Lata mijają, a płacenie za przejazd autostradami wciąż jest u nas zorganizowane jak za Króla Ćwieczka. Kto nie chce płacić gotówką, musi się narażać na niebezpieczeństwo kradzieży danych dotyczących karty płatniczej. A teoretycznie – także na kradzież swoich pieniędzy. Dlaczego? Bo zarządcy autostrad są bezmyślni
Sporo poruszam się płatnymi odcinkami autostrad i nie mogę wyjść z „podziwu” jak to możliwe, że zarządcy autostrad wciąż muszą zatrudniać na bramkach kasjerów. Najwyraźniej nie muszą się liczyć z kosztami. A kierowcy i tak nie mają wyjścia i muszą płacić coraz wyższe rachunki za przejazd, „sponsorując” przy okazji przy okazji rozwiązania, które nie mają już nic wspólnego z nowoczesnością.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Czytaj: Podwyżki za przejazd autostradą A2
Czytaj: Kto drożej zapłaci za podróż autostradą A4?
Czytaj też: Nasze sposoby na tańsze tankowanie, czyli jak zaoszczędzić 200 zł miesięcznie
Co mam na myśli? Nie, nawet nie chodzi mi o automatyczny system opłat na podstawie identyfikacji numeru rejestracyjnego samochodu – takie cudo obowiązuje już na fragmencie autostrady Amber One – lecz o zwykłą, prozaiczną płatność kartą. Nie wiem jaka część kierowców płaci już na autostradach bezgotówkowo, ale z moich prywatnych obserwacji wynika, że może to być już ponad połowa. I duża część z nich zgrzyta zębami, gdy zdaje sobie sprawę, że przy każdej płatności narażają się na niebezpieczeństwo.
To niebezpieczeństwo wiąże się z faktem, że przy bramkach autostradowych nie zainstalowano terminali do samoobsługowych płatności zbliżeniowych. Chcąc zapłacić bezgotówkowo trzeba… podać kartą płatniczą kasjerowi. Czyli zrobić rzecz, przed którą banki i organizacje płatnicze nas ostrzegają. W tej sprawie napisał do mnie czytelnik:
„Szanowny Panie, dużo się mówi o bezpieczeństwie płatnościami kartą, a na A2 – w części „rządowej” i prywatnej – kiepsko jest z tym bezpieczeństwem. Na każdej z bramek nasze karty znikają nam z oczu. Gdy proszę osoby pracujące przy kasach o wysunięcie czytnika, to mówią, że nie mają takiej możliwości. W restauracji nikt by się nie zgodził, by kelner używał karty na zapleczu, a tutaj jest to norma!”
– pisze pan Krzysztof. I ma 200% racji. Sam często mam duszę na ramieniu, gdy płacę za przejazd autostradą. Dlaczego nie mogę skorzystać z czytnika, który byłby zainstalowany na ścianie bramki autostradowej? Taka płatność byłaby po pierwsze szybsza, a po drugie wygodniejsza (przeważnie chodzi o sumy poniżej 50 zł, czyli nie trzeba podawać PIN-u). No i tańsza, bo przy takiej bramce nie musiałby pracować kasjer.
Czytaj też: Czy można ukraść komuś pieniądze spisując dane jego karty płatniczej?
Podawanie komuś karty i tracenie jej z oczu niesie ryzyko, że nieuczciwy kasjer sfotografuje kartę, pokaże są do kamerki albo w jakiś inny sposób uzyska dane z obu stron „plastiku”. Właśnie po to wymyślono funkcję zbliżeniową w kartach, byśmy nie musieli ich nikomu podawać, wypuszczać z rąk. Niezależnie od tego czy kupujemy za mniej, czy za więcej, niż 50 zł (wtedy musimy podać PIN) – kartę tylko zbliżamy do czytnika, nie musimy jej nikomu dawać. Chyba, że jesteśmy na autostradzie.
Teoretycznie skopiowanie danych karty nie musi od razu prowadzić do „wyczyszczenia” tej karty przez złodziejskie zakupy w sklepach internetowych. Coraz więcej kart ma włączone dodatkowe zabezpieczenia w postaci procedury 3D Secure. Jeśli bank-wydawca karty dostaje informację, że ktoś chce zapłacić taką-a-taką kartą, to wysyła na telefon tego klienta specjalny kod, który trzeba wpisać na stronie sklepu. W ten sposób i sklep i bank mają pewność, że to właściciel karty chce nią zapłacić, a nie ktoś, kto przypadkowo wszedł w jej posiadanie (albo tylko jej danych).
Czytaj też: Popularna usługa do bezpiecznego płacenia w sieci – 3D Secure – ma już swoją mobilną odmianę!
Jednak jeszcze nie wszystkie banki i nie wszystkie e-sklepy stosuja 3D Secure, dlatego wciąż trzeba mieć na uwadze ryzyko skopiowania danych karty. I dlatego nie należy dawać nikomu karty do ręki. Wystarczy, że taka osoba pomachałaby kartą przed zainstalowaną wcześniej kamerą i już mogłyby być kłopoty.
Dlaczego jednak na bramkach autostradowych wciąż robotę terminali kartowych odgrywają kasjerzy? Rozumiem, że przy tych bramkach, w której za przejazd płaci się gotówką, taka asysta jest konieczna. Ale do płatności kartami? Po co, do jasnej cholery? Nie wystarczyłby terminal do płatności zbliżeniowych, umieszczony z boku stanowiska do płacenia za przejazd?
Poddaję tę myśl pod rozwagę tym, którzy zarządzają autostradami. Dopóki pracownicy punktów kasowych są uczciwi – stawką jest po prostu czas, który wszyscy tracą na przeprowadzenie płatności z pomocą kasjera. Ale jeśli przy kasie usiądzie ktoś świadomy wartości danych zapisanych na kartach… To nie musi być złodziej, wystarczy, że ten ktoś będzie spisywał dane z kart i hurtowo je komuś sprzeda za kilka tysięcy złotych.
Zarządcy autostrad zachowują się tak, jakby nie zależało im ani na czasie kierowców, ani na ich własnych kosztach. Cały świat automatyzuje płatności, tylko my je „manualizujemy”. Gdzie tu sens? Gdzie logika? Czy ktoś mnie oświeci?
Czytaj też: Jest sposób na korki na autostradach. Zadziała nawet jeśli zostawimy system z bramkami
źródło zdjęcia: rp.pl