Przez ostatnie dekady sąsiedztwo Niemiec było dla nas wsparciem w rozwoju, a nasza gospodarka rosła szybciej od niemieckiej i skutecznie goniliśmy bogaty Zachód. Teraz Niemcy złapały zadyszkę, od dwóch lat są w recesji. W dodatku właśnie rozpadł się tam rząd i będą wcześniejsze wybory. Jak niemiecki kryzys przełoży się na naszą sytuację gospodarczą? Spróbowali to policzyć eksperci NBP
Newsem ostatnich dni jest rozpad koalicji rządzącej w Niemczech. Przyniesie to przedterminowe wybory do Bundestagu, prawdopodobnie już na początku przyszłego roku. Według harmonogramu wybory odbyłyby się jesienią 2025 r. Przyczyny są oczywiście bardzo złożone, ale pewną rolę w kłopotach politycznych rządu kanclerza Olafa Scholza odgrywają też problemy gospodarcze, z którymi Niemcy na razie nie potrafią się uporać. O tym rozmawiałem niedawno z ekspertem od spraw niemieckich, szefem Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej Sebastianem Płóciennikiem.
- Czym różni się oszczędzający Niemiec lub Francuz od Polaka? Jakie rodzaje lokat bankowych chwytają nas za serce? Niemiecka aplikacja to sprawdziła [POWERED BY RAISIN]
- Co z dobrymi czasami, które miały nadejść dla funduszy inwestujących w obligacje? Które fundusze warto wybierać? Nieoczywiste rady eksperta [POWERED BY UNIQA TFI]
- Tak Szwajcarzy walczą o dostęp do gotówki. Co do sekundy mierzą czas dostępu każdego obywatela do najbliższego „wodopoju”. Banki, poczta, bankomaty… [POWERED BY EURONET]
W najnowszym listopadowym raporcie o inflacji eksperci NBP oszacowali – korzystając z najnowszych danych – wpływ gospodarki zachodniego sąsiada Polski na nasz handel zagraniczny, polskie firmy i nasze PKB. Niemcy są i pozostaną naszym największym partnerem handlowym, z udziałem ok. 27% w eksporcie naszych towarów. Bez tego rynku nie moglibyśmy się rozwijać. Ostatnie wydarzenia w niemieckiej gospodarce i na niemieckiej scenie politycznej mogą więc niepokoić.
Sąsiedztwo, które hamuje nasz wzrost gospodarczy
„To jest ten czynnik, który hamuje nasz wzrost gospodarczy” – tak określił wpływ kłopotów niemieckiej gospodarki na sytuację Polski dyr. Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych (DABE) Jacek Kotłowski. Jak bardzo hamuje? NBP przeanalizował dane ze światowych tabel przepływów międzygałęziowych. Dane te – odnoszące się do Polski – publikuje też GUS, ale z dużym opóźnieniem (ostatnia publikacja z czerwca tego roku odnosi się do danych z… 2020 r., można ją przeczytać tu).
NBP skorzystał z najnowszych danych, złapał też nie tylko bezpośredni wpływ Niemiec na gospodarkę polską, ale również efekty pośrednie. Jeżeli mamy spowolnienie w gospodarce niemieckiej, to również będziemy mieli spowolnienie w gospodarkach związanych z nią, np. w gospodarce czeskiej, austriackiej, holenderskiej. Pozwala to na oszacowanie nie tylko wpływu spowolnienia idącego z samej gospodarki niemieckiej, ale też – od pozostałych naszych głównych partnerów handlowych.
Co te dane pokazują? Że Polska jest drugim (po Czechach) najbardziej uzależnionym od koniunktury w Niemczech krajem. Jakie to ma konsekwencje? Po pierwsze – zmiany popytu finalnego w gospodarce niemieckiej przekładają się na zmianę kondycji polskich firm. DABE szacuje, że ok. 6,8% polskiej wartości dodanej jest absorbowane przez popyt finalny w Niemczech. Ale to nie wszystko. Prawie 3% polskiej wartości dodanej jest absorbowane przez niemiecki eksport.
„Łącznie gospodarka niemiecka odpowiada dzisiaj w przybliżeniu za ok. 10% wzrostu w gospodarce polskiej” – wynika z analizy DABE. To wpływ znacznie większy, niż w przypadku innych gospodarek ze strefy euro. W sytuacji recesji za Odrą, ten efekt ciągnie nas w dół. Szereg danych na temat tego wpływu można prześledzić na wykresach z przygotowanej przez ekspertów NBP projekcji na lata 2024-2026.
Które sektory cierpią i cierpieć – na razie – będą?
Oczywiście polskie PKB nie spadnie o 10%, bo więzi z gospodarką niemiecką nie zerwiemy. Ale kłopoty Niemiec na pewno wpłyną na tempo wzrostu polskiej gospodarki. Spadek przychodów i zysków mogą zanotować producenci dóbr konsumpcyjnych, mebli, samochodów osobowych, urządzeń elektrycznych, wyrobów z drewna, chemikaliów. To są producenci uzależnieni od z popytu z gospodarki niemieckiej. A także z eksportem niemieckim.
Ciekawe jest spojrzenie na nasz kraj z punktu widzenia Niemiec. Otóż Polska w ostatnim okresie awansowała w hierarchii partnerów handlowych Niemiec. Coraz większa część całego niemieckiego importu pochodzi z Polski. Początkowo ten awans wynikał z pandemii (kiedy wzrósł niemiecki popyt na dobra konsumpcyjne, a tu udział importu z Polski jest bardzo duży), Potem pomogło popandemiczne odbicie w przemyśle samochodowym. W sumie import z Polski wzrósł w tym czasie o 46%.
Ten wzrost był – w ocenie ekspertów NBP – widoczny do połowy 2023 r. Od tego czasu zaczęliśmy tracić udział w niemieckim imporcie, co jest związane ze spadkiem popytu na samochody na rynku niemieckim, w tym – również na samochody elektryczne, których sprzedaż mocno zaczęła spadać. Mimo tego jesteśmy coraz bardziej ważnym partnerem dla Niemiec. Gospodarka niemiecka i rynek konsumpcyjny coraz bardziej potrzebują polskich towarów. „Wzrost udziału importu z Polski w całym niemieckim imporcie z poziomu 5,6% do ok. 7% jest imponujący” – piszą analitycy NBP.
Doganiamy Niemcy, bo… stanęły w miejscu
Ulubionym sportem wielu polskich polityków jest porównywanie naszego kraju do innych gospodarek, a zwłaszcza wskazywanie, kiedy Polska osiągnie poziom rozwoju jakiegoś aktualnego lidera ekonomicznego w Europie czy na świecie. To także stały punkt programu konferencji prasowych prezesa NBP Adama Glapińskiego po posiedzeniach Rady Polityki Pieniężnej. Wciąż słyszymy, że dochód na głowę w Wielkiej Brytanii czy Francji osiągniemy za 10 lat (to samo słyszeliśmy trzy lata temu).
Z doganianiem Niemiec jest trudniej, ale w ostatnich latach zrobiliśmy wielki postęp. Niemcy oczywiście przez wiele lat rozwijały się w dobrym rytmie (poza okresem wielkiego kryzysu finansowego w 2008-2009 r. i w czasie pandemii), ale i Polska wówczas zwolniła swój wzrost gospodarczy. Obecnie porównanie tempa wzrostu PKB jest wyraźnie na naszą korzyść. Poniższy wykres Banku Światowego pokazuje skracanie dystansu zwłaszcza w okresie popandemicznym. Wykres pokazuje PKB per capita, w dolarach, PPP (czyli według parytetu siły nabywczej).
Niemcy w 2023 r. miały dochód na osobę w wysokości ponad 69 300 dolarów, a Polska – 49 500 dolarów PPP. Na pewno ta różnica zmniejszy się w danych za 2024 r., ponieważ gospodarka niemiecka pozostanie w recesji (szacowany przez niemiecki rząd spadek PKB o 0,2%), podczas gdy wzrost gospodarczy w Polsce według projekcji inflacyjnej NBP wyniesie 2,7%.
W przyszłym roku Niemcy, według prognoz rządowych, mają się rozwijać w tempie 1,1%, podczas gdy wzrost w Polsce, według prognoz zawartych w projekcie ustawy budżetowej na 2025 r. powinien przyspieszyć do 3,9% PKB, a według projekcji NBP ma wynieść 3,4% PKB. Jeszcze bardziej zbliżymy się więc do Niemiec.
Jednak, co podkreśla Sebastian Płóciennik z Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej, ze spowolnienia Niemiec nie mamy się co za bardzo cieszyć. nasz wyższy wzrost gospodarczy może okazać się krótkotrwały, jeśli niemiecka gospodarka nie zacznie przyspieszać. Gospodarka niemiecka zacznie nas ciągnąć w dół. Pytanie jaka część z 10% polskiego PKB – czyli tej części, która bezpośrednio lub pośrednio zależy od Niemiec – jest narażona na „wyparowanie”. Na to pytanie analiza NBP nie odpowiada.
Większość naszej wymiany towarowej ze światem to kontakty z krajami strefy euro i Czechami, a jak wynika z szacunków ekspertów NBP, te kraje mocno odczują spowolnienie w Niemczech i również zmniejszą popyt na polskie towary. To nie pozostanie bez wpływu na kondycję naszej gospodarki, na produkcję wielu naszych fabryk i mniejszych zakładów będących poddostawcami niemieckiego przemysłu, a w końcu – na nasz rynek pracy.
Rząd prognozuje, że w przyszłym roku PKB Polski osiągnie 4 biliony złotych i wzrośnie realnie o 3,9% (uwzględniając inflację – prawie o 9%). Bank Światowy ostatnio skorygował przyszłoroczną prognozę realnego wzrostu polskiego PKB do 3,7%. Każdy 1% PKB mniej to 40 mld zł, których ktoś nie zarobi, nie wyda, nie zainwestuje. Warto monitorować sytuację w Niemczech – gospodarczą i polityczną – oraz jej wpływ na polską gospodarkę.
Niemcy nie „zniszczą” całego naszego wzrostu gospodarczego, ale ich kłopoty mogą skasować jakąś jego część. Po drugiej stronie bilansu będzie napływ pieniędzy z Unii Europejskiej. Według Michała Dybuły, głównego ekonomisty BNP Paribas Bank Polska, w przyszłym roku do Polski napłynie 20 mld euro (ponad 80 mld zł), czyli prawie dwa razy więcej, niż średnio w ostatnich latach. Jeśli niemieckie kłopoty nie „zjedzą” zbyt dużej części naszego PKB, to pieniądze z Brukseli – pomnożone w efekcie inwestycji w infrastrukturę – mogą zasypać tę dziurę.
Więcej o kłopotach niemieckiej gospodarki i co z tego wynika dla koniunktury w Polsce:
———————–
POSŁUCHAJ TEŻ PODCASTU: Dlaczego po kiepskim 2023 r. polska gospodarka tak anemicznie zbiera się do szybszego wzrostu? Kiedy uruchomi się silnik inwestycji? Dlaczego słabnie silnik konsumpcji? Czego obawia się polski konsument? Dlaczego to, co widzimy w danych o stanie gospodarki, tak bardzo zaczęło rozjeżdżać się z tym, co czują i widzą ludzie w sklepach i na bazarkach? O strachach polskich konsumentów i nie tylko – Maciej Danielewicz rozmawia z Andrzejem Kubisiakiem z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Wszystkie nasze podcasty znajdziesz tutaj.
Źródło zdjęcia: kadr z konferencji NBP