego do General Motors, dziś do francuskiego koncernu PSA), czy unowocześnienie zakładów lotniczych. Niektórzy uważają, że offset nie spełnił pokładanych w nim nadziei – liczyli na to, że narodzi się z niego druga Nokia.

Warto przypomnieć, że o ile samoloty wybraliśmy amerykańskie, to śmigłowce w liczbie 50 sztuk miały być europejskie, a dokładnie francuskie Caracale, które już latałyby nad polskim niebem. Rząd PO-PSL wybrał francuzów w 2015 r. ale wkrótce przegrał wybory. Nowy rząd kontrakt zerwał i obiecał dla armii amerykańskie Black Hawki. Tych jednak nie ma do tej pory (z wyjątkiem kilku sztuk dla wojsk specjalnych i policji).

Samoloty pasażerskie Boeinga dla LOT-u. LOT od lat korzysta z samolotów amerykańskiej produkcji (choć Europa ma swoją markę Airbus). Wybór jest o tyle ważny, że pozwala obniżać koszty – jeśli linia lotnicza ma w swojej flocie samoloty różnych producentów, to potrzebuje więcej sprzętu i więcej specjalistów do serwisowania. LOT samolotów nie kupuje, zamiast tego bierze je w leasing (dla LOT-u może być to koszt na poziomie 90 mln zł rocznie).

Korzyścią dla amerykańskiego koncernu jest jednak sprzedaż egzemplarzowa. Cena katalogowa Dreamlinera to ok. 220-300 mln dol. We flocie jest lub ma być 12 egzemplarzy Dreamlinerów. Razem daje to kwotę 3 mld dol., czyli ok. 10 mld zł. Do tego trzeba by dodać koszty zakupu Boeingów 767 i 737, to już jest tak zamierzchła historia, że byłoby to trudne. Poza tym zakup już się „zamortyzował”, a samoloty wyszły ze służby.

Amerykańskie bazy wojskowe: stałe, ale rotacyjne. W Polsce od 2 lat stacjonują amerykańscy żołnierze. Nie za bardzo podoba się to Rosji, która nie chce żadnych nowych baz w nowych krajach NATO, więc żołnierze przebywają w dość nietypowej formule „stałej, ale rotacyjnej”, bez budowy nowych koszar. Poza tym do Polski trafiło Wysunięte Dowództwo Dywizji V Korpusu USA.

W sumie w Polsce przebywa 2.000 amerykańskich żołnierzy, choć docelowo być ich nawet 5.500. Nie o liczbę chodzi, bo wszystkich żołnierzy zawodowych mamy prawie 110.000, ale o to, że skoro mamy już tak fatalne położenie na mapie, to warto mieć u siebie kilka brygad najpotężniejszej armii świata, żeby żadnym „zielonym ludzikom” nie przyszło do głowy zająć naszego pogranicza.

To jednak kosztuje. Jak informowało Ministerstwo Obrony Narodowej, Polska zgodziła się zapewnić Amerykanom bezpłatny kwaterunek, wyżywienie, magazyny oraz obsługę infrastruktury. W sumie rachunek za wikt i opierunek wynosi ok. 500 mln zł rocznie.

Tarcza antyrakietowa. Oprócz tego w Redzikowie koło Słupska powstaje od kilku lat baza tarczy antyrakietowej systemu Aegis Ashore, który ma w założeniu strącać lecące w stronę wschodniego wybrzeża USA rakiety z Bliskiego Wschodu. Baza powstaje na terenie dawnego lotniska wojskowego, ale tak wysublimowana technologicznie infrastruktura wpływa na życie całej okolicy – w promieniu kilku kilometrów nie można nic budować. Agencja Rozwoju Pomorza obliczyła straty na 2,8 mld zł w ciągu 25 lat – to utracone korzyści z podatków, które płaciłyby firmy, z niewybudowanych farm wiatrowych. Trudno powiedzieć, że Redzikowo jest takim inwestycyjnym eldorado żeby utracić prawie 3 mld zł.

Z drugiej strony obecność bazy może wpłynąć pozytywnie na region – jej budowa to kosz prawie miliarda złotych, biorą w niej udział polskie firmy. I faktycznie, jak podawało Radio Gdańsk zyski z obecności amerykańskich żołnierzy, tego ile pieniędzy zostawią w regionie, ile towarów będzie musiała kupić baza wynoszą 800 mln zł w ciągu następnego ćwierćwiecza. Bilans netto to jednak ciągle 2 mld zł na minusie. Z tym zastrzeżeniem, że nie wiadomo czy inwestycje w ogóle by powstały. A baza i kadra do obsługi będą, a z nią pieniądze dla regionu.

Czytaj też: Emanuel Macron i nowy sojusz gospodarczy, czyli Polska, Francja – dwa bratanki? Jakie interesy mogą nas połączyć?

Gaz z USA w polskich kuchenkach. Do niedawna, żeby ugotować zupę, musieliśmy korzystać wyłącznie z gazu rosyjskiego. Uzależnienie od gazu z Rosji było niemal całkowite, a Moskwa nie raz szachowała nas możliwością „zakręcenia” kurka. Od kilku lat, dzięki budowie terminala do odbioru skroplonego gazu LNG w Świnoujściu, uniezależniamy się od gazu z Rosji i docelowo będziemy mogli z niego zupełnie zrezygnować. Zamiast rosyjskiego, będziemy kupować gaz od naszych sojuszników z USA (i trochę z Norwegii).

Ile na to wydamy? Trudno powiedzieć, bo dostawy są realizowane już od kilku lat, a czasami każda dostawa ma swoją ustalaną indywidualnie cenę w momencie wyjścia statku w morze. Wiadomo, że cena gazu mimo kosztów transportu i energii (gaz trzeba najpierw skroplić, potem „rozmrozić”) jest niższa niż gazu rosyjskiego.

Wiadomo, też że w 2019  r.  PGNiG i  amerykańska firma Venture Global LNG podpisały na dostawy 2 mld m3 gazu na 20 lat na kwotę 8 mld dol. (jak pisał portal Biznes Alert) czyli ok. 30 mld zł (w zależności od kursu dolara). W praktyce na amerykański gaz wydamy zapewne więcej, bo zużyjemy go więcej, ale nie można powiedzieć, że będą to źle wydane pieniądze – jest taniej albo w podobnej cenie jak z Rosji, a skoro już natura poskąpiła nam wielkich źródeł tego surowca i nie będziemy drugim Katarem, to gaz lepiej kupować od naszych sojuszników.

Elektrownia atomowa „Made in USA”. Polska od lat przymierza się do budowy elektrowni atomowej. Wiadomo, że może powstać gdzieś na Pomorzu, wiadomo, że będzie kosztować krocie i wiadomo, że nie mamy własnej technologii – będziemy musieli ją sobie gdzieś kupić. Na giełdzie dostawców od lat pojawiają się te same kraje, liderzy atomowych technologii: Francja, Japonia, Korea Południowa, a spekulowano nawet, że atom mają nam dostarczyć Chińczycy.

Wszystko wskazuje na to, że jeśli będziemy budować atom, to nie w oparciu o europejską czy azjatycką technologię, ale amerykańską. Całkiem niedawno, bo w połowie października, amerykański departament energii podpisał z polskim rządem umowę w sprawie rozwoju cywilnych technologii atomowych. Ciekawe, czy ta umowa przetrwa ewentualną zmianę lokatora w Białym Domu?

Ile taka elektrownia „Made in USA” może kosztować? Koszt budowy całej elektrowni to między 40 mld zł a 70 mld zł, ale przecież nie cała kwota to wydatek na amerykański reaktor. Można szacować, że budowa pierwszego polskiego bloku jądrowego może wynieść 15 mld zł. Spora suma zostanie przeznaczona na transfer technologii, dostarczenie reaktora, szkolenie kadr.

Zwłoka w podatku cyfrowym – strata 1 mld zł rocznie? Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że nowoczesne technologie rządzą światem. Firmy takie jak Google, Facebook, Apple stały się hegemonami w branży nowoczesnych technologii, a Google jest jednym z najważniejszych mediów reklamowych na świecie. Firmy jednak optymalizują się podatkowo. Apple nie zapłacił 13 mld dol. podatków Irlandii, ale kraj wcale nie płakał z tego powodu. Wręcz odwrotnie. Gdy unijna komisarz ds. handlu nakazała uregulowanie gigantycznego rachunku, Irlandia oddała sprawę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej… i wygrała. Dublinowi wystarczy, że Apple ma tam swoją siedzibę.

Koncerny unikają płacenia podatków i nie ma woli politycznej żeby to zmienić. Polska miała już nawet projekt podatku cyfrowego, ale we wrześniu 2019 r. do Polski przyleciał wiceprezydent USA Mike Pence i powiedział, że „z głęboką wdzięcznością przyjął odrzucenie przez nasz kraj projektu podatku od usług cyfrowych”. Ile na tym tracimy?

Policzył to Instrat, „progresywny think-tank zajmujący się doradztwem w zakresie polityk publicznych”. Gdyby Polska pobierała 7% od od przychodów uzyskiwanych na terenie naszego kraju, co jest zgodne z propozycją unijną, w w pierwszym roku obowiązywania podatku cyfrowego (np. 2021 r.) do budżetu państwa mogłoby wpłynąć około 847 mln zł. W roku 2024 r. wpływy mogłyby wynieść ponad 1,2 mld zł. Docelowo mogłoby być to nawet 2 mld zł rocznie.

Jak te wszystkie miliardy przekładają się na portfel przeciętnego zjadacza chleba?

Uwzględniając wydatki (czy raczej wartość kontraktów, jakie uzyskały amerykańskie firmy dzięki naszym zamówieniom) już poniesione, czyli na Boeingi (10 mld zł), F-16 (12,5 mld zł) i roczną obecność amerykańskich żołnierzy (500 mln zł w rok), będzie to 605 zł na każdego z 38 mln obywateli.

Do tego należałoby dodać wydatki spodziewane, czyli elektrownię atomową (15 mld zł), gaz (30 mld zł) a także utracone korzyści 2 mld zł przez bazę w Redzikowie i 1 mld zł rocznie strat z powodu braku podatku od usług cyfrowych. W perspektywie następnych 20 lat (w tym czasie wygaśnie umowa gazowa i powinna być już gotowa elektrownia atomowa) zapłacilibyśmy w sumie 10 mld zł za pobyt żołnierzy, nie zarobilibyśmy 20 mld zł braku wpływów podatkowych.

Razem dałoby to dodatkowe 2026 zł na każdego z obywateli. W rzeczywistości może nawet trochę więcej, bo liczebność naszego kraju stale maleje. W sumie byłoby to już prawie 2500-2600 zł. Na drugiej szali były wydatki z offsetu (20-22 mld zł), wydatki „na życie” kilku tysięcy żołnierzy stacjonujących w Polsce, więc bilans byłby pewnie nieco mniej niekorzystny.

Mam wrażenie, że do niedawna nie musieliśmy sobie „kupować” w USA polisy bezpieczeństwa, bo łączyła nas wspólnota idei, szczera, wzajemna sympatia i coś ważniejszego niż pieniądze i kontrakty na samoloty. Życzmy sobie, żeby niezależnie od tego, kto wygra wybory, ten stan rzeczy pozostał.

źródło zdjęcia: You Tube,Prezydent/FOX News/ABC News

Subscribe
Powiadom o
6 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Krzysztof M.
4 lat temu

Przez obecność biznesową i militarną USA oszczędzamy 1-1,5 % PKB na wydatki militarne rocznie. Rosjanie wiedzą, że w majątek amerykański i w żołnierzy USA bomb się nie ciska. Taka opieka przyciąga też innych strachliwych inwestorów. Wg mnie całość zdecydowanie na plus. A propos obecnie offset to pieśń przeszłości, za duży koszt do efektu.

Piotr
4 lat temu
Reply to  Krzysztof M.

1-1.5% rocznie oszczędzamy ? Na czym ? Na doprowadzaniu do ruiny swojej armii ? Amerykanie powiedzą… „zostawiamy was tak jak Kurdów i co nam zrobicie ?” Offsetów nie było i nie będzie. Patrzenie na ten 1-1.5% to szczyt głupoty. Sprzymierzeniec nie ciągnie od swojego kasy i nie trzyma wymierzonej w jego kierunku pięści z napisem „447”.

Radek
4 lat temu

1 mld zł rocznie strat z powodu braku podatku od usług cyfrowych”

Z mojego punktu widzenia – obywatela – to żadna strata. Większe wpływy do budżetu nie przekładają się ani na obniżenie podatków ani na podniesienie jakości usług publicznych. Pieniądze znikają na skutek nieudolnego rządzenia lub celowej defraudacji. I robią to wszystkie ekipy polityczne od 20 lat…Także brak jakiegoś podatku nie tylko mnie nie boli, co nawet cieszy – niech kasa idzie na inwestycje.

E.G
4 lat temu

W UE nie siedzimy już przy stole ale pod stołem jak kundel szczekamy i szarpiemy nogawki .W USA też nie jesteśmy partnerem, nikt nie jest, poza Izraelem. Zostaliśmy menu na stole do pohandlowania z Rosją, a póki co, to do drenowania z pieniędzy. Trump niedawno przehandlował sojuszników Kurdów tak samo jak nas w Jałcie . Teraz czekamy na swoją kolej . Świat się zmienia ale odwieczna polska głupota -nigdy.

Krzysztof M.
4 lat temu
Reply to  E.G

Kurdowie nie byli sojusznikami USA i NATO. W Jałcie USA nie miały też zobowiązań co do granic. Proszę przypomnieć deklarację Wilsona i jej wypełnienie w postaci niepodległej Polski. W przypadku gdy USA zacznie się wycofywać pokłonimy się na stopniach niebiańskiego pałacu i przejdziemy pod opiekę starożytnej cywilizacji wschodu, ale to czeka kolejne pokolenie /może/.

Mariusz
4 lat temu

My żadnych samolotów do opryskiwania pól do Ameryki nie sprzedajemy, bo ich nie produkujemy. Produkowaliśmy co prawda takie i wtedy sprzedawaliśmy ale to było w latach 80 i 90. Teraz od kilku lat już nie produkujemy…bo zakłady, które je produkowały zostały sprzedane…Amerykanom 🙂 Przecież sami dla siebie nie będą produkować takich samolotów w Polsce, bo maja swoje amerykańskie produkowane w Ameryce.

Last edited 4 lat temu by Mariusz

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu