Czy banki będą chciały płacić nam jeszcze więcej za depozyty? Ten wykres pokazuje, jakie mamy na to szanse. Ważna rada dla oszczędzających

Czy banki będą chciały płacić nam jeszcze więcej za depozyty? Ten wykres pokazuje, jakie mamy na to szanse. Ważna rada dla oszczędzających

Bankowcy tłumaczą, że nie mają interesu w tym, by podwyższać oprocentowanie depozytów, ponieważ popyt na kredyty jest niewielki, a banki to tylko handlarze pieniędzmi. Płynność sektora bankowego jest wysoka i zapewne jeszcze wzrośnie. Czy to oznacza, że oprocentowanie depozytów już nie wzrośnie? A może bankowcy blefują? Czy w przeszłości można było dostrzec związek między sytuacją na rynku kredytowym a tym, ile możemy zarobić na bankowej lokacie?

Jesienią ubiegłego roku rozpoczął się cykl podwyżek stóp procentowych. Każda decyzja Rady Polityki Pieniężnej o podwyżce powoduje, że automatycznie podnosi się poprzeczka maksymalnego oprocentowania pożyczek gotówkowych czy kart kredytowych. W górę poszedł też wskaźnik WIBOR, od którego bezpośrednio zależy oprocentowanie m.in. kredytów hipotecznych, choć w ich przypadku oprocentowanie nie zmienia się automatycznie, lecz w cyklach trzy lub sześciomiesięcznych.

Zobacz również:

Polacy ponosili coraz wyższy koszt obsługi kredytów, a oprocentowanie depozytów stało w miejscu. Skąd taka niesprawiedliwość? Bankowcy używali często tego argumentu: nie podnosimy oprocentowania depozytów, bo ich nie potrzebujemy. A nie potrzebujemy, bo sektor bankowy jest nadpłynny.

W uproszczeniu oznacza to, że na depozytach leży więcej pieniędzy niż wynosi wartość kredytów. Gdyby było odwrotnie, a więc akcja kredytowa by rosła, banki musiałyby ściągać z rynku więcej depozytów. A to da się zrobić tylko w jeden sposób – podwyższając ich oprocentowanie.

Prawdą jest – jak mówią bankowcy – że sektor bankowy jest obecnie nadpłynny. Jak wynika z moich obliczeń, na koniec maja 2022 r. relacja wartości kredytów do depozytów wynosiła 82%. Pisząc w liczbach bezwzględnych, wartość depozytów jest mniej więcej o blisko 300 mld zł wyższa niż udzielonych kredytów. W przeszłości – od mniej więcej 2007 r. do 2018 r. – mieliśmy do czynienia z odwrotną sytuacją – banki miały „grubszy” portfel kredytowy niż depozytowy.

Przeczytaj też: Aż trzy rekordy na rynku depozytów! Czy wreszcie doczekaliśmy się licytacji banków o nasze oszczędności? I czy to potrwa dłużej?

Płynność sektora bankowego wpływa na oprocentowanie depozytów?

Ale czy rację mają bankowcy, przekonując, że stopień płynności sektora bankowego ma wpływ na oprocentowanie depozytów? Czy między tymi wskaźnikami zachodzi korelacja? Postanowiłem to sprawdzić.

Najpierw, bazując na danych publikowanych przez Narodowy Bank Polski, policzyłem „wskaźnik płynności”, a więc stosunek wartości kredytów do depozytów. Wziąłem pod uwagę kredyty i depozyty dla klientów indywidualnych i firm. Następnie na czerwoną linię płynności nałożyłem średnie oprocentowanie nowo udzielanych depozytów (granatowa linia) – to średnia również dla osób fizycznych i firm. Porównuje dane od 2005 r., ponieważ od tego roku dostępne są statystyki banku centralnego dotyczące średniego oprocentowania depozytów.

 

Poniżej zobaczycie te same zjawiska, tylko podane w inny sposób. Czerwona linia zamiast wskaźnika płynności pokazuje, o ile wartość kredytów przewyższa lub jest mniejsza od wartości depozytów. Niezależnie od tego, w jaki sposób spojrzymy na relację „płynność kontra oprocentowanie depozytów”, przekonamy się, że korelacja zachodzi.

 

Widać ją zwłaszcza w 2007 r. Przypomnę, że był to okres boomu na rynku kredytów mieszkaniowych, który załamał się w wyniku globalnego kryzysu finansowego, często nazywanego kryzysem zaufania. To właśnie wtedy instytucje finansowe przestały sobie ufać, a rynek pożyczek międzybankowych praktycznie zamarł.

By finansować akcję kredytową, banki rozpaczliwie próbowały pozyskać depozyty od klientów. Oferty lokat na 8–10% w skali roku nikogo wtedy nie dziwiły, choć inflacja była wówczas znacznie niższa. Akcja się bankom udała. Klienci rzucili się na lokaty i z początkiem 2009 r. banki zaczęły obniżać oprocentowanie depozytów.

Spadek płynności (więcej kredytów niż depozytów) obserwowaliśmy też w 2011 r. I wówczas oprocentowanie lokat też poszło w górę. A od 2012 r. obserwujemy stopniowy wzrost płynności banków i obniżanie się oprocentowania lokat.

Przeczytaj też: Ten bank ma konto oszczędnościowe, które „płaci” ponad 7% w skali roku. I wreszcie nie trzeba stać po nie w kolejce. Rusza kolejna odsłona bankowej walki o depozyty?

Oprocentowanie depozytów już nie wzrośnie?

Najciekawsze i najważniejsze jest oczywiście to, co dzieje się obecnie. Od początku 2021 r. płynność sektora utrzymuje się mniej więcej na stałym poziomie (82–83%). Ale od połowy ubiegłego roku banki zaczęły podnosić oprocentowanie depozytów. Wzrosło ono średnio z 0,1% w sierpniu 2021 r. do 3,8% w maju 2022 r.

Skoro poziom płynności banków właściwie stoi w miejscu, to jak wytłumaczyć wzrost oprocentowania depozytów w ostatnich miesiącach? Teoretycznie, patrząc przez pryzmat zapotrzebowania banków na finansowanie, podnoszenie oprocentowania depozytów nie ma uzasadnienia. Równie dobrze banki mogłyby nadal nam płacić za depozyty średnio 0,1%, czyli tyle, ile jeszcze w połowie ubiegłego roku.

Tyle teoria. Pamiętajmy, że bank to instytucja, której podstawową działalnością jest gromadzenie depozytów i udzielenia kredytów. Jeśli kredyt jest drogi, a na depozycie klient zarabia 0%, to w praktyce bank przestaje być bankiem i staje się firmą pożyczkową.

Wzrost oprocentowania depozytów w ostatnich miesiącach należy tłumaczyć czynnikami „nierynkowymi”. Kilka miesięcy temu premier Mateusz Morawiecki zagroził bankom wprowadzeniem regulacji, jeśli te nadal będą trzymać nasze oszczędności na marny procent. Niedawno tę groźbę powtórzył Jarosław Kaczyński. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać.

Oferty uatrakcyjniły banki „państwowe”, a że to najwięksi gracze, pozostałe instytucje też musiały coś zrobić z oprocentowaniem depozytów. Wydaje mi się też, że bankowcy uznali, że trochę przeginają, bo różnica między oprocentowaniem depozytów i kredytów stawała się coraz większa. Elementarne poczucie uczciwości podpowiadało zapłacić klientom nieco więcej odsetek.

Wreszcie pojawiła się konkurencja w postaci równie bezpiecznych jak depozyty obligacji skarbowych. Od lat Polacy mogą ulokować oszczędności w obligacjach indeksowanych inflacją. Problem z nimi jest taki, że trzeba zamrozić pieniądze na 4 lub 10 lat, a my lubimy „krótsze” inwestycje.

Ale od czerwca w ofercie jest nowy rodzaj obligacji, m.in. roczne z oprocentowaniem równym stopie referencyjnej NBP. Polacy rzucili się na nie jak na świeże bułeczki. W czerwcu rząd sprzedał obligacje za rekordowe 14,1 mld zł, choć boom na obligacje skarbowe może mieć też ciemne strony. Jakie? Przeczytacie w felietonie Maćka Samcika.

Co będzie dalej z oprocentowaniem depozytów? W niektórych bankach można dziś zarobić 6–7% w skali roku. Płynność sektora jest wysoka, ale należy spodziewać się, że jeszcze wzrośnie, spada bowiem akcja kredytowa. Z ekonomicznego punktu widzenia bankom nie opłaca się „wojenka o depozyty”.

Poza tym ostatnią podwyżkę stóp procentowych (o 0,5 pkt proc.) można nazwać symboliczną, na co zresztą zareagował wskaźnik WIBOR. Jeszcze 7 lipca WIBOR 3M wynosił 7,14%, 12 lipca spadł poniżej psychologicznej bariery 7% (do 6,99%). Może to zwiastować koniec podwyżek stóp procentowych, a w połączeniu z rosnącą nadpłynnością sektora bankowego prawdopodobnie to sygnał, że maksymalne oprocentowanie najlepszych na rynku depozytów nie skoczy wyżej niż 6–7% w skali roku. W takiej sytuacji może to być najlepszy moment na założenie dłuższego depozytu.

Źródło zdjęcia: Maciej Bednarek

Subscribe
Powiadom o
18 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Marian
2 lat temu

W czerwcu rząd sprzedał obligacje za rekordowe 14,1 mld zł, choć boom na obligacje skarbowe może mieć też ciemne strony. „

Czy ktoś w końcu policzył czy to jest prawda? Bo kilka miesięcy wcześniej te obligacje w pierwszym roku płaciły poniżej 2% więc opłacało się zerwać nawet obligacje kupione w styczniu czy grudniu czy jeszcze wcześniej i kupić te nowe. Więc pytanie jest czy to jest 14 mld nowej kasy czy kumulacja zerwanych obligacji z poprzednich 6-9 miesięcy.

Matt
2 lat temu
Reply to  Marian

Błąd w przypadku obligacji indeksowanych i ogólnej zasady inwestowania w tego typu papiery, zakup teraz kiedy być może prognozowany jest szczyt inflacji spowoduje zmniejszenie odsetek za rok, z powodu wysokiej bazy inflacja będzie niższa niż np w przypadku obligacji kupionych kilka miesięcy przed szczytem. Przewiduję że najwięcej w przyszłym roku dadzą zarobić papiery kupione w lutym (inflacja ze stycznia).

Admin
2 lat temu
Reply to  Matt

A ja zwrócę tylko uwagę, że nie wiemy kiedy będzie szczyt inflacji. Gdybym dziś kupował obligacje (4-, 6-, 10-, 12-letnie) to najwięcej zarobię, gdyby szczyt inflacji był latem 2023 r. Wtedy w okresie lato 2022-lato 2023 miałbym jakieś 6% stałego oprocentowania (pierwszy rok inwestycji), potem na okres lato 2023-lato 2024 wskoczyłoby mi oprocentowanie skorelowane z inflacją w okresie lato 2022-lato 2023. I potem już dobrze byłoby, gdyby inflacja spadała.

stef
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Pan daje wiarę zapewnieniom Orła Glapińskiego? Przy prognozowanych dalszych podwyżkach prądu i gazu który jest składnikiem ceny 99% produktów, marna szansa na szybki powrót inflacji do poziomu ok.3%.

Admin
2 lat temu
Reply to  stef

Prawie żadna. Żeby wróciła chociaż do 7-8%…

Aleks
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

wg mnie w obligacje indeks.inflacja nalezy zainwestowac po wakacjach – teraz lokaty sa na poziomie 7%, a obligacje daja w 1ym roku 6%, szczyt inflacji bedzie wlasnie w sierpniu – czyli zakup obligacji we wrzesniu bedzie z bonusem od wrzesnia 2023r. (odczyt inflacji rdr)

Admin
2 lat temu
Reply to  Aleks

Mnie się zdaje, że szczyt inflacji będzie wiosną 2023 r., po podwyżkach cen prądu i gazu oraz zdjęciu tarcz

Marian
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Ludzie się nauczyli, że się nie da robić timingu na akcjach a nagle się im wydaje, że uda się im na inflacji 🙂

Marcin
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Oby miał Pan rację , kupiłem w kwietniu ,dokładnie 25 ,i chyba będę miał brana inflację z marca , a chciałbym z lutego bo ta prawdopodobnie będzie znacznie wyższa….

KAMIL
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Maciej czyli najbardziej opłaca się kupić obligację 10letnie. Bo nawet jak zerwie wcześniej termin wykupu zamiast 10 lat zerwie np. po 7 latach to zapłacę tylko 2 zł kary od każdej obligacji Ale odsetki nie będą naruszone karą?

Admin
2 lat temu
Reply to  KAMIL

Nie będą naruszone, a co więcej – tam jest kapitalizacja odsetek, czyli co roku odsetki są dopisywane do stanu konta (a nie wypłacane) i odsetki w kolejnym roku są odnoszone do coraz wyższej kwoty. Przy obecnej wysokości tych odsetek – nawet kilkanaście procent w skali roku – to jest mechanizm, który bardzo pomaga budować rentowność

Ppp
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

A ja myślę, że patrzenie na szczyty nie ma żadnego sensu. Od 1989r minęły już 33 lata, z czego tylko przez DWA lata była minimalna deflacja, a kolejne dwa – naprawdę niska inflacja. We wszystkich pozostałych przypadkach (29/33 = 0,87 = 87%) jakaś znacząca inflacja była, więc 4 i 10 latki powinny być stałem elementem portfela, kupowanym regularnie.
Nawet, jeśli inflacja w 2023r spadnie, to i tak będzie w okolicach 10%, czyli dużo – zatem przychody z obligacji też będą duże.
Pozdrawiam.

Admin
2 lat temu
Reply to  Ppp

Zgadzam się

Majkel
2 lat temu

„Bankowcy tłumaczą, że nie mają interesu w tym, by podwyższać oprocentowanie depozytów, ponieważ popyt na kredyty jest niewielki, a banki to tylko handlarze pieniędzmi.”
Za to jak był popyt na kredyty to ci handlarze dawali „rekordowe” oprocentowanie, równe niemal zero procent. Tłumaczenia na poziomie rządowego pinokia….

Irek
2 lat temu

„Pamiętajmy, że bank to instytucja, której podstawową działalnością jest gromadzenie depozytów i udzielenia kredytów.”

Panie Macieju, to zdanie może sugerować, że bank komercyjny udziela kredytów ze zgromadzonych depozytów.
Jak Pan pewnie wie, nie jest to prawda i zakładam, że wie Pan doskonale jak „to” się odbywa i jak kreowany jest pieniądz w systemie bankowym.
Polecam lekturę tych dokumentów jeżeli Pan ich nie zna:
https://www.bankofengland.co.uk/-/media/boe/files/quarterly-bulletin/2014/money-creation-in-the-modern-economy.pdf?la=en&hash=9A8788FD44A62D8BB927123544205CE476E01654
https://reader.elsevier.com/reader/sd/pii/S1057521914001070?token=661A9E359E564A75B2C7D47929CB22D73966168912E71B3B8EFC2BB0F5313150CB60BB862C6B3FD8888390FA2A26E6A3&originRegion=eu-west-1&originCreation=20220719191459

Admin
2 lat temu
Reply to  Irek

To zdanie nie sugeruje, że kredyt powstaje z depozytu, tylko że banki gromadzą jedno, a udzielają drugie 🙂

Irek
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Napisałem, że „może sugerować”, szczególnie osobom nie mających wiedzy w tym temacie. Zapewniam Pana, że zdecydowana większość ludzi myśli, że tak właśnie się to odbywa 🙂

Admin
2 lat temu
Reply to  Irek

No właśnie nie może sugerować. Chyba, że ktoś ma bardzo bujną wyobraźnię, skłonność do teorii spiskowych albo złe intencje 🙂

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu